Rozdział 41
Dzisiejszego dnia, także byliśmy na stoku. Jeździło się wspaniale, bo w nocy spadł świeży śnieg. Siedzieliśmy sobie po kolacji w pokoju. Wszyscy strasznie się nudzili. Siedziałam na łóżku oparta o ścianę, a Kuba leżał z głową na moich kolanach. Przeglądał instagrama pokazując mi różne zdjęcia, a ja bawiłam się jego włosami. Młodzież siedziała na swoich łóżkach i grała w chińczyka przez messengera.
- Patrz - Wolny wszedł w messengera.
Przewinął trochę wiadomości i otworzył jedno zdjęcie. Na zdjęciu widać było malucha, takiego dopiero co po urodzeniu. Dziecko spało i wyglądało mega słodko.
- Kto to?
Zapytałam rozczulając się nad zdjęciem.
- Mój chrześniak - Kuba odpowiedział dumnie.
- Małgosia urodziła?
Pokiwał twierdząco głową.
- Jaki słodziak - rozczuliłam się. - Jak ma na imię?
- Kacper. Przystojniak po wujku.
- Jasne, wmawiaj sobie - Marysia musiała dogryźć bratu. - Po ciociach taki ładny.
Kuba rzucił w nią poduszką.
- Idziesz ze mną na chrzest. Za miesiąc.
- To najpierw musisz mnie zabrać do sklepu i wybrać coś ładnego.
- Jasne kotek. Dla ciebie wszystko.
Leżeliśmy dalej w ciszy. Szybki pokazywał mi zdjęcia małego. Oczywiście twierdził, że Kacper jest bardzo do niego podobny. Nagle Wolny podniósł się i przybliżył do mojego ucha.
- Chodź idziemy na spacer. Sami.
- A oni?
Spojrzałam wymownie na Michała i Maryśkę.
- Zostaną. Daj spokój, nie mają pięciu lat.
Wstaliśmy obydwoje z łóżka i zaczęliśmy się zbierać. Dzieciaki patrzyły na nas zdziwione. Ubraliśmy się i już mieliśmy wychodzić.
- Gdzie wy idziecie?
- Gdzieś. A wy tu grzecznie siedzicie i się stąd nie ruszacie. Niczego nie rozwalcie, nie zepsujcie ani nie spalcie.
Wolny szybko odpowiedział i otworzył drzwi.
- Tylko dzieci nie naróbcie.
Chłopak pokazał środkowego palca swojej młodszej siostrze i wyszedł z pokoju. Podążyłam za nim. Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy wydeptaną ścieżką w stronę małego lasku. Odeszliśmy dobry kawałek i Kuba zatrzymał się tuż przede mną. Zaczął mnie delikatnie całować. Całowaliśmy się aż brakło nam tchu.
- Tego mi najbardziej brakowało - oparł swoje czoło o moje.
Jeszcze raz delikatnie mnie pocałował. Chwyciliśmy się za ręce splatając palce i poszliśmy dalej.
- Ty ze mną też pójdziesz na chrzciny. Ale to dopiero za jakieś 7 miesięcy.
- Będzie małe kociątko?
- Nie. Trzy małe kociątka.
- O kuźwa. Trojaczki.
- No, Aga jest przerażona.
- Aga?
Pokiwałam głową.
- Czyli, że Maciek będzie tatusiem?
- No tak.
Kuba wybuchnął głośnym śmiechem.
- Co jest?
- Maciek, jak poznał córki Stefana, zarzekał się, że on nigdy nie będzie miał dzieci. A tu trójeczka na raz. Trzy gole za jednym razem, nieźle.
- Ale cicho bądź, bo on o tym jeszcze nie wie.
- Czyli rozumiem, zostałem wmieszany w babskie ploteczki?
- Dokładnie - zaśmiałam się.
Szliśmy dalej w ciszy nadal trzymając się za ręce. Zima tutaj wyglądała tak pięknie.
- Wiesz, my też za parę lat będziemy mieć w domu taką wesołą gromadkę.
- To ma być jakaś propozycja matrymonialna?
- Ja mam wobec ciebie poważne plany. Kiedyś ci się oświadczę, ale tak romantycznie, żebyś pamietała to na zawsze. Później weźmiemy ślub, jak z bajki. Będziesz miała piękną białą suknię, a ja czarny garnitur. Po ślubie przeczytamy książkę, którą mi dałaś i obejrzymy razem Greya. Następnie zabierzemy się do roboty. Stworzymy sobie takie śliczne dzieciaczki. Minimum trójeczkę. Dziewczynki będą takie piękne jak ty. Z takimi cudownymi oczkami, słodkim noskiem i ślicznym uśmiechem, w którym jestem zakochany. A chłopcy, przystojni po tatusiu. I tak sobie będziemy razem żyć w miłości.
Tak bardzo chciałam, żeby spełniło się to, co mówił ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka kochani! Piąty dzień maratonu. Gratulacje dla Dawida, oby tak do końca i może napiszemy jakąś nową historię. Wpadajcie do innych książek i do jestem_nikim_ Miłego czwartku. ❤️
Komentarz = Motywacja
Do następnego,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro