Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Time is on my side..." (D, S)

Co prawda z trudem, ale udało jej się namówić Maksa na zostanie na noc. Chyba po raz pierwszy rozmawiali tak poważnie i szczerze. Początkowo oschły i przyblokowany, czuł odrzucenie, które odbierał jak coś w rodzaju życiowej porażki. Jednak z upływem kolejnych godzin zaczął się wreszcie otwierać.

Kiedy za oknem świtało, zaproponowała mu nocleg na kanapie. Łóżko w sypialni było całkiem spore, więc mogliby spać obok siebie, ale nie była aż tak naiwna. Ani tak okrutna. Odmówił, a przy pożegnaniu długo przytulał ją przy drzwiach. Powiedział, że potrzebuje czasu, ale nie powinna się o nic martwić. Może zostać w jego mieszkaniu, ile tylko będzie potrzebować.

Odezwał się jednak dopiero po kilku dniach. Wcześniej milczał, co napawało ją niepokojem, i to z paru powodów. Wiedziała, że jej nie wyrzuci, więc nie musi się bać braku dachu nad głową, ale naprawdę jej na nim zależało. Nie chciała, żeby się od niej odsuwał.

Zadzwonił z pytaniem, czy może wpaść, a gdy był już na miejscu, wcisnął guzik domofonu. Na jej zdziwienie wzruszył ramionami, a potem wyjaśnił, że zmienił podejście po rozmowie z Choumem. Szymon zwrócił mu uwagę na niestosowność takich niespodziewanych wizyt. Kiedy zapytał, czy jej to przeszkadzało, chciała zaprzeczyć, ale zdradził ją rumieniec. Pokiwał głową i obiecał, że więcej tak nie zrobi.

Spędzili wspólnie bardzo miły wieczór. Poznał, że wcześniej płakała, ale wyjaśniła, że to ze szczęścia. Dowiedziała się od Kamili, że Dawid zdecydował się na odwyk. Co więcej, wybrał leczenie zamknięte i aż do 13 marca miał przebywać w prywatnym ośrodku. W pierwszej kolejności zapytała o Manię, co rozśmieszyło Kamilę. Kobieta uspokoiła ją, że suczka jest pod opieką jej rodziców. Kiedy skończyły rozmawiać, Jagoda długo zalewała się łzami. Siedziała na podłodze i łkała z radości.

Ze wstydem wyznała Maksowi, jak bardzo ją cieszy, że przyszedł później. Mógłby dojść do wniosku, że wpadła w histerię, a po prostu rozpierało ją szczęście z powodu terapii Dawida.

Kolejne tygodnie upływały dość monotonnie. Coraz rzadziej płakała wieczorami i coraz częściej uśmiechała się w dzień. Maks uważnie ją obserwował, prócz tego starał się ją dokarmiać, choć nazywała go feedersem. Uważał, że jest zbyt szczupła, zmarniała przez stresy i ciągłe rozpaczanie. Nie zważając na protesty, regularnie jej gotował, a dodatkowo raz na jakiś czas wyciągał do jakiegoś lokalu.

– Nie boisz się, że się na tobie promuję? – spytała, kiedy wracali z jego ulubionej restauracji.

– Że podbierasz mi sławę? – Posłał jej kpiące spojrzenie i wjechał na parking. – Nie czuję, żeby mi coś ubywało. Poza tym nigdy nie przyłapałem cię na robieniu nam zdjęcia. Nawet jedzeniu nie robisz.

– Żeby się chwalić pełną michą? – zdziwiła się. – To znaczy wiem, że dzięki naszemu wspaniałemu rządowi coraz więcej ludzi głoduje, ale tym bardziej bym się nie chwaliła wizytą w restauracji! Zwłaszcza że tyle ich padło.

– Wracając do tematu: nie robisz żadnych fotek, a przecież już możesz. Już nie musisz ukrywać, że się znamy. Właśnie, co się stało z twoim Instagramem? I fejsem?

– Usunęłam – odparła niefrasobliwie i roześmiała się na widok jego osłupienia. – Wiem, nie mieści ci się to w głowie. Skasowałam wszystkie konta. Zajrzałam niedawno na Messengera, ale zobaczyłam, że mam chyba z dwa tysiące wiadomości. Od razu wyszłam, a potem skasowałam jego i resztę.

– Cholernie zły ruch! – powiedział zdecydowanie.

– A według mnie dobry. – Zmarszczyła brwi. – Tak jest lepiej. Nie widzę tych zaczepek, nie czytam ich, wiem, że są, ale nie muszę na nie patrzeć. Naprawdę lepiej mi się żyje.

– Kogo ty próbujesz oszukać? – Wbił w nią surowy wzrok. – Możesz udawać, że problem nie istnieje, ale to nie sprawi, że on zniknie!

– O co ci teraz chodzi?

– Jestem jednym z największych youtuberów w Polsce. Uwierz mi, wiem, jak dbać o swój wizerunek. Może w miarę ucichło, może mają inne dramy na tapecie, ale jak nic z tym nie zrobisz, będziesz się ludziom źle kojarzyć. Czy ci się to podoba, czy nie, jesteś celebrytką. Chcesz być znana z tego, że oszukałaś dwóch facetów? Jednego z największych youtuberów w Polsce i jednego z najbardziej znanych polskich muzyków?

– Powtórz jeszcze z pięć razy, że jesteś jednym z największych youtuberów w Polsce.

– A co, gdyby Fenix zachował się jak Peja i rzucił hasłem: „Wiecie, co macie z nią zrobić!"? Myślisz, że nie znalazłby się przynajmniej jeden debil, który by cię odszukał? Ludzie to kretyni, nie warto dawać im pretekstu. Ty się nie obronisz, jesteś za słaba. Psychicznie też.

– Dzięki! – sarknęła nachmurzona.

– Taka prawda. Co zrobisz, kiedy ktoś zaczepi cię na ulicy? W najlepszym razie ci nawrzuca, ale jak będzie chciał zrobić ci krzywdę? Fenix zniknął z sieci, bo siedzi na odwyku. Niczego nie odszczekał, po prostu zapadł się pod ziemię. Co to oznacza? Cały czas jesteś tą, która go oszukała. I mnie. Jesteś jak Fagata, tylko nie idziesz dalej i nie trzepiesz na tym kasy. – Zapatrzył się przed siebie i mruknął zamyślony: – Żałuję, że nie wstawiłem wtedy tego zdjęcia.

– Jakiego zdjęcia?

Wyjął smartfon, wyszukał w albumie odpowiednią fotografię i podstawił jej urządzenie pod nos. Od razu poznała stolik kawowy, talerze z pastą oraz pełne wina kieliszki. A także samą siebie, stojącą w drzwiach balkonu.

– Walentynki – szepnęła.

„Julka zrobiła kiedyś podobną fotkę", pomyślała. „I szybko tego pożałowała".

– Miałem to wtedy wrzucić z podpisem „wieczór z ukochaną" czy coś takiego. Ale wyszło, jak wyszło. – Nie patrzył na nią, lecz widziała, że jest zakłopotany. – Mogłem później wstawić je z podpisem „wieczór z przyjaciółką". Wszyscy by wiedzieli, że ci wybaczyłem i jest dobrze.

Wzruszona pogłaskała go po ramieniu.

– Uważasz mnie w końcu za przyjaciółkę?

Przewrócił oczami, ale pogładził ją po dłoni, którą zostawiła na jego nadgarstku.

– Mam spore zasięgi, to by ci pomogło.

– To tylko internet – bąknęła niepewnie.

– Nieprawda! – Posłał jej ostre spojrzenie. – Dla wielu ludzi to prawdziwe życie, nie lekceważ tego! Akurat na tym się znam. Nazywaj to wyrachowaniem, ale choć raz mi zaufaj.

Podniosła ręce do góry, dając mu tym znak, że nie musi się unosić. Jeszcze nie wiedziała, że temat powróci szybciej, niż mogłaby przypuszczać.

Po powrocie do mieszkania Maks rozsiadł się przy wyspie, a ona zaczęła przygotowywać im kawę. Nagle usłyszeli stłumiony sygnał telefonu. Gdy zobaczyła, że to Alina, spytała go, czy może włączyć na głośnomówiący. Kiedy kiwnął głową, wcisnęła guzik i powiedziała:

– Cześć, dałam na głośnomówiący, a jest u mnie Maks, więc się zachowuj!

– Nie obgaduj mnie... jak zwykle? – mruknął.

– I fajnie, cześć, stary, widziałaś live'a? – Rosjanka wyrzuciła z siebie słowa jak serię z karabinu.

– Co? O czym ty gadasz?

– Kurwa, wyleź czasem spod tego kamienia!

Emocje w jej głosie przestraszyły Jagodę. Maks od razu sięgnął po telefon, a ona wydukała:

– Jakiego live'a? Wiesz, że nie zaglądam do sieci. I... usunęłam wszystkie społecznościówki.

– Cooo? – Alina się zapowietrzyła. – Ty głupia piczo! Jak mogłaś to zrobić? To chyba twój najdurniejszy pomysł!

– A widzisz! – wtrącił. – Mówiłem!

– Nie no, przysięgam! Gdybym tam teraz była, tobym ci tak wjebała! Kurwa!

– Dobra, ogarnij się! – odezwał się uspokajająco. – Mam to, zaraz jej puszczę.

– Ja się boję! – jęknęła Jagoda.

– Nie bój się, tylko oglądaj! – wywrzeszczała Rosjanka. – A później zadzwoń, żeby się pokajać!

– Chodź, ta kawa nie będzie ci już potrzebna. – Wcisnął czerwony guzik na telefonie i pociągnął ją w stronę kanapy. – Przestań się tak trząść! Cokolwiek to jest, będę przy tobie, a jakby co, mam znajomych. Wyjaśnimy gościa, jeśli znowu coś odwalił.

Usiedli, włączył nagranie i mocno przytulił ją do siebie. Czuł, że kobieta drży z przejęcia, a kiedy zobaczyła Dawida, wstrzymała oddech.

– Jak on dobrze wygląda! – zauważyła z zachwytem. Wyciągnęła rękę i w ostatniej chwili uświadomiła sobie, że nie może pogładzić wyświetlacza. Wpatrywała się w twarz mężczyzny jak urzeczona. – Nie wiem, gdzie jest, ale naprawdę tam ładnie.

„Trochę mnie nie było. – Dawid nie patrzył w kamerę, lecz gdzieś w bok. Był bardzo spokojny, ale i smutny. – Miałem dużo czasu na myślenie, a było o czym myśleć. Dałem sobie na wstrzymanie. Dziękuję za wszystkie wiadomości. Dostałem od was masę... – zawahał się, a przez jego twarz przemknął prawie niezauważalny grymas – miłości. To dla mnie naprawdę ważne. Wiem, że się martwiliście, ale niepotrzebnie. Już jest lepiej. Odrodziłem się kolejny raz. Mam nadzieję, że tym razem mądrzejszy, silniejszy. Rozsądniejszy. Co dalej? W styczniu miała wyjść nowa płyta, ale zaszły pewne... komplikacje. Dajcie mi jeszcze trochę czasu. Musimy ją dopracować, ale już naprawdę blisko. Pytaliście, o czym to będzie. O tym, co się u mnie ostatnio działo. Nazbierało się sporo mroku i chciałem to z siebie wyrzucić. Od razu wam powiem, że nie będzie trasy. Nie zaśpiewam na żywo żadnej z tych piosenek, to byłoby dla mnie za trudne. Nie dam rady".

Maks zerknął z boku na Jagodę. Siedziała jak skamieniała, wpatrzona w ekran i coraz bledsza.

– Boję się tej płyty – szepnęła, jakby w odpowiedzi na jego spojrzenie.

Pogładził jej ramię, żeby choć trochę ją uspokoić.

„Muszę wam o czymś powiedzieć".

Na głos Dawida oboje pochylili się nad smartfonem.

„Jestem narkomanem. Trawka, ecstazy, kokaina, to było moje życie od początku kariery. Myślałem, że mam to za sobą, ale wcale tak nie było. Myślałem, że mogę brać coś raz na jakiś czas... bezkarnie. Ale się myliłem. Prochy zabrały mi wszystko. Wszystko. Właśnie wyszedłem z odwyku, ale to dopiero początek. Muszę się leczyć, bo jestem narkomanem. – Popatrzył w kamerę. – To trudne, cholernie trudne. Wiele razy myślałem, że jak tylko wyjdę, to... Tak byłoby łatwiej, nie musiałbym o niczym myśleć. Ale się nie poddam. Nie tym razem. Mam nadzieję, że ze mną będziecie. Zaczekacie na płytę i będziecie mnie wspierać. To na razie tyle. Odezwę się przed premierą. Trzymajcie się!"

Nagranie się skończyło. Maks czuł, że Jagoda już nie drży, a dygocze. Próbowała się powstrzymać, najpierw ukryła twarz w dłoniach, potem wzięła parę głębokich wdechów. Wszystko na próżno, bo łzy jedna po drugiej zaczęły spływać jej po policzkach.

– Płaczesz, bo ani razu o tobie nie wspomniał? – zapytał niepewnie.

Spojrzała na niego ze zdumieniem.

– Nie o to chodzi! – wybuchnęła. – Czy ty wiesz, co to oznacza? Przyznał się! W końcu przyznał się sam przed sobą, a teraz przed fanami, że jest chory! To ważniejsze niż ten odwyk! On nigdy nie chciał nawet o tym rozmawiać! Nie było tematu! Kiedy próbowałam choćby coś napomknąć, od razu wpadał w złość. Nie wolno było nic powiedzieć, a teraz sam to mówi! Boże, udało się! Wreszcie to zrozumiał!

Głośno płakała, zalewała się łzami, a jednocześnie nie mogła przestać się uśmiechać. Maks wpatrywał się w nią z osłupieniem, kompletnie nie wiedząc, co powinien zrobić.

– Jestem taka szczęśliwa! – wydukała, kiedy mogła złapać oddech. – Taka szczęśliwa!

Miał bardzo dziwną minę, więc odetchnęła kolejny raz i wyjaśniła:

– Nie gap się tak na mnie, nie zwariowałam. Ja naprawdę płaczę ze szczęścia. Nie wszystkie łzy są złe, tak mówił Gandalf w Szarej Przystani.

– Ale on przecież nic o tobie nie powiedział! Ani słowa! Znaczy Fenix, nie Gandalf.

– Może już mnie nie kocha. – Spoważniała. – Czas leczy rany. Time is on my side, pamiętasz?

– Jak możesz o to pytać? – oburzył się. – Tylko alzheimer albo demencja odbierze mi pamięć o naszej pierwszej randce!

– To chyba jedyna stara piosenka, którą kojarzysz.

– Nie słucham staroci, ale Rolling Stonesów chyba każdy kojarzy.

– Tak naprawdę śpiewała to Irma Thomas, dużo wcześniej, bo w latach sześćdziesiątych. Wiem to od niego.

– Kiedy pocałowałem cię pierwszy raz, lecieli Stonesi, a nie żadna Irma! – wymamrotał obruszony. – Tego mi nie wmówisz!

– Nawet nie próbuję. – Pogładziła go po policzku i zaraz znowu posmutniała. – Może doszedł do wniosku, że zacznie wszystko od nowa, z zupełnie czystą kartą. To boli, ale prędzej czy później się pozbieram. Czas leczy rany. Jedyne, co ma znaczenie, to to, że się ogarnął. Wreszcie głośno przyznał, że ma problem z narkotykami. Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy. Zdrowy.

– Kochasz go, ale się z nim nie kontaktujesz. – Pokręcił głową. – Nie wiesz, co się z nim dzieje, dopiero Alina musiała dać ci znać. Czemu do niego nie zadzwonisz?

– On też nie dzwonił. I sam powiedziałeś, nie wspomniał o mnie ani razu. Chyba nie bez powodu, co? Może uznał, że jesteśmy razem tak toksyczni, że to nie ma sensu? Będę go kochać z daleka.

Siedział bez ruchu, wciąż ze zmarszczonym czołem. Po namyśle podzielił się z nią refleksją, która go nurtowała, odkąd Jagoda przywołała stary hit:

 – A ty wiesz, że w tej piosence wcale nie chodzi o leczenie ran?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro