Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kokaina (K, S)

Impreza trwała w najlepsze, choć wielu zawodników odpadło. Pożegnali się z Kamilą, Łukaszem i resztą znajomych, a Jagoda skończyła przytulanki z Aliną. Mieli wychodzić, kiedy drogę zastawił im Hunter.

– Chciałaś wyjść bez pożegnania? Znowu mi uciekasz?

– Eee, nie – odparła speszona. – Po prostu nigdzie cię nie widziałam.

Podszedł do niej tak blisko, że musiała zadrzeć głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Kłamczucha! – powiedział i mocno ją objął.

Popatrzył na Dawida, jakby rzucał mu wyzwanie. Nawet nie próbował ukrywać wrogości. Zagarnął włosy Jagody obiema rękami, zanurzył w nich palce, następnie wygładził niesforne kosmyki. Ujął twarz kobiety w dłonie i tak sugestywnie wpatrzył się w jej usta, że wymamrotała:

– Nawet o tym nie myśl!

Roześmiał się, a zaraz potem przywarł do nich wargami. Próbowała go odepchnąć, ale bez skutku, bo trzymał ją jak w potrzasku. Pobladły ze złości Dawid stał, nie wiedząc, czy interweniować, czy czekać na rozwój sytuacji.

– Uważaj, pretty boyu! – wyburczała, kiedy Maks przestał ją całować. – Bo zaraz przestaniesz być taki piękny!

Przyciągnął ją do siebie i wskazał na tłum bawiących się w najlepsze ludzi.

– Nic nie zrobisz, a wiesz czemu? Bo cały czas przeżywasz, że się na ciebie gapią. – Pomachał do człowieka szykującego się do zrobienia im zdjęcia. – No, bądź grzeczną dziewczynką i uśmiechnij się do pana!

Przywołany posłusznie zbliżył się i strzelił fleszem. Rozzłoszczona odsunęła się od Maksa, żeby stanąć obok Dawida.

– Miło było poznać, ale my już idziemy!

– Wychodzisz z nim? – Hunter zmarszczył brwi.

– Tak – wtrącił Dawid. – Bo my razem... – urwał, gdy poczuł, że Jagoda ściska go za łokieć.

– Razem przyszliśmy i razem wychodzimy – dokończyła nerwowo. – I tyle.

Maks milczał, rzucając Dawidowi ponure spojrzenia. Ten nie odwracał wzroku, więc wpatrywali się w siebie jak dwa koguty przed walką. W końcu Hunter zwrócił się do Jagody:

– Będziesz tu za dwa tygodnie?

– Mam już plany – odparła wymijająco.

– No to ustawimy się inaczej. Nie skończyliśmy naszej rozmowy.

Kiwnęła głową i wraz z Dawidem wyszli na korytarz. Kiedy zjeżdżali windą na podziemny parking, nachmurzony wycedził:

– Jakoś nie włączył ci się ten Jawbreaker.

Zerknęła na niego zdziwiona.

– Jesteś grzeczną dziewczynką, którą może przelizać każdy, kto chce!

Poczuła się, jakby ją spoliczkował. W lodowatej ciszy podeszli do auta, gdzie otworzył jej drzwi.

– Ależ dziękuję – powiedziała słodko, uśmiechając się jedynie ustami.

– Ależ proszę – odparł takim samym tonem.

Zajął swoje miejsce, włączył silnik i wyjechał z parkingu. Żadne nie odzywało się ani słowem, atmosfera gęstniała z każdą chwilą. Długo tego nie wytrzymał. Na czerwonym włączył muzykę, co przyjęła z pogardliwym prychnięciem i odwróciła się do szyby. Założyła ręce na piersi, obrażona każdą komórką ciała.

Na kolejnym skrzyżowaniu przyciszył i odezwał się już spokojniej:

– Może uprzyjemnimy sobie jazdę rozmową?

– Szczerą? – odburknęła.

– Szczerą.

– Bardzo chętnie! – Miała minę zwiastującą, że nie będzie to miła konwersacja. – Może opowiesz o swojej przygodzie z narkotykami? Chyba pamiętasz, co wyjęłam ci wtedy z kieszeni? Piguł nie odstawiłeś, choć rzekomo już nie ćpasz, a co z kokainą?

– Ja pierdolę! – mruknął. – Subtelna jak panzerfaust!

– Zawsze możesz z powrotem włączyć muzykę.

– Szczerość za szczerość? – Kiedy przytaknęła, zaczął niechętnie: – Trzy lata temu było grubo. Backstage kojarzył mi się głównie z koksem, ale brało się... różne rzeczy. Parę razy było ze mną bardzo źle, o mało się nie przekręciłem. Ale braliśmy nie tylko po to, żeby imprezować. Musieliśmy dawać radę na trasach.

– Wszyscy? – spytała z niedowierzaniem.

– Praktycznie tak.

– To, że tak szybko zrobiłeś się znany, nie usprawiedliwia ćpania, ale chciałam tylko wiedzieć, czy dalej wciągasz. Możesz nie odpowiadać albo mnie okłamać, twoja sprawa.

– Skończyłem z tym – zakomunikował stanowczo. – Nie biorę już twardych narkotyków. Teraz tylko trawka, ale to dla relaksu.

„A te piguły?"

Wpatrywała się w niego uporczywie.

– Szczerość za szczerość? – powtórzył. – Spodobał ci się Hunter?

„Nie powie nic o tabletkach!", pomyślała rozdrażniona. „Taka to ta jego szczerość!"

– Jest bardzo przystojny – przyznała z wahaniem. – I... bezpośredni.

– Jak czołg! – prychnął. – Przyszedł i wziął jak swoje!

– Maks jest jeszcze bardziej zepsuty sławą i pieniędzmi niż ty – zauważyła z przekąsem. – Kiedyś ktoś go naprostuje.

– Kto? Może ty? – rzucił podchwytliwie.

– Może ja.

Po chwili milczenia zapytał:

– I co, wciąż wolałabyś zostać w domu i oglądać ze mną serial?

– Do momentu wejścia do windy tak.

Zanim wysiedli z samochodu, odezwał się skruszony:

– Przepraszam, głupio jebnąłem.

– Dlaczego tak powiedziałeś?

– Byłem wkurwiony.

– Na kogo? – Przyjrzała mu się uważnie. – Na mnie?

– Na niego. Na ciebie trochę też – przyznał. – Ja nie mogłem zebrać się na odwagę, żeby cię zwyczajnie pocałować, a on przyszedł i wsadził ci język po same migdałki.

– Szkoda, że żaden nie pomyślał o tym, co ja bym chciała.

Nie znalazł na to właściwej odpowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro