Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Najciemniej pod latarnią (D, S)

– Nawet niezła ta trawa! – zdziwiła się Alina.

– Pewnie, że niezła! – burknęła w odpowiedzi. – Gdybyś nie wiedziała, że to wegańskie, nawet byś się nie zorientowała! Niektórzy twierdzą, że to najlepszy ramen w całej Warszawie.

Siedziały w uroczej, kameralnej restauracji na Saskiej Kępie. Jak zwykle, przyjaciółka proponowała spotkanie u siebie, lecz Jagoda nalegała na wyjście na miasto. Miała kilka całkiem rozsądnych argumentów.

– Ale tak serio – rzekła łagodniej – bardzo ci dziękuję, że tu ze mną przyszłaś. Potrzebowałam czegoś dobrego i... nie chodzi tylko o jedzenie.

– Spoko, tylko czemu tak daleko od centrum?

– Bo w miarę blisko do mnie.

– I tak już wiem, że mieszkasz w Wesołej. No co się tak gapisz? Najciemniej pod latarnią. Durna ja, taka niby influencerka, a nie pomyślałam o najbardziej oczywistym – żeby wyszukać cię po lokalizacji. A patrz, mężuś trafił za tobą jak po sznurku!

– Najciemniej pod latarnią – powtórzyła ze smętną miną. – Zaraz do tego dojdziemy. Ale fakt, zaskoczył mnie. Pewnie mu wstyd za pobratymców, którzy kradną smartfony, a nawet nie wiedzą, jak je obsługiwać. On zawsze był w miarę ogarnięty – westchnęła. – I przynajmniej nie popiera Putina.

– Ale, jak wielu Rosjan, ma zakuty łeb. Przykro mi, że tak mówię na swoich, ale taka prawda. Lubię, kiedy mi stawiają, ale niemiłosiernie mnie wkurwia, kiedy myślą, że w cenie mają wszystko, włącznie z moją opinią.

– Wystarczyło kilka zdań, żebym sobie przypomniała, co mnie w nim drażniło – wyznała z nachmurzoną twarzą. – Siedział i dogadywał, a ja nie mogłam nawet stęknąć, bo by sobie poszedł. A potem poczęstował mnie komplementem, że się zestarzałam. Jakby on był cały czas piękny i młody! – prychnęła.

– Wiesz, im dalej na wschód, tym szybciej się ludzie starzeją – wtrąciła Alina i dodała z przekąsem: – Co ja pierdolę, nie ludzie, tylko kobiety!

– A co najgorsze, milczy. – Posmutniała jeszcze bardziej. – Zaraz miną trzy tygodnie i nic. Żadnego znaku, że cokolwiek zrobił.

– Oby się wreszcie poczuł, bo inaczej...

– Co inaczej? Nic. Nie pojechałam tam tyle lat, tym bardziej nie pojadę teraz, kiedy jesteśmy praktycznie w stanie wojny. Ech, boję się, że jedyne, co z tego wyszło, to problemy.

– No dobra, zeżarłam całą miskę klusek, więc chyba pora na spowiedź. – Alina, jak zawsze, była bardzo bezpośrednia. – Co się dzieje?

Jagoda znowu ciężko westchnęła.

– Dawid nie przepracował tego, co się stało. Wręcz przeciwnie. – Wbiła wzrok w blat stolika. – Jest coraz gorzej!

Alina wpatrzyła się w nią z zaniepokojoną miną. Szybko dotarło do niej, o czym kobieta mówi.

– Kurwa, nawet nie gadaj, że...

– Zrobił się jurny aż do przesady. I nadpobudliwy. Czasami papla jak najęty, nie może usiedzieć na miejscu, a do tego nie śpi po nocach. Przez chwilę siedzi z błogą miną, a potem znowu łazi, jakby szukał zajęcia. Ale nic mu nie pasuje. Na niczym nie może się skupić. I te oczy... Przecież wiem, że to widać po źrenicach! Myślałam, że się przeziębił, bo pociąga nosem, ale teraz jestem pewna, że nie o to chodzi.

– Książkowy przykład. – Rosjanka pokiwała głową. – I mówisz, że libido mu skoczyło?

– O matko, nawet nie wiesz jak! – Przyłożyła dłonie do ust. – To jest jakiś dramat! Na początku nawet nie zauważyłam, że coś jest nie tak. Przez jet lag. Ale potem... A czemu mówię, że najciemniej pod latarnią? Maksa nie sprawdził aż do Dnia Chłopaka, kiedy odkrył, kim on dla mnie jest. Wystarczyło tylko wejść na Youtube, ale na to nie wpadł.

– Ten koleś to totalna odkleja! – skwitowała Alina.

– Za to teraz gugla nawet po rosyjsku! Przyłapałam go niedawno na przeglądaniu wszystkich filmów Siergieja z tamtych lat. Co tylko mógł znaleźć, to obejrzał. Korzystał z translatora i dawaj! Wygrzebał mój Instagram!

– A przedtem nawet nie zapytał, czy go masz. – Rosjanka pokręciła głową i sięgnęła po kawę. – Co za debil!

– Przecież wiesz, że się tym nie chwalę, to raz. A dwa, nie da się go tak łatwo wyszukać, bo dalej nie zmieniłam alfabetu.

– Oko mu zbielało, jak zobaczył, że masz więcej obserwatorów niż on? – Roześmiała się szyderczo. – I co, które zdjęcia najbardziej go wkurwiły? Czekaj, zgadnę! To, na którym Siergiej klęczy i trzyma cię za dupę?

– Bingo! 

– Nie mogłaś mu wmówić, że to nie twoja dupa?

– Nie kpij, bo wcale mi nie do śmiechu! – Jagoda obruszyła się bez większego zaangażowania. Nie miała na to siły. – Ale siedział głównie na jego profilu na VK. I ciągle wracał do koncertu we Włodzimierzu. Wiesz, tego w Churchill Hall.

– Najgorzej! – Alina znowu parsknęła śmiechem. – Czego nie mógł przeżyć? Że ludzie chcieli, żebyś się rozebrała tak jak reszta tancerek? Że zaczęłaś się rozbierać? Czy że mężyk siłą ściągnął cię ze sceny i zniknęliście na kwadrans?

– Najbardziej go ruszyło, że Siergiej zakładał po drodze koszulkę, kiedy wracał za konsolę. – Skuliła się przy stoliku, jakby chciała być jeszcze mniejsza. – Ale chyba tąpnęło nim wszystko po trochu. Kiedyś mi mówił, jak drażnią go fotki Julki, a tu zobaczył coś takiego. No, może gołej dupy nie pokazywałam, a przynajmniej nie zupełnie gołej, ale ewidentnie robiłam za wywłokę.

– Hipokryta! Sam takie obracał, a teraz sra żarem!

– To co innego! – mruknęła rozgoryczona. – Im wolno więcej! Ja byłam wtedy zła, że Siergiej się mną rozporządza! Jak faceci tych lasek, co robiły towel prank na TikToku. Kiedy warknął do tłumu, że jestem jego żoną i rozbieram się tylko dla niego, chciałam zrobić mu na złość. Nie rozebrałabym się bardziej niż do bielizny, ale już przy bluzce para poszła mu uszami. A na backstage... No, poniosło nas oboje. Wcześniej nie rozumiałam, o co chodzi w seksie na zgodę.

– Chłopy! – prychnęła Alina. – Ale wróćmy do Fenixa. Sra żarem, a bzykanko jest? To ja nie ogarniam! Poza tym, że jest jebanym hipokrytą, ale to już wiemy.

– Męczyło mnie, że tak łazi po nocy, więc wróciłam do spania u siebie. No i przychodził, kiedy naszła go ochota. Pomyślisz, że super, o co mi chodzi, ale potrafił czasem przyjść trzy czy cztery razy! Ma świetne ciało, uwielbiam się z nim kochać, ale nawet dla mnie to za dużo. Za dużo!

– Nigdy nie sądziłam, że mogę ci w tym przytaknąć – oznajmiła Rosjanka.

Wyraz jej twarzy świadczył o tym, że jest zdziwiona równie mocno, o ile nie mocniej niż rozmówczyni.

– Najgorzej było, kiedy miałam okres – Jagoda ciągnęła ponurym głosem. – Mówiłam mu to kilka razy, żeby nie startował znowu na śpiocha. Już mu się to zdarzało. Czasami się budzę i mam jego rękę w majtkach. Nawet naćpany pamięta, że trzeba najpierw mnie rozgrzać. I całe szczęście, bo nieźle by mnie poobcierał. Ale wtedy przyszedł i tak mnie męczył, że w końcu coś ugrał. Nie przypuszczałam nigdy, że będę przysypiać przy lodzie.

Alina zachichotała, ale szybko się opanowała i uśmiechnęła przepraszająco.

– Myślałam, że mam już spokój, ale nie – kontynuowała Jagoda. – Wyobraź sobie: czwarta rano, śpię w najlepsze, a nagle słyszę przy uchu „Chciałabyś w dupkę?" Dobrze, że się chociaż zapytał! – rzuciła sarkastycznie. – Mogłabym się obudzić z wytrzeszczonymi oczami!

Przyjaciółka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.

– Przepraszam! – zawołała, kiedy złapała oddech. – Ale właśnie to sobie wyobraziłam!

Jagoda posłała jej pełne potępienia spojrzenie.

– Śmiej się, śmiej! Na pewno znalazłaby się niejedna świętojebliwa, co to seksu nie lubi, a te, co lubią, uważa za szmaty. Taka zaraz by powiedziała, że to kara boska. Zachciało mi się młodego byczka, to mam za swoje. Aż mi się wylewa uszami!

– Sperma – podpowiedziała usłużnie Alina. – Sorry, musiałam!

Jagoda nie zareagowała oburzeniem, nawet nie prychnęła. Westchnęła jedynie raz i drugi, po czym zapatrzyła się w okno.

– To dlatego jesteś taka nieprzytomna? Od tego seksu?

Wróciła do rzeczywistości, oderwana od ponurych wspomnień.

– No właśnie nie! – zaprzeczyła. – Właściwie źle mówię, bo tak nie jest, tylko było. Przez dwa tygodnie nie dawał mi żyć, bo ciągle i ciągle chciał się bzykać. A teraz... Już naprawdę wolałabym, żeby dalej mnie męczył. Mogłabym mu obciągać nawet i pięć razy dziennie!

– Już nie rób z siebie jakiejś świętej od dawania dupy! – burknęła cynicznie Alina. – Nie jesteś Matką Teresą!

– Wypraszam sobie! – Jagoda nadrobiła złością wszystkie poprzednie stonowane reakcje. – Tylko nie Matka Teresa!

Przyjaciółka podniosła ręce i zrobiła niewinną minę.

– Ok, ok, już nic nie mówię! No to co się dzieje, że wolałabyś dalej robić za dmuchaną lalę?

– Coś się zmieniło. – W oczach kobiety pojawiły się łzy, ale zamrugała szybko powiekami. – Albo łazi po nocach, albo siedzi jak katatonik. Czasami wpada w te swoje dziwne stany, ale są jeszcze dziwniejsze niż wcześniej. Chudnie. A kiedy w końcu zasypia, trudno go dobudzić. Ostatnio się wystraszyłam, że coś mu się stało, że wziął za dużo albo coś. Że się nie obudzi. Siedziałam przy nim całą noc i liczyłam mu każdy oddech.

– Jak się bierze dłużej, to dzieje się coś takiego. – Alina już nie uśmiechała się ani nie kpiła. Była poważna i współczująca. – Widać zaczął się ten etap.

– Tak szybko? – zdziwiła się Jagoda.

– Skarbie, nie mówimy o trawce. To kokaina. Poza tym z żadnymi prochami nie musi iść powoli. Wszystko zależy od organizmu, a on miał już wcześniej spore problemy. Niby mu przeszło, niby to było parę lat temu, ale jak widać...

– Nie wiem, co mam robić. – Objęła kark dłońmi i o mało nie zaczęła kiwać się na krześle. – Nie wiem, co mam robić! Nie mogę mu nic powiedzieć, bo od razu się stroszy, a przecież widzę, co się dzieje!

– Chyba faktycznie nie poukładał sobie w głowie tej waszej sytuacji. No ale co się dziwić. Dowiedział się w sylwestra, a zaraz następnego dnia wylecieliście do domu. Trawi to teraz, szkoda tylko, że w taki sposób.

– To moja wina – wypowiedziała to zdanie, jakby jednocześnie pytała samą siebie i stwierdzała fakt. – To przeze mnie.

Alina sięgnęła przez stolik i złapała ją za rękę. Mocno ścisnęła jej dłoń, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.

– Kurwa! To nie jest twoja wina, rozumiesz? To nie jest twoja wina! Jeśli to przeżywa i nie może się z tym pogodzić, może się wyżyć na milion innych sposobów! Może nakurwiać godzinami na siłce! Może biegać po tym waszym parku! Może charytatywnie przekopywać rowy... Cokolwiek, kurwa, może robić! Wcale nie musi wciągać koksu! Słyszysz?

Kiwała głową, ale nie wyglądała przekonująco.

– Kurwa! Nie bądź jak te wszystkie żony alkoholików, co sobie wyrzucają, że mąż pije przez nie! Pije, bo chce! Jest chory, ale nikt mu na siłę do ryja wódy nie wlewa! A już na pewno nie żona!

– Właśnie – bąknęła słabo. – Wiesz, że właściwie nie ma opcji, żeby dorosłego narkomana zmusić do leczenia, jeśli sam nie chce? Szukałam w sieci informacji o przymusowym odwyku i się załamałam. Przysięgam, wysłałabym go do jakiegoś ośrodka, gdybym tylko mogła! Nie obchodzi mnie, że pewnie by mnie znienawidził, bo wiedziałabym, że będzie żył. A teraz siedzę przy nim w nocy i słucham, czy oddycha. Ale się nie da! Nawet gdybym była jego żoną, nie mogę go zmusić do terapii! Dorosły musi wyrazić zgodę, inaczej nie ma szans. Może zaćpać się na śmierć i nikt nie kiwnie palcem. No, chyba że będzie zagrażał sobie albo innym, wtedy można by go zamknąć w psychiatryku i skierować na leczenie. Ale normalnie to nie, nie ma opcji!

Westchnęła znowu, a potem pochyliła głowę. Czuła rozpacz i bezradność. Zwierzyła się bliskiej osobie, ale nie przyniosło jej to oczekiwanej ulgi.

– Na pewno nie chcesz jechać do mnie, żeby się napierdolić? – Alina przypomniała się ze swoją propozycją.

Pokręciła głową.

– Muszę być trzeźwa, bo nie wiem, co zastanę. No i trzeba wyprowadzić Manię. Jeśli będzie w swoim transie, zapomni o tym, a piesek czeka. Ona kompletnie nie rozumie, co się dzieje. Chodzi koło niego, łasi się, podszczypuje i podgryza, a on nic. Nie wiem, co mam robić, naprawdę!

Przyjaciółka wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilę. Pewna myśl zaczęła świtać jej w głowie.

– Chyba że będzie zagrażał sobie albo innym? – odezwała się w końcu. Miała bardzo dziwną minę. – Zrobiłabyś dla niego wszystko? Nawet jeśli będzie wściekły? Nawet jeśli to mogłoby zniszczyć wasz związek?

– Nawet wtedy! – odparła zdecydowanie. – Boję się, że jeśli nie przestanie, to się wykończy. On jest naćpany codziennie! Nie chcę go stracić! To znaczy nie chcę, żeby coś mu się stało.

– Chyba że będzie zagrażał sobie albo innym... – powtórzyła tajemniczo Rosjanka.

– O co ci chodzi? – Jagoda patrzyła na nią zdezorientowana. – Co ja niby mam zrobić?

– Jeśli jesteś gotowa na wszystko, ale tak naprawdę na wszystko, zrób to, co ci wychodzi najlepiej. Kłam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro