Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Angie poczuła się krucha i bezpieczna w jego ramionach. Lubiła go takiego. Zawsze. To dlatego go wybrała, bo był taki męski i władczy, czasem potulny i miękki tylko dla niej.

Stanęła na palcach i tym razem ona go pocałowała.

Derek mimowolnie stęknął. Nie byłby mężczyzną, gdyby go to zwyczajnie nie podnieciło, ale to Angie też w nim lubiła. Niewiele trzeba było, żeby go uruchomić. Logan był przy nim jak stary traktor. Zanim załapał, było dobrze po północy, albo w ogóle, a Derek... ten był gotowy zawsze w trzy sekundy. To było takie... napędzające.

Dlatego słysząc jego stęknięcie, zdecydowała natychmiast. Zarzuciła mu ręce na kark i przyciągnęła mocniej. Chciała go. Tu i teraz. Bardzo. Zaczęła całować zachłannie.

Derek przycisnął ją do siebie.

— O Jezu, Angie — dyszał jej w usta i pieścił już przez bluzkę jej piersi.

Dostał w sekundę takiej erekcji, że zakręciło mu się w głowie.

Angie chwyciła krawędź jego koszulki i to był sygnał znany mu tak dobrze. Automatycznie uniósł ręce, żeby mogła mu ją ściągnąć. Udało jej się to jednym zgrabnym ruchem, a drugim rzuciła ją niedbale na podłogę. Jak zawsze.

Jej oczom ukazało się męskie, wysportowane ciało. Tęskniła za takim. Logan był jak rozgotowany makaron.

No właśnie, co z nim? — pomyślała. — A nic, pieprzyć Logana. Pieprzyć to jego gderanie i pieprzyć... nie, pieprzyć to jej się chciało z Derekiem.

Derek chwycił ją za uda i z łatwością uniósł do góry, a ona oplotła go nogami w pasie, wciąż całując zapamiętale.

— Kurwa, Angie, stoi mi tak, że zaraz wybuchnę — dyszał, a ona zachichotała.

Ten jej chichot robił mu sieczkę w głowie i w spodniach.

Zaniósł ją do łóżka, na górę. Rzucił ją na nie i natychmiast wspiął się nad nią. Przysiadł na podwiniętych nogach i ściągnął z niej legginsy, całując brzuch i uda. Potem na chwilę przycisnął ją do materaca swoim ciałem i całował jej usta, po czym znów zaczął schodzić niżej.

— Daj, zrobię tak, jak lubisz — wysapał, a Angie rozchyliła nogi.

Chwilę później poczuła jego ciepły, zwinny język pomiędzy.

Stęknęła i wplotła palce w jego włosy.

— Boże, Derek, tak — zajęczała z rozkoszy.

Derek nie byłby sobą, gdyby nie przyszło mu na myśl, aby zapytać, czy Sztywniak też tak potrafi, ale nie chciał psuć chwili. Poza tym był pewny, że nie, widząc i słysząc, jak jego była żona jęczy. Zapewne dawno czegoś takiego nie przeżyła i to go napędzało. Chciał być tym jedynym, który to potrafi. TAK potrafi. A tamten już się przecież nie liczył.

Doprowadził ją więc na skraj, jak zawsze, bardzo szybko, a potem wspiął się na nią i opuszczając spodnie, poprowadził jej dłoń w dół swojego brzucha. Objął jej palcami swoją męskość i posuwistymi ruchami zaczął sprawiać tym razem sobie przez chwilę przyjemność, a ona patrzyła mu prosto w oczy. Czuł się bezpiecznie w jej spojrzeniu ze swoimi potrzebami. To dlatego nie sypiał z nikim innym. Bał się braku akceptacji. Przy niej czuł się sobą i zawsze był akceptowany. Nie chciało mu się budować czegoś od nowa. Poza tym wciąż tęsknił za nią, dlatego wystarczyły dwa ruchy, żeby stęknął spazmatyczne i opadł niżej odurzony jej dotykiem. To było za dużo po tak długiej przerwie. Wciąż patrząc jej w oczy, widział ten płomień co zawsze i to go doprowadzało na skraj w trzy sekundy.

Angie z kolei widziała w jego oczach burzę, którą widywała, zanim się rozwiedli. Wciąż w nim szalała. Taka jak zawsze, zachłanna i obezwładniająca jej uczucia. Wisiał nad nią jak gradowa chmura, z nieobecnym wzrokiem, rozchylonymi, nabrzmiałym ustami i dyszał jak lokomotywa. To było dla niej podniecające, ale trochę za mało. Wiedziała, co lubi i nie lubiła, gdy o to prosił. Zawsze mówił, że o seks i oddanie nie można prosić. To upokarzające, bo albo ktoś jest w stanie ci się oddać w całości, lub tylko trochę i wtedy trzeba to zaakceptować, a nie prosić o więcej i miał rację. To było w nim takie wspaniałe. Właściwe. Logan wciąż chciał więcej i więcej nie dając nic w zamian, to było okropne. Odrzuciła myśli o nim. Teraz przyszła jej kolej. Derek zawsze był w stanie oddać się jej w całości i ona jemu niemniej. W tym byli absolutnie zgodni. Tęskniła za takim seksem. Odwróciła ich na jego plecy, a ustami spłynęła po jego klatce piersiowej i niżej. Objęła ustami jego męskość, a on stęknął głośno, zdławiony.

— Angie, ja pierdole — odpływał, sycząc z każdym ruchem jej ust wzdłuż jego członka. — Jesssu, jak ty to robisz... tak dobrze... jeszcze trochę... głębiej. O tak, skarbie, jesteś najlepsza!

Uniósł głowę, a ona popatrzyła mu w oczy.

— Zaraz dojdę — jęknął i opadł z powrotem na poduszkę. — Zatrzymaj się, jak chcesz więcej.

Znała jego granicę, więc kiedy tracił spazmatyczny oddech, przerwała, a on podniósł się z materaca natychmiast. Złapał ją za uda i posadził na sobie. Powoli pozwolił jej się opuścić. Otarł jej usta szorstkim kciukiem i wtedy spojrzał jej znów w oczy, wypełniając ją głęboko i dławiąc się z podniecenia.

Zaczął się w niej poruszać, przytrzymując jedną ręką za biodra, a drugą za kark i włosy. Pomagając wyznaczyć rytm, a słowa same zaczęły płynąć z jego ust.

— Kocham cię... wciąż... wróć do mnie... nie potrafię cię zapomnieć — wyznawał z każdym pchnięciem, całując jej usta raz po raz, a Angie, falując biodrami czuła, jak jego słowa potęgują doznania.

Nie potrafiła mu odpowiedzieć, tylko jęczała z rozkoszy, którą jej dawał. Kiedy ręce odmówiły mu posłuszeństwa, położył ją znów na łóżku i przycisnął do materaca swoim ciężarem.

— Mocniej — prosiła co chwilę, a Derek przyspieszał i uderzał coraz szybciej o jej rozchylone uda.

Wiedział, że tak lubi. Jak lubi. Jak sprawić jej przyjemność i żeby prosiła o więcej. Był w tym ekspertem. Znał tę kobietę na pamięć. Wszystkie jej zachcianki, czułe na dotyk miejsca, i ulubione zakamarki. Tak trochę na lewo, a żeby było idealnie, to trzeba się było podpierać lewym łokciem, nie prawym, bo rytm się wtedy gubił.

Po niespełna kilku minutach Angie odchyliła głowę do tyłu i zamilkła. Jej ciało wygięło się w łuk i Derek już wiedział, że dochodzi. Znał ją za dobrze.

— Głośno — wydyszał groźnie jej do ucha i wszedł w nią głęboko. — Masz być głośna — zażądał szorstko i się zatrzymał. — Musisz mnie poprosić o więcej — postawił ultimatum, tak, jak zawsze, gdy się kochali.

Wiedział, że co jak co, ale świństwa wygadywane w łóżku działały na nią jak nic innego. Jej mętne od rozkoszy oczy, brązowe jak czekolada popatrzyły na niego i przepadł.

— Derek... proszę... — zajęczała na skraju.

Nie chciał się poddać bez walki. Zaczął się jedynie poruszać delikatnie, żeby wciąż była na granicy, a ona stękała spazmatycznie. Była o krok od orgazmu.

— Derek... proszę... mocniej...

— Powiedz, że wrócisz i że mnie kochasz — zażądał bardzo poważnie, dysząc ciężko.

Angie raz jeszcze spojrzała mu w oczy.

— Kocham cię... wrócę, ale jak za chwilę nie dokończysz, to cię zabiję — wyszeptała z ciężkim oddechem, a on wpił się w jej usta.

Znów zaczął się w niej poruszać.

Mocno, ale bardzo zmysłowo, trzymając ją kurczowo za włosy i wbijając w materac, aż sam zaczął jęczeć z rozkoszy. Jej ciało znów było jego. Miękło mu w dłoniach i zaczęło drżeć spazmatycznie.

— Dam ci tysiące takich orgazmów — mówił do niej ciężkim głosem i całował ją po szyi. — Jesteś tylko moja — szeptał, a ona dochodziła z krzykiem.

Po chwili doszedł i on, a potem opadli spoceni i wyczerpani na wymiętą pościel.

— Chodź tu — nakazał i przygarnął ją szybko do siebie z pędzącym oddechem. — Chcę cię mieć blisko — dodał i wtulił ją w swoje ciało, jakby bał się, że za chwilę ucieknie.

Pocałował w wilgotną skroń i nie miał zamiaru wypuszczać z rąk, aż do chwili...

— Derek, skarbie, czy ona już sobie poszła? — usłyszeli głos jego matki wspinający się po schodach na antresolę.

❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Wspominałam, ze poznamy mamusię, prawda? Hahahaha oto i ona ^^

Do jutra!

Monika :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro