Rozdział 14
Derek zatrzymał się jak porażony. Zamrugał kilka razy oczami. Obejrzał się za siebie, a potem wrócił pod drzwi.
— Powiedz, że to kłamstwo, a ci daruję — powiedział do Angie, ale coś tak gniotło go w gardło, że jego głos brzmiał, jakby się topił.
— Nic ci nie powiem. Chyba jednak wolę tu posiedzieć! — wydarła się z satysfakcją Angie.
— Okej — bąknął.
Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić. Podejrzewał, że kłamała, ale ta wiadomość przeszyła go jak piorun. Poraziła mu styki w mózgu i poczuł gorycz w ustach, jakby zaraz miał dostać zawału. Cofnął po cichu krzesło i odstawił na miejsce, ale jej nie poinformował, że to zrobił.
Zszedł na dół i usiadł przy stole. Był w szoku. To, że Angie odeszła do innego faceta, było niczym w porównaniu z tym, że on dałby jej to, czego on nigdy nie chciał.
Bał się dziecka. Według jego wyobrażenia ono by mu ją odebrało, tymczasem o ironio, zrobił to inny mężczyzna i mało tego pewnie chciał jej dać dziecko.
Zerknął w górę na antresolę.
Czy on dałby jej dziecko, gdyby mógł zawrócić czas? — zapytał sam siebie, ale nie chciał odpowiadać. Znał odpowiedź. Wciąż nie chciał dzieci, nawet za cenę rozpadu małżeństwa.
Westchnął i wrócił wzrokiem do komputera.
On na pewno chciał — pomyślał o Psychologu.
To mu się nie mieściło w głowie, więc żeby o tym nie rozmyślać, rzucił się w wir pracy.
Pracował kilka godzin, ale jak na autopilocie, a Angie siedziała cicho w łazience. Nie miała zamiaru prosić go o wybaczenie, ale im dłużej siedziała zamknięta, tym bardziej nabierała pokory, aż w końcu obleciał ją strach.
Nikt nie wie, że tu jestem, prócz Dereka i jego matki — pomyślała. — A co jeśli knują ją zamordować i ukryć zwłoki? Na szczęście CDC wie, że tu jestem.
APLIKACJA! Tak, ona ją uratuje!
I w rzeczy samej tak się stało. Derek około czternastej odebrał kolejne zadanie, czyli zdjęcie do wykonania i znów spojrzał w górę na antresolę. Brakowało mu tego, żeby przypałętała się tu Policja, a wtedy jak nic Angie im powie, że przetrzymywał ją w łazience i będzie miał kłopoty.
Wziął więc telefon, zrobił sobie fotkę, wysłał, a potem poszedł na górę. Angie wciąż siedziała w łazience, nie wiedząc, że może z niej wyjść w każdej chwili. Zajrzał do jej telefonu. Też miała zadanie w aplikacji.
Podszedł do drzwi i nasłuchiwał przez chwilę.
— Uspokoiłaś się? — zapytał łagodnie.
— Tak — usłyszał w odpowiedzi, a po chwili kliknięcie zapadki zamka.
Złapał za klamkę i otwarł drzwi z impetem. Angie nakryła się rękami ze strachu.
Trochę go to przeraziło. Poczuł się nieswojo.
— Przecież cię nie zbiję — powiedział z wyrzutem. — Zwariowałaś?
— Nie jestem pewna — burknęła Angie, choć musiała przyznać w duchu, że przegięła.
Derek nigdy nie uderzyłby kobiety. Bez przesad.
Zacisnął zęby i złapał ją za ramię. Szarpnął, ale Angie wcale nie stawiała oporu.
— Przepraszam, kłamałam, nie jestem w ciąży — jęknęła na granicy płaczu. — Wiem, zrobiłam źle z formularzem, ale twoja matka ona nigdy mnie nie lubiła i zawsze grała mi na nerwach. Chciałam jej zrobić na złość, nic na to nie poradzę. Przecież nigdy w życiu nie chciałabym spędzić z tobą kwarantanny.
Derek skrzywił usta w grymasie. Potarł drugą ręką czoło. Poczuł ulgę, że nie jest w ciąży, dosłownie kamień spadł mu z serca, ale jej słowa wciąż go bolały.
— Muszę się najebać — syknął i puścił jej ramię. — Zrób zdjęcie, przyszło zadanie na aplikacji — poinformował ją i poszedł na dół.
Cała ta sytuacja przyprawiała go o mentalny zawrót głowy. Usiadł przy stole i jak na zawołanie zaczęło dzwonić połączenie na Teamsach.
— Kurwa, w samą porę — powiedział sam do siebie i wzniósł oczy ku niebu.
Wcisnął odbiór połączenia.
— Nooo halooo, z nieba mi spadasz — powiedział do osoby po drugiej stronie.
— Tak? To wspaniale, a w czym mogę ci pomóc? — zadźwięczał radosny damski głos.
Angie siedząca na górze odwróciła głowę w stronę schodów. Znała ten głos i skrzywiła się z odrazą.
— A ta niby tu czego, żmija jedna — syknęła ze złości.
Z dołu zaczęły ją dochodzić słodkie słowa rozmowy.
— Haze, muszę się najebać — powiedział Derek.
— Och, to zawsze do usług. Kiedy? Już? Teraz? Nie ma sprawy, tylko wyłączę maila i przyniosę gorzałę z lodówki — zaśmiała się Hazel.
„Przyjaciółka" Dereka z dzieciństwa i jego koleżanka z pracy w jednym.
Angie zazgrzytała zębami. Nawet teraz pół roku po rozwodzie musiała jej grać na nerwach.
— A zdradź mi, z jakiej okazji musimy się najebać? — zapytała słodko, lecz z przekąsem Hazel.
— Z okazji mojej byłej żony...
— Och tej zołzy co zawsze mówisz, że zniszczyła ci życie? Dałbyś już spokój. Przecież się jej pozbyłeś.
Derek zamilkł, a Angie wyjrzała z antresoli.
— TAK DOKŁADNIE TEJ SAMEJ! — wrzasnęła wściekle.
Derek spojrzał w ekran, a oczy Hazel, które zazwyczaj były wielkie i brązowe, tak teraz były jeszcze większe, choć wciąż tak samo brązowe, ale gdyby mogły, zbrązowiałyby zapewne jeszcze bardziej.
— Co ona u ciebie robi? — zapytała w szoku.
Derek westchnął ciężko.
— Spędzamy razem kwarantannę — wyjaśnił najkrócej, jak potrafił i ucisnął nasadę nosa. — Nie pytaj o szczegóły, błagam.
— To chyba musisz się najebać sam, ja podziękuję — skwitowała Hazel.
— Zaczekaj, nie zostawiaj mnie tak — kajał się przed nią Derek.
— Ja pierdole, stary, niby jak mam się z tobą narąbać, jak zza twoich pleców gapi się na mnie ta jędza? — zapytała cicho Hazel.
Niestety to nic nie dało, bo Derek miał głośnik ustawiony na pełny regulator.
— Mogę zamknąć ją w łazience, chcesz? — zapytał z przekąsem.
— Nie przeszkadzajcie sobie! — zawołała do nich Angie. — Dwa patusy!
Złapała telefon do ręki i wykręciła numer Logana.
— Halo skarbie — powiedziała smutno. — Kochanie, muszę z tobą porozmawiać....
Derek zagryzł zęby i spojrzał znacząco na Hazel na ekranie.
— Już teraz rozumiesz, że muszę się najebać?
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Och... przyjaciółeczka :D jaka milutka :D
Do jutra!
Monika :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro