System stukania (bK, S)
Pogrzeb był uroczystą i, pomimo dość dużej liczby uczestników, kameralną ceremonią. Początkowo Jagoda nie wiedziała, jaka dokładnie jest jej rola i do której grupy powinna dołączyć. Po wejściu do kaplicy domu pogrzebowego chciała wtopić się w tłum żałobników, ale Dawid przyciągnął ją do siebie, chwycił za rękę i nie puszczał aż do momentu, gdy pożegnali wszystkich i opuścili teren cmentarza. Tym samym potwierdził przed zgromadzonymi, że towarzysząca mu kobieta jest dla niego kimś naprawdę ważnym.
Przez kolejne dni poświęcał się pracy. Rzucił się w wir obowiązków i na długie godziny znikał w studiu. Domyśliła się, że to sposób na radzenie sobie z nową sytuacją, z rzeczywistością, w której nie ma już jego matki. Nie proponował też seksu, chociaż chętnie zgodziłaby się na kolejne zbliżenia. Tęskniła za jego ciałem oraz pieszczotami. Czekała cierpliwie, aż wróci do mieszkania i cieszyła się, gdy nocą wślizgiwał się pod kołdrę, żeby się do niej przytulić. Nie robił tego codziennie, ale przyjmowała jego odwiedziny, uśmiechając się ze szczęścia. Otulała się wtedy ramionami mężczyzny, a gdy zasypiał, wsłuchiwała w jego oddech.
Przestała walczyć z uczuciem, które ją przy nim ogarniało. Pogodziła się z tym, że jest zakochana tak samo jak on; nie próbowała analizować czy rozkładać tego na czynniki pierwsze. Kiedy nie widział, wpatrywała się w niego maślanymi oczami, lubiła też gładzić jego skórę, gdy leżał obok. Nie rozumiała, dlaczego pokochała go tak szybko i mocno, ale nie miało to już dla niej znaczenia.
Zbliżała się połowa października, gdy stał się bardziej ożywiony. Pewnego dnia wrócił do domu i od razu do niej przyszedł. Siedziała wtedy przy biurku, ale na jego widok od razu wstała i podeszła, żeby się przytulić. Pokrył całą jej twarz pocałunkami, a później pociągnął ją na łóżko. Kiedy usiedli, zaczął mówić:
– Jeszcze nigdy nie zrobiłem tyle w tak krótkim czasie. Praktycznie mamy materiał na dwie płyty, pozostało jedynie doszlifować teksty. Przynajmniej u jednej, bo gdzieniegdzie wciąż mi zgrzyta.
– To świetnie! – Szczerze się ucieszyła, choć bardziej z iskier, które znowu pojawiły się w jego oczach niż z tej informacji. – To będzie płyta na jakiś konkretny temat jak poprzednie czy tym razem coś innego?
– Powiedziałaś kiedyś, że śpiewanie o tym jest banalne.
Domyśliła się natychmiast.
– O miłości.
– Tak. Ale nie takie banały, jakbyś mogła pomyśleć. Chciałem, żeby to był trochę hołd.
Pokiwała ze zrozumieniem głową.
– Miłość do mamy nigdy nie jest banalna. Chociaż ja niewiele o tym wiem, bo nie mogę powiedzieć, żebym swoją jakoś mocno kochała. Ale ty to co innego...
– Posłuchasz, kiedy będą gotowe?
– Oczywiście. A co dalej? – Zdziwił się, więc uzupełniła pytanie: – Kiedy już skończycie nagrywanie.
– Nie wiem – przyznał zafrasowany. – Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem.
– Może zrobiłbyś sobie jakiś mały urlop? – zaproponowała onieśmielona. – Pogoda w Polsce jest kapryśna jak nigdy, ale tak się zastanawiałam... czy nie chciałbyś odciąć się od wszystkiego i wyjechać ze mną na weekend. Dumałam nad tym już wcześniej. Myślałam, że może w ten sposób poprawię ci samopoczucie, ale sam znalazłeś lepszy sposób. I wyszło, że tego nie potrzebujesz.
– Nie powiedziałbym, że nie potrzebuję. – Uśmiechnął się i pogładził ją po ręce. – A gdzie byś chciała pojechać?
– Myślałam o tym, żeby zabrać cię w Bieszczady. W Ustrzykach Dolnych dwie dziewczyny prowadzą pensjonat, który chciałam odwiedzić, odkąd się o nim dowiedziałam. Tylko... – Zawahała się i zarumieniła. – Są dwie kwestie, które mogą być problematyczne. To znaczy mam nadzieję, że jeśli już, to tylko jedna. I można ją jakoś załatwić.
– No, dajesz! – zachęcił ją, zaintrygowany.
– Byłam wtedy mocno pijana, ale pamiętam, jak fajnie zachowałeś się w stosunku do Kacpra. Odezwałeś się do niego normalnie, jakby nic cię w nim nie zdziwiło. Ani nie odepchnęło.
Wzruszył ramionami.
– Nie mam nic przeciwko facetom w sukienkach, jeśli o to ci chodzi. Ani przeciwko facetom, którzy wolą facetów.
– Te dwie dziewczyny to lesbijki – wyjaśniła. – I weganki. Takie "pjur", więc nie za bardzo by im się podobało, gdybym gotowała ci tam rosół albo klepała schabowe. Ale mogłabym cię zabierać na zwykłe jedzenie do okolicznych restauracji. To naprawdę bardzo fajne miejsce.
– Kiedy chciałabyś jechać? I kiedy trzeba by było zapłacić?
– Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: wtedy, kiedy byś mógł. Mogę wziąć wolne na jakiś piątek albo poniedziałek, w końcu chodzi tylko o weekend. Odpowiedź na drugie pytanie brzmi: to już mój problem. Bo to ja chcę cię tam zabrać. Wiem, że jesteś milionerem, ale tobie też można coś kupić albo zasponsorować. Najwyżej... – Znowu się zawahała, ale później odważnie spojrzała mu w oczy, ignorując coraz cieplejsze policzki. – Najwyżej oddasz mi w naturze.
Roześmiał się głośno, pierwszy raz od kilku dni szczerze rozbawiony.
– Czyżbyś w końcu za tym zatęskniła? Już myślałem, że sama z siebie nic nie wspomnisz, dopóki ja nie zacznę tematu. Przyznaję, ostatnio skupiałem się na innych rzeczach, ale gdybyś zaproponowała... Nie musiałabyś mnie długo namawiać. No, nie czerwień się już tak! – Otulił ją ramionami. – Mnie też do ciebie tęskno. I do każdego miejsca na twoim ciele. Co do wyjazdu, daj mi dzień albo dwa, bo muszę wszystko ogarnąć. A co do drugiej kwestii... Zastukaj w ścianę, jeśli zbierze cię na amory.
– Mam zastukać w ścianę? – powtórzyła zdziwiona. – I wtedy co?
– Co co? I wtedy do ciebie przyjdę, nie tylko na przytulanie.
– A jeśli nie będziesz miał ochoty? Przecież nie zawsze macie, każdemu się zdarza.
– To przyjdę po to, żeby zrobić ci dobrze. A potem wrócę do siebie albo zostanę, zależy od tego, co będziesz wolała. Chociaż myślę, że moglibyśmy wprowadzić na stałe wspólne sypianie. Z seksem czy bez, po prostu bez pytania albo innych podchodów. Polubiłem to. A ty?
– Ja też – odparła rozpromieniona.
– Może wypróbujemy dzisiaj ten system? – zapytał z dwuznacznym uśmiechem.
– System stukania?
– Tak, stukania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro