Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szare oczy 5

Nieznajomy

Dziewczyna leży na podłodze przyciskana przez jakiego skurwiela, który tnie jej ubrania pazurami. On sam jest zakrwawiony, a to oznacz, że się broniła, przed tym sukinsynem.

Przed oczami skaczą mi czerwone plamy i czuję jak  mój wilk wpada w furię tak samo jak ja i teraz nic nas nie powstrzyma, przed daniem nauczki temu sukinsynowi. Z mojego gardła wydobywa się wycie i rzucam się na niego, zatapiając w jego ciele swoje pazury. Szarpię go raz za razem, po czym używając całej siły wilka rzucam nim tak, że przelatuje przez cały pokój. Przechodzę do tej mendy i nachylam się nad nim, po czym przyciskam nogą jego nędzne ciało do podłogi.

- Jeżeli jeszcze raz się do niej zbliżysz, zamorduję cię- warczę.- Wypruję ci flaki.

- Gówno mi zrobisz- charczy i wypluwa krew.

- Wierz mi, że nie chcesz się o tym przekonać- moja pięść ląduje na jego twarzy i płynnym ruchem wyrzucam go na korytarz.

Wracam do brunetki i widzę jak zwija się z bólu, zasłaniając swój brzuch zakrwawionymi dłońmi. Mój umysł ogarnia panika, a wilk każe mi się nią zająć, tak jakbym o tym nie wiedział.  Podnoszę ją  jak tylko potrafię najdelikatniej z twardej podłogi, ale i tak cicho jęczy na mój ruch.  Wychodzę z nią do siebie, trzymając jej słodki ciężar w swoim ramionach. Opiera swoją głowę o moje ramię i doznaję pierwszy raz w życiu uczucia, że jestem kompletny i już wiem, że nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić. 

Kopniakiem otwieram swój pokój i kieruje się w stronę łóżka, gdzie siadam razem z nią.  Nie wypuszczam jej ze swoich objęć, tylko jeszcze bardziej ją do siebie przytulam i opieram swoją brodę o czubek jej głowy. Jej słodki zapach miesza się z zapachem krwi i muszę się opanować, żeby mój wilk przejął kontroli i zamordował tego skurwiela.

- Nikt cię już nie skrzywdzi słońce- mruczę cicho.

- Skąd wiesz?- Szepcze.

- Obiecuję ci, Caro. Przy mnie jesteś bezpieczna.

- Będziesz moim aniołem stróżem- Słyszę w jej głosie pewną wesołość, za chwilę syczy z bólu.

- Tak, będę- odpowiadam prawie niesłyszalnie, ale i tam wiem, że usłyszała, bo przywiera do mnie jeszcze bardziej.

Siedzimy tak dobre kilkanaście minut i liczę, że jej rany choć trochę się zasklepiły, żeby mogła wzięła prysznic i zmyć z siebie krew oraz zapach tego kutasa. Nie pytając jej o zdanie, niosę ją spokojnie do łazienki, na co nie protestuje. Odkręcam wodę z odpowiednią temperaturą i zostawiam ją samą, a sam ruszam do swojej szafy na poszukiwanie pasujących na nią moich ubrań. Wyciągam bokserki i podkoszulek, wszystko w czarnym kolorze, tak jak wiele z moich ubrań. A może praktycznie wszystko mam w tym kolorze? Nie wiem.

Pukam do drzwi, ale nikt nie odpowiada, więc robię to ponownie, a kiedy nie słyszę odpowiedzi, wchodzę do środka. Szum wody w kabinie oznacza, że wciąż się kąpie, a moje nozdrza wypełnia jej zapach i mojego żelu pod prysznic, zmieszanego w jedno. Cudowny aromat unosi się w powietrzu i czuję się jakby mnie właśnie raził piorun, aż muszę oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść. Mój wilk mruczy i cicho wyje zadowolony, a ja mam ochotę porwać ją w swoje ramiona i nigdy więcej nie puścić.

~ Ona jest nasza- odzywa się zaborczo mój wilk.

~ O tak i to na nia tyle lat czekałem- potwierdzam tylko jego słowa.- Jest moją przeznaczoną.

~ Naszą- warczy ostrzegawczo.- Tylko bądź dla niej dobry i nie wystrasz jej.

~ Przecież wiesz, że teraz ona będzie dla mnie całym światem. 

Kończę swoją wewnętrzną pogawędkę z moim wilczym ja i ostatkiem silnej woli wychodzę z  łazienki. Siadam na łóżku i czekam, aż moja mate wyjdzie. Tak, jest moja i nigdy przenigdy jej nie opuszczę.

Słyszę szarpnięcie klamki i i unoszę wzrok wprost na dziewczynę stojącą niepewnie w otwartych drzwiach. Stoi boso, a jej mokre włosy spływające po jej ramionach, dodają jej tylko uroku i wygląda wręcz cudownie w moim podkoszulku sięgającym do połowy uda. Wstaję i powoli zmierzam w jej kierunku, a ona z każdym moim krokiem przygląda mi się coraz bardziej intensywniej, jakby chciała coś dostrzec w mojej osobie. Kiedy jestem metr do niej, jej wzrok ląduje na moich oczach i widzę jakąś mieszaninę uczuć na jej twarzy.

- Masz szare oczy- mówi to smutnym głosem bardziej do siebie niż do mnie.

- To źle?- Nie wiem dlaczego jest rozczarowana.

- Nie wiem, być może...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro