Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień dobry 21

Caroline

Po przebudzeniu się dotarło do mnie co się stało. Byłam przyciśnięta do ciepłego ciała Marco, chociaż bardzo moje serce pragnęło zostać w jego objęciach, to mój mózg uparcie nakazywał mi wstanie. Wysuwam się delikatnie z jego objęć i ciepłego łóżka, po czym po cichu narzucam na siebie pierwsze lepsze ubrania i wychodzę z pokoju.

Muszę nabrać trochę dystansu do tego wszystkiego, więc ruszam do jedynego miejsca w tym domu, czyli kuchni. Ku mojemu zdziwieniu zastaję tam tatę.

- Nie możesz spać?- Szepczę pytanie.

- Przyszedłem się czegoś napić. A ty dlaczego nie śpisz, bo chyba nie chcesz mi tutaj ściemniać, dlaczego tak zniknęliście?- Czuję jak pieką mnie policzy.

- Nie będę kłamać, też byłeś młody i wciąż uprawiacie seks z mamą, ale ja ...- wzdycham.- Muszę nabrać do tego dystansu.

- Spadło to na ciebie jak grom z jasnego nieba, prawda?

- Żebyś wiedział.- Podchodzę do lodówki i wyciągam sok pomarańczowy.

- Kochanie- tato przytula mnie do siebie.- Braterstwo dusz jest czym nierozerwalnym i musisz się temu poddać. Twoja mama była jeszcze w gorszej sytuacji i dała radę.

- Wiem o tym, ale jakaś część mnie wciąż się przed tym broni. 

- Twój wilk wie co jest dla ciebie dobre, zdaj się na niego- całuje mnie w czoło i zostawia samą z moimi myślami.

Siedzę i popijam sok jednocześnie myśląc o tym co powiedział mi tato. Może faktycznie masz racje?

~ On zawsze ma rację, a ja jestem cholernie szczęśliwa i nie waż mi się uciekać od naszego mate- grozi mi moja wilczyca.

~ A czy ja uciekam?- Prycham.

~ Radze ci zabierać tyłek do łóżka, bo chcę poczuć jego ciepłe ciało przy sobie.

~ Ty wiecznie o jednym- zrzędzę.

~ Ktoś musi, skoro ty jesteś taka oporna.

~ Dobra, idę do niego. Zadowolona?- Ruszam do pokoju.

~ Bardzo.

Wchodzę po cichutku do pokoju i w tej ciemności zderzam się z czymś twardy. 

- Spokojnie Caro, to tylko ja- dłonie mojego mate oplatają mnie niczym winorośl.- Myślałem, że uciekłaś.

- Nie, poszłam się tylko napić- odpowiadam spokojnie, a Marco całuje mnie w usta.

- Myy, sok pomarańczowy. Mniam- pogłębia pocałunek i porywa mnie na ręce, po czym kładzie się ze mną do łóżka.- A teraz śpij, bo jest środek nocy. Chociaż... te ubrania są zbędne.

Mój wilczek rozbiera mnie szybko i przykrywa nasze nagie ciała kołdrą, po czym przygarnia mnie zaborczo do siebie. Nie pozostaje mi nic innego jak poddać się. Pierwszy raz odkąd go znam, jestem gotowa zdać się na instynkt, który nigdy mnie nie zawiódł, a on mówi, że powinnam oddać kontrolę. 

Marco

Budzę się kiedy za oknem widać pierwsze promienie słońca, które wpadając przez okno oświetlają sylwetkę mojej mate. Wygląda cudownie. Jej miękkie, ciepłe ciało jest teraz moje, jej dusza i cała ona należy do mnie. Jestem cholernym szczęściarzem i wiem jedno. Następne pokolenia Woodsów niebawem zawita na świecie. Nie wiem czy Caro zdaje sobie z tego sprawę, ale nie zabezpieczyliśmy się podczas tych dwóch razów. Kto wie, może właśnie w tej chwili rośnie w niej nowe życie. 

Czuję jak moje maleństwo przekręca się i oplata mnie swoim ramionami. Nie wiem czy robi to przez sen, czy już się obudziła.

- Śpisz?

- Nie.

- W takim razie, dzień dobry piękna- całuję ja w czubek głowy.- Skąd nagle ta zmiana frontu w stosunku do mnie kochanie?- Przytulam ją od siebie.

- Postanowiłam odpuścić- szczypie mój tors zębami.- Jestem zmęczona uciekaniem od mojego przeznaczenia, którym jesteś ty- liże mój sutek,a mój kutas od razu budzi się do życia.

- Caro, jeżeli dalej twoje usta będą mnie tak torturować, to zaraz cię wezmę i zatopię się w tobie.

- Właśnie na to liczę- chichocze.

- Gdzie się podziała moja zadziorna mate?- Pytam ubawiony jej zmianą.

- Wzięła sobie urlop- ponownie podgryza moją skórę, więc łapię za jej pośladek i ściskam, na co cicho jęczy.

- W takim razie, muszę posmakować tej nowej ciebie, skarbie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro