Nie ma problemu (K, S)
Przez kolejne dni atmosfera w mieszkaniu była lodowata. Jagoda wręcz fizycznie czuła chłód bijący od Dawida, choć pozornie wszystko pozostało takie samo. Uprzejmie odpowiadał na jej pytania, witał się z nią po powrocie ze studia, a jednocześnie zachowywał dystans. Nie zapraszał jej do pokoju ani sam jej nie odwiedzał. Jeśli natrafiali na siebie w kuchni, przebywał w pomieszczeniu tyle czasu, ile było konieczne, ani chwili dłużej. Jakby nie mógł znieść jej obecności.
Nowa sytuacja była dla niej niezwykle przykra. Niechęć do kontaktu, z którą się wcale nie krył, uświadomiła jej w bolesny sposób, jak bardzo zbliżyli się do siebie wcześniej. Regularnie spędzali ze sobą wieczory, leżąc wspólnie na łóżku i oglądając seriale. Nieraz budził ją delikatnym głaskaniem po ramieniu albo policzku, kiedy ucięła sobie obok niego drzemkę. Rozmawiali na przeróżne tematy, a nawet wychodzili razem na spacery z Manią. Wyjątkiem były dni, w których wracał przygnębiony od mamy, ale wtedy znała powód jego złego nastroju.
Teraz zachowanie Dawida ją paraliżowało, a zimno, które przy nim czuła, ściskało zarówno jej gardło, jak i serce. Od wtorkowej nocy migrowała między kuchnią, łazienką a swoim pokojem ze świadomością, że nie ma po co pukać do jego drzwi. Z tego, że nie jest tam mile widziana, zdała sobie sprawę w czwartek. Zajrzała do niego, żeby powiedzieć, że kończy się psia karma. Siedział przy biurku ze słuchawkami na uszach. Na jej widok wyjął jedną z ucha i trzymając ją w ręku czekał, aż przekaże mu to, z czym przyszła. Już w tym momencie pożałowała, że w ogóle przekroczyła próg. Czerwona z upokorzenia wybąkała prośbę o zakup paczki suchej karmy i zapasu mokrej. Milczał przez chwilę, jego twarz była kompletnie pozbawiona emocji. Już prawie zapomniała, jak ślicznie potrafi się uśmiechać. Czuła, że karze ją swoim chłodem, a jest w tym niesłychanie konsekwentny i skuteczny. Chociaż cierpiała bez kontaktu z nim, marzyła teraz, żeby cofnąć czas i w ogóle tu nie wchodzić.
W końcu kiwnął głową i odparł, że nie ma sprawy, zrobi zakupy. To były jedyne słowa, jakie do niej wypowiedział. Wyczekująca postawa, a zwłaszcza trzymana w palcach słuchawka mówiły za niego, że skoro wszystko ustalili, nie ma tu czego szukać. Policzki paliły ją żywym ogniem, więc również kiwnęła głową i sięgnęła do klamki. Zanim wyszła, zdążyła zobaczyć, że odwrócił się z powrotem do biurka. Nie mógł dobitniej pokazać, jak bardzo nie chce widzieć jej w swoim pokoju. Dopiero u siebie, gdy już usiadła na łóżku, dostrzegła, że trzęsą się jej ręce.
W piątek po powrocie z pracy gotowała obiad, kiedy wszedł do kuchni z pakunkami. Wymienili kilka uprzejmych, jałowych zdań, po czym zaczął rozpakowywać zakupione produkty, a ona skupiła się na zawartości garnka.
Tykanie wiszącego na ścianie zegara wydało jej się nieznośnie głośne. Zastanowiła się w myślach, czy on też słyszy je tak wyraźnie jak ona. Jakby w odpowiedzi odezwał się oschle:
– Choum dzwoni. Już kolejny raz.
Zdziwiona stanęła obok niego, żeby sięgnąć po wibrujący telefon. Po chwili wahania odebrała i zajęła miejsce przy kuchence.
– Halo? No hej, co tam? – Przytrzymała urządzenie ramieniem, bo potrzebowała obu rąk do mieszania składników. – Nie, nie wybieram się. Tak, miałam iść, ale... Plany się zmieniły. Nie, wszystko w porządku, po prostu... A skąd ty w ogóle wiesz, że byłam w sobotę? Ano tak, głupia jestem. – Pokiwała głową. – Tak, też widziałam te zdjęcia. Naprawdę nie mają już o czym pisać. Wiedziałam, że tak będzie. Wiesz, że po premierze tego klipu dzwoniła do mnie matka? No! A wyobraź sobie, że wczoraj miałam telefon od Emilki! Nawet nie od Pauliny, tylko od Emilki. Chciała, żebym załatwiła jej zdjęcie... No, paru sławnych osób, zupełnie jakbym nagle miała ich wszystkich znać. I przekazała prośbę od Piotrusia, żebym zdobyła autograf Smoły. Nie, nie znam go. To znaczy miałam z nim kontakt, ale raczej nie będę go o nic prosić. W każdym razie bliźniaki zwariowały. – Słuchała uważnie, po czym wtrąciła: – Nie, naprawdę się nie wybieram, to nie ma teraz sensu. Ja też strasznie za tobą tęsknię, ale... Ale jak to? W sensie, że wy? A kto dokładnie? My? Przyszliśmy wtedy koło dziewiątej. Clubbing? – Roześmiała się cicho. – Nigdy tego nie rozumiałam. Nie no, skoro ty będziesz, to zupełnie zmienia postać rzeczy. Bardzo chcę cię zobaczyć, tylko muszę zadzwonić do Aliny, czy ona też idzie. Nie chcę być sama, kiedy już wyjdziecie. – Zamilkła i odezwała się dopiero po chwili, ze smutkiem w głosie: – Nie. Ze mną nie będzie chciał. Mówiłam ci, teraz to nie ma sensu.
Dawid wciąż rozkładał rzeczy na stole. Robił to coraz wolniej, aż przestał, za to wyraz jego twarzy stawał się coraz bardziej zacięty.
– Dobrze, to ja do niej zaraz przedzwonię. Jak tylko się czegoś dowiem, dam ci znać. Teraz nie? No to jak coś, wyślę ci smsa. To pa!
Po pożegnaniu się z przyjacielem od razu wybrała kolejny numer. Dawid się ocknął i powrócił do wykładania rzeczy z toreb, a kiedy skończył, zaczął wstawiać je do lodówki. Jagoda w tym czasie połączyła się z Aliną.
– Hej, masz teraz chwilę? – odezwała się do telefonu. – Przed sekundą skończyłam rozmawiać z Szymonem. Pytał o jutro... – nagle urwała. Słuchała przez moment, a potem wypaliła: – O matko, ale ze mnie idiotka! Mówił, że wybierają się na clubbing, ale nie puścił pary z ust! W życiu bym nie pomyślała, że do niego dzwoniłaś! Skąd ci to przyszło do głowy? – Znów zamilkła, a potem głęboko westchnęła. – No i miałaś rację. Pewnie, że chcę się z nim zobaczyć! Naprzytulam się do niego za wszystkie czasy, na ile mi tylko pozwoli. O, nawet nie wiesz jak bardzo, zwłaszcza teraz! Nie, cały czas tak samo. No i właśnie dlatego dzwonię. Wy będziecie? A mogłabym się pod was podczepić? Oni będą tak gdzieś do dziesiątej, może trochę dłużej, ale nie wiadomo. Nie wiem, autobusem albo taksówką, jeszcze zobaczę. O, to świetnie! Super, dzięki, ratujesz mnie! Tak tak, wiem, kiedyś w końcu się odwdzięczę. To zaraz mu napiszę, a my się jeszcze dokładnie ustawimy jutro. No, dobra, to pa!
Odłożyła telefon na blat i wyłączyła płytę. Dosypała do zupy szczyptę bazylii, po czym zaczęła ją bez pośpiechu mieszać. Starała się nie myśleć o mężczyźnie, który wciąż kręcił się przy lodówce. Nagle usłyszała za sobą jego głos:
– Kiedy zamierzałaś powiedzieć, że nie chcesz iść ze mną na imprezę?
Przemieszała w garnku raz jeszcze i, wiedząc, że nie ma wyjścia, odwróciła się do niego. Założyła ręce na piersi, a potem ostrożnie podniosła na niego wzrok. Wpatrywał się w nią uważnie, równie ponury jak ona.
– Na imprezę idzie się chyba po to, żeby się dobrze bawić – zaczęła. – Ty unikasz przebywania ze mną w tym samym pomieszczeniu, więc uznałam, że to oczywiste. Nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą.
– Nie wygłupiaj się! – odparł sucho.
– A nie jest tak?
– Mieliśmy zrobić tam trochę zdjęć. Chcesz się z tego wycofać?
– Nie. – Pokręciła głową, słysząc wyrzut w jego głosie. – Jeśli byłabym potrzebna, wiadomo, że przyjdę do was. Ale nie widzę sensu, żeby z tobą siedzieć, skoro od kilku dni nie chcesz nawet na mnie spojrzeć. Nie rób ze mnie idiotki, przecież wiesz, że tak jest! Nie wiem, co takiego strasznego zrobiłam, ale trudno mi teraz przy tobie oddychać.
„Pieprzyłaś się z Hunterem. Pieprzyłaś się z Hunterem!", myślał coraz bardziej rozdrażniony. A może rozżalony? "Kiedy ja czekałem na ciebie w domu zakochany jak kretyn, ty pieprzyłaś się z Hunterem!"
Patrzył na jej piękną twarz, myśląc o tym, jak bardzo chce podejść i ją przytulić, poczuć znowu jej zapach. Jak bardzo chciałby, żeby nigdy nie było wtorku, żeby nie wróciła z bukietem róż, otoczona smugą męskich perfum. A potem zobaczył w wyobraźni pogardliwą minę Maksa i zacisnął usta.
Przy pierwszej okazji umówiła się z innym, a to oznacza, że nie czuje tego co on. Niech zatem tak będzie.
– Nie wygłupiaj się! – powtórzył. – Chyba możesz jechać tam razem ze mną? I wrócić, chyba że – zawiesił głos – będziesz miała lepsze plany. Miejsce w loży będzie na ciebie czekać. Jeśli zechcesz, możesz do nas przyjść. Nie martw się, nie będę ci się narzucać.
– Ja też nie chcę ci się narzucać! – odparła szybko, pocierając nerwowo ramiona, jakby zrobiło jej się zimno. – Alina obiecała, że będę mogła siedzieć z nimi, tak że nie ma problemu. Ale do zdjęć przyjdę, jeśli będę potrzebna. Nie ma problemu.
– To super, cieszę się bardzo, że nie ma problemu. Żadne nie chce się narzucać temu drugiemu, wszystko ustalone i wiemy, na czym stoimy.
Przekonała się właśnie, że atmosfera między nimi może być jeszcze cięższa. Miała wrażenie, jakby serce ściskała jej lodowata obręcz. Stali naprzeciwko ze sztucznymi uśmiechami; dzieliły ich metry, a jednocześnie nigdy nie byli tak daleko od siebie.
– Tak. – Skinęła, z bladymi policzkami i spoconymi ze stresu dłońmi. – Nie ma problemu.
– Nie ma problemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro