Z miłości (bK, S)
Na trzecie zbliżenie Dawidowi nie starczyło już sił, ale nie miała mu tego za złe. Wręcz przeciwnie, z uśmiechem patrzyła, jak leży obok, pogrążony w głębokim śnie.
Odpowiedziała szczerze na jego pytanie o powód tak wielkiej ochoty na seks, nie wyznała jednak całej prawdy. Dzień wcześniej długo rozmawiała z Aliną i zwierzyła jej się ze swoich obaw. Przyjaciółka słuchała jej z uwagą, zaciskając usta przy szczególnie drażliwych momentach. Kiedy skończyła, Rosjanka skwitowała bez zastanowienia:
– Czyli sprawa jest prosta, ty chcesz go dupą odciągnąć od ćpania!
W pierwszej chwili Jagoda się obruszyła, ale po namyśle umilkła.
– Może coś w tym jest – przyznała w końcu niechętnie. – Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Próbowałam go jakoś podpytywać, zwłaszcza po pierwszym listopada, ale od razu ucinał temat. Możemy rozmawiać o wszystkim, ale kiedy tylko schodzę na prochy, zaraz się jeży. Żebyś wiedziała, jak mnie ofuknął, kiedy zaczęłam mówić o podejściu tajskich władz do narkotyków! A potem zgasił mnie jak peta, bo powiedział, że trawki nie uznają tam za narkotyk. Jeśli tylko chce, może jarać jak pojebany. Jego słowa.
– Zawsze mi się wydawało, że właśnie w Tajlandii za dragi można ostro beknąć! – rzekła zdziwiona Alina. – Trafić do więzienia na piętnaście lat czy coś takiego.
– Od tego roku ponoć nie, w sensie za trawkę. Covid tak ich przeorał, że otwierają coffee shopy, takie jak w Amsterdamie. Może nawet zaczną rozdawać gumki i zapraszać na Walking Street do Pattayi. Wszystko, żeby tylko skusić turystów! – rzuciła z goryczą.
– Biznes je biznes. – Alina wzruszyła ramionami. – Niech sobie jara na zdrowie, byle nie koksił ani nie dawał po kablach.
– Nie, aż tak to nie! – Jagoda wzdrygnęła się na samą myśl. – Znam już każdy centymetr jego ciała i nie znalazłam żadnych śladów po igle.
– Spoko, ale pamiętaj, że heroiniści walą nie tylko w ręce. Nie patrz tak na mnie, nie mówię, że bierze herę! Jeśli już, jedynie dropsy i koka.
– Też mi pocieszenie! – prychnęła, ale zaraz westchnęła i zwiesiła głowę. – Jestem pewna, że znowu coś bierze. Nie jakoś często, ale nawet raz by mnie zaniepokoił. Wtedy, we Wszystkich Świętych, wieczorem był nie do życia. Ewidentnie coś wziął i to nie trawkę. Nawet w łóżku to było widać. Był jak nakręcony, a zarazem nieobecny.
– Brzmi jak koks. – Alina zmarszczyła brwi. – Kurwa, co za debil!
Jagoda znów westchnęła.
– Nie wiem, co robić. Jest taki cudowny, słodki, kochany! Ale czasami, kiedy wpada w te swoje stany, nie wiem nawet, jak do niego zagadać. Jakby siedział w ciemnej chmurze! Nie potrafię przebić się przez ten mrok.
– Więc pieprzysz się z nim jak królik, żeby go zmęczyć – podsumowała przyjaciółka. – Żeby wybić mu z głowy głupoty, żeby nie miał siły choćby pomyśleć o ćpaniu. W sumie jest to jakieś rozwiązanie. Cipka ci się nie wymydli, a i terapia bardzo przyjemna. Tylko co potem, kiedy mu to spowszednieje? Możesz za każdym razem wybierać inną pozycję z Kamasutry, ale kiedyś dobrniesz do ostatniej strony. I co dalej?
– Nie wiem – odparła bezradnie Jagoda. – Nie mam pojęcia. Ha, przypomniało mi się! Raz opieprzył mnie w trakcie seksu. Ja tylko zażartowałam, że kiedyś nagram jego stękanie, bo mnie strasznie kręci. Warknął, żebym nawet o tym nie myślała, a do tego zrobił taką minę, że wyschłam w sekundę. Chciałam już po prostu doczekać, aż skończy, ale sam zauważył, że coś jest nie tak. Zobaczył, jak patrzę na szufladę i mruknął, że nie ma mowy. Tak się przyłożył, że rozgrzał mnie na nowo i potem było fajnie. Ale cały czas miałam z tyłu głowy, że tak na mnie wysiadł. A to był jedynie głupi żart!
– O co chodzi z tą szufladą? – zaciekawiła się Alina.
– Trzyma tam lubrykant, został mu jeszcze po Julce.
– Swoją drogą kiepsko o nim świadczy, że taka młoda laska potrzebowała oliwienia.
– Trochę go poduczyłam w tej kwestii. – Jagoda poczuła się zawstydzona w jego imieniu. – Wiesz, na starej piczy... To pilny uczeń, następna będzie miała z nim jak w raju.
– Już wróżysz wam rozstanie?
– Na pewno w końcu mnie zostawi – zawyrokowała ze smutkiem. – Kwestia maks paru lat i rzuci mnie dla młodszej.
– Wróćcie najpierw z Tajlandii! – ucięła Alina. – Tam będziesz miała mnóstwo powodów do zmartwień, a na pewno jeden konkretny.
– Nawet mi nie mów!
– Do tego ruski usłyszysz wszędzie, nie tylko w Pattayi czy na Phuket, bo przecież nie nałożyli żadnych sankcji na Rosjan. Ciekawa jestem, ile tam będzie bójek przez cały sezon. Powinni siedzieć cicho, a gdzie nie pojadą, to się awanturują. Jak ci z Dnia Chłopaka. Ale do brzegu. Możesz zajechać Fenixa tak, że mu wszystkie pióra powypadają ze skrzydełek i ja wiem, że robisz to z miłości. Ale jeśli sam się nie ogarnie, to ty go nie ogarniesz. Nie jesteś jego matką, nie jesteś jego strażniczką ani opiekunką. To dorosły facet.
– Wiem – powtórzyła przygnębiona.
– Wierzę w was, naprawdę w was wierzę. Widzę, jak promieniejesz. Kochałaś Huntera i byłaś z nim szczęśliwa, ale nie świeciłaś się tak jak teraz. Kochasz go i to jest super, ale pamiętaj o sobie. Tak samo jak w seksie, powiedz to głośno!
– Najpierw ja, a potem my.
– Dokładnie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro