Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Późne popołudnie (D, S)

– Mam dla ciebie pewną propozycję...

Wciąż czuła skrępowanie, kiedy przebywała blisko niego. Po wyjściu ze studia zabrał ją na obiad, ale rozmowa długo była sztywna. Wstydziła się reakcji na jego pieszczoty, czego nie zmieniał fakt, że na niego działała tak samo jak on na nią. W końcu lody puściły i poczuła się nieco swobodniej. Nieco, bo ilekroć spojrzała na Dawida, przypominała sobie nagrania, a to sprawiało, że ponownie robiło jej się gorąco. Sytuacji nie poprawiał fakt, że w niedzielę w mieszkaniu ciągle było duszno, a on miał na sobie tylko sportowe spodenki do kolan.

Podłożyła sobie poduszki pod plecy i ułożyła się wygodniej, podciągając kolana, a Dawid przysunął się bliżej i objął je rękami. Czuła, że jest bardzo rozgrzany.

– Świetnie ci wczoraj poszło – zaczął, jednocześnie muskając palcami jej łydkę. Zastanawiała się, w którym momencie go powstrzymać, ale na razie milczała. – Krzysiek mówił, że to nie był twój pierwszy raz. I tak sobie myślę... Trzydziestego września jest Dzień Chłopaka.

Wzruszyła ramionami.

– Fajnie, ale nie mam chłopaka.

– To impreza klubu nocnego, mamy wtedy koncert. Ale jak na koncert będzie kameralnie, wejdzie tyle ludzi, ile się tam zmieści, czyli niedużo. Gramy stare kawałki z chłopakami ze starych składów. No i właśnie, mogłabyś się nam przydać.

– Jeśli chodzi o karaoke, to ja średnio.

Pokręcił z rozbawieniem głową.

– Byłabyś tam jedną z tancerek.

– Myślisz, że jak połączysz fitneskę i fotomodelkę, do tego starszą, wyjdzie ci tancerka z klubu nocnego? Dziwna matematyka!

– Dałabyś sobie radę, a kasa jest niezła. To prestiżowy klub, chociaż w toi-toiu.

Wytrzeszczyła na niego oczy.

– Co??

– Kojarzysz Atlas Tower?

Parsknęła śmiechem.

– No tak, zapomniałam, jak na niego mówią. Ale że klub nocny... Nie mam nic do takich tancerek, bo to praca jak każda inna. Ale nie uśmiecha mi się machać dupą do tłumu pijanych facetów. Dobrze myślę, że to impreza pod nich?

– Ale to nie tak, że wpuszczają tylko facetów, bo wyszłoby gejparty. Pewnie część przyjdzie z laskami, więc wiadomo, ma być seksownie, ale grzecznie. Nikt by nie chciał, żeby zadrapały was na śmierć.

– No raczej! Grzeczna tancerka w klubie nocnym... To ma sens! – zakpiła.

– Będą tylko trzy, bo to mała scena. Mała impreza. Mało ludzi.

– I wy na koncercie – skwitowała. – Przecież to brzmi jak domówka dla bogatych facetów! Rekrutujesz do drugiej części Dziewczyn z Dubaju?

– Co ty pleciesz! – Znowu wybuchnął śmiechem i pogładził ją po drugiej łydce.

– Myślisz, że ja tego nie czuję? – Spojrzała wymownie na jego dłoń. – Korzystasz z okazji?

– A i owszem. Przeszkadza ci to?

– Nie. Tak! – poprawiła się szybko. – I bez tego mi gorąco, a ty jeszcze kleisz się tą gołą klatą.

– Bo tak sobie myślę... – Przesunął rękę w stronę uda, żeby pogładzić jej skórę jednym palcem. Przesuwał go w jedną i drugą stronę, a potem roześmiał się cicho, gdy zobaczył, że wywołał tym u niej gęsią skórkę. – Tak sobie myślę, że powinniśmy wrócić do wczorajszego tematu. I skończyć to, co tam zaczęliśmy. Skoro oboje tego chcemy...

Spoważniała.

– To naprawdę takie proste? – Przytaknął, nie odrywając od niej wzroku, a wtedy rzuciła z goryczą: – W ogóle nie słuchałeś, jak o tym rozmawialiśmy!

– Nie mogę się na niczym skupić. Od wczoraj... Kurwa, co ja gadam! Od kilku dni łażę po ścianach. – Posłał jej krótkie spojrzenie spod rzęs, po czym wrócił do gładzenia uda, tym razem całą dłonią. – Dobrze o tym wiesz, bo to przez ciebie.

– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi! – Mocno się zaczerwieniła. – Nie myślisz logicznie przez ten upał. Wystarczy naprawić klimę i od razu oprzytomniejesz.

– Nie wydaje mi się – mruknął.

– A mnie się właśnie wydaje! Mówisz, że od kilku dni, a kiedy się zepsuła? No właśnie. Jutro ktoś do niej przychodzi? Więc jutro wszystko wróci do normy. Musimy wytrzymać tylko ten jeden dzień – powiedziała z naciskiem.

– Musimy? – powtórzył. – Sama widzisz, ty też się męczysz. A wcale nie musi tak być.

– Nie ułatwiasz mi tego, zwłaszcza tym obmacywaniem – przyznała. – Dlatego idę do parku. Wezmę Manię i posiedzę tam tyle, ile wytrzyma. Zabiorę miskę i wodę i spędzimy fajnie czas. A ty tu siedź z tą gołą klatą!

Podniosła się, żeby zejść z łóżka, ale przytrzymał jej nogę. Poczuła, jakby jego palce paliły jej skórę ogniem. Zdjęła je z uda i powiedziała:

– Nie jestem z kamienia, ale nie szukam problemów. A ty masz wypisane na czole, że jesteś jednym z nich.

– Najlepiej spierdalać?

Przytaknęła bez wahania.

– Faktycznie męczę się przy tobie, a wiem, że to widać, więc męczę się jeszcze bardziej. Kiedy zrobi się tu chłodniej, oboje odzyskamy rozum. To tylko chemia, nic więcej! – Zatrzymała na moment wzrok na jego ustach, ale zmusiła się do oderwania od nich oczu. – Ja naprawdę nie szukam problemów.

– Ja też niedługo wychodzę! – rzucił, kiedy stała już w drzwiach. – Nie musisz uciekać.

– I bardzo dobrze, że wychodzisz. Jeśli czujesz chociaż połowę tego co ja, lepiej, żebyśmy byli jak najdalej od siebie. Damy radę, to tylko jeden dzień!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro