Rozdział 71
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
*******************************************
- Muszę jechać do rodziców, do mamy.
Wolny zerwał się z kanapy, gwałtownie otarł kciukiem łzy i już zbierał się do wyjścia. Wstałam za nim i mocno chwyciłam go za rękę.
- Dlaczego musisz jechać?
Spojrzał mi prosto w oczy. Ten ogromny ból, który było w nich widać, był nie do zniesienia.
- Ola, ja chcę do mamy.
Wyglądał teraz jak malutki chłopiec, który po prostu potrzebuje matki. To był okropny widok. Dorosły facet, tak bardzo potrzebował ciepła i tego dziecinnego spokoju, tej beztroski. Tylko niestety to już minęło.
- Muszę do mamy - wyszeptał ledwie ruszając ustami.
Starłam kciukiem samotną łzę, która zaczęła spływać mu po policzku.
- Dobrze, pojadę z tobą.
- Nie - szybko zaprzeczył. - Ty tutaj zostań, nie musisz jechać.
- Muszę. Nie chcę tu sama zostać, a po drugie nie puszczę cię w takim stanie samego.
Pokiwał tylko głową.
- Kubuś kocham cię, pamiętaj o tym, dobrze?
Znowu pokiwał głową i uśmiechnął się słabo. Wyszliśmy z domku, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Podążyliśmy do samochodu i Kuba już chciał wsiadać za kierownicę.
- Daj mi to - wyciągnęłam rękę po kluczyki.
Bez słowa oddał mi je i usiadł na miejscu pasażera. Normalnie w życiu nie wsiadłabym za kółko. Ale teraz byłam w zdecydowanie lepszym stanie na prowadzenie samochodu.
*******************************************
Gdy tylko weszliśmy do rodzinnego domu Wolnego, chłopak rzucił się w ramiona matki i rozpłakał jak dziecko. Kobieta tylko gładziła go delikatnie po głowie, szepcząc mu coś na ucho. Chwilę później przylgnęła do mnie Marysia. Nie płakała.
- Wszystko dobrze?
Szepnęłam w stronę dziewczyny. Uśmiechnęła się do mnie tylko. Radziła sobie sto razy lepiej niż jej brat.
- Zajmiesz się Kubą? On teraz będzie cię potrzebował. Jest bardzo wrażliwy.
- Oczywiście, że się nim zajmę kochanie. Kuba był bardzo blisko z babcią, prawda?
- Był jej ulubionym wnukiem. Bardzo ją kochał. Wiesz, nie pamiętam za bardzo, jak babcia Stasia umarła. Ale mama zawsze opowiadała, że Kuba długo nie mógł sobie z tym poradzić. Jedyne do kogo się odzywał, to mama.
Popatrzyłam w stronę chłopaka i jego rodzicielki. Kuba cały czas wtulał się w jej ramiona.
- Tylko, że to było dawno. Teraz Kuba jest już dorosły i mama nie będzie ciągle przy nim. Ale on cię bardzo kocha i ty też możesz mu pomóc. Zaopiekuj się moim bratem, proszę.
Pokiwałam tylko głową i mocniej przytuliłam dziewczynę. Miałam nadzieję, że będę osobą, z której pomocy skorzysta ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka kochani! Niedziela, więc rozdział. Kto nie śpi, ten czyta od razu. Kto śpi, przeczyta rano. Smutno, smutno, a będzie jeszcze smutniej. Wpadajcie do innych książek i do _bezuczuciowosc Miłego tygodnia. ❤️
Komentarz = Motywacja
Buzi,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro