Maks (D, S)
Nie minęło dziesięć minut, gdy ktoś za nią stanął. Przekonana, że to Dawid, pozwoliła mu odgarnąć włosy na bok i pocałować się w kark. Poczuła rozkoszne mrowienie pod skórą, ale oprzytomniała, gdy zobaczyła przy swoich rękach dłonie, na których nie było tatuaży. Szybko się odwróciła.
Maks patrzył na nią z żarem w oczach. Prócz charakterystycznych perfum unosiła się wokół niego ostra woń alkoholu.
– Spodziewałaś się kogoś innego? – zapytał kpiąco, ale nie czekał na odpowiedź.
Przysunął się tak, że balustrada wbiła jej się w plecy. Zacisnął palce na pośladku Jagody, a drugą ręką chwycił ją za kark. Wepchnął język do jej ust i całował ją zachłannie, żarłocznie. Był już bardzo pijany, ale wciąż znacznie silniejszy od niej, więc mimo prób nie mogła go odepchnąć. Kiedy udało jej się oderwać dłoń Maksa od pośladka, błyskawicznie wsunął ją pod bluzkę, żeby miętosić piersi. Rozstawił kolanem nogi Jagody, a gdy przywarł do niej biodrami, wyczuła, że ma erekcję.
Wyrwała się z jego uścisku i odsunęła, dysząc.
– Co, nie podoba ci się? – zadrwił. – Mówiłem, że mnie nakręciłaś!
Znów chciał się zbliżyć, ale podniosła ręce w obronnym geście.
– Zostaw mnie!
– O co ci chodzi? – zdziwił się. – Mogę mieć każdą laskę na tej sali, a chcę ciebie!
Uśmiechnęła się krzywo.
– Zostaw parę dla Fenixa. To jego koncert i on tu jest gwiazdą.
Pisnęła zaskoczona, kiedy znowu do niej przywarł. Zacisnął dłoń na biuście i zaczął całować ją po szyi. Miała wrażenie, że nagle przybyło mu kilka rąk. Były wszędzie, wędrowały po całym jej ciele, a palce gorączkowo szukały sposobu, żeby wedrzeć się pod materiał spodenek.
– Chcesz poczuć go w środku?
– Przestań! – Szamotała się z nim bezradnie. – Słyszysz, przestań! Zostaw mnie! Maks, ja nie chcę!
Nagle oderwał się od niej i z głuchym stęknięciem wylądował na ziemi.
– Kurwa, głuchy jesteś?
Nad leżącym mężczyzną stał Dawid. Miał zaciśnięte pięści, widać było, że w środku aż się gotuje. Podniósł rękę, żeby zadać cios, a wtedy Jagoda uwiesiła się na niej całym ciężarem.
– Nie rób mu krzywdy! – krzyknęła.
Zamarł i spojrzał na nią zdumiony. Czuła, że mięśnie ma napięte jak struny.
– Zostaw go, proszę! – poprosiła cicho. – Po prostu chodźmy stąd!
– To przez niego? – spytał Maks.
Niezgrabnie podniósł się z podłogi. Oparł się o balustradę, skąd patrzył na Dawida, jakby chciał go zabić.
– Przez niego? – Oderwał wzrok od mężczyzny i przeniósł go na Jagodę. – Chyba tak. Przecież widziałem teledysk! – wysyczał ze złością. – Widziałem, jak siedzisz mu na kutasie! Jak się z nim liżesz! Przyznaj się, dałaś mu już dupy?
Czuła pod palcami, jak napięły się mięśnie Dawida. Zacisnęła rękę na jego ramieniu, dając mu znak, żeby nie interweniował.
– Jeszcze nie – odparła, kładąc nacisk na słowo „jeszcze". – I to nie twoja sprawa!
– Już nie! – odwarknął. – Ale mam pomysł! Skoro jesteś celebrytką, może nagramy razem jakiś filmik? Co ty na to? Mam duże zasięgi, mogę cię wypromować. Zrobimy Q&A, challenge albo pobawimy się inaczej. Zaprezentujesz widzom... swoje wdzięki.
Dawid zrobił krok w jego stronę, ale chwyciła go za ramię obiema rękami.
– Proszę, nie! – zawołała błagalnie. – Nic nie rób! On jest pijany!
Nie bez trudu pociągnęła go bliżej balustrady.
– Proszę cię, Maks, idź sobie! Za dużo wypiłeś!
– Będę pił, ile będę chciał! – wypalił wrogo. – Nic ci do tego!
Ruszył w stronę drzwi. Zanim wyszedł, spytał z rozgoryczeniem:
– Naprawdę wolisz tego ćpuna ode mnie?
Zacisnęła palce na ramieniu Dawida. Czuła, że mężczyzna zaraz rzuci się na Maksa.
– Tak – przyznała zdławionym głosem. – Wolę tego ćpuna od ciebie.
– Będziesz tego żałować! – syknął i wszedł do sali.
Dawid odprowadzał go wściekłym spojrzeniem. Niebieskie oczy błyszczały lodowato, a napięte mięśnie drżały. Odczekała chwilę, zanim odważyła się puścić jego ramię. Wytrząsnął z paczki papierosa, zapalił i zaciągnął się dymem.
– Dlaczego mnie powstrzymywałaś? Kurwa, przecież on tam... Gdybym nie przyszedł...
– Jest pijany! – powiedziała z udręczoną miną. – Nie wie, co robi!
– To go tłumaczy?
– Poza tym jest bogaty. – Osłupiał, więc wyjaśniła: – Masz mnóstwo kasy, ale on więcej. Mógłbyś się nie wypłacić, gdybyś go uszkodził.
– Mam to w dupie! – burknął i zdusił peta na pokrywie śmietnika.
– Ale ja nie mam!
– Co myślisz o tym, żeby pobyć tu jeszcze z kwadrans i spierdalać do domu? Pozałatwiam, co mam pozałatwiać, i się zbieramy.
– Świetny pomysł!
Wrócili do sali i zajęli lożę. Nie minęło piętnaście minut, a na kanapę obok Jagody padła zaaferowana Alina. Dawid chwilę wcześniej znowu wyszedł na papierosa.
– Hunter narobił bydła w loży! – wypaliła Rosjanka. – Porozwalał butelki, poprzewracał stoliki. Kompletnie mu odbiło! Jest taki pijany, że ledwo stoi na nogach! Wypił z pół butelki whiskacza, prawie naraz!
– Kurwa! – Jagoda zerwała się z kanapy. – Gdzie jest ta loża?
– Tam, w samym rogu.
Pobiegła we wskazane miejsce, ale zastała tylko obsługę sprzątającą bałagan. Znajomi Maksa czekali w pobliżu, aż będą mogli ponownie zająć fotele. Zrozpaczona rozglądała się po sali, przeszła w pośpiechu przez wszystkie strategiczne punkty i ruszyła na taras.
Dawid zdziwił się na jej widok, a jeszcze bardziej zdumiało go to, że w ogóle nie zwróciła na niego uwagi. Uważnie zlustrowała otoczenie, dopiero później podeszła do niego, aby z paniką w oczach zapytać:
– Widziałeś Maksa?
– W środku, jakieś pięć minut temu.
– Nie mogę go nigdzie znaleźć! – Nagle zatrzymała się jak wryta. – Parking! On nie może w takim stanie prowadzić!
Pognała przez taras i salę, zatrzymując się z rozpędem przy windzie. Wciskała kompulsywnie guzik, jakby mogła tym przyspieszyć pracę urządzenia. Nie wytrzymała napięcia i wbiegła na schody, żeby pokonywać je po kolei, piętro po piętrze. Na dwudziestym dopadła wreszcie windę i wsiadła do niej, łapiąc oddech.
Kiedy drzwi się otworzyły, pomknęła przed siebie, prosto pod koła czerwonego mustanga. Maks zdążył wyjechać ze swojego stanowiska, więc zmusiła go tym do gwałtownego hamowania. Wpatrywał się w nią przez przednią szybę, wciskając raz za razem pedał gazu. Zatkała uszy dłońmi i stała uparcie tuż przed maską. Ruszył do przodu, lekko ją trącając, ale nie przesunęła się na bok. Gdy silnik na moment ucichł, krzyknęła:
– Możesz mnie rozjechać, nie cofnę się! Nie dam ci się zabić!
Przez chwilę siedział, wbijając w nią złowrogie spojrzenie. Wyłączył silnik i wysiadł z auta.
– Po co tu przyszłaś? – warknął. – Odwal się ode mnie!
– Maks – zaczęła błagalnie – nie możesz jechać w takim stanie! Jesteś pijany!
– Mogę! – odparł tonem rozkapryszonego dziecka. – Pewnie, że mogę! A co, zabronisz mi?
– Ledwo stoisz na nogach! – Delikatnie dotknęła jego twarzy. Kiedy rozzłoszczony odwrócił głowę, ponowiła próbę. Po kilku razach wreszcie przestał się od niej odsuwać. – Maks... –szepnęła. – Proszę cię...
Patrzył na nią z bólem, ale i z zachwytem.
– Jesteś taka piękna! – Chwycił jej dłoń i przyłożył sobie do piersi, żeby poczuła, jak bije mu serce. – Czułem to od samego początku. Nie miałem żadnych wątpliwości, nawet przez moment. To ty cały czas się bałaś!
Pogładził ją po policzku. Nie od razu się zorientowała, że ociera jej łzy.
– Maks... – powtórzyła z rozpaczą.
Nagle wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił. Kiedy wpatrzył się w coś za jej plecami, w brązowych oczach nie było już rozczulenia, lecz gniew.
– A ten co tu robi?
Przy windzie stał Dawid. Dzieliło ich kilkanaście metrów, więc z łatwością dojrzał, że płacze. Korzystając z tego, że Maks wbijał w mężczyznę nienawistny wzrok, sięgnęła mu do kieszeni i wyciągnęła kluczyki.
– Oddawaj! – zawołał oburzony.
– Nie oddam – rzekła spokojnie. – Zamówię ci taksówkę. Jutro wytrzeźwiejesz, to zabierzesz samochód.
– Nie zostawię tu mustanga!
Miał taką minę, że się cofnęła.
– Co chcesz mi zrobić?
Oprzytomniał.
– Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził – powiedział miękko, a potem powtórzył: – Nie zostawię tu mustanga!
– To ja poprowadzę! – zaoferowała się niepewnie.
– Nigdy nie siedziałaś na tym fotelu. Skąd możesz wiedzieć, jak się prowadzi takie mocne auto?
– Ja prowadziłem mocne auto, o ile bugatti się liczy – wtrącił Dawid.
Żadne nie zauważyło, kiedy do nich podszedł.
Maks wpadł w furię.
– Nie dotkniesz mojego mustanga! – krzyknął. – Odebrałeś mi kobietę, a teraz chcesz jeszcze auto?
– Niczego ci nie odebrałem! – zripostował Dawid. – Oferuję pomoc. Sam, kurwa, nie wiem dlaczego!
Maks zdenerwował się tak bardzo, że zaczął się jąkać. Nagle urwał, chwycił się za usta i zrobił kilka chwiejnych kroków w tył. Pochylił się za mustangiem, by zwymiotować prosto na płytę. Skończył, opadł na kolana przy tylnym kole i opuścił głowę.
– Typ wyrzygał właśnie cały żołądek – skwitował Dawid, wytrząsając papierosa z paczki.
– Na pewno pół butelki whisky – uściśliła ze zbolałą miną.
– Opiekujesz się każdym, kto puści bełta na chodnik? – Mocno się zaciągnął. – Zgarniasz nas jak jebane Pokemony. Pójdziesz prosto do nieba.
– Gdybyś wypił tyle co on, byłbyś w gorszym stanie! – burknęła, ale zaraz spojrzała na niego prosząco. – Naprawdę mógłbyś odwieźć go do domu? A przede wszystkim czy możesz, tak praktycznie?
– Nie piłem, jeśli o to pytasz.
Wahała się, czy doprecyzować, o co jej chodzi, ale zrezygnowała. Zamiast tego spytała:
– Czyli możesz prowadzić?
Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.
– Strasznie ci na tym zależy!
– Mógłbyś? – Zignorowała jego pochmurną minę. – Mógłbyś?
Uczciwie się namyślił, zanim przytaknął. Przykucnęła obok Huntera i lekko nim potrząsnęła, aż podniósł powieki.
– Jedziemy do domu – poinformowała. – Sam widzisz, że nie dasz rady prowadzić.
Tym razem się nie opierał, więc wspólnie z Dawidem usadzili go na tylnej kanapie. Chciała przejść do przodu, ale chwycił ją za rękę.
– Zostań tu ze mną. Proszę!
Opadła z powrotem na siedzenie, a Maks położył jej głowę na kolanach. Objął nogi kobiety, po czym westchnął.
– Chociaż tak... – wyszeptał. – Chociaż tak!
Dawid zajął miejsce kierowcy, odwrócił się do Jagody i zapytał:
– No to gdzie jedziemy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro