Jesteś tego pewna? 26
Marco
Od naszego, że tak powiem pojednania, minęło trzy tygodnie i jestem cholernie szczęśliwy, mając Caro przy sobie. Pierścionek zaręczynowy nosi dumnie na palcu, ale najbardziej cieszę się, że nie ukrywa mojego oznaczenia. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale po skończeniu studiów, moja partnerka jedzie ze mną, będzie studiować w moim rodzinnym mieście. Zresztą więź między nami nie pozwoli na dłużą separację.
- Część kochanie- witam się z moim słoneczkiem i zamykam drzwi od pokoju.
- Cześć Marco- uśmiech się jakoś tak dziwnie.
- Stało się coś?
- Nie, to znaczy, tak.
- Możesz jaśniej?- Podchodzę do mojej mate i opieram się o stół.
- Mona jest partnerką Ethana i jest z nim w ciąży- wypowiada te słowa i patrzy wprost na mnie.
Jestem zaskoczony jednym i drugiem, ale bardziej chyba tą ciążą.
- To chyba dobrze- mówię obojętnie.- Idę pod prysznic.
Odchodzę w stronę łazienki i czuję na sobie jej wzrok. Zamykam się w pomieszczeniu i żałuję, że to nie Caro jest w ciąży. Gdzieś w środku, czuję żal, że to nie ja zostanę ojcem. Ściągam z siebie ubrania i dostrzegam coś na umywalce. Z daleka widzę, że to test ciążowy, zapewne Mony. Zresztą jakby Caro była w ciąży, to by mi powiedziała. Poza tym żadne z nas nie zabezpiecza się, więc nie rozumiem dlaczego jeszcze nie jest. Ale jak nie teraz to później.
Po dziesięciu minutach wychodzę odświeżony i z ręcznikiem na biodrach. Caro stoi tam gdzie wcześniej i przygląda mi się bardzo intensywnie. Nie wiem o co jej chodzi.
- Widziałem test ciążowy.
- Tak? I co z niego wyczytałeś?- Pyta z uśmieszkiem.
- Nic, nie oglądałem - wzruszam lekko ramionami.
- A może powinieneś.
- Po co?- Widząc jak mruży oczy na moje pytanie.- Niech ci będzie- wracam do łazienki i spoglądam na test. Dwie kreski.
- I?- Pyta, kiedy pojawiam się w pokoju.
- Dwie kreski, czyli ciąża, tak?
- Tak.
- No to muszę pogratulować Ethanowi- mówię smutno, bo ja naprawdę chciałbym, żeby to Caro była w ciąży.
- Co?- Caro marszczy brwi.- Ale to nie jest test Mony- mówi zaperzona.
- Co?- Pytam jak ostatni idiota. Patrzę na nią przez chwilę i nie jestem pewny, czy ja ją dobrze zrozumiałem. Mój mózg przetwarza informacje...- Jesteś w ciąży?
- Nie, królewna śnieżka. Marco, do cholery, to mój test. Jestem w ciąży. Dotarło to ciebie czy nie bardzo?!
- Ja pierdolę- rzucam się w jej stronę i porywam w ramiona, aż piszczy zaskoczona.- Powiedz, to jeszcze raz, bo nie mogę uwierzyć.
- Jestem w ciąży. Zostaniesz tatusiem- okręcam się z nią w ramionach, śmiejąc się razem z moją ukochaną, po czym całuje ją delikatnie w usta.
- Jesteś pewna na sto procent?- Wciąż jestem oszołomiony wiadomościami.
- Tak. Mój nadmierny apetyt, bolące piersi oraz mdłości, to raczej idealne dowody na ciążę. Ale jak chcesz możemy zrobić jeszcze jeden test.
- Wymiotowałaś?- Stawiam ją na podłodze i przytulam.- Moja maleńka. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie.
- Marco, to ciążowe przypadłości, kiedyś miną- szepcze cicho w moje ramie.
- Kocham cię i kocham to maleństwo- zjeżdżam dłonią i przykładam do brzuszka mojej mate.
- My ciebie też kochamy.
- A wiesz, że w mojej rodzinie są bliźniaki?
- Naprawdę?
- O tak. Tylko, że to ponoć bardzo rzadkie zjawisko, ale ja nie miałbym nic przeciwko, jakby od razu trafiła się nam dwójka wilczków.
- Jesteś zachłanny- Caro chichocze.
- Chcę mieć gromadkę maluchów.
- Jak dużą?
- Przynajmniej czwórka.
- Na takie coś jeszcze się zgodzę.
- A jak będę chciał więcej?- Droczę się z nią, bo cztery wilczki w zupełności mi wystarczą.
- Zamknę twój interes na klucz- wybucham śmiechem na jej słowa.
- Nie wydaje mi się, skarbie.- Kręcę głową i porywam ją w ramiona, kierując nas do łóżka. - Teraz pokażę ci, że nie ma tak dużego klucza- mruczę jej do ucha i liżę delikatnie jej skórę za uchem.
- Kochaj się ze mną, Marco.
- Z największą przyjemnością- wpijam się w jej kuszące wargi i oboje zatracamy się w sobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro