~
--Do twarzy Ci w czerwonym!-- Powiedziała Elizabeth, uśmiechając się do swojej najlepszej przyjaciółki, Allison.
Dziewczyny były jak papużki nierozłączki. Niemalże od urodzenia nie odstępowały się nawet na krok i wszystko robiły razem. Bez wyjątku.
--Dziękuję-- oddała uśmiech All, gładząc krwisto czerwoną sukienkę-- Ta impreza będzie świetna, obiecuję Ci! Dawno na żadnej nie byłyśmy! To będzie wspaniałe rozluźnienie.
--Tak! Brakowało mi tego. Na pewno będziemy się cudownie bawić-- kontynuowała podekscytowana wydarzeniem El-- Jak myślisz, która lepsza? Fioletowa czy granatowa?-- spytała brunetka, trzymając w rękach dwie sukienki.
--Zdecydowanie fioletowa, ale radzę Ci szybko się ubierać, bo zostało zaledwie pół godziny do przyjazdu taksówki.
Dziewczyny spokojnie przygotowywały się, śmiejąc się wniebogłosy i żartując same z siebie. Były wręcz pewne, że nic ani nikt nie zepsuje im tego wieczoru.
--Tylko uważajcie i pod żadnym pozorem nie róbcie żadnych głupstw, rozumiecie? Niech nic bezmyślnego nie przychodzi Wam do głowy. Może się to skończyć tragedią!-- ostrzegała je mama Allison, podczas gdy przyjaciółki wychodziły z domu.
-Mhm, pewnie mamo. Pa- odpowiedziała jej blondynka już z przyzwyczajenia, nie bardzo zważając na słowa rodzicielki. Uważała je już za monotonność i jak twierdziła- kobieta zawsze tak mówiła, żeby ją nastraszyć. Bo w końcu "co takiego może się stać".
Gdy 17latki weszły do klubu, poczuły intensywne, wymieszane, zapachy, które zazwyczaj towarzyszyły takim miejscom- alkohol, papierosy i pot. Elizabeth delikatnie się wzdrygnęła, ponieważ ta mieszanka zapachowa zdecydowanie nie należała do jej ulubionych, ale po chwili przyzwyczajenia powędrowała w tłum wraz z przyjaciółką.
Przeciśnięcie się przez tańczących ludzi było nie lada wyzwaniem, ale już kilka minut później nastolatki znajdowały się przy barze.
--Dwa razy "Manhattan" poproszę- złożyła zamówienie All, siadając na jednym z dwóch wolnych krzeseł. Miejsce obok zajęła brunetka.
--Już się robi-- odpowiedział barman i zaczął wyciągać wszystkie potrzebne składniki.
--Czyli co, jeden drink i idziemy tańczyć?-- zadała pytanie Black.
--Jeszcze pytasz! Pewnie-- odpowiedziała jej podekscytowana blondynka.
Jak można było podejrzewać- na jednym napoju się nie skończyło. Alkohol, taniec, alkohol, taniec, alkohol... i tak w kółko. Obie dziewczyny były już mocno wstawione, ale jeszcze jakoś się trzymały na nogach i nie straciły umiejętności rozmawiania. Przyjaciółki na parkiecie tańczyły z naprawdę wieloma osobami. Większości nawet nie kojarzyły, ale nie za bardzo się tym przejmowały. Złożyły sobie pewną obietnicę na ten wieczór- liczy się tylko dobra zabawa.
Nie tyczyło się to wszystkich w klubie- byli ludzie całkowicie pijani, którzy nie stali o własnych siłach, ale też trzeźwi.
Około pierwszej w nocy, pewien z imprezowiczów wpadł na pomysł, który wtedy, pod wpływem alkoholu buzującego we krwi, wydawał się wszystkim "ekstremalny" i "zabawny".
--Ej!-- krzyknął, zwracając na siebie uwagę, nieznajomy dziewczynom chłopak. Był wysokim brunetem o ciemno zielonych oczach. Większość osób przebywających w lokalu odwróciło się w jego stronę-- Co wy na to, aby urządzić sobie-- tutaj zrobił przerwę, ponieważ zaczął się śmiać trzymając się za brzuch-- jazdę samochodem na czas!
Część osób, najprawdopodobniej nie myślących racjonalnie i trzeźwo, ruszyła za nim w stronę wyjścia. W tej grupie znalazły się również Elizabeth i Allison, które stwierdziły, że przyda im się odrobinę więcej rozrywki tego wieczoru.
--To jak, kto jedzie pierwszy?-- spytał pomysłodawca zabawy, otwierając sportowego Jaguara automatycznymi kluczykami.
Nastała chwila ciszy, bo nikt nie chciał wsiadać, a tym bardziej jako pierwszy.
--Ja chcę!-- krzyknęła All, z wielkim uśmiechem na twarzy, na co wiele osób zwróciło się w jej stronę z szokiem wymalowanym na twarzy.
Elizabeth usiłowała przemówić najlepszej przyjaciółce do rozsądku, tłumacząc, że przyszły tu tylko pooglądać widowisko i definitywnie nie brać w nim udziału. Blondynka jednak od zawsze była uparta i proszenie, czy nawet błaganie, w takiej sytuacji kompletnie nic nie dawało. Wręcz przeciwnie- nakręcało ją do działania.
Wsiadła do srebrnego Jaguara jednego z klubowiczów. Black, co prawda, nie miała prawa jazdy, ale straszy kuzyn uczył ją podstaw jazdy samochodem, więc blondynka bez problemu jeździła po mało zaludnionych terenach. Allison otworzyła okno w aucie po czym wychyliła się przez nie i pomachała do swojej przyjaciółki mówiąc:
--Nic mi nie będzie, obiecuję Ci. Jak tylko wrócę opowiem jak wrażenia.
Oh, nie składaj obietnicy, jeśli później nie będziesz w stanie jej dotrzymać.
Zadowolona i rozbawiona dziewczyna, czując że jest gotowa do startu- odpaliła samochód i nacisnęła gaz.
Auto zaczęło rozpędzać się w bardzo szybkim tempie, a Black właśnie wtedy pomyślała o ważnej rzeczy- nawet nie wie, gdzie ma jechać.
Dziewczyna zawróciła na najbliższym rondzie, z zamiarem wrócenia do klubu. Allison poczuła silne kręcenie w głowie i ścisk w żołądku. Kompletnie straciła panowanie nad pojazdem. Jechała, jedną ręką trzymając kierownicę, a drugą trzymając się za usta, by nie zwymiotować.
Już prawie na wysokości klubu, do którego miała dojechać, z uliczki obok wyjechał bus przeprowadzkowy. Dziewczyna impulsywnie, jak najmocniej, przekręciła kierownicę, aby móc uniknąć zderzenia z pojazdem.
Wtedy na całej ulicy słyszalny był tylko huk. Samochód z wielką mocą uderzył w drzewo, na przeciw lokalu, do którego miała dojechać dziewczyna.
Rozbite szyby.
Odłamki szkła, wbijające się w ciało nieprzytomnej.
Krew.
Krzyki oglądających.
Jedna z osób szybko zadzwoniła po pogotowie, a mężczyźni biorący udział w imprezie wyciągnęli bezwładne i zakrwawione ciało dziewczyny z auta.
--All! All! Wstawaj! Obudź się! Obiecałaś!-- krzyczała do Black przyjaciółka-- Cholera, Allison...
Karetka przyjechała i od razu zabrała poszkodowaną nastolatkę do pojazdu. Na prośbę brunetki- Elizabeth mogła zabrać się z nimi.
--Doktorze, wyjdzie z tego prawda? Będzie dobrze? Czy ona oddycha?-- dopytywała zdenerwowana dziewczyna.
--Nie wiem. Przestała oddychać, a dodatkowo ogromnie szybko się wykrwawia. Niedługo straci limit krwi, a bez tego nie da rady. Musielibyśmy szybko poprosić o dowóz krwi, ale na ten moment nie znamy nawet grupy. Co dopiero z czasem na przebadanie. Brakuje czasu-- odpowiedział lekarz, kręcąc z bezsilności głową i podpinając blondynkę chyba do wszystkich możliwych urządzeń.
--Co chce pan przez to powiedzieć?-- powiedziała brunetka, kiedy łzy cisnęły jej się do oczu, a ona widocznie próbowała zatrzymać płacz.
--To koniec-- rzekł, na co dwie z maszyn zaczęły szybko pikać-- Poddała się-- dopowiedział szeptem, a Elizabeth nieopanowanie zaczęła trząść Allison trzymając ją za barki, jakby myśląc, że to pomoże.
Krew, już zmarłej, dziewczyny, zaczęła mieszać się z wielką ilością łez przyjaciółki. Brunetka dusiła się z płaczu. Po chwili zaprzestała i jakby na chwilę się opanowała, skanując każdy centymetr twarzy i ciała blondynki. Odłożyła ją na łóżko i popatrzyła na swoje dłonie- całe czerwone. Całe we krwi. Delikatnie uniosła kąciki swoich ust do góry, dalej przyglądając się zmarłej. Po chwili wypowiedziała zdanie, które będzie krążyło w jej głowie już na wieki.
--Do twarzy ci w czerwonym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro