Sam (bK, S)
Siedział w swoim pokoju i udawał sam przed sobą, że słucha muzyki. W końcu ściszył sprzęt tak, że z głośników dobiegało tylko ciche mruczenie. Ułożył się na łóżku, a wokół siebie porozkładał kartki z kolejnymi wersjami tekstu nowej piosenki. Dopisywał słowa, skreślał, szukał lepszych odpowiedników. Rozzłoszczony tym, że wciąż nie osiągnął efektu, który by go zadowolił, miął pokreślony papier w kulki i odrzucał je na bok. Wybijał rytm stopą, mimo to nie był w stanie się skupić, bo jego myśli co chwila wędrowały gdzie indziej.
Miała rację, a to irytowało go najbardziej. Kiedy był singlem lub w trakcie kolejnej przerwy z Julką, chętnie wybierał z tłumu co ładniejsze dziewczyny. Robiły, co chciał, jakby był dla nich bogiem. Bez namysłu klękały albo odwracały się i opierały ręce o ścianę. Czasami, kiedy jakaś była wyjątkowo atrakcyjna, wpychał ją na blat stołu czy parapet i pieprzył od przodu. Zwykle jednak nie miał ochoty w trakcie patrzeć im w oczy. Drażniły go cielęce spojrzenia, widoczny na twarzach zachwyt i jęki, które milkły zaraz po tym, jak rozładował napięcie.
Żadna nie widzi jego. Żadna nie widzi w nim człowieka. Każda suka pieprzy się tylko z Fenixem. On, Dawid, nie obchodzi żadnej z tych szmat!
Jebane aktoreczki! Puste dzidy! Nic nie jest prawdziwe!
Julka jest taka sama. Dokładnie taka sama jak tamte. Ledwie skończyli, zrobiła mu zdjęcie i wrzuciła je do sieci. Pewnie myślała o tym cały czas, kiedy wypinała się przed nim na łóżku.
Z gorzkich rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. Przez chwilę zastanawiał się, czy pozwolić jej wejść, czy kazać iść do diabła, a najlepiej do Lilith. Sam zbeształ się w duchu za tę idiotyczną myśl, a na głos powiedział, żeby weszła.
Drzwi się uchyliły, ale nie zjawiła się w progu. Zamiast tego wsunęła talerzyk z pączkami, kołysząc nim lekko w powietrzu, jakby był mini statkiem UFO.
Wciąż nachmurzony zapytał:
– Ten spodek ma zamiar tak tam wisieć?
– A dostanie pozwolenie na lądowanie? – dobiegło zza drzwi.
Nie chciał poddawać się tak łatwo, ale nieco go rozbroiła.
– Dostanie.
Jagoda stanęła w progu z niepewną miną. Milczał, więc weszła i postawiła talerzyk na stoliku nocnym. Zerknęła na niego, chrząknęła, a kiedy na nią spojrzał, uciekła wzrokiem w bok, w stronę okna.
Wciąż milczał.
Podrapała się po uchu, znów na niego zerknęła, a potem się odezwała:
– Przepraszam. Nie powinno mnie obchodzić, co robisz na koncertach. To twoja sprawa. Żadne z nas nie zmieni zdania, ale nie musiałam ci tego mówić. To niczego nie wnosi poza psuciem atmosfery.
– Mam to rozumieć jako coś w rodzaju przeprosin, ale tak naprawdę nie przepraszasz?
– Przepraszam, że ci to powiedziałam. Nieprzyjemnie już u nas było i fajnie byłoby do tego nie wracać. Mamy różne podejście do wielu spraw, ale nie musimy się ciągle kłócić.
– Serio uważasz, że wszystko, co mówiłem, to kłamstwo? Że jestem jebanym pozerem?
– Nie wiem – odparła cicho. – Chyba nie. Mam nadzieję, że nie.
Klepnął dłonią w łóżko, dając jej znak, żeby usiadła obok niego.
– Nie przyszło ci do głowy, że z tą samotnością nie chodzi tylko o dupy? Że mogłem mówić ogólnie, o całym życiu?
Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć, więc siedziała bez słowa.
– We Włoszech gnębili mnie za bycie Polakiem, a kiedy wróciłem do Polski, byłem tym z Włoch. Też nie pasowałem i próbowali mnie dojechać. Kiedy zacząłem nagrywać klubówki, zostałem zdrajcą, bo sprzedałem się dla kasy. Nie wiem, czy widziałaś moje najnowsze kawałki, ale też wielu ludziom nie pasują. Teraz się czepiają, że nie robię klubówek, tylko... coś dziwnego.
– Te najnowsze są piękne – szepnęła z zamyśloną miną.
– W końcu zaczynam czuć, że jestem w miejscu, w którym chciałem być. Ale coś za coś. Znam mnóstwo ludzi, ale tak naprawdę jestem sam. I nawet wolę być sam, bo to jest...
– Bezpieczniejsze – dokończyła za niego.
– Fajnie pieprzyć ładną laskę, ale potem wracam do domu. I jestem sam.
Po dłuższym milczeniu postanowiła się odezwać:
– Teraz nie jesteś. Jeszcze przez kilka tygodni nie będziesz sam, czy ci się to podoba, czy nie. Jeśli miałbyś gorszy dzień, chciałbyś pogadać... o czymkolwiek albo po prostu się przytulić, wiesz, gdzie mnie szukać.
Kiedy popatrzył na nią zaskoczony, zarumieniła się i dodała:
– Przytulanie pomaga poczuć się lepiej. Czasem wystarczy za rozmowę. Od kilku dni coś cię gnębi. Jeśli będziesz chciał pogadać, daj znać. Albo podejdź i się przytul.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro