Kobiet, mężczyzna, ciąża 25
Trzy tygodnie temu uległam mojemu mate. Po tym jak wyniósł mnie z pokoju Mony, tak mnie wypieprzył, że miałam problem z chodzeniem następnego dnia. Do tego wszystkiego w przypływie namiętności, której daliśmy się ponieść, doszło do sparowania. Ugryzł mnie w tym samym miejscu co poprzednio, ale znaczniej głębiej, więc i oznaczenie ma inną strukturę.
Totalny z niego zwierzak, ale przecież rzeczywiście jest tym w połowie. Taka nasza natura, a samiec alfa jest inny od reszty.
Teraz nawet Ethan i Mona stwierdzają, że pachnie identycznie jak Marco. No cóż, to było do przewidzenia.
Siedzę właśnie w naszym pokoju i zajadam się zrobioną zapiekanką. Od kilku dni mam straszny apetyt, a moje piersi są lekko obrzmiałe, to pewnie przed okresem. Zawsze mam takie objawy.
Słyszę pukanie do drzwi, a po chwili wchodzi Mona z wielkim uśmiechem na ustach i coś trzyma w rękach.
- Co tam masz?- Pytam po przełknięciu jedzenia. Wstaję, odstawiam pusty talerz i ruszam do niej- I dlaczego wpadasz tutaj jak burza?
- Masz- podaje mi biały plastik.
- Co to je... O cholera!- Wykrzykuję i wytrzeszczam oczy na test ciążowy, na którym widnieją dwie kreski.- Czy ty... czy...? Ale kiedy? - Nie potrafię się dobrze wysłowić.
- Dzisiaj się dowiedziałam - piszczy jak nastolatka w zachwycie.
- Czekaj... Ty się cieszysz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo i muszę ci się przyznać, że od dwóch dni jestem pełnoprawną partnerką Ethana.
Na te rewelacja siadam z wrażenia i czuję jak przewraca mi się w żołądku, a jego treść podchodzi mi do gardła. Zrywam się i pędzie do łazienki, po czym cały właśnie zjedzony makaron ląduje na dnie toalety. Po opróżnieniu żołądka od razu mi lepiej. Ale żeby aż tak zareagować na jej wieści? Dziwne.
- Wszystko w porządku?- Mona wchodzi do łazienki, kiedy myję zęby.
- Myyy- mruczę z ustami pełnymi pasty.
- Nie wygląda, że wszystko jest ok., zwłaszcza dźwięk wymiotów.- Spoglądam na nią i jej błysk w oku.- Zaraz wracam- kiwam głową i już jej nie ma.
Po doprowadzeniu się porządku, idę do kuchni posprzątać po jedzeniu. Raptem zapach zapiekanki, a raczej ziół, zaczyna drażnić moje nozdrza w niezbyt przyjemny sposób i zastanawiam się, czy to jedzenie tak śmierdzi. Znowu czuję jak łapią mnie mdłości, ale postanawiam zwalczyć to i robię kilka uspokajających oddechów, które na nic się zdają, bo ponowie po chwili przytulam sedes.
- Już jestem- słyszę dziewczynę.
- Poczekaj już wychodzę- wstaję z kafli i płynem do zębów pozbywać się nie przyjemnego zapachu.
- Co, znowu?
- No tak jakoś- wzruszam ramionami.
- A ja wiem dlaczego, ale najlepiej będzie jak zrobisz to- podaje mi... test ciążowy.
- Nie wydaje mi się- potrząsam głową.
- Rób uparciuchu, poza tym według mnie jesteś na sto procent w ciąży- ta idiotka uśmiecha się, jakby to ona była w ciąży. Cholera, on jest w ciąży. Wzdycham i zabieram jej pudełeczko z rąk, po czym wyganiam ją za drzwi. Nie mam zamiaru sikać publicznie.
Po trzech minutach podchodzę do testu i niech to szlag... jestem w ciąży. Siadam z wrażenia na klapie od sedesu i nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Przecież to było do przewidzenia. Nie zabezpieczaliśmy się, żadne z nas, więc teraz we mnie rośnie nasze dziecko, mały wilczek. Przecieram dłońmi twarz, bo zrobieniu testu to jedno, ale muszę jeszcze powiedzieć o tym Marco. Jestem ciekawa jak zareaguje na wiadomość, że zostanie ojcem? Może nie będzie tak źle.
- Caro wyłaź z tej łazienki i gadaj, bo ja tutaj na zawał zejdę z czekania, a wiadomo, że w moim stanie nerwy są niewskazane.
- Dramatyzujesz- otwieram zamaszyście drzwi i się szczerze, pokazując test.
- Wiedziałam!- Wykrzykuje Mona i mnie ściska. - Będziemy mieć dzieci w tym samym wieku. Może będą się razem wychowywać.
- Zapominasz o jednej ważnej rzeczy- robi pytający wyraz twarzy.- Każda z nas zamieszka gdzie indziej, ale możemy się przecież odwiedzać.
- No tak. A znając życie tylko z partnerem przy boku. Cholerni zazdrośnicy. Wyobraź sobie, że twój kuzynek jest cholernie zaborczy. Aż się boję, co będzie jak się dowie o dziecku, to będą ciężkie chwile.
Przyglądam się jej uważnie i chociaż tak narzeka na zachowanie Ethana, widzę w jej oczach iskierki rozbawienia. Ona uwielbia jego i sposób jaki ją wielbi. A skoro tak, to Marco w tym temacie nie ustąpi mu pola. Podejrzewam, że jego nadopiekuńczość sięgnie zenitu. Ale czy ja będę miało coś przeciwko? Nie wiem, być może nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro