Whisky (D, S)
– To jakiś żart?
Był pewien, że się przesłyszał. Patrzył oszołomiony to na Jagodę, to na obcego, który rozsiadł się wygodnie przy stoliku i wbijał w niego brązowe oczy. Mina cudzoziemca nie wyrażała drwiny ani szyderstwa, wręcz przeciwnie. Rosjanin przyglądał się Dawidowi, a im dłużej to robił, tym bardziej poważniał, jakby docierał do niego absurd całej sytuacji. Nagle wybuchnął głośnym śmiechem, czym wzbudził popłoch wśród gości na tarasie.
– On nie wie, co? – Spojrzał na kobietę. – Nic mu nie powiedziałaś!
Wciąż wstrząśnięta, pokręciła przecząco głową.
– Chciałam – bąknęła. – Próbuję to zrobić od kilku miesięcy... To znaczy zbieram się na odwagę.
– Czyli nie tylko mnie będziesz się dziś spowiadać – skwitował.
Dawid siedział bez ruchu, jedynie mrugając powiekami.
– To jakiś żart? – powtórzył.
– Nie – odparła ze ściśniętym gardłem. – To naprawdę mój mąż. Ale tylko na papierze, bo nic nas nie łączy. Między nami niczego nie ma i niczego nie było!
– Niczego nie było? – wtrącił Siergiej. – To akurat zrozumiałem i bym polemizował.
– Co on mówi? – zapytał Dawid. – Załapał, że kłamiesz, chociaż nie zna języka?
– Sierioża, dlaczego to utrudniasz?
– Bo zmyślasz! Nie mów, że niczego między nami nie było, bo to nieprawda!
– Nieprawda – Dawid powtórzył jak echo. – Zrozumiałem.
Patrzyła bezradnie na obu mężczyzn. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić, któremu z nich najpierw zacząć się tłumaczyć.
– Daj mi chwilkę, proszę cię! – zwróciła się do Siergieja, po czym przeniosła uwagę na Dawida: – Przysięgam, wszystko ci wyjaśnię!
– Dzień dobry państwu! – usłyszeli nad głowami. Stanął przy nich uprzejmie uśmiechnięty kelner. – Bardzo się cieszę, że znowu możemy pana gościć. Miło mi też widzieć panią, pani Jagodo!
– Domyślam się, że ten typ cię kojarzy – wydukał Dawid. Na widok jego miny odebrało jej dech. – Przedtem miał nas w dupie, bo obsługiwał tylko Rusków, a teraz nagle się łasi!
– Tak, jeśli zna Siergieja, to zna i mnie – przyznała zrezygnowanym tonem. – On jest od rosyjskojęzycznych gości, wcześniej nie miał po co podchodzić.
– To ja chyba nie będę wam już przeszkadzał, co? – Podniósł się z krzesła. – Pogadajcie sobie... jak mąż z żoną, a ja idę.
– Dawid, poczekaj! – Również poderwała się ze swojego miejsca. – To naprawdę nie jest tak, jak myślisz! Bosz, jak to idiotycznie brzmi! Ja go prosiłam o rozwód, naprawdę! Prosiłam wiele razy, ale wiecznie coś było ważniejsze! Mógł to załatwić jedną wizytą w urzędzie, ale zawsze miał coś lepszego do roboty! A ja nie chciałam już nigdy wracać do Rosji!
– Przypominam, że ja tu cały czas jestem! – Siergiej przerwał rozmowę z kelnerem. – Niewiele rozumiem, ale coś tam wyłapuję!
Dawid patrzył na niego rozgoryczony, ale gdy Jagoda zrobiła krok w jego stronę, gwałtownie się cofnął i posłał jej wściekłe spojrzenie.
– Nie dotykaj mnie! – warknął. – Nie zbliżaj się do mnie! Kurwa, kłamałaś cały czas! Cały czas, a ja... Ile jesteście po ślubie?
– Osiem lat.
– Ile, kurwa?! Więc jak byłaś z Hunterem... On wie?
Pokręciła przecząco głową, a wtedy parsknął szyderczym śmiechem.
– Kurwa! Ja pierdolę, to jest totalnie pojebane!
– Uspokój się! – poprosiła. – Przecież wiesz, że tutaj nie powinno się podnosić głosu!
Gdyby jego wzrok miał taką moc, spaliłaby się na popiół.
– Mam się uspokoić? Naprawdę?
Przyłożyła dłonie do skroni i głęboko westchnęła.
– Wszystko ci wytłumaczę! – powiedziała błagalnie. – Napisałam do niego przed wyjazdem, bo on co roku jest na Phuket. Wiedziałam, że tu będzie. Teraz muszę z nim porozmawiać, ale tylko po to, żeby to wreszcie dopiąć. W końcu go przekonam, żeby to załatwił! Mam papiery, że zgadzam się na rozwód. Nie wiem nawet, czy będą potrzebne, ale kto wie, może pomogą. Naprawdę wystarczy jedna wizyta w urzędzie i to się skończy!
– A co mnie to obchodzi? – Popatrzył na nią z wrogością. – Okłamywałaś mnie od samego początku! Jesteś mężatką i tylko to się liczy. Cały czas kłamałaś!
– Nie okłamałam cię, po prostu nie powiedziałam ci prawdy! – ledwo to palnęła, uświadomiła sobie, jak zabrzmiało. – Między nami nic nie ma, a to małżeństwo jest tylko na papierze. Widzimy się pierwszy raz od... około pięciu lat. On nosi obrączkę wyłącznie po to, żeby wyrywać laski w klubie. Siergiej! – zwróciła się prosząco do męża. – Możesz to potwierdzić?
– Niby co? Przecież ja nie znam polskiego, nie wiem, o co ci chodzi!
– Po co nosisz obrączkę?
W odpowiedzi pomachał Dawidowi palcami, świecąc złotym krążkiem.
– Laseczki – odparł z uśmiechem. – Lecą na to jak sroki!
– Słyszysz? – odwróciła głowę do Dawida.
– Pamiętasz, że ja nie gadam po radziecku?
– Cypoćka to znaczy laska. A pirog to sroka. Powiedział, że laski lecą na tę obrączkę jak sroki.
– Pojebane! – rzucił zbulwersowany. – Oboje jesteście pojebani!
– Daj mi szansę, żeby ci to wytłumaczyć – poprosiła. Wpatrywała się w niego błagalnie, ale nie próbowała już podchodzić. – Teraz tu z nim posiedzę i wszystko sobie wyjaśnimy. Jeśli chcesz, możesz posiedzieć razem z nami.
– No nie wiem – wtrącił Siergiej. – Nawet trochę żal mi tego szczeniaka, ale bez przesady! Nie wywiniesz się tak łatwo! Musisz się postarać, w końcu to tobie zależało, żeby się spotkać!
– Co on mówi?
– Że... muszę poświęcić mu trochę czasu, bo to mnie zależało na spotkaniu – wyznała zakłopotana. – Raczej nie zgodzi się na pięć minut rozmowy.
– Może zorganizujcie sobie małżeńskie spotkanko jak w więzieniu? – zakpił, ale zaraz twarz mu stężała. – W końcu to twój mąż! Mnie już nic więcej nie trzeba. Kurwa, ja mam już dość!
– Dawid, ja ci wszystko wyjaśnię! Wrócę do hotelu i odpowiem na każde pytanie, powiem ci wszystko! Ale teraz nie mogę go zostawić, bo sobie pójdzie i znowu odstawi ten temat! Teraz mam szansę wreszcie to zakończyć, raz na zawsze!
– Rób, co chcesz, nic mnie to nie obchodzi. – Spojrzał na nią tak, że poczuła ciarki na skórze. – Dla mnie nie istniejesz!
Odwrócił się i odszedł, a Jagoda patrzyła za nim załamana i zrozpaczona. Bardzo chciała pobiec za mężczyzną, opowiedzieć mu całą historię już teraz, ale wiedziała, że najpierw musi dokończyć rozmowę z Siergiejem. Miała nadzieję, że przez ten czas Dawid ochłonie i pozwoli jej się wytłumaczyć. A przede wszystkim wybaczy jej, że zataiła przed nim tak ważną informację.
– Ale telenowela! – usłyszała za plecami. – Aż żałuję, że nie zamówiłem popcornu!
Przysiadła obok Rosjanina. Nie miała siły rzucić żadnej riposty, więc po prostu siedziała w milczeniu, ze wzrokiem wbitym tępo przed siebie.
– Odstawiliście tu niezłą szopkę! – stwierdził. – A ty nie rób takiej cierpiętniczej miny, bo o ile dobrze rozumiem, wpakowałaś się w to z własnej winy. Dlaczego nie powiedziałaś mu od razu? – Parsknął śmiechem i dodał: – Wstydzisz się męża z Rosji?
– Siergiej – westchnęła cicho. – Nie dobijaj mnie, proszę!
Oparł łokcie o blat stolika i zaczął się w nią wpatrywać. Miał pogodny wyraz twarzy jak ktoś, kto zna swoje miejsce w świecie i świetnie się w nim czuje.
– Dalej jesteś ładna, choć latka ci poleciały – ocenił z uśmiechem. – A teraz opowiedz mi wszystko. I wyjaśnij, jak to się stało, że Maks zmienił się w...
– W Dawida.
– W Dawida.
Kelner przyniósł im zamówione przez Siergieja napoje, posłał obojgu porozumiewawcze spojrzenie, po czym zniknął tak szybko i dyskretnie, jak się pojawił.
Wróciła do apartamentu dopiero po trzech godzinach. Czuła śmiertelne znużenie, chociaż spotkanie z małżonkiem było całkiem miłe – o ile można tak stwierdzić w tych okolicznościach. Przestał dowcipkować i wysłuchał jej z uwagą, a później streścił najważniejsze wydarzenia z ostatnich kilku lat swojego życia. Wyjaśnił też, dlaczego zjawił się tak niespodziewanie. Później przeszli do tego, co interesowało ją najbardziej. Przekazała mu dokument i prosiła, bardzo mocno prosiła, żeby po powrocie do kraju złożył wizytę w urzędzie. Tą częścią rozmowy był ewidentnie znudzony, ale obiecał, że się tym zajmie. Rozeszli się w przyjaznych stosunkach, długo przytulając się na pożegnanie.
Dawida nie było. W oczekiwaniu na jego powrót odchodziła od zmysłów. Wyobrażała sobie, gdzie może być i co robić; bała się, że coś mu się stało albo on coś zrobił. Nie mogła usiedzieć na miejscu, więc co jakiś czas podrywała się z łóżka i krążyła w kółko po apartamencie.
Za oknami zaczęło ciemnieć. Im większy zapadał zmrok, tym głośniej było na ulicach. Najwidoczniej niektórzy nie zdołali doczekać do północy, upiwszy się jeszcze w starym roku. Miała wrażenie, że czeka całą wieczność. Wsłuchiwała się w odgłosy ulicy, aż wreszcie otworzyły się drzwi i stanął w nich Dawid. Na jego widok zerwała się ze swojego miejsca, ale stanęła w pół kroku, bo wyciągnął przed siebie rękę. Dał jej wyraźny znak, że ma się nie zbliżać.
– Kogo ja widzę, rosyjska żonka się tu pojawiła! Gdzie zostawiłaś męża?
Usiadła na łóżku, a on ruszył na balkon. Nie musiała patrzeć na trzymaną przez niego butelkę, żeby zorientować się od razu, że jest pijany.
„Whisky!", pomyślała z irytacją. „Jak ja nienawidzę whisky!"
– Dawid... – Ponownie wstała i zrobiła krok w jego stronę. – Dawid, proszę cię...
– Nawet, kurwa, o tym nie myśl! – warknął, następnie opadł ciężko na próg i siedział tak w połowie na zewnątrz, a w połowie w środku. – Nie dotknę cię palcem...
"...już nawet za milion", dopowiedziała w myślach, cytując fragment jego piosenki. O mało nie uśmiechnęła się gorzko, tak głupie jej się to wydało.
Przez dłuższą chwilę oboje milczeli. Zerknęła ukradkiem na jego butelkę, żeby sprawdzić, ile alkoholu już wchłonął. Bursztynowy płyn zajmował nieco ponad połowę szklanego opakowania, co oznaczało, że mężczyzna jest mocno nietrzeźwy.
– Nie chcesz wiedzieć, jak to było? – spytała nieśmiało.
Oparł głowę o futrynę i przymknął oczy.
– Łaziłem po ulicach. Łaziłem i łaziłem, i wszędzie, kurwa, wszędzie słyszałem ruski. Myślałem, że chuj mnie strzeli. – Mówił zadziwiająco składnie, a przede wszystkim spokojnie. Nie miała pojęcia, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. Nagle podniósł powieki i spojrzał na nią. – I wiesz, co zobaczyłem przed jednym z klubów? Jego na plakacie! Siergiej Ignatiev. Inicjały od razu nabrały sensu. Żadne, kurwa, CU! Zwyczajne ruskie SI. Ja pierdolę! – Roześmiał się złym, nieprzyjemnym śmiechem. – W życiu bym nie pomyślał, że to jest po rosyjsku! Ciekawe, co Hunter by na to powiedział. Taki był pewny siebie, taki pewny! A cały czas dymał cudzą żonę!
Znowu wybuchnął śmiechem, a Jagoda siedziała bez ruchu, zmartwiała jak zagonione do kąta zwierzątko. Łapała powietrze krótkimi, urywanymi oddechami; nie miała siły nawet odwrócić głowy, żeby na niego popatrzeć.
Nagle przestał się śmiać, zamiast tego ukrył twarz w dłoniach i zaczął się kiwać.
– Kurwa, ja tak cię kocham! Tak cię kocham, a ty mnie tak zniszczyłaś!
Podniosła się powoli, żeby do niego podejść. Zauważył to przez szpary między palcami i ostro się szarpnął, gdy położyła rękę na jego ramieniu.
– Nie dotykaj mnie, kurwa! – zawołał ze złością. – Nie dotykaj mnie!
Uklękła przy nim, zawahała się, ale finalnie zdobyła się na odwagę i ponowiła próbę. Nie spodziewała się jednak, że na jej dotyk Dawid zareaguje tak agresywnie. Złapał ją za ramiona i ścisnął, a potem odepchnął tak mocno, że zatrzymała się przy łóżku. Sekundę później ujrzała błysk niedaleko głowy i rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Wszystko działo się błyskawicznie, ale miała wrażenie, że lustro w szafie z przesuwnymi drzwiami rozbija się nieskończenie długo. Brzęk upadających odłamków nie tylko słyszała, lecz także czuła pod czaszką, jakby każdy fragment upadał na samo dno jej mózgu. Skuliła się i zasłoniła głowę rękami, oddychając szybko jak wyciągnięta z wody ryba.
Była przerażona do tego stopnia, że nawet nie płakała.
– Jagoda...
Kiedy ściągnęła dłonie z głowy i otworzyła oczy, tuż przed sobą zobaczyła jego twarz. Nie mogła się już bardziej cofnąć, więc wbiła plecy w bok łóżka i podniosła ręce w obronnym geście.
– Chcesz mi zrobić to samo co Julce? – spytała spanikowana. – Tutaj nie ma nikogo, kto by cię powstrzymał!
Osłupiały usiadł na podłodze.
– Chciałem cię przytulić, bo się wystraszyłaś. – Pochylił się do niej, ale drgnęła, więc wrócił do poprzedniej pozycji. Zrozumiał. – Mnie. Wystraszyłaś się... mnie.
– Nie rób mi krzywdy! – poprosiła, nie opuszczając rąk.
– Za kogo mnie masz? – wykrztusił. – Nie mógłbym cię skrzywdzić!
– A co to było? – Cała była napięta, bo ze wszystkich sił starała się przycisnąć do łóżka. – Rzuciłeś we mnie butelką! A kiedy mnie złapałeś... Miałeś taką nienawiść w oczach!
– Na chwilę mnie zamroczyło – przyznał ze skruchą. – Ale nie chciałem rzucić w ciebie. To znaczy... może przez moment, przez ułamek sekundy. Ale kiedy rzucałem, to już prosto w lustro.
Zerknęła na niego i zaraz uciekła ze wzrokiem w bok.
– Mógłbyś... Mógłbyś się odsunąć? Tam, gdzie siedziałeś wcześniej?
Jej prośba bardzo go zabolała, ale spełnił ją natychmiast.
– Chciałbym cię przytulić, bo cała się trzęsiesz – powiedział. – Ale nie zrobię nic, dopóki mi nie pozwolisz.
– Dziękuję – odparła cicho. – Wolałabym, żebyś został tam, gdzie jesteś. Tam w progu.
Zamilkli na dłużej. Tymczasem na zewnątrz robiło się coraz głośniej. Raz czy dwa gdzieś w dali wybuchły pierwsze fajerwerki, widać ktoś nie mógł się doczekać nowego roku.
– Bałam się w swoim życiu wiele razy – odezwała się nagle. – Różnych rzeczy. Ale nigdy wcześniej nie bałam się tego, że ktoś, kogo kocham, zrobi mi fizyczną krzywdę.
Zaśmiał się krótko i zaraz przestał. To był śmiech przepełniony goryczą, podobny do poprzednich, które dziś usłyszała.
– W końcu to powiedziałaś! W końcu wydusiłaś z siebie, że mnie kochasz, ale w ogóle mnie to nie cieszy. Nie w taki sposób, nie teraz. Nie tak!
– Kocham cię od dawna – ciągnęła martwym głosem. – Nie mam pojęcia, dlaczego zakochałam się tak szybko. I tak bardzo. Nie umiałam tego wyjaśnić Siergiejowi, kiedy dopytywał, czemu ostatnio opowiadałam mu o Maksie, a dziś zobaczył przy mnie ciebie. Zupełnie innego faceta. – Wreszcie spojrzała mu w oczy. – To „ostatnio" było w zeszłym roku.
Oderwał od niej wzrok i przeniósł go na balkon, gdzieś ponad balustradę.
– Kiedy to się tak popierdoliło? – spytał retorycznie. Ponownie na nią popatrzył i poprosił: – Opowiesz mi wszystko? Od samego początku?
Więc zaczęła mówić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro