Rozdział 37
- Kochanie ty moje!
Kuba jak gdyby nigdy nic wparował sobie do mojego mieszkania. Zaraz pojawił się w salonie i rozwalił się na kanapie obok mnie.
- To, że mieszkasz za ścianą, nie znaczy, że zwyczaj pukania przestaje istnieć.
- Twój dom jest moim domem, pani mego serca.
Zaśmiałam się na jego słowa.
- Zbyt wiele sobie wyobrażasz Romeo.
Prychnął pod nosem, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło.
- Co gdybym chodziła nago?
- Cóż, taki obrót spraw bym mnie usatysfakcjonował.
Uśmiechnął się cwaniacko i poruszył zabawnie brwiami.
- Mniejsza, nie po to tu przyszedłem. Przyszedłem ci zakomunikować, że jutro z samego rana wyjeżdżamy.
- Co?
Momentalnie przeniosłam wzrok z telewizora na Kubę.
- Wyjeżdżamy na ferie. Na dwa tygodnie, więc się spakuj.
- Ale?
- Taki mały prezent.
Rzuciłam mu się na szyję. Nie marzyłam o niczym innym, niż spędzenie dwóch tygodni z Kubą. Chłopak zaśmiał się na mój gest, ale zaraz mocno mnie objął.
- Gdzie jedziemy?
- Nie powiem. Niespodzianka.
- To skąd mam widzieć co zapakować?
- Jedziemy na narty, w góry, będzie zimno. Tyle ci powiem.
Byłam bardzo podekscytowana. Kuba pocałował mnie w policzek i wstał z zamiarem wyjścia.
- Nastaw sobie budzik na 4 rano. Jak się ogarniesz to przyjdź do mnie.
Pokiwałam głową, a chłopaka już nie było. Zerwałam się z kanapy i popędziłam do sypialni się spakować.
*******************************************
Zadzwonił budzik. Było jeszcze ciemno. W końcu 4 rano, a jest zima. Wstałam bardzo szybko, wszystko przez ten entuzjazm. Ogarnęłam się szybko i zamykając drzwi na klucz i targając za sobą walizkę wyszłam z mieszkania. Otworzyłam drzwi do lokum Kuby i zaraz usłyszałam krzyk.
- Ale ty tu syf masz!
- Maryśka?!
Zdziwiłam się bardzo. Zaraz zmaterializował się przy mnie Kuba.
- Czemu nie mówiłaś, przyszedłbym po walizkę.
Nie słuchałam go w tym momencie.
- Marysia z nami jedzie?
- Tak.
Zapiszczałam głośno i rzuciłam się na dziewczynę. Ta mocno mnie do siebie przytuliłam. Teraz wizja tych dwóch tygodni robiła się jeszcze ciekawsza.
- Dobra panienki, dosyć plotek. Idziemy. Kuba przepuścił nas w drzwiach i ciągnąc moją walizkę wyszedł z mieszkania. Zamknął je dokładnie na klucz i wszyscy razem podążyliśmy do samochodu.
- No to gdzie jedziemy?
- Teraz do twoich rodziców zostawić klucze.
- To oni o tym widzieli?
Wolny pokiwał głową z łobuzerskim uśmiechem. Chwilę później byliśmy pod moim rodzinnym domem. Razem z Kubą weszliśmy do środka.
- A on co tutaj o tej porze robi?
Zdziwiłam się na widok Michała. Do tego ubranego Michała. Nagle zaczęłam kojarzyć fakty.
- On też z nami jedzie?
Spojrzałam na Wolnego. Ten tylko pokiwał głową. Rzuciłam się w jego ramiona.
- Kocham cię!
Po chwili przypomniała sobie, że wokół są moi rodzice i oderwałam się od chłopaka. Zostawiliśmy im klucze do naszych mieszkań. Michał poszedł już do samochodu.
- Uważajcie tam na siebie.
- Dobrze mamo, będziemy uważać.
- Kuba pilnuj jej i dzieciaków.
- Jak oka w głowie proszę pana.
Kuba wziął walizkę Michała i wspólnie wyszliśmy z domu. Włożył ją do bagażnika i obszedł samochód.
- Zadzwońcie jak tylko dojedziecie!
Mama krzyknęła stojąc w drzwiach. Pomachała nam na pożegnanie i już po chwili ruszyliśmy. Spojrzałam na nawigację.
- Seefeld?
Zapytałam z bananem na twarzy.
- Yhym.
Pocałowałam uradowana Kubę w policzek. Czułam, że to będą wspaniałe dwa tygodnie, które spędzimy razem ja i ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka kochani! Maraton czas start! Jedziemy na podbój Seefeld. Nie wiem co więcej napisać. Wpadajcie do innych książek i do jestem_nikim_ Miłego tygodnia. ❤️
Komentarz = Motywacja
Do następnego,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro