Co za mała jędza 24
Marco
Ta kobieta jest niemożliwa. Czekałem na nią z lunchem z stołówce, a ona nie raczyła się pojawić. Do tego cały czas chodził twardy od ich pocałunku. Trening też niezbyt pomógł, chociaż trochę mógł się wyżyć. Jeden plus.
Obecnie wraca do akademika i jak tylko dopadnie w swoje ręce Caro, będzie biedna, że z nim zadarła.
Ku jego zdziwieniu nie ma dziewczyny w środku. Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu chociażby karteczki, ale nic takiego nie znajduję. Wyciągam telefon i wybieram jej numer. No kurwa mać. Jej telefon leży na łóżku. Czyli gdzieś wyszła. Dobra, poczekam na nią i wtedy pożałuje tego.
Jednak po godzinie dalej nie ma jego mate i zaczyna się denerwować. To, że jest na niego zła, to jedna, ale nigdy by tak go nie zostawiła bez słowa.
~ Jesteś tego pewny?- Odzywa się jego wilk.- Już raz uciekła, może zrobiła to drugi raz.
~ Nie miała powodu- warczę na niego.
~ Pomyśl, gdzie ona mogła pójść.
~ Poza kuzynem nie ma nikogo.
~ No i masz odpowiedz.
Ruszam do Ethana z nadzieją, że tam zastanę moją mate. Wyciągną ją siłą, chociażby nie wiem co. Pukam kilka razy w drzwi chłopaka , a już po chwili stoi z pytającym wzrokiem.
- Nie ma u ciebie Caro?
- Nie, przecież mają babski wieczór.
- Co maja?
- Kilka dziewczyn łącznie z twoja i moją dziewczyną zrobiły sobie babski wieczór u Mony.
- Kurwa!
- O, widzę, że ci nie powiedziała- wybucha śmiechem, ale gromie go wzrokiem.
- Co za mała jędza.
- Spokojnie stary, też mi się ten ich pomysł nie podoba, tak samo jak jeszcze kilku innym samcom.
- No to musimy dać im nauczkę- uśmiecham się szelmowsko.
Ustalam z Ethanem co powinniśmy zrobić i okazuje się, że chłopak ma klucz do pokoju swojej dziewczyny, bo aktualnie zamknęły się na cztery spusty. Postanowiliśmy, że poczekamy jeszcze z dwie godziny i razem z resztą chłopaków, wejdziemy tak i każdy zabierze swoja mate do siebie.
Jednak w tym czasie postanawiam z kuzynem Caro, posiedzieć i oddać się czysto męskim rozrywką, takim jak męcz i butelka piwa.
Zanim się spostrzegamy mijają umówione dwie godziny i całą piątką ruszamy do pokoju Mony. Przystajemy i nasłuchujemy przez zamknięte drzwi. Cisza. Co prawda jest dopiero dwudziesta druga, ale może usnęły.
Ethan przekręca klucz w zamku i otwiera cicho drzwi. W środku cicho gra telewizor, a ich uciekinierki leżą na wielkim łóżku i chyba wszystkie śpią. Ruszamy powoli i ku zaskoczeniu dziewczyn, porywamy je w swoje ramiona i wynosimy z ich głośnym piskiem.
- Co ty robisz do cholery?- Caro wali mnie pięściami w tors.
- Kochanie, dosyć fochów- warczę i przyciskam ją jeszcze mocniej do siebie.
Otwieram kopniakiem drzwi i rzucam moją mate na łóżko. Patrzy na mnie zdziwiona i z oczami krągłymi jak młyńskie koła.
- Rozbieraj się- zrzucam swoją bluzę i resztę ubrań, zostając w samych bokserkach.
- Jeszcze jakieś życzenia?- Rzuca z kpiną i próbuje uciec z łóżka. Łapię ją i przyciskam jej słodkie, miękkie ciało do materaca.
- Albo sama to zrobisz, albo zedrę z ciebie ciuchy- ostrzegam ją.
- Och, ale się boję- śmieje się.
Przyglądam się tej małej, złośliwej mate, która jest powodem, że mój kutas jest tak twardy jak nigdy w życiu. Pochylam głowę aż nasze oczy się spotykają. Widzę w nich nutkę prowokacji i zadziorności. No, skoro tak chce się bawić, ja nie mam nic przeciwko.
- To jak kochanie, rozbierasz się, czy ja mam to zrobić?- Mruczę jej do ucha.
- Śpię w ubraniu.
Moje paznokcie przeobrażają się w pazury i kilkoma ruchami rozcinam piżamę mojej ukochanie, po czym zrywam z niej materiał. Leży przede mną w samej bieliźnie, tej cholernej czarnej koronce i znowu próbuje uciec z łóżka. Łapię ją w pasie i siadam na jej biodrach, dociskając moim fiutem do jej miękkiej, pachnącej pożądaniem cipki. Słyszę jak z jej z jej piersi wyrwa się cichy pomruk i nie czekając na więcej wpijam się w jej kuszące usta.
- A teraz kochanie cię wypieprzę. To będzie karne rżnięcie- kąsam jej usta, po czym oboje poddajemy naszemu pragnieniu siebie nawzajem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro