Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Co ty knujesz? 36

Caroline

Marco i ja mamy zamiar zostać na kilka dni w jego rodzinnych stronach, bo tak naprawdę, to moje miejsce. Po studiach, a raczej na koniec pierwszego roku, przeniesiemy się tutaj, gdyż tu zamieszkamy. Mój ukochany wybudował nam, przepiękny drewniany dom.

Tak naprawdę gdybym mogła zostałabym w tym domu, z tymi ludźmi już na zawsze, te moje studia tam kojarzą mi się z samymi przykrymi sprawami.

Ogólnie coś się szykuje, bo od wczoraj kiedy tylko przekroczyliśmy próg, mój partner wisi ciągle na telefonie, coś załatwia i omawia. Kazał mi odpoczywać i nie przemęczać się, ale ileż można leżeć. Strata ją ponieśliśmy, jest bolesna, ale muszę zająć czymś myśl,i bo oszaleję. Więc mimo jego zakazów, stoję o robię nam porządny posiłek, bo jestem cholernie głodna, aż burczy mi w brzuchu.

- Co ty wyprawiasz?- Mój mate i narzeczony w jednym staje za mną i przytula mnie do siebie.- Miałaś się oszczędzać.

- Krojenie warzyw, raczej nie jest wielkim wyczynem.

- Wiem, ale minęła dopiero doba od...- zacina się i wtula swoją głowę w moje włosy i słyszę jak zaciąga się ich zapachem, po czym wzdycha.

- Wiem, ale oszaleję, Marco.

- Dobrze skarbie, zawołaj mnie jak będzie gotowe. Muszę jeszcze podzwonić w kilka miejsc.

Obracam się w jego stronę i skanuje twarz tego mojego wilczka.

- Co ty knujesz? Bo wiem, że coś szykujesz.

- Ja? Nic nie knuję- uśmiecha się i mruga do mnie, odchodząc.

- Już ci wierzę- śmieje się na moje słowa.

Marco

Nie mogłem się z niczym zdradzić. Wiem, że to może nie odpowiednia chwila, ale nie chcę czekać. Caro zostaje moją żoną za dwa dni, oczywiście to tajemnica, a póki co muszę wszystko pozałatwiać, tak żeby nic nie podejrzewała. Chociaż już myśli, że coś knuję i ma rację.

Pomoc mamy i babci jest nieoceniona i to one załatwiają wszystkie kobiece sprawy. Moja narzeczona zostanie postawiona przed faktem dokonanym i jakoś nie czuję się z tego powodu źle, ani nie mam wyrzutów sumienia. Oczywiście sukni ślubnej też nie chcą mi pokazać, bo stwierdziły, że czeka mnie niespodzianka. Nie kłóciłem się z nimi, bo i tak bym nie wygrał. Tato i dziadek poradzili mi, że jeżeli nie chcę popaść w niełaskie u swojej żony, to czasem lepiej nie robić nic pochopnego.

Kiedy dowiedziałem się, że kiedyś babcia wystawiła za drzwi walizkę dziadka Tiera, to tak się śmiałem, że spadłem z kanapy. Oczywiście takich historii w mojej rodzinie jest więcej i kazano mi się strzec przed gniewem mojej przyszłej Pani Woods.

Dopinam ostatnie sprawy takie jak wynajęcie zespołu, catering, drużbowie. Ethanowi zabroniłem informowanie Mony o ślubie, bo znając życie nie wytrzyma i wszystko wypapla mojej mate.

Miałem właśnie zadzwonić do mamy i spytać się jak postępują sprawy z wystrojem, kiedy wpada do gabinetu Caro.

- Coś się stało?- Podchodzę do niej szybko.

- Nie, tylko tęsknię za tobą.

- Jestem cały twój, kochanie- całuję delikatnie jej usta, po czym szczękę i zgłębienie jej szyi gdzie widnieje moje oznaczenie.

- Och, Marco- słyszę ciche jęki mojego maleństwa.

- Pragnę cię, ale raczej jeszcze nie możemy- zjeżdżam pocałunkami na jej dekolt i dłonią na jej pierś.

- Muszę zadzwonić do doktora.

- Później, teraz zjemy coś- poprawiam jej bluzkę i puszczam przodem wychodząc z gabinetu.

Zasiadamy do stołu i jemy z apetytem, ale Caro ciągle rzuca mi ukradkowe spojrzenia.

- Caro wykrztuś to z siebie, widzę jak coś ci leży na wątrobie.

- Mam dziwne wrażenie, że coś knujesz za moimi plecami. Nie lubię tajemnic.

- Dobra powiem ci, ale masz się nie wygadać. Mama organizuje przyjęcie z naszej okazji.

- Czyli takie przyjęcie powitalnie.

- Dokładnie tak, a teraz jedz, skarbie.

W sumie nie skłamał, tylko nie pominął jeden istotny fakt. To będzie ich ślub, czyli coś więcej niż przyjęcie powitalne.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro