Rozdział 110
Byłam wykończona. Łażenie po sklepach i wybieranie pełnego umeblowania do domu jest bardzo męczącym zajęciem. Udało nam się, że łóżko było dostępne od ręki i przed chwilą wyszli panowie, którzy je montowali. Na resztę mebli musimy czekać jakieś plus minus dwa tygodnie.
- Możemy wrócić na te dwa tygodnie do mieszkania, jak chcesz. Nie będziemy musieli żyć na walizkach - Wolny rzucił się na łóżko tuż obok mnie i odwrócił w moją stronę.
Była dopiero 19, a nam już kompletnie nic się nie chciało robić. Najchętniej leżelibyśmy cały wieczór w tym wielkim, mięciutkim łóżku.
- Nie chcę - szybko zaprzeczyłam. - Tutaj jest wspaniale. I do tego mamy cudowne łóżko.
- Co robimy?
Kuba przekręcił się na plecy i zaczął wpatrywać się w sufit. Wzruszyłam ramionami.
- Telewizji nie obejrzymy, bo telewizory stoją w garażu i nie chce mi się ich teraz montować - kontynuował. - Idziemy jeść?
- Nie jestem jeszcze głodna - także przewróciłam się na plecy.
- To co robimy?
Wolny znowu przekręcił się na bok i zaczął wyczekująco się we mnie wpatrywać. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Automatycznie na moje policzki wkradł się rumieniec, ale z drugiej strony, raz się żyje. Podniosłam się delikatnie i usiadłam na Kubie okrakiem. Chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany, ale podniósł się do pozycji siedzącej i przyciągnął mnie bliżej. Patrzyliśmy sobie w oczy dobrą chwilę. Nagle postanowiłam zrobić ten pierwszy ruch i delikatnie musnęłam usta Kuby. Momentalnie zaczął odwzajemniać moje pocałunki, które stawały się coraz bardziej namiętne. Po chwili nieśmiało chwyciłam za rąbek koszulki Wolnego i zaczęłam podsuwać ją do góry. Chłopak podłapał o co mi chodzi i pomógł pozbyć się swojej odzieży. Już po chwili także moja koszulka leżała gdzieś rzucona. Kuba postanowił przejąć inicjatywę i przekręcił się tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Składał delikatne pocałunki na mojej szyi, co jakiś czas zasysając skórę i zapewne zostawiając w tych miejscach malinki. Zapowiadała się długa i ciekawa noc.
*******************************************
- Kocham cię bardzo, wiesz?
Leżeliśmy na łóżku przykryci kołdrą i wpatrywaliśmy się w siebie. Było już grubo po północy, ale nam zmęczenie przeszło.
- Ja ciebie też kocham, bardzo.
Wolny uśmiechnął się, przybliżył i delikatnie musnął moje usta.
- Na pewno nic cię nie boli?
Dopytywał już chyba z dziesiąty raz. Znowu zaprzeczyłam głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Bolało, ale nie był to jakiś straszny ból. Wszystko minimalizowało poczucie szczęścia i niesamowitej przyjemności. Kurcze, nie sądziłam, że robienie dzieci jest aż tak bardzo przyjemne.
- A ciebie nic nie boli?
Postanowiłam podroczyć się trochę z mężem. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- W krzyżach cię przypadkiem nie łupie? Wiesz Kubuś, starość nie radość - zaśmiałam się.
Wolny prychnął pod nosem i zawisł nade mną, podtrzymując się na łokciu.
- Teraz sobie żartujesz, a wcześniej prawie błagałaś, żebym nie przestawał - uśmiechnął się łobuzersko i sprzedał mi buziaka w nos.
Wrócił z powrotem na swoje miejsce i znów popatrzył w moim kierunku.
- A to podobno ja jestem niewyżyty - wymruczał pod nosem.
- Bo jesteś.
- Wcale, że nie.
- Tak.
- Nie - znowu zawisł nade mną i zbliżał się powoli do moich ust.
- Tak.
- Nie - cmoknął mnie delikatnie.
- O widzisz, właśnie tak - zaśmialiśmy się wspólnie.
Uwielbiałam śmiać się, gdy przy mnie był ON.
Kuba Wolny...
*******************************************
Hejka mini Wolni! 1! Następny rozdział będzie oznaczał już święta. Te dwa dni, które zostały, będą dla mnie bardzo produktywne i zarazem ciekawe. Mam jeszcze sporo do zrobienia przed świętami. Wpadajcie do innych książek. Miłego tygodnia. ❤️
Komentarz = Motywacja
Do następnego,
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro