Rozdział 98
Kiedy tak wpatrywaliśmy się sobie nawzajem w oczy, Marysia podeszła do nas z kieliszkiem, w którym siedział pojedynczy kwiatek. Chrząknęła cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Oderwałam wzrok od Kuby i wyciągnęłam z kieliszka kwiatek. Następnie zrobiłam krok w stronę Wolnego i starannie wpięłam mu tego kwiatka do butonierki. Gdy skończyłam, Kuba sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej bransoletkę. Bransoletkę, którą dostałam od niego na urodziny. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a on wtedy przysunął mi pod oczy serduszko. Wtedy zobaczyłam dzisiejszą datę wygrawerowaną obok symbolu dwóch obrączek. Uśmiechnęłam się, a chłopak zapiął mi biżuterię. Następnie do ręki dostałam bukiet. Nastał czas na błogosławieństwo rodziców. Uklękliśmy przed nimi, a oni nas pobłogosławili. Nasze mamy płakały przy tym ze wzruszenia. Natomiast u tatów widać było w oczach ogromną dumę. Po błogosławieństwie robiliśmy sobie zdjęcia po kolei z każdym członkiem rodziny. Następnie nastał czas, aby jechać do kościoła. Chwyciłam Kubę pod ramię i równym krokiem wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda była cudowna, lepszej nie mogłam sobie wymarzyć. Słońce ładnie przygrzewało, ale nie było za gorąco. Samochód, którym mieliśmy jechać do ślubu, był dla mnie niespodzianką. Jednak gdy zobaczyłam pięknie przystrojone czarne cabrio uśmiechnęłam się szeroko. Kolejne marzenie spełnione. Kuba pomógł mi wsiąść do samochodu, a sam usiadł za kierownicą. Maryśka z Michałem usadowili się z tyłu. Wolny odpalił silnik i powoli ruszyliśmy w stronę kościoła.
- Ten samochód - spojrzał na mnie - jest twój. To prezent ode mnie na urodziny.
Tak, nie dość, że zaraz wychodziłam za mąż, to jeszcze dzisiaj były moje urodziny.
- Żartujesz sobie, prawda?
Kuba zaprzeczył ruchem głowy i uśmiechnął się cwaniacko.
- Przypomnij mi później, że muszę ci dokładnie podziękować - szepnęłam mu prosto do ucha.
Chłopak spojrzał na mnie, poruszył zabawnie brwiami i zaśmiał się głośno, a ja zaraz dołączyłam do niego. Gdzieś w połowie drogi zatrzymała nas brama. Zrobili ją moi dobrzy sąsiedzi. Jeden z chłopaków grał skoczka, drugi podnosił go do góry, a dziewczyna stała kawałek dalej i robiła zdjęcia aparatem. Po przekazaniu odpowiedniej zapłaty, zostaliśmy puszczeni dalej. Zaparkowaliśmy pod kościołem. Kuba szybko wysiadł i otworzył mi drzwi. Chwyciłam jego ramię i razem ze świadkami podążyliśmy ku zakrystii, żeby podpisać wszystkie dokumenty.
- Stresujesz się?
- Nie, już nie - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- No Kuba - odwróciliśmy się w stronę mojego brata. - Ostatnia okazja, żeby zwiać.
- Wiesz, właśnie tak się zastanawiałem nad tym - zaśmiał się.
Walnęłam go w ramię i zaraz też się zaśmiałam. Wolny zatrzymał się nagle i stanął przede mną.
- Chcę cię pocałować po raz ostatni jako kawaler.
Przybliżył się do mnie i delikatnie, ale bardzo namiętnie pocałował. Oddałam pocałunek. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, spojrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechnęliśmy się. Poszliśmy do zakrystii i podpisaliśmy wszystkie dokumenty. Po raz ostatni użyłam nazwiska Kot. On jakiś czas temu skradł moje serce, więc teraz pora, żebym to ja ukradła jego nazwisko. Ruszyliśmy powoli w kierunku ołtarza. Trzymałam Kubę pod ramię. Marysia z Michałem szli tuż za nami. Wszyscy przyglądali nam się uważnie, ale ja widziałam tylko faceta idącego tuż obok mnie. Towarzyszyła nam piękna piosenka. „Bo takie jest prawo miłości...". I właśnie dzięki tej miłości już za moment na zawsze mój będzie ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka mini Wolni! Mamy kolejny rozdział w ten weekend. Ależ ja lubię przeciągać. Tak w ogóle zbliżamy się do 50k wyświetleń, a wtedy tak, jak obiecałam, opublikuję nową opowieść. Wpadajcie do innych książek. Miłego tygodnia. ❤️
Komentarz = Motywacja
Do następnego,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro