Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marco Woodsie, zemsta jest kobietą 22

Caroline

Gdy tylko obudziliśmy się rano, pozbieraliśmy się, po czym pożegnaliśmy rodziców i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jedziemy właśnie autem na uczelnie, a tym samym do akademika. Oczywiście nie wiem jak rozwiązać problem mieszkania. Zapewne Marco uprze się, żebyśmy zamieszkali razem, a co do tego ja nie jestem pewna. Owszem jesteśmy bratnimi duszami, oświadczył mi się, ale nie sparowaliśmy się. Poza tym potrzebuję trochę przestrzeni dla siebie, a przy nim tego nie będę mieć i nie ważne, że się w nim zakochałam. 

~ Dla własnego dobra zamieszkaj z naszym mate- ostrzega mnie spokojnie moje wilcze ja.

~ Muszę się nad tym zastanowić, to nie jest takie proste.

~ Ależ jest. Kochasz go, więc poddaj się mu.

~ Nie zrozumiesz tego. To, że jestem jego mate, nie znaczy, że także jego poddaną- złoszczę się na moją wilczycę i kończę tę jałową dyskusję.

Zostało nam jeszcze dwie godziny jazdy, więc zamykam oczy i mam zamiar się zdrzemnąć, bo niestety tej nocy nie było mi to dane. Marco trzyma swoją dłoń na moim udzie i go delikatnie gładzi, czym wywołuje przyjemnie uczucie w moim ciele. Jestem znowu spragniona jego usta i nie tylko na moim ciele, ale sen przeważa szalę i czuję jak odpływam.

- Kochanie, obudź się- słyszę czuły głos bruneta.

- Już jesteśmy?- Przeciągam się sennie.

- Tak mój śpiochu- cmoka mnie w czoło po czym pomaga mi wysiąść. Jestem tak zaspana, że gdyby nie silne ręce mojego mężczyzny zapewne upadłabym. Splata nasze dłonie razem i prowadzi do budynku. Każdy mijający nas student, patrzy z ciekawością na Marco, na którego twarzy nie widać ponurego spojrzenia, a lekki uśmiech. Podejrzewam, że lotem błyskawicy rozejdzie się wiadomość o zmianie jego osobowości. 

Wchodzimy na nasze piętro i spostrzegam, że prowadzi nas od jego pokoju, więc zatrzymuję się raptownie, aż czuję szarpnięcie  za rękę.

- Co jest Caro?

- Tutaj mieszkam- wskazuje głową drzwi od swojego pokoju.

- Nie, nie mieszkasz tutaj, już nie- zaciska usta.

- A kto tak powiedział?- Wyrywam mu dłoń i odsuwam się lekko, na co cicho warczy.

- Jesteś moją mate i będziesz mieszkać ze mną.

- Pozwól, że coś sprostuję- zakładam ręce na piersi.- Przespaliśmy się ze sobą, zaręczyliśmy, ale jeszcze nie sparowaliśmy, więc póki co będę spać u siebie.

- Chyba sobie żartujesz!- Wybucha.

- Bynajmniej- warczę i bez względu na jego pomruki złości, otwieram drzwi, ale niestety...

- Idziesz ze mną- przerzuca mnie sobie przez ramie i zatrzaskuje drzwi, zamykając je, po czym konfiskuje klucz.

- Puszczaj mnie do cholery- walę go pięściami w plecy.

- Uspokój się, bo pożałujesz maleńka.

- Postaw mnie do choler!

- Sama się prosiłaś- dostaję siarczystego klapsa w pośladek.

- Auu. Co jest z tobą nie tak?

- Ze mną wszystko dobrze- otwiera drzwi od swojego pokoju i wchodzi do środka.- Ty zachowujesz się jak rozzłoszczona kotka.

- Ja ci pokaże rozzłoszczoną kotkę- wysuwam pazury w dłoni i drapie nimi jego plecy.

- Kurwa!- Krzycz z bólu i odstawia mnie momentalnie na podłogę.- Zwariowałaś?!

- Trzeba było mnie posłuchać, a teraz oddawaj klucz- wyciągam dłoń.

- NIE- mówi stanowczo.- Od dzisiaj dzielisz ze mną pokój i moje łóżko. Jesteś moją mate i niedługo zostaniesz moją partnerką i żoną. Będziemy dzielić razem życie, będziesz Luną mojego stada.

- No skoro tak sprawę stawiasz Panie i Władco, to nie pozostaje mi nic innego jak zastosować się do twoich oczekiwanie. Nie daj boże zrobię coś nie tak i znowu ukarzesz mnie klapsem?- Kpię sobie z niego. 

- Nie przeginaj, kochanie- marszczy brwi jak biorę swoją torbę i ruszam do łazienki.- A ty gdzie się wybierasz?

- Wziąć prysznic- Marco podąża za mną. Kiedy jestem w środku, łapię za drzwi i posyłam mu promienny uśmiech. - Ale sama- szybkim ruchem zatrzaskuję mu drzwi przed nosem i przekręcam zamek.

Z drugiej strony dochodzą mnie różne przekleństwa i mam satysfakcję z mojego postępku.  Jeżeli on postanowił tak a nie inaczej,  to dostanie, to czego chce, ale... Umilę mu ten czas tak, że pożałuje, iż nie poprosił, nie poczekał, a zdecydował sam. 

Marco Woodsie, zemsta jest kobietą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro