Rozdział 25
Kiedy Derek skończył brać prysznic, a Angie się uspokoiła, weszła do łazienki, usadziła go na stołku i zaczęła smarować mu plecy. Plamy rozlały się potężnie i zachodziły pod pachami na żebra, ale już były bledsze i widać było, że zaczęły się goić.
— Musisz wstać i odwrócić się przodem, bo nie dosięgnę — nakazała.
Zrobił, jak mu poleciła. Wstał i okręcił się na pięcie.
— Podnieś ręce — poinstruowała raz jeszcze.
Bez słowa wykonał nakaz. Stał i patrzył na nią z góry, a jej dłonie wędrujące po jego ciele przyprawiały go o dreszcze. Po chwili złapał się na tym, że w myślach całuje ją i rozbiera. Robił to tak, jak lubiła. Znał ją na pamięć i ledwo potrafił nad sobą zapanować, żeby nie zrobić tego wszystkiego, o czym myślał naprawdę.
Angie skończyła i spojrzała w górę.
— Możesz opuścić ręce — powiedziała z uśmiechem.
Derek zrobił, jak mu nakazała, ale wciąż nie mógł oderwać od niej wzroku. Stał jak zahipnotyzowany. Angie poznała to spojrzenie momentalnie i zniknął jej uśmiech z twarzy. Serce podeszło jej do gardła, a po ciele przeszedł dreszcz. Derek zrobił krok do przodu. Oddech miał ciężki. Zapragnął jej, zapragnął ją odzyskać. Tu. Teraz. Znów na zawsze. Pochylił się, ale w porę się opamiętał i pocałował ją w policzek.
— Dzięki — bąknął i wyszedł z łazienki zmieszany.
Angie stała chwilę oniemiała. Spojrzała za nim i przełknęła gulę w gardle. Poczuła zawód? Czyżby spodziewała się czegoś więcej? Po kolejnej kłótni z Loganem Derek wydawał się prosty i nieskomplikowany. Chyba zatęskniła za tym. Zdenerwowała się sama na siebie przez te myśli i ruszyła za Derekiem z ręcznikiem w dłoni.
— Nie możesz się tak zachowywać! — krzyknęła, gdy dopadła go przy schodach.
Derek zatrzymał się w półkroku i odwrócił przodem do niej.
— Jak? — zapytał hardo, ale był półprzytomny.
Sam nie wiedział, dokąd idzie i co robi.
Angie się speszyła.
— Tak, jak przed chwilą — odpowiedziała zmieszana.
— Przecież nic nie zrobiłem — obronił się szybko.
— Pocałowałeś mnie! Znowu!
— W policzek! Chciałem być miły i ci podziękować! Tak, jak ty mi wczoraj. O czym ty myślisz? Co ci chodzi po głowie? — wściekł się i odwrócił kota ogonem.
Chciał odepchnąć od siebie podejrzenia. Nie chciał się przyznać sam przed sobą do tego, co poczuł. To znów go bolało gdzieś wewnątrz.
Angie zrobiło się jeszcze bardziej głupio.
— Masz rację, przepraszam — bąknęła, nie wiedząc gdzie podziać oczy.
Derek westchnął z irytacją, ale wiedział, że wyjechał na nią nie z jej winy. Chciał jakoś zadośćuczynić, naprawić.
— Powtórz — powiedział z przekorą.
Angie spojrzała na niego pytająco.
— Muszę nagrać, jak mnie przepraszasz i zapisać w kalendarzu! Od dzisiaj ustanowię ten dzień świętem państwowym! — zażartował.
Angie uśmiechnęła się pomimo złości.
— Jesteś idiotą — zakpiła.
Derek zrobił kpiącą minę.
— Nigdy nie miałem się za kogoś wybitnego — potwierdził.
To była właśnie ta prostota i dystans do samego siebie, które Angie zawsze w nim lubiła.
— Przestań, masz bardzo dobre wykształcenie — powiedziała z uznaniem, ale przewróciła oczami.
— Czekaj! — zawołał Derek i sięgnął po telefon. — Teraz powtórz! — nakazał i włączył nagrywanie.
— Wyłącz to natychmiast! — nakazała podniesionym głosem.
— Ani mi się śni — zaprzeczył i nagrywał dalej. — Muszę mieć dowód!
Zaczęła go gonić i okładać po dupie ręcznikiem, ale nie przestał nagrywać. Dopadła go koło łóżka i złapała za telefon. Zaczęli się szarpać, czego wynikiem było, że przewrócili się na pościel. Angie prawie przeleciała przez łóżko, głową prosto na podłogę, ale Derek złapał ją w porę i pociągnął z powrotem, a potem zastygł. Była tuż nad nim, a on znów trzymał ją za tyłek. Patrzył jej prosto w oczy. Czuł jej ciało na sobie.
— Wróć do mnie — powiedział bezwiednie i zacisnął dłonie na jej pośladkach. Pomasował. — Przecież dobrze było nam razem.
Angie się zagotowała.
— To nie jest śmieszne Derek! Nawet w żartach! — wrzasnęła i zerwała się z miejsca.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Aż zamrugałam w szoku :D A Wy???
Do jutra!
Monika :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro