Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Derek zatrzymał się jak porażony. Zamrugał kilka razy oczami. Obejrzał się za siebie, a potem wrócił pod drzwi.

— Powiedz, że to kłamstwo, a ci daruję — powiedział do Angie, ale coś tak gniotło go w gardło, że jego głos brzmiał, jakby się topił.

— Nic ci nie powiem. Chyba jednak wolę tu posiedzieć! — wydarła się z satysfakcją Angie.

— Okej — bąknął.

Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić. Podejrzewał, że kłamała, ale ta wiadomość przeszyła go jak piorun. Poraziła mu styki w mózgu i poczuł gorycz w ustach, jakby zaraz miał dostać zawału. Cofnął po cichu krzesło i odstawił na miejsce, ale jej nie poinformował, że to zrobił.

Zszedł na dół i usiadł przy stole. Był w szoku. To, że Angie odeszła do innego faceta, było niczym w porównaniu z tym, że on dałby jej to, czego on nigdy nie chciał.

Bał się dziecka. Według jego wyobrażenia ono by mu ją odebrało, tymczasem o ironio, zrobił to inny mężczyzna i mało tego pewnie chciał jej dać dziecko.

Zerknął w górę na antresolę.

Czy on dałby jej dziecko, gdyby mógł zawrócić czas? — zapytał sam siebie, ale nie chciał odpowiadać. Znał odpowiedź. Wciąż nie chciał dzieci, nawet za cenę rozpadu małżeństwa.

Westchnął i wrócił wzrokiem do komputera.

On na pewno chciał — pomyślał o Psychologu.

To mu się nie mieściło w głowie, więc żeby o tym nie rozmyślać, rzucił się w wir pracy.

Pracował kilka godzin, ale jak na autopilocie, a Angie siedziała cicho w łazience. Nie miała zamiaru prosić go o wybaczenie, ale im dłużej siedziała zamknięta, tym bardziej nabierała pokory, aż w końcu obleciał ją strach.

Nikt nie wie, że tu jestem, prócz Dereka i jego matki — pomyślała. — A co jeśli knują ją zamordować i ukryć zwłoki? Na szczęście CDC wie, że tu jestem.

APLIKACJA! Tak, ona ją uratuje!

I w rzeczy samej tak się stało. Derek około czternastej odebrał kolejne zadanie, czyli zdjęcie do wykonania i znów spojrzał w górę na antresolę. Brakowało mu tego, żeby przypałętała się tu Policja, a wtedy jak nic Angie im powie, że przetrzymywał ją w łazience i będzie miał kłopoty.

Wziął więc telefon, zrobił sobie fotkę, wysłał, a potem poszedł na górę. Angie wciąż siedziała w łazience, nie wiedząc, że może z niej wyjść w każdej chwili. Zajrzał do jej telefonu. Też miała zadanie w aplikacji.

Podszedł do drzwi i nasłuchiwał przez chwilę.

— Uspokoiłaś się? — zapytał łagodnie.

— Tak — usłyszał w odpowiedzi, a po chwili kliknięcie zapadki zamka.

Złapał za klamkę i otwarł drzwi z impetem. Angie nakryła się rękami ze strachu.

Trochę go to przeraziło. Poczuł się nieswojo.

— Przecież cię nie zbiję — powiedział z wyrzutem. — Zwariowałaś?

— Nie jestem pewna — burknęła Angie, choć musiała przyznać w duchu, że przegięła.

Derek nigdy nie uderzyłby kobiety. Bez przesad.

Zacisnął zęby i złapał ją za ramię. Szarpnął, ale Angie wcale nie stawiała oporu.

— Przepraszam, kłamałam, nie jestem w ciąży — jęknęła na granicy płaczu. — Wiem, zrobiłam źle z formularzem, ale twoja matka ona nigdy mnie nie lubiła i zawsze grała mi na nerwach. Chciałam jej zrobić na złość, nic na to nie poradzę. Przecież nigdy w życiu nie chciałabym spędzić z tobą kwarantanny.

Derek skrzywił usta w grymasie. Potarł drugą ręką czoło. Poczuł ulgę, że nie jest w ciąży, dosłownie kamień spadł mu z serca, ale jej słowa wciąż go bolały.

— Muszę się najebać — syknął i puścił jej ramię. — Zrób zdjęcie, przyszło zadanie na aplikacji — poinformował ją i poszedł na dół.

Cała ta sytuacja przyprawiała go o mentalny zawrót głowy. Usiadł przy stole i jak na zawołanie zaczęło dzwonić połączenie na Teamsach.

— Kurwa, w samą porę — powiedział sam do siebie i wzniósł oczy ku niebu.

Wcisnął odbiór połączenia.

— Nooo halooo, z nieba mi spadasz — powiedział do osoby po drugiej stronie.

— Tak? To wspaniale, a w czym mogę ci pomóc? — zadźwięczał radosny damski głos.

Angie siedząca na górze odwróciła głowę w stronę schodów. Znała ten głos i skrzywiła się z odrazą.

— A ta niby tu czego, żmija jedna — syknęła ze złości.

Z dołu zaczęły ją dochodzić słodkie słowa rozmowy.

— Haze, muszę się najebać — powiedział Derek.

— Och, to zawsze do usług. Kiedy? Już? Teraz? Nie ma sprawy, tylko wyłączę maila i przyniosę gorzałę z lodówki — zaśmiała się Hazel.

„Przyjaciółka" Dereka z dzieciństwa i jego koleżanka z pracy w jednym.

Angie zazgrzytała zębami. Nawet teraz pół roku po rozwodzie musiała jej grać na nerwach.

— A zdradź mi, z jakiej okazji musimy się najebać? — zapytała słodko, lecz z przekąsem Hazel.

— Z okazji mojej byłej żony...

— Och tej zołzy co zawsze mówisz, że zniszczyła ci życie? Dałbyś już spokój. Przecież się jej pozbyłeś.

Derek zamilkł, a Angie wyjrzała z antresoli.

— TAK DOKŁADNIE TEJ SAMEJ! — wrzasnęła wściekle.

Derek spojrzał w ekran, a oczy Hazel, które zazwyczaj były wielkie i brązowe, tak teraz były jeszcze większe, choć wciąż tak samo brązowe, ale gdyby mogły, zbrązowiałyby zapewne jeszcze bardziej.

— Co ona u ciebie robi? — zapytała w szoku.

Derek westchnął ciężko.

— Spędzamy razem kwarantannę — wyjaśnił najkrócej, jak potrafił i ucisnął nasadę nosa. — Nie pytaj o szczegóły, błagam.

— To chyba musisz się najebać sam, ja podziękuję — skwitowała Hazel.

— Zaczekaj, nie zostawiaj mnie tak — kajał się przed nią Derek.

— Ja pierdole, stary, niby jak mam się z tobą narąbać, jak zza twoich pleców gapi się na mnie ta jędza? — zapytała cicho Hazel.

Niestety to nic nie dało, bo Derek miał głośnik ustawiony na pełny regulator.

— Mogę zamknąć ją w łazience, chcesz? — zapytał z przekąsem.

— Nie przeszkadzajcie sobie! — zawołała do nich Angie. — Dwa patusy!

Złapała telefon do ręki i wykręciła numer Logana.

— Halo skarbie — powiedziała smutno. — Kochanie, muszę z tobą porozmawiać....

Derek zagryzł zęby i spojrzał znacząco na Hazel na ekranie.

— Już teraz rozumiesz, że muszę się najebać?

❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Och... przyjaciółeczka :D jaka milutka :D

Do jutra!

Monika :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro