Na tarasie (D, S/S!)
Ten rozdział też został wykastrowany i stracił pikanterię, ale na Wattpadzie zostawiam go w pierwotnej formie. Tak że cieszcie się winem z dodatkami ;D
– Wiesz, że to ta sama laska, z którą rok temu przyłapałeś mnie w swojej łazience? Ta, co mi później uciekła i szukałem jej po całym domu?
Piotr przyjrzał się Jagodzie, która stała przed nim coraz bardziej zarumieniona.
– Miałaś wtedy jasne włosy. – Wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym przeniósł wzrok na Dawida. – To ta, co obciągała ci wtedy na górze?
– Ja – podkreśliła z urazą – mu nie obciągałam! Myłam tylko zęby po papierosie.
– Żadna mi wtedy nie obciągała – sprostował Dawid. – Ani nie robiła nic innego. Poszedłem spać sam.
– Czyli impreza nieudana – zawyrokował Piotr.
– Była udana, dopóki ona mi nie uciekła.
– Proszę proszę! Trzeba było czekać ponad rok, żebyś w końcu uśmiechał się tak jak kiedyś. Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale nie przestawaj! A teraz chodź ze mną, specjalnie dla ciebie skitrałem jedną butelkę!
Posłała Dawidowi zdumione spojrzenie, ale zrobił niewinną minę. Poszła za Piotrem do kuchni, a tam patrzyła, jak mężczyzna sięga do specjalnego schowka i wyjmuje z niego wino. Westchnęła z radością na widok znajomej etykiety, podstawiła kieliszek i patrzyła, jak napełnia się ciemnoczerwonym trunkiem. Następnie gospodarz wrócił do salonu, a ona wdała się w konwersację z jego żoną. Nawet nie zauważyła, kiedy w progu pomieszczenia stanął Dawid. Kobieta opuściła kuchnię, żeby dołączyć do męża, z kolei Dawid zbliżył się do Jagody na odległość jednego kroku.
Zanim wyszli z mieszkania, długo rozmawiali. Od słowa do słowa przeszli do tematu stroju i, początkowo nieco skrępowany, odważył się zapytać, czy nie chciałaby założyć sukienki, w której wybrała się na sierpniowy event. Zgodziła się od razu, ale postawiła jeden warunek: on ubierze się tak samo jak na imprezie, na której się upiła. Więc stał teraz przed nią w opiętej białej koszulce i czarnych dżinsach. Wyglądał tak seksownie, że nie mogła oderwać od niego wzroku.
– Mam déjà vu – powiedział, uśmiechając się coraz szerzej.
– Ja też! – odparła rozpromieniona.
– A teraz nie ma Aliny, która mogłaby przyjść i cię uratować.
– Przed czym? – zapytała zaczepnie.
– Przed tym. – Zrobił krok naprzód i pocałował ją tak, że ugięły się pod nią nogi. Kiedy oderwał usta od jej ust, mruknął: – Strasznie chce mi się palić, ale nie wziąłem szczoteczki ani pasty. A mam ochotę na powtórkę. Wiele razy!
– Pasta do zębów jest na górze – podpowiedziała rozbawiona. – Przynajmniej była tam rok temu.
– No to chodź na taras. Dokładnie tam, gdzie się poznaliśmy.
Po drodze chwyciła kieliszek z winem, a przechodząc przez salon, ściągnęła z fotela swój sweter i torebkę. Kiedy wyszli, odetchnęła szeroko i z zachwytem rozejrzała się wokoło.
– Rok temu ten ogród nie wyglądał tak pięknie! – zauważyła. – Nawet teraz to widać, a pewnie w dzień jest jeszcze ładniejszy.
– Marlena ma do tego talent – przyznał, ale nie przyglądał się posesji, bo był skupiony na czymś zupełnie innym. – Chodź tutaj do mnie. – Delikatnie przysunął Jagodę do balustrady, wyjął jej z ręki kieliszek i odstawił go na blat stolika.
– Co ty robisz?
– Nic, zupełnie nic.
Już miał zacząć ją całować, kiedy coś mu się przypomniało. Przeszedł do części, do której nie docierało światło słabej żarówki zamontowanej nad drzwiami.
– Wtedy nikt mnie nie zauważył, a siedziałem tu cały czas – odezwał się do niej z ciemności.
Poszła za nim, co przyjął ze zdziwieniem, bo miał inne plany. Jękiem rozczarowania zareagował na założenie przez nią swetra.
– Po pierwsze, robi się chłodno – wyjaśniła. – Po drugie, tutaj też jest fajnie. A może nawet fajniej, bo nic nie widać. Chociaż nie, widać gwiazdy!
– Wcale nie! – mruknął. – Nie widać, bo są chmury. I zaraz zacznie padać.
– Widać, trzeba tylko stanąć w odpowiednim miejscu i przez szpary w winorośli zobaczysz niebo. O, tutaj jest dobrze! Stań tutaj i oprzyj dłonie o te żerdki. Widzisz?
– No może i widzę – wymamrotał, zastanawiając się, do czego Jagoda zmierza. – I co dalej?
– Widzisz te kilka gwiazd po prawej stronie?
– Mmm... Co ty robisz?
– Nie rozumiem pytania.
– Co ty mi robisz tą ręką?
– Nic, zupełnie nic. Nie zwracaj uwagi, patrz na gwiazdy. Opowiedzieć ci o tej konstelacji?
– Niespecjalnie mnie teraz obchodzi. Teraz to ja myślę tylko o twoich palcach. – Kiedy ignorowała jego słowa, dodał: – Ty chyba lubisz go dotykać, co?
– Lubię – przytaknęła, wtulona w jego plecy. – On chyba też to lubi.
Oderwał dłoń, żeby złapać ją za pośladek, ale przyłożyła ją z powrotem na poprzednie miejsce.
– Nie wolno!
– Dlaczego? – spytał rozżalony. – Dlaczego ty możesz, a ja nie?
– Bo sobie tego nie życzę – odparła takim tonem, jakby tłumaczyła mu coś oczywistego. – Bo taki jest ten świat. Niesprawiedliwy.
Zamilkła i skupiła się na ruchach swojej ręki. W ciemności było słychać jedynie przyspieszony oddech mężczyzny.
– Ooo, to już ostre przegięcie! To, co mi robisz, powinno być karalne! Jeszcze trochę i...
– I co? – zainteresowała się, jakby nie miała pojęcia, o co mu chodzi.
– I sama poczujesz.
Nagle gwałtownie odepchnął dłoń Jagody. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, kilkoma szybkimi, nerwowymi ruchami uwolnił penisa ze spodni. Ponieważ jej oczy zdążyły przyzwyczaić się do półmroku, dostrzegła, jak Dawid wykrzywia twarz i przygryza wargę. Z zadowoleniem przysłuchiwała się wydawanym przez niego pomrukom, dopóki się nie uspokoił.
– W ostatniej chwili! – odezwał się, gdy unormował oddech. – No i masz, kurwa, cały się upaprałem!
Przysiadła na stoliku, starając się zachować powagę. Wyjęła z torebki nawilżane chusteczki i podała mu jedną.
– Aj, zimne! – syknął po przyłożeniu jej do członka.
Nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Posłał jej poirytowane spojrzenie, czym rozbawił ją jeszcze bardziej.
– Mogę ci go wytrzeć – zaoferowała się z niewinną miną.
– Dam sobie radę! – burknął. – Jesteś z siebie dumna? Kurwa, jak nastolatek!
– Przykro mi – skłamała z uśmiechem.
Zaczekała, aż oczyści penisa i palce, a kiedy ogarnął garderobę, przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Wyraz jego twarzy wciąż ją bawił; stanowił dziwne połączenie niesmaku oraz zakłopotania.
– Czasami jesteś przesłodki – powiedziała i znowu dała mu całusa.
– Ta, zwłaszcza kiedy lepię się od spermy! – mruknął sarkastycznie. – Przypomnę ci za rok, żebyś nie piła domowego wina od Piotrka, bo będzie miało dodatek. Normalnie nie jestem taki szybki, ale dawno nikt go nie dotykał. Poza mną, wiadomo. I powiem ci jeszcze coś. – Zmarszczył brwi, ale w ogóle nie przejęła się jego surową miną. – Niespecjalnie podobają mi się te twoje gierki. Albo wkładasz go sobie do cipki, a potem każesz wyciągać, albo zgrywasz niewiniątko i przez ciebie spuszczam się w winogrona. Bawi cię to?
– W sumie... Trochę tak – przyznała rozbrajająco szczerze. – Bardzo mi się podobasz taki nakręcony. Strasznie mnie podnieca, kiedy widzę, jak reagujesz na każdy dotyk. W ogóle nie umiesz tego ukrywać!
– Że mi przy tobie staje? – rzucił kpiąco. – To wiadomo nie od dziś. Do tego ciężko to ukryć, zwłaszcza kiedy robisz mi... coś takiego.
– Byłoby zbyt oczywiste, gdyby chodziło tylko o to. Kiedy się napalisz, wchodzisz w jakiś tryb wibracji. To jest zajebiste, wibrujesz jak... jak świetlik! Najśmieszniejsze jest to, że chciałam cię tylko podotykać. Nie sądziłam, że oszukasz system i tak szybko dojdziesz.
Prychnął.
– Czy ty wiesz, co mi robisz? – Kiedy skinęła głową, ciągnął: – Nie mogłabyś po prostu pójść ze mną na górę? I powiedzieć, żebym cię zerżnął zamiast tak mnie dręczyć?
– Mogłabym – zgodziła się z figlarnym uśmiechem. – Tyle że wtedy nie byłoby całej zabawy. Ale kto wie, może kiedyś tak właśnie ci powiem.
– Jak?
– Żebyś mnie zerżnął. A teraz sobie zapal, bo zasłużyłeś. – Podeszła do stolika. – Tak jak ja na kieliszek tego wina.
Przyglądał jej się w trakcie palenia. Ta kobieta ciągle go zaskakiwała.
– Co cię napadło, żeby mnie tak zmolestować?
Wzruszyła ramionami.
– To był pełen spontan. Sadziłeś się na to całowanie jak szczerbaty na suchary. Poszedłeś obadać, czy na pewno jesteśmy sami i mnie naszło. Poza tym wyglądasz tak cudownie, że cały czas grzeszę w myślach.
Zlustrował ją z góry na dół, przechylając głowę na bok.
– Ile wypiłaś tego wina?
– Tego? Zdecydowanie za mało. A tak w ogóle... to będzie na pewno jedna butelka.
– To wszystko wyjaśnia! – westchnął rozczarowany. – Zwyczajnie się najebałaś!
– Widać upijam się co drugą imprezę. To ostatnia, więc co mi szkodzi? Zresztą nie jestem aż tak pijana, jak bym mogła, skoro dałam radę się tobą... zaopiekować.
– Tak się to teraz nazywa? – Parsknął śmiechem. – Zapamiętam!
Dokończył palenie i wrócili do środka. On zniknął w łazience, a ona powędrowała do kuchni, żeby zdobyć kolejny kieliszek wina. Później dołączyli do pozostałych gości siedzących w salonie.
Spędzili u Piotra naprawdę miły wieczór, co po ostatnich stresujących wydarzeniach było przyjemną odmianą. Kiedy siedzieli już w taksówce, odwrócił głowę w stronę Jagody i powiedział:
– Kiedyś ci się odpłacę.
– Za co? – zapytała zdziwiona.
– Za wszystko.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, a potem zaczęła szeptem opowiadać o tym, co ma ochotę zrobić mu po powrocie do domu. Oczy Dawida rozbłysły, a tętno przyspieszyło. Skończyła monolog i pocałowała go tak namiętnie, że prawie zapomniał o mężczyźnie obserwującym ich przez lusterko. O mało nie zaczął się do niej dobierać na tylnym siedzeniu, a między jednym a drugim pocałunkiem spytał równie cicho:
– Nie będziesz tego jutro żałować?
– Pewnie będę, ale to dopiero jutro. Po co myśleć o tym teraz?
To była pierwsza czerwona flaga.
Kiedy się jej przypatrzył, pojął, że jest wstawiona bardziej, niż mu się wydawało. Oparła głowę o jego ramię, objęła je smukłymi palcami i przymknęła powieki. Taksówkarz nawiązał z nim kontakt wzrokowy w lusterku, uśmiechnął się chytrze, po czym rzucił:
– Co, zwierzyna upolowana? Widzę, że zapowiada się stosunkowo udana noc!
„Nie chcę być traktowana jak jakaś zwierzyna albo trofeum. Chciałabym, żebyś widział we mnie człowieka", usłyszał w myślach głos Jagody i wiedział już, że jej dzisiaj nie dotknie.
Oschle zalecił kierowcy skupienie się na drodze. Taksówkarz przyjął do wiadomości, że nie jest pożądanym rozmówcą, podgłośnił radio i milczał do końca trasy.
*****
Kiedy w poniedziałkowy poranek spotkali się w kuchni, zastanawiał się przez chwilę, czy jej to powiedzieć. W końcu wydukał, czując, że się rumieni:
– To była jedna z najtrudniejszych rzeczy w całym moim życiu.
– Co? – Podniosła na niego oczy znad kubka z kawą.
– Żeby wczoraj do ciebie nie przyjść, chociaż wiedziałem, że tego chcesz. Wolę się z tobą nie kochać i wiedzieć, że tu będziesz, kiedy wrócę, niż żebyś mi uciekła. Mogę się trzepać nawet i pięć razy dziennie, jeśli będzie trzeba. Chcę wracać do mieszkania, w którym świeci się światło. Bo ty w nim jesteś.
Zalała ją fala tak intensywnego rozczulenia, że aż się przestraszyła tego uczucia.
„O nie, nie!", pomyślała spłoszona. „Ja się nie zakochuję tak szybko! Nie zakochuję!"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro