Rozdział 46
Po silnych naleganiach Kuby i szantażach, że przecież w nocy znowu może mu podskoczyć gorączka, postanowiłam zostać u niego do rana. I tak oto leżymy sobie i oglądamy kolejny romans z kolei. Zbliża się 2 w nocy, więc gorączka Kuby znowu się nasila. Wolny się nie odzywa, więc co chwilę zerkam na niego, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nagle chłopak gwałtownie podniósł się i zawisł nade mną podtrzymując się na przedramionach. Dał mi delikatnego buziaka w nos, na co zaraz się zaśmiałam.
- I love you 3000.
Powiedział patrząc mi prosto w oczy i cudownie się uśmiechając. Nawiązanie do naszej ulubionej serii filmów rozczuliło mnie i jednocześnie rozbawiło. Podniosłam delikatnie głowę i cmoknęłam chłopaka w usta. On zadowolony opadł z powrotem na swoje miejsce. Leżeliśmy dalej gapiąc się w telewizor.
- Kuba?
- Hm?
- Masz żelki?
- Mam - popatrzył na mnie.
- Mogę?
- Nie, bo będę gruby i już nigdy nie wrócę do skakania.
- Ty ich wcale nie musisz jeść - pocałowałam go w policzek i wyskoczyłam z łóżka. - Dzięki!
Po chwili wróciłam z paczką długich żelków kabelków w ręce. Kuba popatrzył na mnie kręcąc głowa i się roześmiał. Rzuciłam się na łóżko i otworzyłam paczkę. Zaczęłam spokojnie jeść. W pewnym momencie Kuba także sięgnął po żelka. Zaśmiałam się w głos. Jadłam żelka jak spaghetti, aż nagle poczułam ciągniecie. Popatrzyłam w bok. Wolny trzymał w buzi tego samego żelka co ja. Uśmiechnął się do mnie chytrze i zaczął dalej go jeść przybliżając się do moich ust. Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi i też zaczęłam jeść. Kuba odgryzł słodycz tuż przy moich ustach, po czym zaczął je całować. Delikatnie, bez pośpiechu, ale z ogromnym uczuciem i namiętnością.
*******************************************
Minął tydzień. Kuba jest już zdrowy i zaczyna wracać do coraz bardziej intensywnych treningów na siłowni. Dzisiaj miał jedną sesję rano, a jutro ma wieczorem. Jest południe i spokojnie siedzę sobie przed telewizorem. Nagle słyszę dźwięk otwierania drzwi i głos Kuby.
- No mówię ci, że się zgodzi. No już ci ją daję, nie drzyj się na mnie.
Po chwili zobaczyłam Wolnego z telefonem przy uchu. Zrobiłam pytającą minę.
- Hej - dał mi buziaka. - No nie drzyj się na mnie - powiedział do telefonu. - Nie obmacuje się rozmawiając z tobą. Małgośka ma do ciebie sprawę - popatrzył na mnie i podał mi telefon.
Pogadałam chwilę z siostrą mojego chłopaka i oddałam mu komórkę rozłączając się. Wzięłam ze sobą piżamę i szczoteczkę i zamykając dom poszłam do mieszkania Kuby. Za pół godziny Małgośka przywiezie nam Kacpra - chrześniaka Wolnego. Muszą gdzieś jechać i nie mają go u kogo zostawić, a jak widać zyskałam na tyle zaufania. Chłopiec mnie zna. W końcu na chrzcinach, które odbyły się w minioną niedzielę, dość długo się z nim bawiłam.
- Damy radę?
Kuba popatrzył na mnie.
- A co wujku? Pękasz?
- Ja? Proszę cię, czym jest dla mnie opieka nad miesięcznym dzieckiem.
- Tak?
Popatrzyłam na niego z wątpiącą miną.
- A ile razy zajmowałeś się takim maluchem przez przynajmniej 24 godziny?
- No dobra, wygrałaś. Ale ty wiesz jak to się robi?
Popatrzył na mnie przerażonym i wręcz błagalnym wzrokiem.
- Wiem, spokojnie - zaśmiałam się. - Często zajmowałam się córką Kuby.
Usłyszałam ciche odetchnięcie ze strony chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam bardzo ciekawa jak w roli ojca sprawdzi się ON?
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka kochani! Jest wtorek, rozdział miał być w weekend, ale pewne czynniki sprawiły, że go nie było, dlatego macie dzisiaj. Kuba jedzie do Willingen i mam nadzieję, że w końcu pokaże co potrafi. Wpadać do innych książek i do jestem_nikim_ Miłego tygodnia. ❤️
Komentarz = Motywacja
Buzi,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro