Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

*Peter*

Rok szkolny zaczął się całkiem normalnie. W drodze do szkoły nie zatrzymał mnie nagły wybuch, przestraszeni ludzie lub ktoś wołający o pomoc. Z tego też powodu w szkole byłem jednym z pierwszych.

- Peter? - podszedł domnie Ned z lekkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- Hejka Ned - odpowiedziałem przyjacielowi.

- Co ty tak szybko? Zawsze się spóźniasz.
No dobra, prawie zawsze. Ale jeszcze nigdy nie byłeś tak wcześnie.

- Wyszłem na wszelki wypadek wcześniej z domu. Miałem w planach się nie spóźnić.

-  Aaa...to ok. Chodźmy pod klasę.

***

Siedziałem w klasie. Lekcja już się zaczęła. Rozejrzałem się po klasie w poszukiwaniu pewnej osoby, ale jej nie znalazłem. Szkoda.
Po kilku sekundach drzwi się otwarły i weszła do środka. Zaczęła iść w moją stronę. Kurcze, chyba tu nie usiądzie. A jednak, usiadła koło mnie i wypakowała książki. Szybko się czymś zająłem, żeby nie zobaczyła jak się na nią patrzę. Clarisse podobała mi się od roku. Wcześniej byłem zakochany w Liz, ale wpakowałem jej ojca do paki, a ona musiała się wyprawadzić. Poniekąd z mojej winy, ale czy miałem jakiś wybór? Raczej nie.
Chociaż znałem Clarisse bardzo długo nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Jednak gdy patrzyłem na jej piękne włosy, oczy i twarz. Wiedziałem, że jest idealna. W głębi serca wiedziałem też, że nie mam u niej szans. Nie moja liga. Ja byłem brzydkim nerdem, a ona była piękna i lubiana.

- Hej....Peter, tak? - usłyszałem głos po swojej lewej. Odwróciłem się i od razu trafiłem na jej błękitne tęczówki.

- T-tak. Tak mam na imię - Boże, już za późno. Teraz uważa mnie za totalnego przegrywa.

- T-ty masz na imię Clarisse p-pamjętam - o ile to było możliwe, pogorszyłem sytuację jeszcze bardziej. Nie mogłem powiedzieć nic lepszego.

- Wiesz, teraz będziemy siedzieć razem przez całe półrocze.

- Wiem - odpowiedziałem starając się ukryć, że się rumienię. Szybko się odwróciłem w stronę zeszytu mając nadzieję, że nic nie zobaczyła. To był już koniec rozmowy.

*Clarisse*

Peter zachowywał się dziwnie. Starał się unikać mojego wzroku za wszelką cenę. Ja też zachowywałam się dziwnie. Podczas lekcji cały czas patrzyłam na niego kątem oka. Naprawdę nie wiedząc dlaczego.

- Chyba masz skrytego wielbiciela - powiedziała Rose z tym swoim uśmieszkiem podczas lunchu.

- Co?! Niby skąd to wiesz?

- Cały czas się na ciebie patrzy. Ale nie martw się, jest całkiem przystojny. - szybko się odwróciłam szukając osoby o której mówiła Rose. Napotkałam wzrok Petera, ale on szybko się odwrócił najwyraźniej zmieszany.

- Mówisz o Peterze? - spytałam zdziwiona.

- No, a o kim? Świętym Mikołaju? Tak, o nim. Patrzy się na ciebie od dłuższego czasu, tylko nie chciałam ci o tym mówić.- lekko się zarumieniłam słysząc te słowa.

W sumie to słodkie i miłe. Do końca lekcji myślałam tylko o nim i o tym co usłyszałam od Rose. Nie wiem dlaczego nie mogłam go wyrzucić ze swojej głowy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro