Rozdział 118
- Świetnie! Jeszcze raz i będzie na świecie! Przyj!
- Aaaaaaa - zebrałam wszystkie siły i mocno zaczęłam przeć.
Po chwili usłyszeliśmy płacz dziecka. Wychyliłam głowę i spojrzałam w kierunku położnej, która trzymała na rękach tą małą istotkę.
- Dziewczynka - uśmiechnęła się do mnie, odcięła pępowinę i przekazała malutką pielęgniarce.
Kuba, gdy byłam w ciąży, ciągle powtarzał, że on wytrzyma i odetnie pępowinę. Tymczasem, gdy poród wszedł w decydującą fazę, pobladł cały i pielęgniarki wyrzuciły go z sali, bo jeszcze by nam tu odpłynął.
- Dobrze, teraz jeszcze raz. Na mój znak, przesz. Teraz!
Ponownie starałam się ze wszystkich sił. Położna była zaskoczona, że mam aż tyle energii w sobie i jestem w stanie rodzić naturalnie. Podobno przy bliźniakach nie zdarza się to zbyt często. Samuel był bardziej oporny niż Zosia i musiałam używać więcej sił. Aż w końcu po raz kolejny usłyszałam płacz. Odetchnęłam z ulgą. Pielęgniarki zbadały dzieciaki i okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Następnie wszystko pamiętam, jak przez mgłę. Położna dokończyła wszystkie czynności, a dzieciaki zabrali. Później przewieźli mnie na salę. Te kilka godzin było najgorszymi, a zarazem najszczęśliwszymi w moim życiu. Leżałam dobrą chwilę, aż w końcu pielęgniarka przywiozła dwa łóżeczka.
- Zawołać tatusia? Bo już tam jajko znosi na korytarzu - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Tak, tak, niech go pani zawoła - odwzajemniłam uśmiech.
Kobieta po chwili wyszła, a ja delikatnie podciągnęłam się na łokciach i nachyliłam nad łóżeczkami. Z oczu zaczęły mi płynąć łzy. Maluszki nie spały, tylko patrzyły na mnie uważnie. Samuel miał niebieską czapeczkę, a Zosia różową i tylko dzięki temu byłam w stanie ich rozróżnić. Jednak od razu spostrzegłam, że dziewczynka ma oczy i nos, jak Kuba, a chłopiec jest podobny do mnie. Byłam ciekawa, czy Kuba ich rozróżni, więc zdjęłam czapeczki i położyłam na szafce. Po chwili drzwi się otworzyły i Wolny wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie. Nagle zaczął płakać.
- Ja - głos mu się łamał. - Ja jestem tatą?
Pokiwałam głową, uśmiechając się i płacząc razem z nim. Po chwili nieśmiało podszedł do łóżeczek i wpatrywał się w maluchy, jak w obrazek.
- To jest najpiękniejsza rocznica ślubu, jaką mógłbym sobie wymarzyć - wyszeptał.
Po chwili nachylił się i ucałował maluszki w głowy. Następnie delikatnie musnął moje usta.
- Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na świecie, dając mi te dwa cuda - uśmiechnął się. Następnie nachylił się znowu nad dzieciakami. - Wiecie? Wasz tatuś jest najszczęśliwszy na świecie.
Otarłam kolejne łzy, które wypłynęły z moich oczu. Ja też byłam szczęśliwa, najszczęśliwsza na świecie.
- Wykaż się tatusiu, które jest które?
Kuba podrapał się po karku i wpatrywał z uwagą w dzieci.
- Nie wiem, są identyczni.
- To jest Zosia - wskazałam na dziewczynkę. - Ma twoje oczy i nos. A to Sami - wyciągnęłam delikatnie chłopca z łóżeczka i wzięłam na ręce.
Przeciągnął się uroczo i zamrugał oczkami. Widziałam jak Kuba wpatruje się w Zosię z zakłopotaniem.
- No weź ją - zachęciłam. - Nie bój się, nic jej nie zrobisz.
Przesunęłam się, aby Kuba mógł usiąść obok mnie. Wyciągnął dziewczynkę ostrożnie i przysiadł na moim łóżku.
- Kocham was najbardziej na świecie - wyszeptał. - Całą trójkę.
Wtuliłam się w jego bok i wpatrywałam w maluchy na naszych rękach. Właśnie w tym momencie rozpoczęliśmy nową kartę w naszym życiu. Kartę, która nazywa się rodzina. I tak bardzo cieszyłam się, że głową tej rodziny jest właśnie ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka mini Wolni! Z przyczyn rodzinnych rozdział mamy w poniedziałek, a nie jak zwykle w niedzielę. Wczorajszy konkurs to była istna komedia z wiatrem w roli głównej. No, ale cieszmy się, bo Piotruś na pudle stanął. Wpadajcie do innych książek i na instagrama. Miłego tygodnia. ❤️
Komentarz = Motywacja
Do następnego,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro