Na zgodę (K)
Trzeba to przyznać, nie mieli zbyt dobrego początku.
Od kilku minut stał w progu, choć Jagoda całą sobą pokazywała, że nie życzy sobie jego obecności w kuchni. Zajęta szorowaniem płytek nad blatem, rzucała mu od czasu do czasu zimne spojrzenia. Najchętniej wróciłby do pokoju, ale nie zamierzał tak tego zostawiać. Stał więc dalej, mimo że czuł się jak skończony idiota.
Lekko przechylona, wykonywała ręką zamaszyste ruchy, żeby doczyścić płytki z plamek tłuszczu.
Jej wymowne milczenie wisiało w powietrzu, a on zdecydowanie nie był do tego przyzwyczajony. Kobiety się tak przy nim nie zachowywały, o czym przekonywał się wielokrotnie. Gdziekolwiek się pojawiał, widział cielęcy wzrok i uśmiechy, które dużo obiecywały. Czuł subtelne muśnięcia palców na ramionach, kiedy dawał kolejny autograf czy pozował do zdjęć. Na klatce piersiowej, brzuchu, a zdarzało się, że i niżej. Mógł dowolnie przebierać. Tylko wskazać palcem, praktycznie każda była gotowa iść z nim na backstage. Praktycznie, bo czasami obok stał jej chłopak. Gdyby tylko wiedział...
Jak to się stało, że nie zauważył wcześniej, jaka ona jest zgrabna? Oko co rusz ześlizgiwało mu się na długie, smukłe nogi w obcisłych szortach.
Wyprostowała się gwałtownie, jakby usłyszała jego myśli. Odłożyła na bok gąbkę i otarła twarz wierzchem dłoni, aby pozbyć się niesfornych kosmyków, które przylepiły się do jej czoła. Odwróciła się do niego, a wtedy zauważył, że jej oczy nie są zwyczajnie zielone. Mają złote przebłyski, co dodatkowo podkreślał kasztanowy kolor włosów. Złapał się na zdziwieniu, że dotąd nie zwrócił na to uwagi.
– Przypomnij mi: po co jest ta rozmowa?
Postanowił, że tym razem będzie inaczej. Nie podda się. Nie rozejdą się każde do siebie po kolejnej cierpkiej wymianie zdań.
– Nie chcę, żeby między nami dalej tak było.
– Jak? – spytała z niewinną miną.
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Unikasz mnie.
– Wybacz, znudziło mi się zabieganie o kontakt. Nigdy wcześniej nie miałam współlokatora, który tak wyraźnie pokazywałby mi, że mu przeszkadzam. Samym oddychaniem.
– To nie tak... – próbował wejść jej w słowo, ale bezskutecznie.
– Nie dostałam instrukcji, że mam cię specjalnie traktować. Unikałabym cię od początku. Chociaż nie! – Potrząsnęła głową. – Co ja gadam! Gdybym wiedziała, że, jak to ujęła Kamila, bardzo cenisz sobie prywatność, nigdy bym się nie wprowadziła. Byłam pod ścianą, więc skorzystałam. Powiedziała, że to nie problem, bo ciebie i tak nie ma. Uwierz, że nie zrobiłabym tego, gdybym... – Głęboko odetchnęła. – No, ale jestem. Planuję zostać w Warszawie do końca września i, szczerze mówiąc, nie uśmiecha mi się znowu szukać mieszkania. Zwłaszcza na tak krótko. Ale jeśli nie będzie innego wyjścia...
– Wcale nie chcę, żebyś się wyprowadzała!
Podniosła brew.
– Chcę przeprosić. Chcę cię bardzo, ale to bardzo przeprosić. Próbuję ci to powiedzieć, ale ciągle mnie spławiasz!
– Niefajnie, co? – Uśmiechnęła się złośliwie.
– Wiem, że byłem strasznym bucem! Mam ostatnio trochę problemów, ale to mnie nie tłumaczy. Tak, miałem teraz jechać na urlop, ale...Sytuacja się zmieniła...
Sapnęła z poirytowaniem.
– Nie bój się, nie mam przy sobie dyktafonu. – Widząc zaskoczenie na jego twarzy, wyjaśniła: – Jestem dwadzieścia lat starsza niż laseczki, które się koło ciebie kręcą. Umiem czytać między wierszami. Uwierz, nie każdy chce cię wykorzystać. – Wbiła w niego poważne spojrzenie. – Wiem, że macie problemy z Julką. I wiem, że martwisz się o mamę. Nie dzwoniłam do Pudelka czy innego Pompona. Naprawdę nie każdy, kto z tobą rozmawia, myśli tylko o tym, żeby coś dla siebie urwać!
Patrzył na nią i milczał, bo nie miał pojęcia, jak to skomentować.
– Nie jesteś jedynym bogatym i sławnym gościem, z którym miałam kontakt.
– Serio? A kogo jeszcze znasz?
– Znajdzie się parę osób – odparła tajemniczo. – Każdą traktowałam jak człowieka, a nie jak jakieś bóstwo. Albo chodzący bankomat.
Uznał, że to pominie i wróci do tematu.
– W każdym razie chcę cię przeprosić. Zachowywałem się jak kretyn, a ty nie zasługiwałaś na takie traktowanie. Wiem, że uciekłaś od faceta... – Drgnęła, więc szybko zmienił temat: – Zacznijmy od nowa, daj mi drugą szansę.
„Ech, ten uśmiech roztapia masło!", pomyślała cynicznie. „Pannom pewnie majtki spadają na sam widok. Trudno im się dziwić".
Rozdrażniona tym, że jej myśli pofrunęły w zupełnie nieoczekiwanym kierunku, oznajmiła szorstko:
– Kamila się zarzekała, że jesteś świetnym facetem, więc mnie zainteresowałeś. Tak po ludzku, jak człowiek. Dlatego próbowałam cię zaczepiać. Potem... Było, jak było. Nie miałam pojęcia, że nic nie wiesz o mojej wprowadzce. Ani że się na nią nie zgadzasz. Nie wiedziałam, że po prostu dała mi twoje klucze, i oświeciła cię dopiero, jak mieszkałam tu dwa tygodnie. Tak mnie traktowałeś... Doszłam do wniosku, że jesteś kolejną rozpuszczoną gwiazdeczką, której sodówka uderzyła do głowy. Ale kto wie, może mnie jeszcze zaskoczysz. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się samymi kącikami ust. – Tak naprawdę nic do ciebie nie mam.
Zastanowił się przez chwilę.
– A może pójdziesz ze mną? To chyba dobry pomysł na przełamanie lodów, co?
Roześmiała się.
– Chcesz dostarczać ludziom powody do plotek?
– Przecież to tylko niewinne wyjście!
– W waszym świecie nie ma nic niewinnego. – Teraz ona zerknęła na niego z rezerwą, jakby pożałowała zbytniej szczerości. – A ta propozycja to typowe pytanie, czy chcę ostatnią czekoladkę. Tak że dzięki, nie skorzystam.
Już chciał zaprzeczyć, ale powstrzymała go podniesieniem ręki.
– Mam inne plany. – Uśmiechnęła się szerzej. – Obejrzę kilka odcinków Boscha.
– W sobotni wieczór w Warszawie wolisz oglądać serial niż iść na imprezę? I to taką?
Miała poważną minę, ale zdradzały ją drobne zmarszczki w kącikach oczu. Była rozbawiona.
– Zaprawdę powiadam ci, tak właśnie jest. Nie jara mnie to kompletnie. Poza tym... – zawiesiła głos – gdybym miała chęć na imprezę, wolałabym bawić się z ludźmi, którzy są bardziej... szczerzy. Nie mówię teraz o tobie, tylko o nich. To pusty, fałszywy świat. Tam nic nie jest prawdziwe.
Uważnie się jej przyjrzał.
– Chyba wiesz o tym więcej, niż mówisz.
Nie skomentowała. Powiedziała za to:
– Baw się dobrze i wróć późno.
Już miał wyjść, kiedy coś mu się przypomniało.
– Skąd wiedziałaś, że nie układa mi się z Julką? I skąd wiesz... o mamie?
– Z tego samego źródła, które wypaplało ci, co o tobie myślę. – Nie udało jej się powstrzymać lekkiego uśmieszku na widok jego zdziwienia. – Mówiłam, że umiem czytać między wierszami. Domyśliłam się, skąd ta nagła zmiana. Nie bój się, jestem pewna, że Kamila nie papla tak na co dzień ani o wszystkim. Widać uznała, że to potrzebne, żeby rozjaśnić mi sytuację. Żebym zrozumiała, dlaczego zachowujesz się jak zblazowana gwiazdeczka.
– Zblazowana gwiazdeczka? – powtórzył urażony.
– Dokładnie tak – odpowiedziała z powagą. Zbyt dużą, aby była prawdziwa. – Dokładnie tak.
– Do tej rozmowy jeszcze wrócimy! – wymamrotał z zakłopotaniem.
Nie chciała, żeby zobaczył, jak się uśmiecha, więc odwróciła się z powrotem do kuchennego blatu. Rzuciła zza pleców:
– Baw się dobrze!
I zabrała się do pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro