Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kobiet, mężczyzna, ciąża 25

Trzy tygodnie temu uległam mojemu mate. Po tym jak wyniósł mnie z pokoju Mony, tak mnie wypieprzył, że miałam problem z chodzeniem następnego dnia. Do tego wszystkiego w przypływie namiętności, której daliśmy się ponieść, doszło do sparowania. Ugryzł mnie w tym samym miejscu co poprzednio, ale znaczniej głębiej, więc i oznaczenie ma inną strukturę.

Totalny z niego zwierzak, ale przecież rzeczywiście jest tym w połowie. Taka nasza natura, a samiec alfa jest inny od reszty.

Teraz nawet Ethan i Mona stwierdzają, że pachnie identycznie jak Marco. No cóż, to było do przewidzenia.

Siedzę właśnie w naszym pokoju i zajadam się zrobioną zapiekanką. Od kilku dni mam straszny apetyt, a moje piersi są lekko obrzmiałe, to pewnie przed okresem. Zawsze mam takie objawy.

Słyszę pukanie do drzwi, a po chwili wchodzi Mona z wielkim uśmiechem na ustach i coś trzyma w rękach.

- Co tam masz?- Pytam po przełknięciu jedzenia. Wstaję, odstawiam pusty talerz i ruszam do niej- I dlaczego wpadasz tutaj jak burza?

- Masz- podaje mi biały plastik.

- Co to je... O cholera!- Wykrzykuję i wytrzeszczam oczy na test ciążowy, na którym widnieją dwie kreski.- Czy ty... czy...? Ale kiedy? - Nie potrafię się dobrze wysłowić.

- Dzisiaj się dowiedziałam - piszczy jak nastolatka w zachwycie.

- Czekaj... Ty się cieszysz? 

- Nawet nie wiesz jak bardzo i muszę ci się przyznać, że od dwóch dni jestem pełnoprawną partnerką Ethana.

Na te rewelacja siadam z wrażenia i czuję jak przewraca mi się w żołądku, a jego treść podchodzi mi do gardła. Zrywam się i pędzie do łazienki, po czym cały właśnie zjedzony makaron ląduje na dnie toalety. Po opróżnieniu żołądka od razu mi lepiej. Ale żeby aż tak zareagować na jej wieści? Dziwne.

- Wszystko w porządku?- Mona wchodzi do łazienki, kiedy myję zęby.

- Myyy- mruczę z ustami pełnymi pasty.

- Nie wygląda, że wszystko jest ok., zwłaszcza dźwięk wymiotów.- Spoglądam na nią i jej błysk w oku.- Zaraz wracam- kiwam głową i już jej nie ma.

Po doprowadzeniu się porządku, idę do kuchni posprzątać po jedzeniu. Raptem zapach zapiekanki, a raczej ziół, zaczyna drażnić moje nozdrza w niezbyt przyjemny sposób i zastanawiam się, czy to jedzenie tak śmierdzi. Znowu czuję jak łapią mnie mdłości, ale postanawiam zwalczyć to i robię kilka uspokajających oddechów, które na nic się zdają, bo ponowie po chwili przytulam sedes.

- Już jestem- słyszę dziewczynę.

- Poczekaj już wychodzę- wstaję z kafli i płynem do zębów pozbywać się nie przyjemnego zapachu.

- Co, znowu?

- No tak jakoś- wzruszam ramionami.

- A ja wiem dlaczego, ale najlepiej będzie jak zrobisz to- podaje mi... test ciążowy.

- Nie wydaje mi się- potrząsam głową.

- Rób uparciuchu, poza tym według mnie jesteś na sto procent w ciąży- ta idiotka uśmiecha się, jakby to ona była w ciąży. Cholera, on jest w ciąży. Wzdycham i zabieram jej pudełeczko z rąk, po czym wyganiam ją za drzwi. Nie mam zamiaru sikać publicznie.

Po trzech minutach podchodzę do testu i niech to szlag... jestem w ciąży. Siadam z wrażenia na klapie od sedesu i nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Przecież to było do przewidzenia. Nie zabezpieczaliśmy się, żadne z nas, więc teraz we mnie rośnie nasze dziecko, mały wilczek. Przecieram dłońmi twarz, bo zrobieniu testu to jedno, ale muszę jeszcze powiedzieć o tym Marco. Jestem ciekawa jak zareaguje na wiadomość, że zostanie ojcem? Może nie będzie tak źle.

- Caro wyłaź z tej łazienki i gadaj, bo ja tutaj na zawał zejdę z czekania, a wiadomo, że w moim stanie nerwy są niewskazane.

- Dramatyzujesz- otwieram zamaszyście drzwi i się szczerze, pokazując test.

- Wiedziałam!- Wykrzykuje Mona i mnie ściska. - Będziemy mieć dzieci w tym samym wieku. Może będą się razem wychowywać.

- Zapominasz o jednej ważnej rzeczy- robi pytający wyraz twarzy.- Każda z nas zamieszka gdzie indziej, ale możemy się przecież odwiedzać.

- No tak. A znając życie tylko z partnerem przy boku. Cholerni zazdrośnicy. Wyobraź sobie, że twój kuzynek jest cholernie zaborczy. Aż się boję, co będzie jak się dowie o dziecku, to będą ciężkie chwile.

Przyglądam się jej uważnie i chociaż tak narzeka na zachowanie Ethana, widzę w jej oczach iskierki rozbawienia. Ona uwielbia jego i sposób jaki ją wielbi. A skoro tak, to Marco w tym temacie nie ustąpi mu pola. Podejrzewam, że jego nadopiekuńczość sięgnie zenitu. Ale czy ja będę miało coś przeciwko? Nie wiem, być może nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro