Zlot sebiksów (bK, S)
W piątkowe popołudnie wpadła do mieszkania jak wicher. Kiedy wyszedł z pokoju, żeby się przywitać, zobaczył, jak w pędzie rzuca torbę i wyplątuje stopy z sandałów.
– Zagadałam się! – zawołała z rozpaczą. – Niektórzy koniecznie chcą mi opowiedzieć swoje życie, a żyją naprawdę długo! Nie zdążę nic zjeść!
– Wejdziesz do mnie na moment? Poznasz ziomków.
– Sorry, nie mam czasu. Zajrzę do was przed wyjściem. – Przebiegła obok jego drzwi i podniosła głos: – Jeśli ktoś chce siusiu, to teraz! Za trzy sekundy zajmuję łazienkę!
Chwilę potem minęła go ponownie z ubraniami w ręku. Ledwo zamknęła drzwi, a usłyszał szum prysznica. Pokręcił głową ze śmiechem, po czym wrócił do znajomych.
Nie upłynęło więcej niż pół godziny, kiedy zapukała do jego pokoju. Chciał uciszyć kolegów, ale gdy weszła do środka, i bez tego zrobiło się cicho.
Wyglądała zdecydowanie inaczej niż zwykle. Była wymalowana mocniej niż na co dzień, a włosy związała w kucyk na czubku głowy. Miała na sobie krótką czarną sukienkę z rozkloszowanym dołem oraz górą przypominającą gorset. Od usztywnianych miseczek do szyi biegła plątanina pasków, które opinały jej piersi i schodziły się w coś na kształt chokera. W ręku trzymała czarną kopertówkę z fantazyjnie zdobionymi rogami.
Nie wiedział, na co patrzeć – na biust zmysłowo podkreślony skrzyżowanymi na dekolcie paskami, czy na długie nogi w czarnych butach na obcasie. Podobał mu się także przypominający mokrą cyberskórę materiał, który opinał jej ciało.
Sama Jagoda po przekroczeniu progu rzuciła tylko krótkie: „O, zlot sebiksów!". Nikt jej nie odpowiedział, więc stała i czekała, aż ktoś się wreszcie odezwie. Doskonale wiedziała, jakie zrobiła wrażenie. Milczenie szybko jej się znudziło, tym bardziej że czas ją gonił:
– Mam nadzieję, że na imprezie będą gapić się na mnie tak samo jak wy.
Oprzytomniał.
– Ty związałaś sobie włosy... włosami?
– Mogło tak być – odparła zagadkowo.
„Z całej stylówki największą uwagę zwrócił na włosy?"
– Wyglądasz... zajebiście!
– Bo jestem zrobiona. Wrócę, zmyję makijaż, przebiorę się w piżamkę w owieczki i znowu będę zwykłą babką. Okej, lecę! Nie czekaj z kolacją, skarbie! – Cmoknęła do niego w powietrzu, skinęła chłopakom i wyszła.
Wszyscy siedzieli bez słowa, aż jeden rzucił:
– Ja pierdolę!
– Noo! – przytaknął drugi.
– Teraz wszystko rozumiem! Po co ci Julka, skoro masz w domu takiego MILF-a! Już ją zerżnąłeś?
– Nie – mruknął jakby z zawstydzeniem.
– Ani razu? Ile już tu siedzi?
– Będzie z miesiąc.
– No to na co czekasz?
– Wyobraź sobie, że jakoś się nie rwie! – burknął.
– Ona nie wie, kim ty jesteś?
– Wie. I chyba ma to w dupie. Zresztą wcześniej nie zwracałem na nią uwagi.
– Pojebany jesteś?
– Stary, łaziła w dresie! Włosy zawsze upięte w jakieś dziwne gniazdo, zero makijażu... No, ładna dupa, ale nie ona jedna. Do tego starsza... Kamila tak mi ją opisała, że nastawiałem się na starą babę po rozwodzie! Rozeszła się z typem i szukała na szybko mieszkania. Nawet się jej nie przyglądałem. Zresztą, kurwa, nawet mnie przy tym nie było! Wracam z trasy, a tu takie coś plącze mi się po chacie. Dopiero niedawno mnie oświeciło, że to całkiem zgrabna cipka.
– No raczej!
– Ej, a pamiętasz, jak rok temu u Piotrka gadałeś o typiarze, która obciągała komuś na tarasie? Olała cię, a potem się odpaliłeś i nic, tylko gadałeś o tym obciąganiu.
– Nooo, może i tak. I co z tego?
– To właśnie ona. Niby obciągała, a wcale nie, zwyczajnie miała cię w dupie.
– Oj tam, nie pierwsza i nie ostatnia. Ale serio? Patrz, jaki ten świat mały! I co, będziesz startował?
– Chłopie, ona mnie gasi co chwilę! Czuję się przy niej jak jakiś szczeniak!
– No bo stara. Chyba trochę bardziej ogarnięta niż te pizdy.
– Niby stara – pokiwał głową drugi kolega – ale sam powiedz. Nie podałbyś takiej?
– Kuurwa! A jakby skończyła, to drugi raz!
– No widzisz!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro