Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Atropa belladonna (D, S)

– Gdybyś widział teraz swoją minę!

Przeczekał szydercze parsknięcie śmiechem i zapytał:

– Po chuj tu przyszedłeś?

Zanim Maks odpowiedział, zmierzył go wzrokiem z góry na dół. Dawid musiał przed chwilą wyjść spod prysznica, bo miał na sobie tylko szare dresowe spodnie. Wycierał mokre włosy ręcznikiem i wbijał w niespodziewanego gościa spokojne, ale lodowate spojrzenie.

– Chciałem zapytać, co poeta miał na myśli – usłyszał. – I czy będą z tobą problemy.

– W sensie że co?

– W sensie że płyta. O co z nią chodzi?

Maks już miał zadać kolejne pytanie, gdy jego uwagę przykuł duży tatuaż na lewej piersi Dawida. Przestał się uśmiechać, a twarz mu stężała, kiedy przesuwał wzrok po torsie oraz po ramieniu, które prawie w całości pokrywały bujne rośliny.

– Ja wiem, co to jest! – Wskazał na nie palcem. – Atropa belladonna, zwana inaczej pokrzykiem. Albo, jak kto woli, wilczą jagodą. Będą z tobą problemy?

– Nie wiem, o co ci chodzi, typie! – Dawid skończył wycierać włosy i zawiesił ręcznik na barku, zasłaniając nim część tatuażu. – Po co przyszedłeś? I skąd w ogóle wiesz, że tu mieszkam?

Maks znowu wybuchnął śmiechem.

– A niby kto pomagał jej się wyprowadzać?

– Prosto do ciebie! – burknął Dawid.

– No nie tak prosto – zaoponował z kpiącą miną. – Ale to tylko kwestia czasu. – Spoważniał i spojrzał na stojącego w drzwiach mężczyznę badawczym wzrokiem. – A tak serio, chcę wiedzieć, czy będziesz się mieszał. Czy będziesz dalej mieszał w jej życiu. Jak chcesz, możemy gadać tutaj.

Dawid bez słowa wycofał się do środka i poszedł do kuchni. Maks wszedł, zamknął drzwi, po czym zdumiony zaczął rozglądać się po wnętrzu. Zamiast podążyć za gospodarzem, skierował się prosto do pokoju, w którym wcześniej mieszkała Jagoda. Osłupiały Dawid zrobił to samo, kompletnie zaskoczony zachowaniem intruza.

– Kurwa! – warknął. – Nie przeginasz trochę?

Maks zignorował jego wzburzenie. Chodził swobodnie po pomieszczeniu, nie przestając kręcić głową.

Pokój wyglądał zupełnie inaczej, niż kiedy zawitał tu ostatnim razem. Już wcześniej wpadało do niego mnóstwo światła, ale teraz był pełen kolorów, przez co nabrał niesamowitej przytulności mimo swoich rozmiarów. Zresztą wydzielono z niego strefę na sypialnię. Tam, gdzie przedtem było biurko, teraz, za drewnianym parawanem i dużymi roślinami, znajdowało się okazałe łóżko z metalową ramą. Miejsce kanapy pod ścianą zajęła zastawiona poduszkami sofa oraz drewniany stolik kawowy na zgrabnych nóżkach. Po drugiej stronie drzwi stała szafa z lustrem.

Przed remontem zimne i szare niczym beton, a dziś śmietankowe ściany zdobiły barwne grafiki. Maks nie wiedział, co przedstawiały, bo nigdy nie był fanem sztuki współczesnej, ale musiał przyznać, że przyjemnie się na nie patrzyło.

Kiedy skończył się rozglądać, zwrócił uwagę na Dawida, w którym wyraźnie się gotowało.

– Myślisz, że ona do ciebie wróci? – zadrwił. – Że cały czas na ciebie czeka? Myślisz, że tu przyjdzie i się tym zachwyci? – Pokazał ręką na pokój. – Nie wróci! Pamiętasz, że ją stąd wyrzuciłeś?

– Gdybym mógł cofnąć czas, uciąłbym sobie język! – odpowiedział ponuro Dawid.

– Mocne słowa jak na muzyka! – Maks nie tracił humoru. – Ale to wszystko na darmo, bo ona już cię nie chce. Niepotrzebnie remontowałeś mieszkanie, a ten tatuaż to już w ogóle! Podobno wilcza jagoda truje!

– Truje. – Dawid kiwnął głową. Przez cały czas miał ten sam martwy wyraz twarzy. – I leczy.

– I co, wyleczyła cię?

Ponownie kiwnął głową.

– Tyle dobrze – skwitował Maks. Zrobił minę, jakby rzucał mu wyzwanie. – Pogadamy tutaj czy gdzieś indziej?

– Gdzieś indziej – odparł lakonicznie Dawid, odwrócił się i wyszedł.

Tym razem Maks pospieszył za nim i tak oto znaleźli się przy kuchennym stole.

– Tu też się pozmieniało – zauważył. – Ale nie aż tak.

Dawid rzucił krótkie spojrzenie na miejsce, w którym stół stykał się ze ścianą.

– Tutaj trzeba było tylko odświeżyć – wyjaśnił sucho. – Ale nie sądzę, żebyś przyszedł na parapetówkę. Czego chcesz?

– Żebyś dał nam spokój – odparował Maks. – Żebyśmy mieli pewność, że nie będziesz się wtrącał ani jej narzucał. – Widząc, jak twarz mężczyzny ściąga grymas bólu, ciągnął z okrutnym uśmiechem: – Miałeś swoją szansę, ale ją zmarnowałeś. Teraz znowu jest ze mną. Serio myślałeś, że wróci do ćpuna?

Nie uzyskał odpowiedzi. Dawid przełknął ślinę, a potem zapatrzył się w bok, w kuchenne płytki. Siedzieli w milczeniu, a Maks bez skrępowania przyglądał się tatuażowi. Chociaż niechętnie, w myślach docenił precyzję szczegółów, dopracowanie każdej gałązki, a także błysk każdej czarnej kuleczki.

– Ostatnio szukałem w szufladzie z bielizną jej koszulki – kontynuował. – Wiesz, tej jedwabnej. Chyba zostawiła ją u ciebie. Skoro już tu jestem, mogę ją zabrać. – Uśmiechnął się niewinnie. – Bardzo ją lubię, poza tym sam ją kupowałem.

– Nie ma jej tu. – Dawid skłamał bez zastanowienia, ale zrobił to tak nieudolnie, że aż się przy tym zaczerwienił. – Musiała się zapodziać przy remoncie, kiedy wynosili meble... i w ogóle. Mnie przy tym nie było.

Maks patrzył na niego spod zmrużonych powiek.

– A co mi tam, kupię jej drugą – odezwał się w końcu. – Trzymaj sobie opakowanie, najważniejsze, że ja mam zawartość.

Dawid poderwał głowę i spojrzał na niego ze złością.

– Nie nazywaj jej tak!

– Doobra, w porządku! – Maks uniósł ręce, wciąż z tą samą, pozornie przyjazną miną. – Już się tak nie unoś! A wiesz, że od tygodnia jest rozwódką? Od równego tygodnia, bo w sobotę dostała wiadomość od tego swojego Ruska. Wreszcie jest wolna! Znaczy nie do końca – poprawił się ze śmiechem. – Przecież jest ze mną!

– Gratulacje! – mruknął Dawid.

Siedział jak skamieniały, ale uwadze gościa nie uszło ledwo dostrzegalne drżenie jego ramion. Dłonie, które trzymał na blacie, zaciskał tak mocno, że zbielały mu kłykcie.

– Debatowaliśmy wczoraj w trójkę nad tą twoją płytą – Maks ciągnął lekkim tonem. – Alina twierdzi, że dalej coś czujesz, a Jagoda, że rozliczyłeś się z przeszłością. Że syreny śpiewają, żeby zabić, więc chodziło ci właśnie o to. No a te jagody... I jakieś świetliki... Ale pewnie i tak jest ci wdzięczna, że jej znowu nie zwyzywałeś od dziwek – dodał uszczypliwie.

– Żałuję tego każdego dnia. Każdego jebanego dnia!

Szczerość, a przede wszystkim opanowanie Dawida robiły na Maksie duże wrażenie.

– Sporo rzeczy ci się wtedy roiło w tym przećpanym łbie! – rzucił kpiąco. – Ale co teraz? Jakie plany, skoro już wiesz, że nic z tego? Że ja wygrałem? To ja ją upolowałem!

Dawid gwałtownie zwrócił się w jego stronę, czym go trochę przestraszył. Przez ułamek sekundy Maks był przekonany, że mężczyzna się na niego rzuci, co nie skończyłoby się zbyt dobrze. Poza tatuażem zmieniło się samo ciało gospodarza. Był znacznie bardziej umięśniony, niż kiedy widzieli się poprzednio.

– Że co, kurwa? – huknął. – Wygrałeś? To nie jest żaden jebany konkurs, a ona nie jest żadną nagrodą! Nie jest zwierzyną do upolowania! To człowiek! Skoro z tobą jest, masz ją kochać i szanować!

Maks siedział struchlały, aż uspokoił oddech. Miał nadzieję, że nie było po nim widać lęku, a przynajmniej nie tak bardzo.

– Aleś się odpalił! Przyznaj się, chciałbyś mi przypierdolić?

– Nawet nie wiesz jak!

– No ale co teraz? – dopytywał. – Co zrobisz?

– Nic nie zrobię! Mam nadzieję, że jest z tobą szczęśliwa. Masz być dla niej dobry, słyszysz? Ma nigdy więcej przez ciebie nie płakać!

Prychnął i otworzył usta, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.

– Nie czujesz się jak frajer? – zapytał zamiast tego. – Zmieniłeś wystrój specjalnie pod nią, nagrałeś płytę, zrobiłeś tandetny tatuaż i po co? Żeby się dowiedzieć, że ona cię nie chce!

– Sam powiedziałeś, zmarnowałem swoją szansę – odparł spokojnie Dawid. Nie patrzył mu w oczy, zaciskał jedynie dłonie. – Najważniejsze, żeby była szczęśliwa. Może kiedyś mi wybaczy.

– Nie wybaczy! – oznajmił kategorycznym tonem Maks. – Wyrzuciłeś ją na bruk, wylałeś na nią wiadro pomyj w sieci, a potem gnębili ją twoi fani. Myślisz, że jak przemalujesz ściany, znowu się podziarasz i napiszesz parę zwrotek, będzie już w porządku? To tak nie działa!

– Wiem – usłyszał. – Wiem.

– Nie mam pojęcia, na co liczyłeś. – Pokręcił głową. – Powiedz mi jeszcze, o co chodzi z tym syrenim śpiewem, bo chcę wiedzieć, kto dobrze obstawiał. I się zbieram, bo mamy plany na wieczór. Wiesz, dzisiaj imieniny Miłości, trzeba celebrować.

Dawid nie podnosił głowy.

– Alina – bąknął tak cicho, że ledwo było go słychać.

– Przecież syreny śpiewem zabijają! – zdziwił się Maks.

– Ta jedna nie. Ta jest bardzo samotna.

– I taka zostanie. Gdyby kózka nie skakała... – nie dokończył. Wybuchnął śmiechem, po czym wycedził: – Najważniejsze, żeby nie robiła problemów.

– Nie bój się, nie będzie. – Dawid podniósł na niego wzrok i Maksowi zrobiło się go żal. Tyle było bólu w tym spojrzeniu! Siedział blady, z drżącymi ramionami oraz dłońmi zaciśniętymi w zbielałe pięści. – Masz być dla niej dobry i kochać ją tak, jak na to zasługuje. Ona jest taka delikatna! Taka krucha!

– A propos! – wtrącił nagle Maks. – Wiesz, że ma tatuaż na cipce?

Mężczyzna patrzył na niego zdezorientowany.

– Pewnie, że wiem! – mruknął i zaraz dodał: – Widziałem go wiele razy!

– Ja też!

– Mówiła, że nie lubiłeś... na niego patrzeć.

– Zmieniłem podejście. – Machnął lekceważąco ręką. – Teraz często go oglądam.

– I dobrze. – Dawid zacisnął dłonie jeszcze bardziej. – Bardzo to lubi.

Znowu zamilkli.

– Skoro plany nie wyszły, co będziesz robić? Wrócisz do jarania trawki? Albo do grubszego kalibru? Nie masz ochoty teraz zabielić noska?

– Wkurwiasz mnie – Dawid powiedział to spokojnie, ale spojrzenie, które posłał przez stół, zmroziło Maksowi krew w żyłach. – Leczę się i nie wrócę do ćpania. Nie zmarnuję tego, co dla mnie zrobiła.

– Przecież i tak nie będziecie razem!

– Będę ją kochał z daleka. – Wzruszył ramionami. – Ona poświęciła nas dla mnie. Wtedy mnie kochała, ale z nas zrezygnowała, żeby zmusić mnie do leczenia. Nigdy jej tego nie zapomnę. I nie zmarnuję tego poświęcenia.

– Ja jestem od tego, żeby ją kochać! – warknął Maks. – Znajdź sobie inną laskę!

Dawid ponownie na niego spojrzał.

– Chciałbym, żebyś już wypierdalał.

– A nie chciałbyś mi wpierdolić?

– Nawet nie wiesz jak bardzo. – Wciąż mówił spokojnie, jakby był zupełnie zrezygnowany. – Ale cię nie dotknę. Nie chcę, żebyś wrócił do niej obity, nie miałaby z ciebie żadnego pożytku. Poza tym cię kocha i to mi wystarczy. Nie zrobię krzywdy komuś, kogo kocha.

Maks siedział z zaciśniętymi ustami. Miał zmarszczone czoło, jakby intensywnie nad czymś myślał. W końcu podniósł się z krzesła, a kiedy Dawid zrobił to samo, podeszli do drzwi.

– Chciałem pogadać z tobą jak aktualny z byłym – odezwał się, kiedy stał już na zewnątrz. Uśmiechnął się żartobliwie. – Chyba wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Mam nadzieję, że mówiłeś serio i nie będziesz jej zaczepiał. Gdyby chciała kontaktu, chyba sama by się odezwała, co? Odzywała się? Chociaż raz?

Dawid milczał, coraz bardziej blady, coraz bardziej drżący.

– Spierdalaj już – bąknął ze wzrokiem wbitym w podłogę. – Sam mówiłeś, że wygrałeś. O chuj ci jeszcze chodzi?

– Już o nic – skwitował Maks. – Trzymaj się stary, tylko nie ćpaj!

Podszedł do windy i nacisnął guzik. Patrzył, jak Dawid znika we wnętrzu mieszkania, a sam czekał na przyjazd kabiny.

Po drugiej stronie drzwi stał zrozpaczony mężczyzna. Po chwili osunął się na podłogę, kompletnie załamany.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro