Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Derek, widząc zdziwienie Angie, zrobił do niej krzywą minę.

— Co zdziwiona? — zapytał z drwiną. — Myślisz, że tylko tobie wolno sypiać z psychologiem? — zapytał złośliwie.

Naprawdę miał kogoś? Od kiedy? — pytania wirowały Angie w głowie i patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. — Kto go chciał w takim stanie rzeczy? — zastanowiła się szybko i nie wiedzieć czemu trochę ją to dotknęło, że nie wie i że tak ją tym zaskoczył.

Nie, żeby była zazdrosna, broń Boże, albo ciekawska, nic z tych rzeczy, ale czasem zdarzało jej się zerknąć na jego profile w socjal mediach. Nigdy z nikim się nie pokazywał. Na urodzinach ojca też był sam, więc...

— Dobra, to było kłamstwo — przyznał się Derek, bo uznał, że to było głupie nawet jak na jego standardy, ale reakcja byłej żony sprawiła mu satysfakcję.

Chyba nawet musiał się przyznać sam przed sobą, że właśnie taką ją chciał zobaczyć. Poza tym nie musiał się uciekać do tak płytkich zagrywek, żeby pozbyć się jej domu.

Angie nie wiedzieć czemu poczuła ulgę, bo już widziała oczami wyobraźni, jak spędza kwarantannę z lepiącą się do Dereka wijącą larwą i znów ją to zirytowało. Zapiekło pod skórą, niczym... faktycznie zazdrość? Nigdy o tym nie myślała, że Derek też w końcu ruszy do przodu, bo niby po co miała o tym myśleć, ale inaczej było, gdyby musiała się teraz z tą sytuacją skonfrontować. Na urodzinach też było jej łatwo opowiadać jego ciotkom, jakiego to teraz ona ma wspaniałego partnera, ale nigdy do głowy jej nie przyszło, co by było, gdyby on zaczął się chwalić jakąś lafiryndą. Trochę zalatywało to hipokryzją i sama przed sobą musiała się do tego przyznać.

Zrobiła znudzoną minę dla niepoznaki, a potem potarła czoło dłonią.

— I nie jestem leniwy — zastrzegł Derek, bo go ta obelga zapiekła w godność. — Po prostu mam dużo na głowie i nie zajmuje mnie tylko kurz na podłodze — wyzłośliwił się na niej.

Angie westchnęła i przewróciła oczami. Wydęła usta, a potem zakryła twarz rękami.

— Boże, za co ta kara? — powiedziała sama do siebie, nie wytrzymując natłoku emocji.

— Zostaw Boga w spokoju i tak ci nie odpowie. On ignoruje takie grzesznice jak ty, ale ja chętnie mógłbym ci kilka grzechów wymienić i zapewniam, że trafiłbym w sedno — powiedział uszczypliwie i zrobił do niej nikczemną minę. — Na przykład za sypianie z psychologiem! — wydarł się znów jak rozwścieczone zwierzę.

Wciąż piekło go pod skórą to upokorzenie, gdy wyprowadziła się po rozwodzie wprost to tego Łamagi, Sztywniaka Z Kijem W Dupie!

Angie odsłoniła twarz i spojrzała na niego wściekłym spojrzeniem.

— Znalazł się świętojebliwy! — sarknęła. — Dobrze wiesz, że z nim nie sypiałam do dnia rozwodu! A nawet w dzień rozwodu poczekałam aż do północy! Żeby wyrok na pewno był prawomocny, ty skończony idioto! — zwyzywała go, a w jej kieszeni zadzwonił telefon.

— Kurwa, dzięki za pocieszenie! — zaśmiał się szyderczo Derek i znów żałował, że nie zgłosił tego gdzieś do Izby Lekarskiej? W sumie to nie wiedział gdzie, ale był żądny zemsty i zrobiłby wiele, aby pozbawić tego Sztywniaka z Kijem W Dupie licencji wykonywania zawodu za spoufalanie się z pacjentką? Uczennicą? Kurwa, nie wiedział, jak to nazwać. Głupią Naiwną, to na pewno.

Nigdy nie był błyskotliwy i jakoś super elokwentny, ale ten zawód Kija W Dupie był jakiś popieprzony i na pewno niemęski i nigdy nie pamiętał, czym się ten frajer właściwie zajmuje. Zresztą po co?

Angie tymczasem wyciągnęła telefon z kieszeni i spojrzała na ekran.

Dzwonił... psycholog.

— Halo skarbie — powiedziała słodkim głosem, odbierając połączenie.

— Oho, dwubiegunówka się odzywa, czas na terapię — sapnął sam do siebie Derek, a Angie odwróciła się na pięcie i pokazała mu język wraz ze środkowym palcem.

— Wszystko u mnie w porządku, a u ciebie? Zjadłeś śniadanie? Wybierasz się na lunch? Pamiętaj wytrzeć sztućce, często niezbyt dobrze są umyte — zaczęła dopytywać słodkim głosem.

— O nie, kurwa, tylko nie to — syknął Derek i poszedł w głąb loftu, ale drzwi zostawił otwarte. I tak wiedział, że będzie musiał ją wpuścić. — Nie będę tego słuchał. Niedobrze mi się robi.

— Nie kochanie, wszystko u mnie w porządku. Co to za głos? To telewizor leci jakiś film przyrodniczy o dzikich świniach. Zaraz siadam do pracy, bo zrobiłam sobie przerwę na kawę — tłumaczyła do słuchawki Angie, kłamiąc jak opętana. — Wysłałeś mi maila z serduszkami i nie odpowiedziałam? Och jak słodkoooo, dziękuję skarbie, ale musiałam przeoczyć, bo mam tyle pracy.

Derek zatrzymał się jak porażony prądem i odwrócił się znów w jej stronę.

— Pa, ja też życzę ci miłego dnia i też cię kocham. Bardzo — zaśpiewała do słuchawki, a Derek zainscenizował odruch wymiotny.

Angie rozłączyła rozmowę i schowała telefon do kieszeni.

— Nie pajacuj — upomniała go, a on, zamiast się skrzywić, uśmiechnął się chytrze.

Podszedł do drzwi i oparł się o nie zawadiacko w tej swojej przepoconej i wyplamionej koszulce.

— Czyżby Pan-Kij-W-Dupie-Psycholog nie miał pojęcia, z kim spędzisz kwarantannę? — silił się na żart, ale prawdą było, że w głębi duszy poczuł, że mu się to podoba.

BARDZO! ZA BARDZO!

Widząc zakłopotanie na twarzy Angie, które potwierdzało jego przypuszczenia, diametralnie zmienił front.

— Zapraszam, czuj się znów jak u siebie — zadrwił i machnął ręką na znak, że ją zaprasza. — Odliczę od spłaty pół miesiąca za czynsz — dodał z dziką satysfakcją.

Chciał posłuchać tej rozmowy, gdy jego była żona będzie się przed Sztywniakiem tłumaczyć z kwarantanny. Nic bowiem nie sprawiało mu takiej przyjemności jak wizja dojebania Loganowi Moorowi. Psychologowi z Bożej Łaski. Sztywniakowi Z Kijem W Dupie, który ukradł mu żonę.

❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Derek, uważaj, bo się poślizgniesz :D

Jak się Wam podoba dotychczasowy rozwój wydarzeń? Dajcie znać w komentarzu ^^

I do jutra!

Monika :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro