Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV. Powietrze

" Yuuri "

- Nee-chan...- powiedziałem spoglądając na jej drobną sylwetkę siedzącą pod drzewem wiśni. Ta spojrzała na mnie a w jej oczach widziałem ból. Szybko usiadłem obok niej, a ta położyła swoją głowę na moim ramieniu. Oparłem policzek na jej włosach, spoglądając na zachodzące słońce.

- Wiesz Yuuri... Przepraszam, że z mojego powodu musiałeś wracać do domu.

- Ale o czym ty mówisz? To nie jest twoja wina! I tak bym musiał wracać bo przecież cofnęli moje stypendium.- mruknąłem łapiąc ją za dłoń. Przeniosła swoje spojrzenie z słońca na nasze złączone dłonie po czym od dwóch tygodni się uśmiechnęła. Nieważne iż lekko uniosła wargi do góry. Ważne, że to był uśmiech! Odpowiedziałem tym samym, po czym przytuliłem ją do siebie.

- Przepraszam nee-chan.

- Niby za młody?

- Że nie było mnie przy tobie gdy najbardziej mnie potrzebowałaś.

- Głupiś. Przecież teraz przy mnie jesteś...

- Mari-nee..

- No, koniec o mnie. Opowiadaj jak było w tej Rosji. Udało ci się spotkać swojego Boga?

- Em...- poczułem jak moje policzki stają się czerwone. Podrapałem się po karku, wiedząc co muszę teraz zrobić.- Siostrzyczko... Jestem gejem. I uu..umawiam się...zzz...

- Z?

- Vvictorem Nikiforovem.- wyszeptałem cały czerwony jak burak. Poczułem jej spojrzenie na sobie, po czym usłyszałem jej szczery śmiech. Spojrzałem na nią zaskoczony na co jedynie potargała mnie po włosach.

- Mam nadzieje, że traktuje cię z należytym szacunkiem.

- Nee-chan!- ta jedynie zaśmiała się jeszcze głośniej, wstając.

- Ech... Widzę, że i mnie nie ominie powiedzenie ci czegoś.

- Może się przejdziemy?- zaproponowałem wstając i wyciągając w jej stronę swoją dłoń. Chwyciła za nią i ruszyliśmy przed siebie.- Ładne widoki.

- Też tak uważam. Dlatego wybrałam Kyoto, na tę wycieczkę.- pokręciłem głową, nic nie mówiąc. Dobrze, że zaczyna powracać do siebie.

- Mari...

- Cicho Yuuri. Ciesz się panującym tu spokojem i przygotuj się na nowe treningi. Oraz jak będziesz informował naszych rodziców o twoim związku.- na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.

- Nie odwracaj kota ogonem nee-chan. Ja ci powiedziałem co się u mnie święci. Teraz ty.- powiedziałem poważnym tonem, spoglądając na nią opanowanym spojrzeniem. Ta jedynie westchnęła, chowając dłonie do kieszeni.

- Wiesz co? Nie umiesz się droczyć braciszku.

- A ty być poważna.- odgryzłem się. Pokazała mi język, wyciągając paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Westchnąłem. Czy ona naprawdę musi uspokajać się za pomocą papierosów? Nie lepiej zacząć uprawiać jakiś sport? Wtedy zmęczysz ciało a twój umysł się wyciszy. Znów panowała cisza, jednak czułem, że nie powinienem się odzywać. Widziałem w oczach Mari iż prowadzi wojnę sama ze sobą, a ja nie mam prawa się w to mieszać. Tylko, że ta cała bezczynność tak strasznie boli. Po chwili, która trwała dla mnie wieczność wreszcie na mnie spojrzała, wypuszczając dym z ust.

- Pamiętasz Yachi?

- No pamiętam. To twoja najlepsza przyjaciółka z liceum.

- Była najlepszą przyjaciółką. Miesiąc temu popełniła samobójstwo i to tylko dlatego, że była we mnie zakochana a ja znalazłam chłopaka! Do tego wysłała mi to w liście oraz zadzwoniła do mnie gdy podcinała sobie żyły.. Myślałam, że dam radę jakoś się z tego pozbierać, jednak gdy poszłam na jej pogrzeb pękłam... Pprzepraszam za bycie tak słabą siostrą...- po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Zamknąłem ją w żelaznym uścisku, głaszcząc jej włosy i pozwalając by uczucia, które w sobie trzymała uwolniły się. Papierosa dawno wywaliła do kosza a jej dłonie mocno chwyciły moją koszulę. Słyszałem jej nierówny oddech, pociąganie nosem oraz czułem drżenie jej ciała. Radko płakała, przeważnie była spokojna, pełna powagi, radosna oraz silna. Jeszcze bliżej ją do siebie przyciągnąłem, chcąc w ten sposób przekazać jej, że nie jest w tym wszystkim sama. Ma mnie, mamę, tatę.

- Mari, pamiętaj nie jesteś sama. Jeśli coś cię martwi, nieważne co po prostu powiedz mi o tym a ja spróbuję ci pomóc najlepiej jak potrafię.- nagle się ode mnie odsunęła a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.

- Nie zachowuj się jak starszy brat smarkaczu.- powiedziała wycierając łzy i tarmosząc moje włosy. Mimowolnie się zaśmiałem, poprawiając swoje okulary.

- A ty zachowuj się jak starsza siostra i przestań palić. Kobieto co ty za przykład dajesz innym? Poza tym twoje zęby szybciej zżółknieją od tych papierosów i co zrobisz?- schyliłem się przed uderzeniem.- Chodź wracajmy do domu. Rodzice muszą się pewnie martwić, gdzie też są ich dzieci.

- Mhm...- mruknęła po czym chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę motelu. Mimowolnie się uśmiechnąłem, widząc w niej taką zmianę. I potrzeba było wyjechać z dala od domu by się uspokoiła. Oj siostro, czy ty naprawdę jesteś tym starszym dzieckiem?

***

- Tak więc czeka nas jeszcze jedna przesiadka i za jakieś cztery godziny będziemy w domu.- mruknąłem przeglądając rozkład jazdy w telefonie. Ta jedynie przytaknęła po czym powróciła do spania. Przewróciłem oczami poprawiając okulary i wchodząc na chat. Victor nie był dostępny, prawdopodobnie już spał, ale jak widać ktoś zawsze jest dostępny.

Czat z Napaloną_Yaoistką

Ja: Cześć.

Napalona_Yaoistka: O Yuu! Dawnośmy nie pisali. Opowiadaj jak tam idą sprawy z twoim kochasiem.

Ja: Błagam, przestań....

Napalona_Yaoistka: Hmm.. Wnioskuję iż kiepsko. Jak daleko zaszliście? Czekaj nic nie mów! Hmm... Uciekłeś przed seksem prawda? I teraz nawet nie możecie się zobaczyć. Zgadłam?

Ja: ... Przerażasz mnie kobieto...

Napalona_Yaoistka: Dziękuję za komplement ;)

Ja: A jak tam sprawy u ciebie?

Napalona_Yaoistka: A dobrze. Wreszcie facet, który podoba mi się od czterech lat zauważył moje uczucia i jesteśmy parą ^^

Ja: Moje gratulacje. A to ten kapitan z drużyny siatkarskiej, w której jesteś menadżerką?

Napalona_Yaoistka: No dokładnie. Nawet nie uwierzysz ile tam jest słodyczy oraz możliwości parowania zawodników!( lenny )

Ja: Już im współczuję.... :')

Napalona_Yaoistka: Nie ma czego. Ale mnie naprawdę zastanawia czemu stchórzyłeś przy seksie. Za szybko to wszystko szło? A może jednak stwierdziłeś, że nie chcesz być neko tylko tachi, ale on nie akceptował tego i dlatego zerwaliście...

Ja: Nie zerwaliśmy!

Napalona_Yaoistka: No, no, no. Widać, że cię uraziłam, więc soreczka młody. W takim razie może podzielisz się z siostrzyczką tym co leży ci na serduszku i powiesz jak to niby wygląda.

Patrzyłem na jej wypowiedź. Powiedzieć czy może nie? Chociaż ona zna się lepiej na tego typu sprawach. Do tego prawdopodobnie nigdy nie spotkamy się twarzą w twarz, więc... Warto zaryzykować.

Ja: Wyszło na to, że...  no na początku się mną bawił, ale później się we mnie zakochał, tylko że musiałem wrócić jak najszybciej do domu i ten tego...

Napalona_Yaoistka: Hmm...Jesteście debilami. Bo niech zgadnę, nastrój po tym jak wyznaliście sobie co wam leży na sercu lub innym narządzie, to któreś musiało z was spanikować i do niczego nie doszło. Tsk.. Dobra ja zmykam młody, mam właśnie spotkanie z członkami klubu. Do miłego ;P

Ja: Bye bye :P

Napalona_Yaoistka jest off line

Yuu jest off line

Westchnąłem, spoglądając na widok za oknem. Zbliżaliśmy się do naszego przystanku, dlatego obudziłem siostrę a po chwili, czekaliśmy na ostatni pociąg. Jeszcze tylko niespełna trzy godziny i będziemy w domu. Na samą myśl uśmiech wkroczył na moje usta, co oczywiście zauważyła Mari, jednak nic nie powiedziała, ściskając moją dłoń. Odpowiedziałem jej tym samym a po dwudziestu minutach czekania pojawił się nasz pociąg. Weszliśmy do niego, po czym zajęliśmy miejsca a Mari znów zasnęła na moim ramieniu. Jeszcze tylko trzy godziny. Poczekałem aż Mari wpadnie w głęboki sen po czym wyciągnąłem telefon i napisałem do mamy.

" Nie martw się. Niebawem będziemy w domu, więc nie krzyczcie na nią. "

Po chwili otrzymałem odpowiedź.

" Całe szczęście. Jesteście cali? Uspokoiła się?"

" Tak mamo, jesteśmy cali i poniekąd się uspokoiła. Weź zrób jej ulubione danie."

Po czym schowałem telefon do kieszeni spodni a moje myśli powróciły do Victora. Jeszcze tylko niecały tydzień i znów się spotkamy. Znów się uśmiechnąłem, jednak po chwili zbladłem. A co jeśli już mnie nie kocha? A jeśli kocha to jak zareagują moi rodzice na te wieść? Przecież nawet go nie znają! Zagryzłem dolną wargę, starając się uspokoić. Bez paniki Katsuki, twoi rodzice są tolerancyjni, poza tym Mari już to jakoś zaakceptowała więc i oni mogą postąpić tak samo jak ona... Prawda? Prawda! A teraz się uspokój i ciesz się widokami, jakie znajdują się za oknem...

***

Trzy godziny minęły szybko a teraz staliśmy na stacji w Hasetsu.

- No dobra. Chodź bo zapuścimy tu korzenie.- powiedziałem chwytając ją za dłoń i ciągnąc w stronę domu. No naprawdę, czego się niby boi? Przecież jest już dorosłą kobietą, która może robić ze swoim życiem co chce i nie musi się tłumaczyć rodzicom. Czego nie mogę powiedzieć o sobie, ale to nie jest ważne.

- Yuuri... A może by tak...

- Nie. Im szybciej dotrzemy do domu tym lepiej.... Tylko mi nie mów iż nie chcesz odzyskać swoich papierosów?- spytałem pokazując jej ostatnią paczkę.

- Kiedy ty..

- Jak spałaś. Zabawmy się w berka. Gonisz albo twoje papierosy wylądują w koszu, wcześniej polane wodą.- powiedziałem zaczynając biec w stronę domu. Wiedziałem, że za mną biegnie. Bo ona i nie pobiegnie na ratunek swoim dzieciom? Ha, a to dobre. Było dość ciemno jak na dwudziestą pierwszą, jednak drogę znałem na pamięć. Poza tym światło dawały latarnie oraz księżyc. Dyskretnie spojrzałem za siebie a widząc biegnącą Mari, uśmiechnąłem się lekko przyśpieszając. Po piętnastu minutach dotarłem na naszą posesję, jednak Mari musiała się na mnie rzucić przed drzwiami. Ktoś je otworzył więc wpadliśmy do domu z głośnym hukiem.

- Wróciliśmy...

- Mari! Yuuri!- usłyszałem krzyk matki, która po chwili tuliła nas do siebie. Po chwili nas puściła i pomogła wstać osobie na którą wpadliśmy. Przeniosłem swoje spojrzenie z tulącego siostrę ojca na poszkodowanego i poczułem jak moja twarz robi się czerwona.

- Vvictor?!- krzyknąłem na co ten puścił w moją stronę oczko.

- Ciekawy sposób na przywitanie nie powiem nie. Ale gdybyś mnie pocałował na wstępie byłoby jeszcze lepiej.- powiedział po rosyjsku podchodząc do mnie i mierzchnąc mi włosy. Ale co on tu robi? Przecież miał być w Rosji i trenować!- Idziesz ze mną pobiegać?

- Jjasne.- odpowiedziałem po rosyjsku po czym poszedłem do siebie się przebrać. Po pięciu minutach wróciłem do niego. Rozmawiał o czymś z moją mamą, która z uśmiechem udzielała mu odpowiedzi. Gdy mnie zobaczył posłał mi ten uroczy uśmiech a moje serce zabiło mocniej.

- To my będziemy szli Hiroko.

- Tylko nie biegajcie za długo.

- Dobrze.- powiedział chwytając mnie za dłoń i wybiegając z budynku....


Od autorki: Witam po tak długim czasie. Mam nadzieje, że rozdział wam przypadł do gustu a jak nie to wszelka krytyka mile widziana :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro