Rozdział 31
Leżeli razem w łóżku do popołudnia. Gorączka nie chciała opaść i Angie spała bardzo niespokojnie. Kręciła się jak burza, aż w końcu podniosła się na łokciu jak oparzona i wbiła wzrok gdzieś w nicość przed sobą.
— Zobacz! Nie domyłam! — wrzasnęła i chciała zerwać się z łóżka.
Derek złapał ją za łokieć i przytrzymał.
— Eeeej, co ty wyprawiasz? — upomniał ją ostro.
— Muszę poprawić! No coś ty, jak to wygląda! Twoja matka znów mnie obgada! — mówiła jak w transie.
— Angie! Uspokój się, chodź tu — podniósł na nią głos i przyciągnął do siebie. — Jesteś chora, pamiętasz? — zapytał, choć miał dziwne wrażenie, że jej reakcja, to były jakieś majaki z gorączki.
Kto normalny martwi się sprzątaniem, podczas choroby!
— Nie, Derek, muszę to domyć — upierała się przy swoim.
— Ja domyję — obiecał w desperacji, choć kompletnie nie miał pojęcia, o co jej chodzi.
— Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? — zapytała płaczliwie.
Teraz był pewien, że majaczy. Wzrok miała nieobecny i zaszklone oczy.
— Połóż się, umyję — mówił uspokajająco.
Jak zwykle go posłuchała. Popiła kolejną aspirynę szklanką wody, którą jej podał i znowu usnęła.
Derek rozejrzał się wokoło i zerknął na górne przeszklenie. Faktycznie szyba miała mazy i była niedomyta, bo przecież o mały włos Angie nie spadła wczoraj z drabiny. Ledwo co prawda dostrzegalne były maźnięcia, ale jednak. Wstał, poszedł do schowka po drabinę i umył szybę. Potem ugotował zupę jarzynową, którą nauczyła go gotować wczoraj i znów do niej wrócił.
— Angie? — obudził ją delikatnie.
Ocknęła się i otworzyła oczy.
— Coś się stało? — zapytała zaspana.
— Musisz coś zjeść.
— Zjeść, a niby co? — zapytała, jakby jej choroba była wynikową, że teraz będą głodować.
— Ugotowałem zupę.
Popatrzyła na niego jak na ducha.
— Ty? Ugotowałeś zupę?
— Nie patrz tak na mnie, przecież mnie wczoraj nauczyłaś, nie jestem imbecylem, zapamiętałem.
— Aaa no dobrze, to zjem, dziękuję.
Siedząc na łóżku, zjadła kilka łyżek i choć zupa była naprawdę dobra, to nie mogła wmusić w siebie więcej.
— Daj odniosę — zaproponował.
— Tylko opłukaj, zanim włożysz do zmywarki — poinstruowała. — Nigdy tego nie robisz, a potem śmierdzi z niej jak ze śmieciarki.
— Tak jest Idealna Pani Domu — zadrwił z niej. — Za chwilę wracam.
Faktycznie zniósł naczynia, opłuknął, włożył do zmywarki i wrócił na górę. Położył się na łóżku, a Angie przylgnęła do niego momentalnie. Zdziwił się i to nie mało, ale zrzucił to na karb gorączkowych majaków i objął ją ramieniem. To było miłe.
Angie leżała policzkiem na Dereka ramieniu i patrzyła w jeden punkt, gdzieś w oddali.
— Śniło mi się, że nie domyłam szyby, byłam przerażona, ale teraz jak tak na nią patrzę, to jest całkiem czysta — powiedziała.
Derek westchnął.
— Tobie się takie rzeczy nie zdarzają. To musiał być koszmar z gorączki — przytaknął jej, nie przyznając się jej, że to on umył szybę.
Po co miał jej mówić. Wyrzucałaby sobie i przeżywała. Zawsze przeżywała takie rzeczy jak życiową porażkę.
Angie podniosła się na łokciu i popatrzyła na niego uważnie, ale nic się nie odezwała. Położyła się znowu.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Och... ^^
Do jutra!
Monika :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro