Niewidoczna 1
Caroline
W wilczej postaci stoję pośród drzew w głębi lasu, który jest naszym terytorium. Tutaj jestem niewidzialna. Tutaj nikt nie widzi moich łez. Tutaj mogę zdjąć maskę z twarzy. Tutaj mogę być sobą.
Dawno temu, przyśnił mi się sen, w którym widziałam wilka o srebrnych oczach, a przecież to nierealne. Ale w głębi siebie, gdzieś na dnie serca, wiem iż on istnieje i czeka na mnie. Nikomu o tym śnie nie mówiłam, ale ponoć sen przyśniony w nocy pierwszej przemiany jest proroczy. Jest jak przepowiednia, jak drogowskaz, ale mam coraz większe obawy, że nie spotkam mojego wybranka, bo może rzeczywiście to był tylko głupi sen. Tęsknie za moim mate, kimkolwiek on jest, bo tak bardzo chciałabym go mieć, a jedynie co mam, to samotność i pustkę, rozdzierające mi duszę. Mimo obaw czuję, że gdzieś tam jest, czeka tylko, aż dogonię przeznaczenie.
Ostatni raz spoglądam na to co do tej pory było moim domem, żegnam się z rodziną i wyjeżdżam. Rodzice uparli się, że mnie odwiozą, więc nie protestowałam i w sumie cieszyłam się, że spędzę z nimi jeszcze trochę czasu.
Po przyjeździe i przekazaniu mnie pod opiekę mojego kuzyna, żegnamy się z z nimi i ruszam razem do akademika, gdzie mijamy po drodze nielicznych jeszcze studentów. Ethan pokazuje mi mój pokój, który jest naprzeciwko jego, oraz opowiada mi o pewnym studencie czwartego roku, który sieje postrach wśród studentów. Nie wiedzieć czemu jego słowa nie wywołują we mnie strachu, tylko myśl, że może być bardzo interesująco.
Nigdy nie bałam się takich osobników i nieważne czy to ludzie, czy to zmienni. Może to defekt mojej osoby, ale tak mam i już.
Kuzyn wręcza mi klucz do ręki i jedzie po zakupy, licząc, że mu coś ugotuję. Stara śpiewka, on kupuje, a ja gotuję. Nie pozostaje mi nic innego jak zainstalować się w pokoju,więc obracam się w stronę swoich drzwi, ale niestety robię to niefortunnie, bo wpadam na kogoś. Zderzam się z czyimś twardym ciałem, tak że odbijam się lekko od niego, a odziana na czarno postać wymija mnie szybki ruchem. Nawet nie zdążę powiedzieć "przepraszam" kiedy z jego usta słyszę warczenie na mnie.
- Uważaj jak łazisz idiotko- rzuca wściekle przez ramię.
- Sam uważaj kretynie!- Krzyczę hardo i widzę jak obraca się w moją stronę, kiedy jedna nogą jestem już w pokoju. Niestety jego twarz zasłania kaptur, a może to lepiej, że nie widzę jego gniewnych oczu.
- Pożałujesz tego skarbie- ni to warczy, ni to się śmieje.
- Zobaczymy- wchodzę do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Ależ irytujący dupek z niego i mam nadzieję, że to nie jest ten chłopak, o którym opowiadał mi kuzyn, bo będę mieć przesrane na dzień dobry.
Po piętnastu minutach zapominam o całym zdarzeniu i wypakowuje swoje rzeczy. Kiedy jestem prawie na końcówce do pokoju bez pytania wpada Ethan z torbą pełna jedzenia.
- Wykupiłeś cały sklep?- Pytam ubawiona.
- Nie, ale wiesz, że uwielbiam jeść- szczerzy się- i tylko ty masz tutaj kuchnię, bo ja mam tylko pokój z łazienką
- Cholera, już nie dasz mi żyć, co? - Udaję przerażenie.
- Kobieto do garów i ugotuj teraz coś swojemu wybawcy- jego słowa przypominają mi chłopaka spotkanego na korytarzu.
- Etan, nie wiesz może, kim jest koleś z tego piętra, ubierający się na czarno?
- W kapturze?- Pyta i robią dziwną minę, której nie mogę rozszyfrować.
- Tak, dokładnie o niego mi chodzi.
- Nie zbliżaj się do niego. To jest ten typ, o którym ci opowiadałem i dla własnego dobra omijaj go szerokim łukiem.
- Tak, oczywiście- zgadzam się z nim, ale nie wyjawiam mu, że miałam małe spotkanie Panem Siejącym Postrach. Wystarczy, że robi mi się nie przyjemnie na tą myśl, a kuzyn może żyć w pełnej nieświadomości.
Ten koleś uprzykrzy mi życie, czuję to w kościach, a moja wilczyc jest czymś zaniepokojenia, ale nie chce zdradzić czym. Chyba już przestałam być niewidzialna.
*********************************
Witam w trzeciej części opowiadającej o losach Caroline Black. Mam nadzieję, że spodoba się wam jak poprzednie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro