Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przy lustrze (bD, S)

Kiedy następnego wieczoru stanęli w przedpokoju gotowi do wyjścia, zlustrowali się wzajemnie wzrokiem, ale ani jedno, ani drugie się nie odezwało. Jagoda z przyjemnością omiotła spojrzeniem czarne dżinsy i opiętą białą koszulkę Dawida, strój prosty, ale podkreślający jego sylwetkę. Jemu również spodobało się to, co włożyła, nie zareagował jednak w żaden sposób. Uznała zatem, że w odróżnieniu od jej imprezowych sukienek krótkie dżinsowe ogrodniczki i biały crop top nie zrobiły na nim wrażenia. Nie skomentował nawet łańcuszka oplatającego jej talię. Już otworzyła usta, żeby powiedzieć, że nie ma dziś zamiaru wyglądać seksownie, ale ugryzła się w język. Ostatnio robiła to coraz częściej, więc głównie przy sobie milczeli.

W trakcie jazdy toczyli banalną konwersację na tematy, które nie obchodziły żadnego z nich. Czuła, że ma ściśnięte gardło i spocone ręce, a serce tłucze się jej w piersi. Nie wiedziała, że on przeżywa dokładnie to samo. Pozornie zachowywał spokój oraz idealną obojętność, zupełnie jakby był górą lodową.

W klubie przywitali się z jego znajomymi i zajęli miejsca w loży. Na chwilę zajrzała do nich Alina, ale ustaliły, że zobaczą się później. Niedługo potem przyszedł fotograf, więc przystąpili do sesji. Spięła się w sobie i z całych sił próbowała zachować profesjonalizm, choć dotyk Dawida sprawiał jej prawie fizyczny ból. Nigdy nie była dobra ani w ukrywaniu, ani tym bardziej w udawaniu uczuć. Pozowali do kolejnych zdjęć, a ona odliczała minuty, które ciągnęły się w nieskończoność. Czas wydawał się żywą złośliwą istotą.

– No, wreszcie mamy to za sobą! – skomentowała zgryźliwie Kamila, kiedy znowu usiedli w loży. – Na nagrobkach mielibyście pogodniejsze miny. Aż przykro patrzeć! Nie wiem, o co chodzi, ale tym razem się nie wtrącam. Jesteście dorośli.

Obruszyli się jednocześnie, choć każde inaczej. Machnęła lekceważąco ręką.

– Nie chce mi się tego słuchać! Po prostu nie psujcie atmosfery. Ale ciebie – wbiła wzrok w Jagodę – muszę pochwalić za ten strój. Każdy, kto zobaczy fotki, będzie się zastanawiał, gdzie ci się kończy ten łańcuszek. Nie czerwień się tak, przecież założyłaś go specjalnie.

Nie mógł się powstrzymać. Dyskretnie zerknął i przyjrzał się wspomnianemu łańcuszkowi. Jego też intrygowała ta dziwna biżuteria, ale o ile wcześniej sam by o nią zapytał, a może nawet chwycił ją palcami i pociągnął, o tyle dziś siedział obok i milczał.

Zarumieniła się, ale nie odpowiedziała Kamili. Przycupnęła na sofie w bezpiecznej odległości od Dawida, czyli na tyle daleko, aby nie stykali się ramionami, a na tyle blisko, by tworzyć pozory dobrej komitywy. W pewnej chwili westchnęła z ulgą, a na jej twarzy pojawił się pierwszy od kilku dni uśmiech. Podążył za jej wzrokiem.

Powodem radości był mężczyzna, który wraz z dwoma innymi zajął jedną z wolnych lóż. Dawid rozpoznał rosłą sylwetkę Chouma. Przyjrzał się jego towarzyszom, chcąc wyszukać obcą twarz, ale zobaczył tylko kolegów, których spotkali wtedy przed restauracją. Szymon rozglądał się po sali, a kiedy dostrzegł przyjaciółkę, rozpromienił się i rozłożył ramiona.

– Tak jak mówiłam – podniosła się ze swojego miejsca – jeśli będę potrzebna, przyjdę. Pozwolisz jednak, że pójdę teraz do kogoś, kogo cieszy mój widok.

Jej słowa zabolały go do głębi. Ze smutkiem patrzył, jak mija loże, przyspiesza, aż w końcu podbiega do Szymona i rzuca mu się na szyję. Prawie zniknęła w jego wielkich ramionach, a on podniósł ją z taką łatwością, jakby nic nie ważyła. Kiedy postawił ją na ziemi, jego towarzysze wykazali się mniejszą rezerwą niż ostatnio. Obaj chętnie się z nią przywitali i wszyscy usiedli przy stoliku.

– Raczej nie chcę znać twoich myśli – odezwała się Kamila. – Nie wiem, co zrobiłeś, ale to niepojęte, co się między wami dzieje. Tydzień temu wyglądaliście jak para, a dziś... Jest chyba gorzej niż w lipcu!

– Skąd pomysł, że ja zjebałem? – burknął nachmurzony. – Może to ona?

– Bo to ona cierpi. Ty strzeliłeś focha!

– Może ja też, co? Może ja bardziej?

– Rozmawialiście o tym?

– Nie ma, kurwa, o czym!

Wzrok uciekał mu w kierunku loży, w której siedziała Jagoda. Z niechęcią obserwował, jak obejmuje dłońmi ramię Chouma, wygodnie oparta plecami o jego brzuch. Podwinęła nogi i uśmiechnięta opowiadała z entuzjazmem coś całej trójce. Nie udało mu się ściągnąć jej spojrzenia, jakby zupełnie o nim zapomniała.

– Nie ma, kurwa, o czym! – powtórzył gniewnie i wyszedł zapalić.

W ciągu kolejnych godzin zdążył ochłonąć. Spędził trochę czasu z Kamilą i Łukaszem, regularnie udawał się na taras, gdzie także rozmawiał ze znajomymi. Poznał kilka nowych osób, pozował z fankami do zdjęć, dostał też parę propozycji pogłębienia znajomości. Wszystkie pochodziły od ślicznych, młodziutkich dziewczyn wpatrzonych w niego jak w obraz. W jednym przypadku miał wątpliwości, czy pytająca jest pełnoletnia. Nawet jeśli nie, nadrabiała chęciami i tupetem. To było takie proste! Wystarczyło się zgodzić i miałby udany wieczór – a przynajmniej chwilę przyjemności. Mimo to odmówił każdej z nich, chociaż sam nie wiedział dlaczego.

„A może tak właśnie ma być?", rozmyślał przy kolejnym papierosie. „Może to była bajka, z której przyszło się w końcu obudzić?"

– Dobrze się bawisz, pięknisiu? – usłyszał za plecami.

Nie odwracając się, rzucił z goryczą:

– Przyszłaś mnie dręczyć?

– Należałoby ci się, ale nie. Serio pytam, czy dobrze się bawisz – odparła Alina, oparta o barierkę.

– Zajebiście! – mruknął i dogasił peta.

– Właśnie widzę! – Choć się tego spodziewał, nie znalazł na jej twarzy drwiny. Przyglądała mu się poważnie, prawie ze współczuciem. – Spierdoliłeś to, chłopie!

Popatrzył na nią oburzony, na co powtórzyła:

– Spierdoliłeś. I dobrze to wiesz. Tydzień temu promieniała, a teraz? Gdyby nie Choum, w życiu nie namówiłabym jej na przyjście. Powinna świetnie się z nim bawić, a nie szukać pocieszenia!

– Przecież świetnie się bawi! – burknął. – Klei się do niego jak guma do żucia!

– Tak, to jej przytulanka od samego początku. Ale dziś chodzi o coś jeszcze.

Zamilkła, on też się nie odzywał, więc stali w ciszy. Nagle zapytał:

– Napijesz się ze mną w loży?

– Serio? – Podniosła brwi. – Chcesz wypić drinka z największym kurwiszonem w klubie? No co, myślisz, że nie wiem, co o mnie mówicie?

– Pierdol to, co mówią! – uciął, walcząc z zakłopotaniem. – Napijesz się?

Kamila z mężem uśmiechnęli się, kiedy przyprowadził Alinę do stolika. Zamienili z nią kilka słów, dopóki nie wrócił. Postawił przed nią zamówiony alkohol, a sobie przelał do szklanki różowy napój z puszki.

Zauważyła, że ukradkiem zerka na lożę Chouma.

– Teraz przynajmniej dobrze się bawi. Już myślałam, że się dzisiaj w ogóle nie uśmiechnie.

– Chyba są naprawdę blisko – skwitował, patrząc na Jagodę wtuloną w przyjaciela. – On ma dupę? Mnie by wkurwiało, gdyby do mojej ktoś się tak lepił.

– Nie ma. Ona go kocha, ale jak brata. Traktuje go jak pluszowego misia, ale nie dziwne, w końcu jest taki wielki! I miękki! – Roześmiała się cicho. – Z nich wszystkich tylko z nim ma taki vibe. Reszta jest, bo jest. Poza tym...

– To są znajomi byłego, nie jej – domyślił się.

– Dokładnie.

– Ty go znasz?

Kiwnęła głową.

– Było, minęło, to zamknięty rozdział.

– Też tak powiedziała – mruknął. – A potem...

– A potem co?

„Wskoczyła na Huntera".

Wzruszył ramionami.

– Wszystko się pojebało.

Peszyło go, że tak mu się przygląda, choć starał się zachować spokój. Już miała się odezwać, gdy jej wzrok przykuło coś innego. Parsknęła śmiechem i zawołała:

– O kurwa, a ten co tu robi?

Popatrzył tam, gdzie ona, i spochmurniał jeszcze bardziej. Przy loży znajomych Chouma stał Maks, który najwyraźniej przed chwilą wszedł do klubu.

Rozbawiona Alina dodała:

– Nie tylko ja jestem zdziwiona!

Miała na myśli Jagodę, która na widok mężczyzny zamarła z otwartymi w pół zdania ustami. Hunter przysiadł na pufie i wyciągnął do niej ręce, ale w odpowiedzi cofnęła się i otuliła ramionami Szymona. Niezrażony pochylił się nad nią, żeby ją pocałować.

Alina spojrzała na Dawida, który nie zdążył ukryć ponurej miny.

– Miało go nie być, a przyszedł, chyba specjalnie dla niej. Co ty na to? – spytała spokojnie.

– Mam to w dupie!

– Jasne! – Nie spuszczała z niego oczu.

Poirytowany zakołysał szklanką, aż powierzchnię napoju pokryły bąbelki.

– Wiesz, że była u niego w domu?

– Tak ci powiedziała?

– Nie musiała! Wróciła we wtorek cała przesiąknięta jego perfumami. Chyba wiadomo, co robili.

– Tak ci powiedziała czy sam to wymyśliłeś?

– Nie rób ze mnie debila! – wypalił zdenerwowany. – To chyba oczywiste!

– Nawet jeśli tak było, co z tego? – Cały czas była śmiertelnie poważna. – Przecież to tylko seks! Ty pieprzysz się z Julką, jak masz ochotę. Może ona też miała, więc pieprzyła się z Maksem? To tylko seks!

– Ale nie dla niej! – warknął wytrącony z równowagi. – Dla niej to nie jest tylko seks!

– A dla ciebie?

– Co dla mnie? – Zmarszczył brwi. – O chuj ci chodzi?

– Czym dla ciebie jest seks Jagody? Co cię tak bulwersuje w tym, że pieprzyła się z Maksem? Rzekomo.

Zaskoczony zaczął się jąkać, aż zamilkł.

– O co ci tak naprawdę chodzi? – ciągnęła niewzruszona. – Wkurwia cię, że zerwał jabłuszko, na które miałeś chętkę? Że zrobił coś, co ty chciałeś zrobić? Wjechało ci to na ambicję? Czy może chodzi o coś innego?

Podniósł wzrok i utkwił go w loży, gdzie siedziała Jagoda. Trafił akurat na moment, gdy Hunter podał jej drinka, a ona przyjęła go z uśmiechem i od razu podniosła do ust. Zacisnął zęby, po czym burknął do Aliny:

– Coś ci się uroiło. Mam w dupie to, co robi! Niech się pieprzy, z kim chce! Jej sprawa!

Rozczarowana odsunęła się na swoje miejsce.

– Skoro tak... To coś ci powiem. – Sięgnęła po alkohol i rzuciła mu zimne spojrzenie znad szklanki. – Kupiłam niedawno mieszkanie. Nie za duże, ale dwa pokoje są. Ciułałam i ciułałam, w końcu mam.

– Gratuluję!

– A dziękuję – zignorowała jego sarkazm. – Wiesz, co to oznacza? Może się do mnie przenieść choćby jutro.

Drgnął i pobladł, ale uśmiechnęła się tylko okrutnie i ciągnęła:

– Kocham ją i nie chcę, żeby zniknęła z Warszawy. Nie wyobrażam sobie, żeby miało jej tu nie być. Skoro masz ją w dupie, chyba nie robi ci różnicy, czy wyprowadzi się za dwa tygodnie, czy jutro? Dobrze myślę?

Teraz patrzyła na niego z czystą złośliwością. Bardzo chciał ukryć to, co czuje, ale nie umiał poradzić sobie z przygnębieniem.

– To ona ma mnie w dupie – bąknął w końcu. – Ona, nie ja.

Zapatrzyła się przed siebie, tam, gdzie Jagoda wraz z pozostałymi uważnie słuchała Huntera. Opowiadał im jakąś historię i sam się przy tym śmiał. W pewnym momencie kobieta wyczuła ich wzrok, bo odwróciła głowę. Widok Dawida i Aliny siedzących razem przy stoliku ją zaskoczył, ale szybko się opanowała. Uniosła rękę, żeby do nich pomachać, gdy Maks ujął ją za brodę i zmusił do skupienia uwagi na nim. Nie przejął się przy tym jej oburzeniem, lecz kontynuował swoją opowieść.

– Trzeba przyznać, ma pecha do facetów. – Alina obrzuciła Dawida ciężkim spojrzeniem. – Może i wyglądacie dobrze, ale jeden głupszy od drugiego! A to niby ja powinnam się trzymać z dala od gwiazd! Słuchaj, pięknisiu – zwróciła się w jego stronę całym ciałem – pora na męską decyzję. Jeśli chodzi jedynie o urażone ego, to sorry. Zawsze znajdzie się większy zawodnik, a uwierz, on jest dużo większy od ciebie! Tylko na swoim własnym koncercie będziesz miał więcej fanek od niego. Możesz pieprzyć je do woli, ile fabryka dała. Ale jeśli chodzi o coś więcej, jeśli poczułeś coś do niej, to jej to, kurwa, powiedz! Schowaj dumę do kieszeni i powiedz! Jeśli to spierdolisz, to ci ją zabiorę. Choćby jutro. Tak że pamiętaj, kończy ci się czas!

Dopiła drinka, klepnęła go w ramię i odeszła.

Godzinę później Jagoda myła dłonie w łazience. Przeglądała się w lustrze i rozmawiała z kobietą stojącą w kolejce do toalety, gdy z jednej z kabin wyszło dwoje ludzi. Nie zdążyła zobaczyć mężczyzny, ale dziewczynę rozpoznała od razu. Julka na jej widok rozpromieniła się, jakby ujrzała najlepszą przyjaciółkę. Wprawiła tym Jagodę w osłupienie, bo ta spodziewała się raczej negatywnej reakcji, co najmniej słownej. Co prawda spotkały się tylko raz, w upalną niedzielę po nagraniach, ale najnowszy teledysk Dawida z pewnością nie przypadł jego byłej do gustu.

– Cześć! – zawołała śliczna, choć nieco zbyt wulgarnie wymalowana blondynka. – Nie sądziłam, że cię tu spotkam!

– Zaglądam tu od czasu do czasu – odparła niepewnie. – Z częstotliwością mniej więcej co jeden drink.

„Kto jest głupi: ja czy ona?"

– Mam nadzieję, że nie zajęliśmy kabiny zbyt długo. – Julka udała zawstydzoną, ale nie była przekonująca. – I że nie byliśmy za głośni.

Jagoda zrobiła pogodną minę, choć serce biło jej bardzo szybko.

– Nie wiem. Dopiero przyszłam, a tylko myłam ręce.

– To się cieszę! – Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – To byłoby nie fair, bo są tylko trzy, ale wiesz... Czasem człowieka przyciśnie ochota...

– Jasne!

Widziała, że Julka na nią czeka, przyglądając się, jak osusza dłonie, a potem poprawia włosy. Kiedy wyszły, blondynka zatrzymała się obok stojącego przed toaletą mężczyzny, aby chwycić go za ramię. Odwrócił się i tak Jagoda stanęła twarzą w twarz z Dawidem.

Serce już nie biło, ale mocno waliło jej w piersi. Miała wrażenie, że słyszą je wszyscy wokół.

– Nie miałam pojęcia, że dziś przyjdziecie! – rzuciła Julka, przywarta do jego ciała. – Ale kiedy na siebie wpadliśmy... Dalej już samo poszło!

– Jasne! – powtórzyła bezradnie. – W loży czeka na ciebie miejsce. Możecie sobie pogadać do woli. Albo cokolwiek.

– Naprawdę? – Dziewczyna popatrzyła na Dawida, który stał jak skamieniały. – Mogę się do was dosiąść?

– Jasne! – Jagoda potwierdziła za niego, bliska płaczu. – Do Fenixa, bo ja jestem tu ze swoimi znajomymi. – Włożyła całą energię, która jej pozostała, w próbę uśmiechu. – Nie będę się wam narzucać.

Zrobiła kilka kroków, po czym odwróciła się do nich.

– No chodźcie! Zabiorę tylko torebkę i już mnie nie ma!

– No to siedzi ze swoimi znajomymi czy z tobą? – mruknęła Julka.

Nie odpowiedział. Spotkanie Jagody przed drzwiami WC kompletnie go zaskoczyło, a wyraz jej twarzy był jak nóż wbity w serce. Zanim odzyskała kontrolę nad mimiką, ujrzał tak wielki ból w jej oczach, że odebrało mu dech. Czuł się podle, do tego miał wrażenie, że w ogóle nie panuje nad sytuacją. Jakby był suchą pustynną rośliną, której wystarczy lekki podmuch wiatru, aby przeniosła się w inne miejsce. Jakby nic nie zależało od niego.

Bezwolnie szedł za obiema kobietami, a później opadł na kanapę. Julka usiadła tuż obok, zaś Jagoda stanęła przy drzwiach tarasowych, bo wypatrzyła Alinę.

– Wyszedł z nią z kabiny – poinformowała ją obojętnym głosem, upewniając się, że nie usłyszy jej nikt poza przyjaciółką.

Alina zaczęła delikatnie gładzić ją po ramionach, a w międzyczasie posyłała nieprzyjazne spojrzenia mężczyźnie, który nie odrywał od nich wzroku. Nie zwracał uwagi na Julkę, choć dziewczynie nie zamykały się usta.

– Przed chwilą – szepnęła Jagoda. – Wychodzili, ale zauważyła mnie i się zatrzymała. Miło z jej strony, prawda?

– Skarbie, nawet o tym nie myśl! – przyjaciółka gwałtownie jej przerwała. – Nie tutaj! Oddychamy, oddychamy głęboko! Nie tutaj, żaden facet nie jest tego wart!

Jagoda posłusznie wykonywała polecenia.

– Tak lepiej! Ogarnij się, nie będziesz mi tu płakać! No, pomrugaj trochę, żeby nie były takie czerwone. Dasz radę!

– Dam radę.

– Idziemy na taras się przewietrzyć czy do baru, żeby się napierdolić?

– Napierdolić!

– Moja dziewczynka! A po imprezie pojedziemy do mnie i zgnoimy się do końca! Chyba lepiej, żeby jutro bolała cię głowa niż serce?

– Lepiej – przytaknęła potulnie.

– No to idziemy! – zarządziła Alina.

Rzuciła ostatnie wrogie spojrzenie Dawidowi, który cały czas je obserwował, i pociągnęła Jagodę w stronę baru. Minęły po drodze lożę Chouma. Zerknął na przyjaciółkę z pytającą miną, ale pokręciła tylko głową, po czym ruszyły dalej. Zdziwiony patrzył za nimi tak jak pozostali, w tym Hunter.

Maks odwrócił się i nawiązał kontakt wzrokowy z Dawidem. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, nieprzyjemny i ewidentnie nieprzyjazny. Nie trzeba było czytać mu w myślach. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że uzyskał właśnie znaczącą przewagę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro