Szlug na spółę (D, S)
Wspomnienie sobotniej nocy zawstydzało Dawida przez całą niedzielę i część poniedziałku. Po południu natknął się na Jagodę w kuchni, gdzie siedziała przy stole, popijając herbatę z emaliowanego kubka. Od słowa do słowa zaczęli ze sobą rozmawiać.
– A wiesz, że tak naprawdę poznaliśmy się drugi raz?
– Serio? – zdziwił się. – A kiedy był pierwszy?
– Jakiś rok temu, na jednej z waszych imprez. Byłam tam z Aliną i paroma innymi osobami.
– Nie sądziłem, że słuchasz rapu!
– Bo nie słucham – sprostowała. – Zresztą to nie był koncert, tylko domówka. Nie poszłabym, gdyby Alina się nie uparła. Napaliła się na tę imprezę, a mnie tak zmęczyło jej trucie, że było mi już wszystko jedno. Pozwoliłam nawet, żeby mnie przebrała i założyła blond perukę. I tak nikt mnie nie znał, mogłam przyjść w dresie. Idealnie bym tam pasowała.
– Czekaj, czekaj! – przerwał jej zaaferowany. – Coś kojarzę! Nie gadaliśmy czasem na tarasie?
– Dokładnie. – Uśmiechnęła się.
– Paliliśmy szluga na spółę. – Kiedy przytaknęła, dodał: – Chociaż ty nie palisz.
Pamiętał ją. I tę imprezę.
Pamiętał, jak w pewnym momencie miał wszystkich dosyć, więc zaszył się na zewnątrz. Siedział w samym kącie tarasu, ukryty w ciemnościach. Nieoczekiwanie drzwi otworzyły się z rozmachem, bo wyszła ona. Nad framugą świeciła jedynie mała słaba żarówka, ale udało mu się dojrzeć, że jest ładna. Miała długie blond włosy, czarne skórzane szorty oraz czarny top z mocno wyciętymi pachami. Nie dopatrzył się stanika.
Towarzyszył jej chłopak w chinosach i eleganckiej koszuli. Ledwo wyszli, nabrała powietrza w płuca i odetchnęła pełną piersią.
– Myślałam, że nie wytrzymam! – zawołała. – Totalnie się odwodniłam, zaraz uschnę! Tam jest jak w klubie! Taki wielki dom, a i tak ciasno! Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie domówkę!
– Myślałaś, że idziesz na herbatkę do cioci Jadzi?
– Bujaj się, Alan! – mruknęła bez złości. – Do tego nie wiem, co się dzieje, ale chyba już czwarty pytał, czy pójdę z nim na górę. I żadnemu nie chodziło o pokazanie płyt!
– Sorry, nie obciągnę im za ciebie. Ale mogę pomóc z czymś innym, zaraz wracam!
Minął się w drzwiach z jednym z natrętów, którzy nagabywali ją w środku.
– Ooo, jesteś! – zawołał radośnie brunet w bluzie z kapturem. – Wszędzie cię szukałem!
– Patrz, a ja tu! – mruknęła z sarkazmem.
– Czemu się nie bawisz? – zagaił, opierając się o ścianę.
– Wyszłam zapalić, poza tym tam jest strasznie gorąco.
Ona z kolei oparła się o balustradę, bo chciała zachować między nimi jak największy dystans.
– Palisz? – Zmarszczył brwi. – Strasznie nie lubię, jak laska pali. Ze szlugiem każda wygląda wulgarnie, jak tania ździra!
– Ano widzisz, a ja właśnie jestem taką tanią ździrą – skwitowała niewzruszona i zaczęła macać się po kieszeniach. – Nosz, nie wzięłam szlugów!
– Ja ci nie pomogę! – burknął z niechęcią.
– Ja ci pomogę – dobiegło z ciemnego kąta.
Oboje zaskoczeni zwrócili głowę w tamtą stronę, zaś Dawid wstał z fotela, wyszedł do światła i wyciągnął do niej paczkę marlboro. Wstrząsnął opakowaniem, żeby wysunąć jednego papierosa. Wyjęła go z wahaniem i pochyliła się nad zapalniczką, którą podstawił jej drugą ręką. Odpaliła, przyglądając się dyskretnie jego dłoniom. Prawie całe były pokryte tatuażami, tak samo jak palce. Wyprostowała się, żeby przyjrzeć mu się dokładniej.
Widać było, że sporo ćwiczy. Miał ładnie, ale nie w przesadzony sposób rozbudowane mięśnie. Tatuaże zdobiły nie tylko jego dłonie – widać je było na całej powierzchni rąk oraz szyi. Prócz tego częściowo wystawały spod szarej koszulki bez rękawów, opinającej mu się na torsie.
– Podoba ci się to, na co patrzysz? – spytał kpiąco.
Oderwała wzrok od jego ramion i przeniosła wyżej. Był przystojny w nieoczywisty sposób, nie jak model, ale miał bardzo miłe dla oka rysy. W tym świetle nie mogła się dopatrzeć, jaki jest kolor jego tęczówek. Obstawiała niebieski albo zielony. Nie potrafiła też jednoznacznie określić barwy włosów. Na pewno nie był brunetem ani blondynem. Nosił jedną z tych fryzur, które sprawiają wrażenie niedbale rozczochranych, ale mogłaby się założyć, że jej ułożenie zajmowało sporo czasu.
– Nie wiem. – Cieszyła się, że taras oświetla taka słaba żarówka. Czuła, że się zaczerwieniła, odparła jednak obojętnym tonem: – Nie widziałam wszystkiego.
– To ja nie przeszkadzam! – warknął brunet, do tej pory w milczeniu opierający się o ścianę.
Prawie wpadł na Alana, który wrócił do nich ze słowami:
– Trochę się zagadałem. O, cześć, Dawid! Ale masz tu ruch! – zwrócił się do kobiety. – Przydałyby się drzwi obrotowe!
Zanim podał jej wodę, wskazał wymownie nietkniętą banderolę.
– Nówka nieśmigana! – podkreślił.
Wręczyła Dawidowi papierosa, a potem próbowała otworzyć butelkę. Bezskutecznie. Oparła się o balustradę i zacisnęła palce na opornej szyjce, ale nakrętka ani drgnęła. Obaj chcieli jej pomóc, ale ich powstrzymała.
– Dam sobie radę! – wysapała.
Wreszcie odkręciła, do tego z rozmachem. Okazało się, że woda była wcześniej wstrząśnięta. Trysnęła pod ciśnieniem na wszystkie strony, aż odskoczyli. Nie miała szansy uchronić się przed oblaniem, mogła jedynie odsunąć butelkę tak daleko od ciała, jak to możliwe.
– Przysięgam, to nie ja! – zawołał Alan. – No, może raz mi spadła na ziemię, ale to tyle!
– Spoko! – sarknęła.
Odstawiła wodę na stolik, odkleiła mokrą bluzkę od skóry i zebrała materiał w obie dłonie, żeby ostrożnie go wycisnąć. Zauważyła, że Dawid wpatruje się w skupieniu w wycięcie pod jej pachą. Odsłoniło znaczną część piersi, co wzbudziło jego żywe zainteresowanie. Nawet się z tym nie krył.
– Podoba ci się to, na co patrzysz?
– Nie wiem. – Uśmiechnął się dwuznacznie. – Nie widziałem wszystkiego.
– Mnie tu nie było! – wtrącił Alan.
Zanim odwrócili się do niego, zniknął za drzwiami.
– Aż mi szlug zgasł! – powiedział Dawid. – Znaczy tobie.
Odłożył go na blat stolika, odpalił nowego, a potem jej podał. Przejęła go z ciężkim westchnięciem i zaciągnęła się ze skrzywioną miną.
– Tak naprawdę wcale nie chcę tego palić – wyznała. – Ale wiesz, dym papierosowy odstrasza insekty.
– Jasne! – mruknął.
Bawiła go ta zgrabna, bezpośrednia kobieta. Była nie tylko ładna, ale i błyskotliwa.
Kiedy odbierał od niej papierosa, znowu przyjrzała się jego dłoniom. Przesunęła wzrokiem wyżej, dochodząc aż do ramion, nie ominęła też szyi.
– Często cię pytają o te tatuaże?
– To znaczy?
Powoli wypuścił dym, a ona przyglądała się z fascynacją, jak pracują mięśnie jego twarzy. Wydało jej się to niesamowicie seksowne.
– Czy każdy ma jakieś znaczenie, czy robiłeś je spontanicznie.
– Pytają – potwierdził. – Bardzo często.
– To ja nie zapytam – zdecydowała. – Żeby nie było nudno.
Palili w milczeniu. Kiedy przydusił peta na dnie popielniczki, zamlaskała z niesmakiem.
– Miałam odstraszać chuchem namolne typy, a sama tego nie zniosę. Muszę go porządnie wypłukać. Mam tylko nadzieję, że w łazience nikt się znowu nie bzyka.
– A co? – zainteresował się. – Kogoś tam zastałaś?
– Żeby to raz! Nikogo za rękę nie złapałam... czy tam za coś innego, ale za każdym razem, kiedy wchodzę, kabina jest zamknięta i wszystko słychać. – Zerknęła na niego z tajemniczą miną. – Ale przynajmniej wiem, że przy żadnym z tych razów to nie byłeś ty.
Musiał przyznać, że go zaintrygowała.
– Skąd ta pewność?
– Bo ciągle tu jestem – odparła, jakby spytał o coś oczywistego.
To było tak absurdalne, że nie dał rady się powstrzymać. Wybuchnął śmiechem.
– Ładna jesteś, ale zwykle przed seksem rozmawiam z laską trochę dłużej. Chociaż... – Zmierzył ją z góry na dół.
– Chociaż co? – ożywiła się. – Chciałbyś przejść się ze mną na piętro?
Pochylił się, żeby spojrzeć jej z bliska w oczy.
– A ty byś chciała?
„Zielone".
„A może jednak niebieskie?"
– Bardzo chętnie – przytaknęła. – A miałbyś coś przeciwko, żeby dołączyło do nas czterech kolegów? Zrobimy gangbang, obsłużę was wszystkich naraz i wreszcie będę miała święty spokój!
Osłupiał. Dopiero po chwili dotarło do niego, że kobieta kpi.
– Alina nie wspominała, że to impreza swingersów – ciągnęła ze stoickim spokojem. – Słowo daję, przyszłabym bez majtek! Albo są tu sami single, albo wszyscy jesteście wywłokami.
Coraz bardziej mu się podobała. Przeszkadzał mu tylko jeden szczegół.
– Przyszłaś tu z Aliną?
Skinęła głową.
– A to, kiedy pójdę do domu, zależy wyłącznie od ciebie.
– To znaczy?
– Od tego, kiedy zgodzisz się na seks.
Rozbawiła go jej szczerość.
– Czyli jednak chcesz iść ze mną na piętro?
– Koleżanka Aliny planuje cię dziś zaliczyć.
Myślał, że się przesłyszał. Cały czas zachowywała powagę, jedynie prawy kącik ust uniósł się jej do góry.
– Zawsze jesteś taka bezpośrednia? I totalnie bezobciachowa?
– Dawno nie słyszałam tego słowa – zauważyła pogodnie. – Zwykle udaję bardziej cywilizowanego człowieka, ale dziś jestem zmęczona, znudzona, głodna i dość pijana. Nigdy więcej tu nie przyjdę. Nigdy nie spotkam żadnego z tych ludzi, co mnie obchodzi, co sobie pomyślą? A ty? Kiedy na ciebie patrzę, myślę o gumce.
– Mam jedną w kieszeni. Wystarczy jedno słowo...
– O gumce do mazania – uściśliła bez śladu speszenia. – Masz świetne ciało i piękny uśmiech, ale jak na mój gust jesteś za bardzo popisany. Poza tym to nie ja mam cię dzisiaj zaliczyć.
– Mam w ogóle coś do powiedzenia w tej sprawie? – dopytał. – Czy już wszystko ustaliłyście za mnie?
– Ja nic nie ustalałam! – Podniosła ręce do góry. – Zwyczajnie chciałabym wrócić niedługo do łóżka. Cokolwiek zdecydujesz, niech to będzie szybko. Uda się jej czy nie uda, będę mogła iść z nią do domu. A teraz wybacz, muszę wypłukać z ust tego szluga.
– Mogę cię zaprowadzić na górę. Nie patrz tak na mnie! Tam są nie tylko pokoje do seksu. Skorzystasz spokojnie z toalety, w której nikt się... – zawiesił głos – nie bzyka.
– Bardzo chętnie!
Zabrał ją do łazienki przy sypialni właściciela domu, organizatora imprezy. Z okrzykiem radości sięgnęła po pastę do zębów.
– Nie bój się! – Posłała mu przez ramię uspokajające spojrzenie. – Nawet nie pomyślałam, żeby ruszać szczoteczkę. Ale zawsze to lepiej niż samą wodą.
Nałożyła nieco pasty na palec, a potem zaczęła myć zęby. Oparł się o ścianę, założył ręce na piersi i przyglądał jej z przyjemnością.
Dawno nie poznał tak niezwykłej kobiety. Nowe laski często go drażniły, do tego łasiły się jak suczki, co irytowało go jeszcze bardziej. Ta sprawiała wrażenie, jakby w ogóle jej nie obchodziło, że rozmawia z gwiazdą.
Nagle otworzyły się drzwi łazienki. Oboje zwrócili głowy w ich stronę i zobaczyli Piotra, właściciela domu. Wpadł do środka z rozpędem, a na ich widok stanął jak wryty.
– Kurwa, nie przesadzacie trochę? – wymamrotał osłupiały.
Blondynka wpatrywała się w niego z ustami pełnymi piany. Spojrzał na nią, na Dawida, po czym zrobił wyrozumiałą minę.
– Gdyby to był ktoś inny, tobym go wyjebał na zbity pysk! Stary, to moja łazienka! Przyszedłem się wysrać! No ale dobra, zaczekam!
Szybko wypłukała usta i otarła je ręką, nie mając odwagi sięgnąć po ręcznik. Popatrzyła na Piotra przepraszająco.
– Ja tylko chciałam umyć zęby. Już mnie nie ma!
Przecisnęła się obok mężczyzn, uśmiechnęła w przelocie do Dawida i zeszła na dół. Piotr zwrócił się do niego z wyrzutem:
– Stary, co ty odpierdalasz? To jedna z kurew od Aliny!
– Przyszła z Aliną, ale nie wydaje mi się, żeby była kurwą – wycedził.
– Była z jakimś typem na tarasie. Mówili, że mu obciągała na trawie.
– Kto niby mówił? – spytał ostro.
– Ludzie. Na przykład Krzysiek.
– Kłamie!
– Aż tak ci się spodobała? Przykro mi, stary, ale taka prawda. Chyba że to tobie obciągała? – podpytał, ale zaraz sam sobie odpowiedział: – Niee, wiedziałbym, że chodzi o ciebie!
– Byłem tam cały czas, ona nic nie robiła! Gadała ze mną, paliliśmy razem szluga. Tyle!
– Nie denerwuj się tak! – uspokoił go Piotr. – Nie wiedziałem, że aż tak cię wzięło!
– Fajna jest. I wkurwia mnie takie głupie gadanie!
– Dobra, stary, odetchnij! Ale nie tutaj. Daj mi się w końcu wysrać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro