Rozdział 62
- Żądam rewanżu!
Zrobiłam minę naburmuszonego dziecka, usiadłam po turecku, skrzyżowałam ręce na piersiach i wpatrywałam się tępo w Kubę.
- A co - uśmiechnął się łobuzersko. - Wyzwanie ci się nie podobało? Jak chcesz, możemy pójść jeszcze dalej.
Walnęłam go w łeb i wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Zboczeniec - prychnęłam pod nosem.
- Czemu mnie bijesz zła kobieto? Nie wiem co ci chodzi po tej pięknej główce, ale ja miałem na myśli po prostu całowaniem z języczkiem na stojąco.
- Jasne - specjalnie przeciągnęłam. - Żądam rewanżu - powtórzyłam.
- A ja pytam, czy wyzwanie ci się nie spodobało?
- Spodobało mi się - uśmiechnęłam się. - Nawet bardzo. A teraz - wcisnęłam mu pada w ręce - gramy.
Przez cały mecz siedziałam bardzo blisko Kuby i, niby to przypadkowo, co chwilę trącałam go nogą albo ramieniem. Chciałam go rozproszyć i chyba mi się to udało, bo co chwilę na mnie zerkał, a mecz wygrałam 3:0.
- To nie fair - oburzył się po ostatnim gwizdku. - Specjalnie to robiłaś.
- Niby co?
- Trącałaś mnie. Chciałaś mnie rozproszyć.
- Po prostu nie umiesz pogodzić się z przegraną - prychnęłam.
Zaśmiał się i pokręcił głową.
- To jakie masz dla mnie wyzwanie?
- Jesteś gotowy?
- Przynieś kajdany, o pani. Jam więźniem twego serca.
- Głupek.
Zaśmiałam się i wyszłam do łazienki. Pogrzebałam trochę w szafkach i znalazłam to, czego szukałam. Specjalnie kupiłam to w sklepie, wiedziałam, że może się przydać. Wróciłam do chłopaka.
- Co to jest?
- Plastry do depilacji - przeczytałam na głos.
- O nie, nie, nie - szybko pokręcił głową. - W życiu się na to nie zgodzę.
- Już nie jesteś więźniem mego serca?
Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, a on tylko głośno przełknął ślinę.
- Rozbieraj się.
- Nie.
- Kuba, rozbieraj się.
- Powiedziałem, nie.
- Skaczesz na nartach, a boisz się wyrywania włosów?
- Nie boję się.
- To co, może twoja męska duma ucierpi? Spokojnie, włosy odrosną. Rozbieraj się.
Westchnął głośno, ale spełnił moją prośbę. Po chwili stał przede mną w samych bokserkach.
- Połóż się - wskazałam na łóżko.
Już nie próbował się wymigać, po prostu stał się potulny. Siadłam na skraju łóżka i otworzyłam pudełko.
- Na klacie włosów nie masz. Szkoda, tam najbardziej boli.
- Czerpiesz przyjemność z zadawania mi bólu?
- Żebyś wiedział, że tak.
Przykleiłam mu plastry do nóg. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem, będzie bolało. Spojrzałam na swoje dzieło i nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Uśmiechnęłam się jak jakiś morderca, który właśnie zauważył swoją ofiarę. Wzięłam do ręki jeszcze jeden plaster. Odchyliłam bokserki Kuby delikatnie w dół.
- Co ty robisz?
Nie zważając na jego pytanie, przykleiłam plaster na tym pasku włosów, który mnie tak pociągał.
- O nie! Mówiłaś, że ci się to podoba.
- Odrosną.
- Jesteś okrutna.
- Też cię kocham.
Posłałam mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów i zerwałam jeden z plastrów. Momentalnie usłyszałam krzyk.
- Co? Boli? Już teraz wiesz, co przeżywają kobiety.
- Ty to robisz maszynką - zerwałam kolejny - ała! A nie jakimiś plastrami - znowu zerwałam - cholera!
- No już, już. Później ci posmaruję nóżki kremem i przestanie boleć. Nie płakaj już.
Popatrzył na mnie z mordem w oczach i dzielnie zniósł kolejne pociągnięcia. Na sam koniec zostawiłam sobie plaster na brzuchu.
- Widzisz do czego jest zdolny człowiek z miłości? Właśnie pozwalam ci, żebyś wyrywała mi włosy łonowe.
Uśmiechnęłam się łobuzersko i mocno pociągnęłam plaster. Chłopak jęknął głośno. Poprawiłam mu bokserki i poklepałam go po brzuchu.
- Byłeś bardzo dzielny Kubuś.
Uśmiechnęłam się pięknie, a on tylko fuknął, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Zaśmiałam się głośno. Chciałam, żeby już zawsze to, co będę chciała robił ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
1/9
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro