Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przygotowania i podstępny 16

Kilka dni później

Caroline

Jestem właśnie z mamą na zakupach i szukam jakiejś wieczorowej kreacji na jutro. Nie rozumiem o co to całe zamieszanie i dlaczego musi być oszałamiająca. Przecież to zwykłe przyjęcie członków rady i wystarczyłaby w końcu zwykła kiecka, ale matka się uparła i masz ci los.

Od dobrych trzech godzin szukamy tej jednej jedynej i mam już serdecznie dosyć, bo nic mi ani mamie się nie podoba.

- Mamo przecież mam jakieś sukienki w szafie- marudzę.

- Kochanie ależ nie możesz pokazać się w tamtych. To przyjęcie będzie wyjątkowe i musisz tak też wyglądać.

- Ty zawsze na wszystko masz odpowiedź.

- W końcu jestem twoją matką- uśmiecha się czule i ciągnie mnie do niewielkiego butiku.

- Jeżeli tutaj nic nie znajdziemy, nie mam zamiaru więcej chodzić. Głodna jestem- jęczę znowu.

- Jak tylko kupimy to co chcemy, idziemy do jakiejś knajpy.

- To mi pasuje- na myśl o jedzeniu zbieram w sobie wszystkie siły oraz chęci i ruszamy na podbój sklepu.

Wchodzę do środka i w końcu ma wrażenie, że znajdę tutaj coś dla siebie. Patrzę na te wszystkie sukienki i widzę ferie barw, a moje oczy robią wielkie na wszystkie te cekiny, kryształki i tiule. 

Przymierzam kilka i mimo że są śliczne, czegoś im brakuje i stwierdzam, że to nie jest to. w końcu dostrzegam coś czego bym nigdy wcześniej nie włożyła, a ten kolor i góra sukienki ( w mediach) jako całość prezentuje się bosko. Proszę mamę, żeby pomogła mi zapiąć tył i doznaję szoku widząc siebie w wielkim lustrze.

- Och kochanie, wyglądasz ślicznie. Twoje ciemne włosy i ten kolor razem wyglądają bajecznie.

- Muszę przyznać, że masz rację. Czuję się ładna- uśmiecham się.

- Skarbie, przecież ty jesteś śliczna i bez tej sukienki.

- Wszystkie matki tak mówią, ale niech ci będzie. To co możemy w końcu iść, bo padnę z głodu?

- No tak, już idziemy.

Z wielkim pudłem ruszamy do samochodu zostawić zakupy, po czym idziemy coś zjeść do pobliskiej knajpki. Rozmową przebiega w miłej atmosferze, dopóki mama nie zaczyna tematu Marco. No i czar prysł.

- Mama proszę cię, nie mam ochoty o nim rozmawiać.

- Kochanie ale to twój mate, na pewno za tobą tęskni.

- Doprawdy mój? Nie wydaje mi się. - Sarkam- Ale może wam przeszkadzam, to się wyprowadzę do domu dziadków- mówić trochę chyba zbyt uszczypliwie.

- Caroline przestać pieprzyć głupoty- o widzę, że mamie włączyło się zdenerwowanie.

- Nie chcę się kłócić, nie chcę gadać o Marco, chcę zjeść w spokoju. Możemy?- Mama tylko kiwa głową i wygląda jakby nad czymś myślała, po czym uśmiecha się pod nosem, a mi to wszystko zaczyna się nie podobać. 

Ona coś knuje.

Marco

- Mamo i co? Wiesz już coś? Odezwała się?- Zasypuję rodzicielkę gradem pytań, bo siedzę jak na szpilkach.

- Niedawno miałam telefon- uśmiecha się i pokazuje mi krzesło w kuchni.

- Nie torturuj mnie, tylko mówi- jęczę.

- Na jutrzejszym przyjęcie mamy się stawić wszyscy, a nasz mały wilczek nie domyśla się całego spisku.

- Jak ona się ma?- To dla mnie najważniejsze pytanie.

- Z tego co wiem, ponoć dobrze- mina mi rzednie.

- Czyli nie tęskni za mną- zaciskam usta w wąską kreskę, a mój wilk warczy nerwowo- Niech mnie szlag trafi, jeżeli ona nie będzie moja- oświadczam.

- Spokojnie Marco, ponoć wieczorami kiedy myśli, że nikt nie widzi robi się smutna i czasem płacze.

- Czyli jednak tęskni.

- Na to wygląda, ale swoją drogą będziesz musiał się trochę postarać mój drogi, jak wyjdzie na jaw co się dzieje. Rady facetów z tej rodziny ograniczają się do jaskiniowych porad, a z kobietami czasem trzeba inaczej. Spryt mój drogi to klucz do zwycięstwa.

- Powiedzieli mi coś z goła innego.

- Przerzuć przez plecy i daj klapsa?

- Coś w tym rodzaju- mam jęczy na moje słowa i zagrywa dłońmi twarz, a ja nie wiedzieć czemu, wybucham śmiechem.

- Oni nigdy się nie zmienią, bez względu na swój wiek-  mama kręci głową.

- Czy ona domyśla się czegoś? Wie, że tam będę? 

- Nie, ale jej mama zapewne właśnie teraz próbuje namówić ją na kupno jakiejś wyjątkowej sukni na jutrzejszy wieczór.

- Oby to nie było nic odkrytego, bo cały plan legnie w gruzach. Nie pozwolę innym fagasom patrzeć pożądliwie na moją mate. 

- Nerwy na wodzy, a późnej kiedy wobec świadków będzie twoja, możesz robić co chcesz, ale nie wcześniej.

Żegnam się z mamą i ruszam do domowej siłowni trochę poćwiczyć. Muszę uwolnić mój umysł i popracować trochę na umięśnieniem, jednak jakie jest moje zdziwienie kiedy widzę tam dziadka.

- Babcia cię wygoniła?

- Arin kazała mi tutaj przyjść i dać ci coś- podchodzi do mnie.- Powiedziała, że tobie teraz przyda się bardziej niż jej, a poza tym chce, żeby to zostało w rodzinie.

- To znaczy... co masz na myśli? 

- Myślę, że twoja mate i przyszła żona będzie zadowolona- podaje mi niewielkie pudełeczko.

Otwieram czarny aksamit ozdobiony niewielkimi złoceniami, a moim oczom ukazuje się śliczny pierścionek. Patrze to na niego, to na dziadka i widząc jego uśmiech, jestem pewny, że to...

- Dałeś go babci? To jest ten pierścionek?- Pytam wyciągając go i oglądając jak kamień mieni się w świetle.

- Tak, a teraz chce, żeby jej najstarszy wnuk dał go swojej przyszłej partnerce i żonie.

- Mam nadzieję, że go przyjmie. Co ja mówię- wzdycham- ja nawet nie wiem czy ona mnie nie wyśmieje publicznie tam.

- Z tego co wiem, to plan jest idealny i nie odmówi.

- Obyś miał rację.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro