Tylko chemia (D, S)
W piątkowe popołudnie Jagoda zjawiła się w mieszkaniu wcześniej niż zwykle, co go zdziwiło, ale i ucieszyło.
– Miałam koszmarny dzień!
Poszedł za nią do łazienki, gdzie kontynuowała narzekanie, upychając ubrania ze sportowej torby do pralki:
– Praca z klientem – westchnęła – piekło za życia! Kombinuj, żeby mu coś wyjaśnić, ale nie powiedzieć, że jest debilem. Najlepiej, żeby się nie zorientował, że ja wiem, że jest debilem. Niech sam wpadnie na rozwiązanie, a ja mu przyklasnę. Ech, zdecydowanie za mało mi płacą!
Poszła do siebie, żeby wrócić z ubraniami na zmianę.
– Miło się gawędzi, ale muszę się umyć.
Po kąpieli zapukała, ale nie weszła, tylko stanęła w progu, myjąc zęby.
– Tak mi się przypomniało... – wybełkotała, bo miała usta pełne piany. – Ty masz jutro te nagrania, nie?
Kiedy kiwnął głową, ciągnęła:
– Ta laska pali?
Na moment zniknęła, żeby wypluć pastę, a po powrocie wyjaśniła:
– Mówiłeś, że to będzie klubówka o miłości czy tam romansie. Będziesz się miział z nią na łóżku, całował i takie tam. Ona pali?
– Nie wiem – odparł niepewnie.
– Bo ty palisz. Jak smok. Tak sobie teraz myję zęby i o tym myślę. Jeśli ona nie pali, to będzie się męczyć. Ja bym się męczyła, gdybym miała się całować z popielniczką. Z całym szacunkiem! – Podniosła ręce, bo się oburzył. – Choćbyś był najpiękniejszy na świecie, jedzie od ciebie fajkami.
Znowu zniknęła za drzwiami. Wróciła do pokoju i usiadła obok niego na łóżku.
– Nie wiem, czy pali – przyznał. – Ale jeśli to ma być wielki problem, wezmę gumy do żucia. Albo umyję zęby.
– Ale nie tylko w domu. Jak cię znam, zanim zaczniecie, wypalisz z pół paczki, więc...
– Mam zabrać pastę i szczoteczkę?
– No raczej!
– Co ty się tak tym przejmujesz?
– Solidarność jajników? – odparła. – Nieraz od fotografów mocno ciągnęło papierosami. Czasami nie tylko tym, a byłoby miło, gdyby pachnieli. – Uśmiechnęła się lekko. – Taki kaprys, wiesz, żeby lepiej się pracowało. Twoja słodka buzia nie wynagrodzi chucha.
– Podoba ci się moja słodka buzia?
Przyglądał się z zadowoleniem, jak policzki Jagody zalewa rumieniec.
– Mówię tylko, że niefajnie, jak od kogoś czuć papierosy. – Łypnęła w stronę drzwi. – Niekomfortowo.
Parsknął śmiechem.
– Potrafisz gadać o rosebud, dopytywać, dlaczego nie lubię się całować i czy bzykam się tylko na pieska. – Podszedł bliżej i spojrzał na nią tak, że zawstydziła się jeszcze bardziej. – Ale wystarczy, że zapytam cię o coś takiego i od razu chcesz uciekać.
– Wcale nie! – W ostatniej chwili powstrzymała się przed kolejnym zerknięciem na drzwi. – Eee, po prostu głodna jestem. Myślę o tym, co zrobić na obiad.
– Nie chcesz pogadać o seksie? – rzucił prowokacyjnie. – Ze mną?
– Pogadać z tobą o seksie czy pogadać o seksie z tobą? – wymamrotała nerwowo. – Czy że jak?
– Jak wolisz. Możemy pogadać albo załatwić to jakoś inaczej.
Uświadomiła sobie, że Dawid świetnie się bawi, podczas gdy ona jest speszona jak mała dziewczynka. Postanowiła odzyskać kontrolę nad przebiegiem rozmowy, a przy okazji coś mu udowodnić.
– Zrobimy eksperyment? – zaproponowała, ale nie czekała na odpowiedź.
Stanęła bardzo blisko, tuż przy nim. Najpierw się przytuliła, a po chwili podniosła głowę i zaczęła delikatnie dotykać jego twarzy. Robiła to subtelnie, samymi koniuszkami palców. Przesunęła jednym po ustach Dawida, otuliła dłonią jego policzek, a drugą gładziła go po skórze. Cały czas czule wpatrywała mu się w oczy.
Przyjmował pieszczoty coraz bardziej spięty. Nie wiedział dlaczego, ale nie podobało mu się to, co robi Jagoda.
– O, widziałam! – Cofnęła się i uniosła palec. – Chciałeś odsunąć głowę! Czujesz to, prawda? Jest dziwnie. A dlaczego? Bo nic między nami nie ma... – urwała znacząco – poza chemią. Może nawet chętnie byś mnie przeleciał, ale ta czułość cię zaskoczyła. To już było za dużo. Czułość wymaga bliskości, takiej prawdziwej. Uczucia. – Pogładziła go po torsie, przy sercu. – Wybacz, ale dla mnie bez tego nie ma o niczym mowy. Nieważne, jak bardzo podoba mi się twoja słodka buzia. To jedynie chemia, da się spokojnie z nią wytrzymać.
– Ale po co? – zdziwił się. – Jeśli dwie strony by tego chciały, jaki problem? Przecież to tylko seks!
– Dla mnie nie ma czegoś takiego jak „tylko seks" – odparła oschle. – To najbardziej intymna czynność, jaką można robić z drugim człowiekiem. Niesamowicie zbliża, nawet nie tyle w trakcie, co potem. Nie chcę, żeby po wszystkim facet podciągnął gacie i wyszedł. W łóżku może być ogień, ale ważne jest to, co będzie później. Tego nie możesz mi dać. – Odsunęła się od niego. – Idę do siebie, może uda mi się zasnąć w tym upale. Padam z nóg!
Nie tylko odzyskała kontrolę nad sytuacją – osiągnęła znacznie więcej. Długo analizował jej słowa i przypomniał sobie ostatnie tygodnie związku z Julką. Otrząsnął się na myśl, że mógłby po seksie przytulić się do niej albo zacząć ją całować. Czułość Jagody była dla niego dziwna, bo jej dotyk miał nie tylko aspekt fizyczny. Odniósł wrażenie, że jest przy nim bliżej, niż był gotów kogokolwiek dopuścić.
Nie rozumiał własnych uczuć.
Wieczorem zapukał do jej drzwi.
– Chciałbym, żebyś kogoś poznała.
Podniosła się z łóżka, a kiedy usłyszała stukanie pazurków po posadzce, nie mogła powstrzymać uśmiechu. Spojrzała w stronę drzwi, przyłożyła dłoń do ust i zawołała z radością:
– A kto to tu przyszedł? Jakie cudne pokraczne nóżki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro