Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog 40

Marco

- Kochanie, jeszcze trochę, jeszcze chwilę, dasz radę- powtarzam to mojej ukochanej. 

Ze względu na dziecko i żonę, wolałem nie ryzykować. Zabrałem moje dwa skarby do domu dziadków, gdzie jest odpowiednia sala i pod czujnym okiem lekarki, moja żona właśnie rodzi.

Pierwszy poród przeszedł z małymi komplikacjami. Musiała niestety mieć cesarkę, ale na szczęście, teraz wszystko jest dobrze. Na świat ma przyjść nasze drugie dziecko. Moja mała księżniczka.

- Nie dam rady. Kurwa, to tak boli- Ryczy na cały pokój.

- Kochanie, wdech, wydech- Caro trzyma mnie tak mocno za dłoń, że mam wrażenie, że palce mi zaraz opadną.

- Sam se wde...Aaaaa!- Krzyczy znowu.

Nie mogę znieść jej cierpienia i mam ochotę udusić tę lekarkę, ale nie mogę, bo to nasza rodzina. Więc tylko cicho warczę z frustracji.

Mijają kolejne minuty, kolejne skurcze, po czym słyszę najcudowniejszy dźwięk na świecie. To moja córeczka, mój mały wilczek. 

- Kochanie udało się- całuję moją mate w usta i delikatnie odgarniam jej włosy z mokrego czoła- Kocham cie, maleńka.

Zostaje podane mi małe zawiniątko, która jest całe różowe i pomarszczone, ale to najcudowniejsze dziecko na świecie. Bo to krew z mojej krwi. Moja córka.

Podaję ją miłości mojego życia i podziwiam ich widok. Jestem cholernym szczęściarzem. 

- Będzie zaborczy co do niej, prawda?- Caro patrzy się na mnie zmrużonymi oczami.

- Chyba nie myślisz, że pozwolę, żeby jakiś kutas dobrał się do niej.

- Marco Woodsie, jesteś taki sam jak wszyscy męscy potomkowie w tym waszym klanie jaskiniowców.- Wybucham śmiechem na jej słowa, ale ma rację.

- Masz rację i następne pokolenie rośnie, żeby przejąc schedę- mówię dumnie.

- Bogini, miej w opiece kobietkę, z którą zwiąże się nasz syn.

- Przypominam ci skarbie, że sama związałaś się z takim jaskiniowcem.

- Wiem, ale i tak kocham cię nad życie.

Caroline

Stoję w naszej sypialni, a na naszym łóżku śpi Marco z nasza córeczką, Tarą. Przyglądam się im i stwierdzam, że wyglądają uroczo.  Nasz mały skarbek ma dopiero kilka godzin, a już podbił serce tatusia. Zresztą chyba nie tylko jego, bo nasz trzyletni synek, jak tylko ją zobaczył, od razu ucałował ją w czółko.

Będzie biedna. Nie dosyć, że ojciec, to jeszcze brat będzie miał na nią oko.

- Mamo, mamo- słyszę wołanie Willa, więc wychodzę pospiesznie, żeby ten nasz mały piekielnik nie obudził tej dwójki.

- Co tam, kochanie?

- Mogę spać dzisiaj z wami?

- A stało się coś?- Kręci tylko swoją główką, na której fruwają ciemne włosy jak u Marco.

- Moja siostrzyczka jest taka miękka i ładnie pachnie. Jest taka malutka- biorę go na ręce i przytulam do siebie.

- Chcesz ją bronić?- Pytam z uśmiechem na ustach.

- Tak. Przed złym i groźnym wilkiem- mimowolnie chichoczę na jego słowa, bo on jest jeszcze mały i nie zdaje sobie sprawy, że sam kiedy też będzie wielkim i zaborczym wilkiem.

- Will, jesteś najukochańszym bratem na świecie.

- Wiem- szczerzy się i z każdym dniem zdaję sobie sprawę, że mój syn robi się coraz bardziej podobny do Marco.

Moi jaskiniowcy. Strzeżcie się facetów o nazwisku Woods.


******************************

No i tym kończymy cała serię o rodzinie Woods i Black. Rośnie nam nowe pokolenie jaskiniowców;) Nasz Will Woods.

Pragnę podziękować za gwiazdki, komentarze i że zechcieliście to czytać. Jesteście moimi ulubionym i najukochańszymi czytelnikami :)

Na dzień dzisiejszy nie wiem, czy będę jeszcze coś pisać w tej tematyce. Chociaż podejrzewam, że byście chcieli o kolejnym Woods'ie.;)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro