Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dostaniesz karę, skarbie 11

Caroline

Stoję pod prysznice, a ciepłe strumienie wody obmywają mnie z krwi i zapachu Marco. W ciąż nie mogę uwierzyć, że mój wilk ze snów istnieje i jest nim Woods. Najgorszy, najbardziej niebezpieczny facet na uczelni. Ale czy aby jest taki na pewno? Potrafi okazać mi czułość i udowodnił to już dwukrotnie. 

Moja wilczyca kocha jego wilka, a ja wiem, że aktualnie nie znam innego tak przystojnego faceta.  W jego obecności moje szare komórki przestają funkcjonować, jestem jak ogłupiała od jego zapachu i ciepła jego ciała.

Wyskakuję spod prysznica i wycieram się szybko, ale niezbyt dokładnie. Biegnę do szafy i pierwszy raz zastosuję się do rad kuzynka, bo postanawiam założyć coś bardziej dziewczęcego. O ile reszta męskiej populacji będzie zadowolona, to nie wiem jak zareaguje Marco. Jadę po bandzie i wyciągam sportową sukienkę z dość głębokim dekoltem, ale za to cała reszta jest grzeczna. Owszem materiał delikatnie opina się na mojej sylwetce i uwydatnia moje piersi, która swoją drogą do małych nie należą. Jestem dziewczyną dobrze wyposażoną, pytanie czy mój wilczek też. Uśmiecham się sama do swoich lubieżnych myśli i słyszę mruczenie mojej zadowolonej wilczycy.

Biorę torbę i wychodzę z pokoju, oczywiście zderzam się z kimś na korytarzu.

- Uważaj kochanie- słyszę znajomy głos i zostaję przyciągnięta w jego objęcia.- Cudownie pachniesz- mruczy mi do ucha i składa na mojej szyi delikatny pocałunek.

 -Nawet o tym nie myśl.

- Ale o czym?- Czuję jak się uśmiecha.

- Nie próbuj mnie ugryźć.

- To jak mam pokazać wszystkim kutasom w tej szkole, że jesteś moja?

- Tak się o mnie ocierasz, że każdy wyczuje na mnie twój zapach- i dla większego podkreślenia moich słów, Marco przyciska swoją nabrzmiałą męskość do mnie i aż się zachłystuję powietrzem od jej wielkość. 

Do diabła, jak to niby ma się we mnie zmieścić? 

- Nie jestem tam taki wielki- odpowiada jakby mi czytał w myślach, a ja czuję jak moje policzki zaczynają piec. Nigdy w życiu nie rumieniłam się na wspomnienie takich rzeczy. Moi rodzice są dosyć specyficzni i okazują sobie swoje uczucia na każdym kroku. Kiedyś o mało nie przyłapałam ich w kuchni. 

Marco odsuwa się ode mnie i dopiero teraz spostrzega w co jestem ubrana i mruczy zadowolony, jednak po chwili przybiera całkiem inny wyraz twarzy.

- Niech mnie szlag, jeżeli pójdziesz w tej sukience. W tamtym ubraniu wyglądałaś lepiej.

- Lepiej chyba tylko dlatego, że żaden facet na mnie nie patrzył.

- Żartujesz sobie? I tak się wszyscy gapili na ciebie,a teraz wszystkie niesparowane samce będą pożerać cię wzrokiem.  Nie ma, kurwa, mowy, żebyś tak poszła.

- No to patrz- wymijam go i dosłownie wybiegam z naszego piętra. Słyszę jak za mną krzyczy i biegnie. Za nim zdążę otworzyć masywne drzwi akademika, zostaję przygnieciona do nich wielkim cielskiem.

- Pójdziesz grzecznie i się przebierzesz- warczy mi do ucha.

- Nie będziesz mi mówił w czym mam chodzić- fukam.

- O, to się przekonamy skarbie-  obraca mnie szybkim ruchem twarzą do siebie i przerzuca sobie przez ramie. 

- Puszczaj mnie do cholery!- Krzyczę i walę go w plecy, jednak jego to w ogóle nie rusza. Więc postanawiam zastosować technikę.- Jeżeli obiecam, że się przebiorę, puścisz mnie?

- Tak- jego głos jest teraz łagodny.

Stawia mnie delikatnie, a jego dłonie zjeżdżają z pleców na moje pośladki, które delikatnie ściska, co jest cholernie przyjemne. Odpycham się od niego, podnoszę torbę i robię słodki, niewinny uśmieszek. Pożałujesz tego Panie Woods.

Ruszam na górę, a ten dupek idzie za mną krok w krok. Otwieram drzwi od pokoju i on nawet nie myśli zostawać na zewnątrz tylko wchodzie za mną. Jeżeli on myśli, że będzie patrze...

- Co ty robisz?- Podchodzę do niego.

- Szukam ci ubrań- wzrusza lekko ramionami, tak jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

- A kto pozwolił ci grzebać w mojej szafie do cholery?! Sama potr...- zatyka mi usta szybkim całusem.

- Masz i przebierz się szybko- podaje mi jeansy i bluzę. 

Och tak się chcemy bawić? To się zabawimy, ale na moich warunkach. Wyciągam z górnej półki czarną podkoszulkę i z zawartością rąk ruszam do łazienki, gdzie zamykam się na klucz.

Po pięciu minutach jestem gotowa. A jego zadowolona mina świadczy iż myśli, że wygrał. Oczywiście bitwę owszem, ale nie wojnę.

Splata nasze place razem i czuję rozchodzące się po moim ciele iskierki pożądania. Jeszcze żaden facet tak na mnie nie działał. Wchodzimy do gmachu uczelni i odprowadza mnie pod aulę, gdzie stoi cała chmara osób. Ostentacyjnie całuje mnie przy wszystkich i delikatnie klepie w tyłek na do widzenia, na co mrożę go spojrzeniem, ale on tylko puszcza mi oczko i odchodzi na swoje zajęcia. 

Wzdycham z ulgą, że będę mieć jakiś czas spokoju, ale trwa on krótko, bo już rozniosło się, że zły wilk ma swoją mate i jestem nią ja. Wszyscy tylko patrzą się na mnie z zainteresowaniem i szepczą. Mam ich gdzieś, ale potrzebni mi są do przeprowadzenia mojego planu "wkurzenie wilczka" . Więc przed wejściem na stołówkę, ściągam moja bluzę i zostaję w samym podkoszulku, który przylega do mnie niczym druga skóra, a dekolt jest tak wycięty, że widać mój rowek między jaki kawałek piersi. Do tego kończy się ciut powyżej paska od spodni, więc ukazuje kawałek nagiej skóry. Ruszam z taca po swoje jedzenie i kątem oka dostrzegam jak oczy niektórych facetów rozszerzają się na widok. 

Zadowolona ruszam w kierunku swojego kuzyna i jego towarzyszki, jego wzrok ląduje na mnie i uśmiecha się, ale po chwili patrzy na coś za mną i wygląda jakby miał dostać zawału. Odwracam się i widzę złego Marco stojącego może z dwa metry ode mnie. Nie, poprawka. On jest wkurwiony, a kiedy dostrzega co tak naprawdę mam na sobie, z jego piersi wydobywa się z niebezpieczny warkot. Podchodzi do mnie szybko i odstawia moją tacę, a sam przyciska mnie do siebie.

- Widzę, że nie posłuchałaś, a teraz pożałujesz, kochanie.

- Nie wydaje mi się- mówię buntowniczo, bo wątpię, żeby zrobił scenę przy wszystkich. Jednak jakie jest moje zaskoczenie, kiedy drugi raz tego dnia, przerzuca mnie przez swoje ramie i częstuje mnie klapsem w tyłek. Wynosi mnie z pomieszczenia przy akompaniamencie śmiechów. Ależ upokorzenie. 

- Jesteś dupkiem- walę go w plecy pięścią.

- Ostrzegałem i nie przeginaj maleńka, bo nie wygrasz. Dostaniesz karę, skarbie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro