Szare oczy 5
Nieznajomy
Dziewczyna leży na podłodze przyciskana przez jakiego skurwiela, który tnie jej ubrania pazurami. On sam jest zakrwawiony, a to oznacz, że się broniła, przed tym sukinsynem.
Przed oczami skaczą mi czerwone plamy i czuję jak mój wilk wpada w furię tak samo jak ja i teraz nic nas nie powstrzyma, przed daniem nauczki temu sukinsynowi. Z mojego gardła wydobywa się wycie i rzucam się na niego, zatapiając w jego ciele swoje pazury. Szarpię go raz za razem, po czym używając całej siły wilka rzucam nim tak, że przelatuje przez cały pokój. Przechodzę do tej mendy i nachylam się nad nim, po czym przyciskam nogą jego nędzne ciało do podłogi.
- Jeżeli jeszcze raz się do niej zbliżysz, zamorduję cię- warczę.- Wypruję ci flaki.
- Gówno mi zrobisz- charczy i wypluwa krew.
- Wierz mi, że nie chcesz się o tym przekonać- moja pięść ląduje na jego twarzy i płynnym ruchem wyrzucam go na korytarz.
Wracam do brunetki i widzę jak zwija się z bólu, zasłaniając swój brzuch zakrwawionymi dłońmi. Mój umysł ogarnia panika, a wilk każe mi się nią zająć, tak jakbym o tym nie wiedział. Podnoszę ją jak tylko potrafię najdelikatniej z twardej podłogi, ale i tak cicho jęczy na mój ruch. Wychodzę z nią do siebie, trzymając jej słodki ciężar w swoim ramionach. Opiera swoją głowę o moje ramię i doznaję pierwszy raz w życiu uczucia, że jestem kompletny i już wiem, że nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić.
Kopniakiem otwieram swój pokój i kieruje się w stronę łóżka, gdzie siadam razem z nią. Nie wypuszczam jej ze swoich objęć, tylko jeszcze bardziej ją do siebie przytulam i opieram swoją brodę o czubek jej głowy. Jej słodki zapach miesza się z zapachem krwi i muszę się opanować, żeby mój wilk przejął kontroli i zamordował tego skurwiela.
- Nikt cię już nie skrzywdzi słońce- mruczę cicho.
- Skąd wiesz?- Szepcze.
- Obiecuję ci, Caro. Przy mnie jesteś bezpieczna.
- Będziesz moim aniołem stróżem- Słyszę w jej głosie pewną wesołość, za chwilę syczy z bólu.
- Tak, będę- odpowiadam prawie niesłyszalnie, ale i tam wiem, że usłyszała, bo przywiera do mnie jeszcze bardziej.
Siedzimy tak dobre kilkanaście minut i liczę, że jej rany choć trochę się zasklepiły, żeby mogła wzięła prysznic i zmyć z siebie krew oraz zapach tego kutasa. Nie pytając jej o zdanie, niosę ją spokojnie do łazienki, na co nie protestuje. Odkręcam wodę z odpowiednią temperaturą i zostawiam ją samą, a sam ruszam do swojej szafy na poszukiwanie pasujących na nią moich ubrań. Wyciągam bokserki i podkoszulek, wszystko w czarnym kolorze, tak jak wiele z moich ubrań. A może praktycznie wszystko mam w tym kolorze? Nie wiem.
Pukam do drzwi, ale nikt nie odpowiada, więc robię to ponownie, a kiedy nie słyszę odpowiedzi, wchodzę do środka. Szum wody w kabinie oznacza, że wciąż się kąpie, a moje nozdrza wypełnia jej zapach i mojego żelu pod prysznic, zmieszanego w jedno. Cudowny aromat unosi się w powietrzu i czuję się jakby mnie właśnie raził piorun, aż muszę oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść. Mój wilk mruczy i cicho wyje zadowolony, a ja mam ochotę porwać ją w swoje ramiona i nigdy więcej nie puścić.
~ Ona jest nasza- odzywa się zaborczo mój wilk.
~ O tak i to na nia tyle lat czekałem- potwierdzam tylko jego słowa.- Jest moją przeznaczoną.
~ Naszą- warczy ostrzegawczo.- Tylko bądź dla niej dobry i nie wystrasz jej.
~ Przecież wiesz, że teraz ona będzie dla mnie całym światem.
Kończę swoją wewnętrzną pogawędkę z moim wilczym ja i ostatkiem silnej woli wychodzę z łazienki. Siadam na łóżku i czekam, aż moja mate wyjdzie. Tak, jest moja i nigdy przenigdy jej nie opuszczę.
Słyszę szarpnięcie klamki i i unoszę wzrok wprost na dziewczynę stojącą niepewnie w otwartych drzwiach. Stoi boso, a jej mokre włosy spływające po jej ramionach, dodają jej tylko uroku i wygląda wręcz cudownie w moim podkoszulku sięgającym do połowy uda. Wstaję i powoli zmierzam w jej kierunku, a ona z każdym moim krokiem przygląda mi się coraz bardziej intensywniej, jakby chciała coś dostrzec w mojej osobie. Kiedy jestem metr do niej, jej wzrok ląduje na moich oczach i widzę jakąś mieszaninę uczuć na jej twarzy.
- Masz szare oczy- mówi to smutnym głosem bardziej do siebie niż do mnie.
- To źle?- Nie wiem dlaczego jest rozczarowana.
- Nie wiem, być może...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro