Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Do not fall asleep at the bus.

Przetarłem ostatni raz stolik i spojrzałem na zegarek, który wisiał na ścianie nad drzwiami wejściowymi. Świetnie, znowu kończę pracę o dwudziestej czwartej, co oznacza, że w domu będę koło pierwszej. Westchnąłem i przetarłem twarz dłonią. Byłem zmęczony, to kolejny dzień, kiedy szef każe mi pracować do tak późnej pory. 

Pracuję w kawiarni, a raczej w niej dorabiam po zajęciach. Chciałem się usamodzielnić i nie siedzieć na głowie swoim rodzicom przez nie wiadomo jaki czas, i tak wiele dla mnie zrobili. Mój wspaniały szef zazwyczaj kazał mi zostawać po godzinach i sprzątać kawiarnię. Choć miał od tego ludzi wolał, kiedy to ja męczyłem się do tej dwunastej w nocy.

Nienawidziłem wracać po zmroku do domu. Mimo wszystko miałem spory kawałek drogi, a uliczki, przez które musiałem przechodzić nie należały do tych bezpiecznych. Ostatnio zdecydowałem się jeździć autobusem, w nim przynajmniej mam pewność, że nie zostanę zabity albo zgwałcony przez jakiegoś menela. Komunikacja miejska nie przekonuje mnie do siebie, ale jak trzeba to trzeba. Kilka razy wracałem o tej porze na pieszo do domu i raz cudem uniknąłem pobicia i okradzenia przez pijaków, którzy chcieli wyciągnąć ode mnie pieniądze. Na szczęście umiem szybko biegać i zgubiłem ich po niecałych dwóch minutach biegu. Od tamtej pory staram się jak najszybciej uwijać z pracą, aby wyjść z budynku o w miarę wczesnej porze, co niestety niezbyt mi się udaje. Dlatego, gdy kończę o tej godzinie co dzisiaj idę na autobus, który na moje szczęście jeszcze kursuje.

Przekręciłem klucz w drzwiach, a następnie schowałem go do kieszeni spodni. Nacisnąłem na klamkę, upewniając się czy, aby na pewno zamknąłem kawiarnię. Ten staruch nie darowałby mi, gdyby ktoś włamał się do niej, w dodatku z mojej głupoty. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę przystanku autobusowego, który znajdował się całkiem niedaleko.

Usiadłem na ławce i naciągnąłem rękawy swojej bluzy bardziej na ręce, bo noce nie należały do najcieplejszych. Niedługo potem przyjechał mój autobus, nie zdziwiło mnie to, że był on pusty. Wsiadłem i kupiłem bilet po czym go skasowałem. Nie chciałem mieć do czynienia z kanarami, bo wiem ile funtów musiałbym zapłacić za jazdę bez biletu. Nie uśmiechało mi się to, musiałbym sprzedać swoją nerkę, aby się wypłacić.

Usiadłem na miejscu od okna i oparłem głowę o szybę, przyglądając się drzewom i domom, w których nie paliło się żadne światło. Ludzie spali. Spali, bo był środek pierdolonej nocy, a oni nie musieli pracować jako sprzątaczka w jakiejś kawiarni. Co prawda pracuje tam jako kelner, jednak mojemu szefowi najwidoczniej pomyliły się pojęcia. Na moje szczęście jutro jest sobota, więc akurat mam wolne, co równa się z tym, że w końcu się wyśpię.

Niedługo potem autobus zatrzymał się na przystanku, który nie był oczywiście moim, więc nawet się nie poruszyłem. Spojrzałem na szybę, w której odbijała się sceneria za mną. Do środka wszedł chłopak ubrany na czarno, poprawił włosy dłonią i spojrzał na mnie. Odwróciłem momentalnie wzrok, udając, że patrzę na rzeczy, które znajdują się na zewnątrz. Nieznajomy złapał się barierki, gdy autobus gwałtowanie ruszył. Chwilę później usiadł obok mnie. Miał tyle wolnych miejsc, a usiadł akurat obok mnie, ciekawe. Czułem jego mocne perfumy, które deliaktnie zdażniły moje nozdrza. Normalnie to bym się dusił od czegoś takiego. Doskonale pamiętam sytuację, gdy mój najlepszy przyjaciel Harry przyszedł do mnie ze swoją siostrą Gemmą, która wypsikała się perfumami, które czuć było z kilometra. O mało, wtedy się nie udusiłem, a siedziała obok mnie. Tamte godziny były najgorszymi godzinami w moim życiu, serio.

Uśmiechnąłem się lekko na to wspomnienie, a chwilę później zamknąłem oczy. Wsłuchiwałem się w głos mężczyzny, a raczej robota, który informował o następnym przystanku. Nie zorientowałem się nawet, kiedy zmęczenie ze mną wygrało, a ja zasnąłem...

• • •

Obudził mnie czyiś oddech, który nie należał do tych przyjemnych. Mruknąłem coś pod nosem, a osoba, która jeszcze chwilę temu znajdowała się nade mną odsunęła się. Przewróciłem się na bok, wtulając bardziej w kołdrę i poduszkę, która leżała obok mnie. Chwilę później moja poduszka... polizała mnie. Zaraz, przecież ja nie mam liżących, miękkich poduszek. Momentalnie wydarzenia z wczorajszej nocy dotarły do mnie ze zdwojoną siłą. Ja nie dotarłem do domu. Zasnąłem w autobusie. Na świecie nie ma liżących poduszek.

Gwałtowanie podniosłem się, otwierając oczy. Spojrzałem na miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu leżałem. Ku mojemu zdziwieniu miejsce obok zajmował pies, który teraz merdał zadowolony ogonem. Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem go. Miał milusie futro.

Rozejrzałem się po pokoju, który na pewno nie należał do mnie. Okna zasłonięte były czarnymi roletami, przez które do pomieszczenia próbowały przedostać się promienie słoneczne. Ściany pokoju były pomalowane na granatowo, a nad biurkiem wisiało mnóstwo plakatów. Zespołów, wokalistów, a nawet męskich gwiazd porno, jednak te były zasłonięte w połowie przez inne zdjęcia.

Pomieszczenie nie było duże, mieściły się tu podstawowe rzeczy. Szafa, biurko, łóżko oraz szafka na telewizor i playstation, na którym leżało kilka gier.

Potrząsnąłem głową i szybko spojrzałem pod kołdrę. Odetchnąłem z ulgą, widząc, że jestem ubrany. Miałem na sobie swoją bluzkę i nie moje spodnie, co oznaczało, że ktoś musiał zdjąć te należące do mnie, co równało się z tym, że widział mnie w samych bokserkach. Nawet nie wiedziałem, kto mnie tu przyniósł. Zacząłem się bać. A jak to jakiś stary pedofil, albo co gorsza morderca?

Dosłownie kilka sekund później drzwi do pokoju otworzyły się. Spojrzałem na chłopaka, który wszedł do pomieszczenia z uśmiechem. Był to ten sam chłopak, który w autobusie usiadł obok mnie. Jestem pewien, że to on.

- Cześć, śpiochu. Jak się spało? - spytał przyjaźnie, siadając na krawędzi łóżka.

Miał przyjemny głos, a z wyglądu nie przypominał jakiegoś starego dziada.

- Umh, dobrze. - potarłem nerwowo kark - Mógłbyś mi wyjaśnić, jak się tu znalazłem? - spytałem, głaszcząc psa, który wszedł mi na kolana.

Chłopak pokiwał głową. 

- No więc, gdy zasnąłeś w tym autobusie później próbowałem cię dobudzić, jednak ty się do mnie przykleiłeś - roześmiał się - i nie chciałeś mnie puścić. Nie chciałem, żebyś spędził noc w autobusie z jakimś starym dziadem, który nim kierował. Nie wiedziałem, kiedy wysiadasz ani nic, więc po kolejnych marnych próbach budzenia cię po prostu wziąłem cię do siebie. - dokończył, a ja czułem, jak płoną mi policzki.

Wiedziałem, że nie umiem się hamować przez sen, ale żeby przytulać się do obcego kolesia? Po części jestem mu wdzięczny, choć nadal nie mam pewności, czy to nie jakiś gwałciciel czy inny kryminalista. W końcu, kto normalny bierze obcych ludzi do swojego domu?

- Możesz być spokojny, nie rozbierałem cię do naga ani nie molestowałem cię, gdy ty spałeś - kontynuował - Po prostu zdjąłem z ciebie bluzę i te spodnie, bo wiem, że w takich to niewygodnie się śpi. W zamian dostałeś moje, aby nie było ci w zimno, gdybyś się odkrył w nocy. Ah, no i nie spaliśmy w jednym łóżku. Ja spałem w innym pokoju. - powiedział, a ja się uspokoiłem. Było w nim coś takiego, co mówiło, że można mu ufać i że mówi prawdę.

Posłałem mu nieśmiały uśmiech, drapiąc psa za uchem. Mruczał zadowolony, przymykając oczy.

- Nie bałeś się, że jestem jakimś kryminalistą albo bezdomnym menelem, który śpi w autobusie? - spytałem, patrząc na niego.

Chłopak pokręcił głową.

- Wiesz, na kryminalistę złotko to ty mi nie wyglądasz. Już małe kotki wyglądają groźniej od ciebie. -  roześmiał się - Gdybyś faktycznie był jakimś menelem czy bezdomnym, śmierdziałbyś  i nosiłbyś jakieś podarte, stare ubrania, a z tego co widzę są całe, a ty pachniesz jak najdroższe perfumy, które znalazłeś na półce sklepowej. Tym bardziej nawet, gdybyś planował jakieś morderstwo czy okradzenie mnie myślę, że to ty pierwszy byś oberwał ode mnie i już byś się nie podniósł - otworzyłem szerzej oczy, słysząc ostatnią część zdania.

Nieznajomy posłał mi uśmiech. 

- Żartuję, blondasku. Nie uderzę cię bez przyczyny. Z resztą nie lubię się bić. - wzruszył ramionami - Także nie masz się czego bać... no chyba, że planujesz coś, to lepiej się bój.

Pokręciłem przecząco głową.

- Nie mam zamiaru cię okradać ani zabijać. Możesz być o to spokojny. - uśmiechnąłem się, co on odwzajemnił.

Między nami nastała niezręczna cisza. Chłopak patrzył na mnie, gdy ja rozglądałem się po jego pokoju. Wnioskując po plakatach, jakie tu wiszą stwierdzam, że albo jest gejem albo jest bi. No chyba, że zbieranie plakatów z męskimi, gejowskimi aktorami porno to jego hobby. Nie, żebym był jakimś specem w tej dziedzinie, ale ich od razu można rozpoznać.

- Tak w ogóle to jestem Zayn, a ta mała przylepa to Jojo. Od razu mówię, że to nie ja wybierałem te beznadziejne imię - spojrzał na psa, który odsunął się ode mnie i tym razem wskoczył na kolana Zayna.

- Niall. - podałem mu rękę, którą uścisnął - Tak czy siak... dziękuję za nocleg i że w ogóle się mną zainteresowałeś. Od razu mówię to mój pierwszy raz, kiedy zasnąłem w autobusie. - roześmiałem się - Byłem po prostu bardzo zmęczony po pracy, tak mi się zdaję. - dodałem.

- Nie ma sprawy, Niall. Wiesz, że to niebezpieczne, zwłaszcza jak jedziesz sam w środku nocy? Nie wiadomo, kto wsiądzie na następnym przystanku. - pokiwałem głową, przyznając mu rację.

- Wiesz może, która godzina? - spytałem, a Zayn spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku.

- Dziesięć po trzynastej. Nieźle sobie pospałeś, chociaż nie dziwię ci się. Masz straszne wory pod oczami i ogólnie jesteś jakiś blady. Ty pracujesz dwadzieścia cztery na dobę, czy jak? - wstał z łóżka.

Wywróciłem oczami.

- Pracuję normalnie tylko... czasem dostaję nadgodziny i tak jakoś wychodzi, że siedzę w pracy do późna. - westchnąłem - W dodatku pracę muszę połączyć z zajęciami, więc wiesz...

- Wiem, też przez to przechodziłem. Spałem może trzy godziny na dobę. W dodatku po pracy musiałem się uczyć i odrabiać lekcję, a to nie zajmowało pięciu minut. - wspominał - Uwierz wiem co czujesz, ale czasem musisz odpocząć od tego wszystkiego.

- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. - westchnąłem.

Zayn przytaknął, mrucząc pod nosem coś w stylu "tak, wiem, wiem. Ale dla chcącego nic trudnego." Nie chciało mi się z nim dyskutować na ten temat. Każdy podchodzi do tego inaczej.

- Chodź ze mną. Oddam ci ubrania, przebierzesz się i zjemy razem śniadanie. Nie chce słyszeć odmowy, Niall, nie wypuszczę cię bez śniadania. - roześmiał się -  Ah, no i bez obaw. Niczego ci nie dosypię. -  dodał, wychodząc z pokoju.

Zayn oddał mi ubrania, a ja poszedłem się przebrać, gdy wróciłem kończył nakładać do stołu. Brunet usmażył jajecznicę, niby nic specjalnego, ale była to najlepsza jajecznica, jaką kiedykolwiek jadłem, a nie było ich mało.

- Nie jesteś przypadkiem jakimś profesjonalnym kucharzem? - spytałem w pewnym momencie, uśmiechając się.

Zayn roześmiał się.

- Profesjonalnym to jeszcze nie jestem, dopiero zaczynam.

Po śniadaniu pomogłem mu posprzątać, dzięki czemu lepiej go poznałem. Nazywa się Zayn Malik i ma dwadzieścia jeden lat. Mieszka sam, a zdolności kulinarne "odziedziczył" po rodzicach, którzy mają własną restaurację. Gdy Zayn był młodszy uczyli go gotować, piec i smażyć, dzięki czemu teraz pomaga im w ich małym biznesie.

- Bedę się powoli zbierał, wypadałoby wrócić do domu. - roześmiałem się - Naprawdę dziękuję za gościnę i za śniadanie. Można powiedzieć, że jesteś moim bohaterem - uśmiechnąłem się.

- Odprowadzę cię na przystanek, Niall. Mówiłem ci, że nie ma o czym mówić. Po prostu nie chciałem mieć cię później na sumieniu. Gwałciciele najczęściej polują na bezbronnych, śpiących w autobusach, słodkich blondynów. - posłał mi uśmiech, idąc do korytarza, aby założyć buty.

Znowu czułem rumieńce na policzkach. Czy on na prawdę uważa, że jestem słodki? Ruszyłem za nim i niedługo potem wyszliśmy w jego domu. Zayn wziął na spacer również Jojo.

Po krótkim spacerze, bo po niecałych pięciu minutach dotarliśmy na przystanek. Zayn nie mieszkał wcale daleko od centrum miasta. Rozmawialiśmy do póki nie przyjechał autobus.

- Nie zasypiaj więcej w autobusach, blondynko. Następnym razem mógłbyś nie mieć tyle szczęścia co wczoraj. Do zobaczenia. - z takimi słowami odszedł, a ja wsiadłem do autobusu, który po chwili odjechał.

• • •

Od tamtego wydarzenia minęło kilka tygodni. Nie widziałem Zayna od tego czasu. Zacząłem więcej spać, aby nie zasnąć kolejnym razem w autobusie i jak na razie udawało mi się to. Dzisiaj pracę skończyłem po pierwszej, także jeszcze lepiej niż ostatnio. Szybko wyszedłem z kawiarni, wcześniej zamykając ją. Na jutro musiałem jeszcze napisać pracę, a noc nie trwa wiecznie. Im szybciej dotrę do domu, tym więcej czasu będę miał na zadanie i na spanie.

Usiadłem na wolnym miejscu w autobusie i wyciągnąłem telefon, wchodząc w notatki. Skoro i tak będę jechał dobre dwadzieścia minut to muszę wykorzystać produktywnie ten czas. Zacząłem pisać schemat pracy w punktach, które miałem w planach później rozbudować.

Nie zauważyłem nawet, gdy zatrzymaliśmy się na jakimś przystanku, a do środka wszedł jakiś chłopak. Zauważyłem to dopiero wtedy, gdy usiadł obok mnie. Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się.

- Cześć, Niall. - uśmiechnąłem się, widząc ponownie Zayna.

• • •

Siedzieliśmy wszyscy w salonie Louisa i Harry'ego, pijąc piwa.

- Zaraz, zaraz. Czyli chcesz powiedzieć, że miłość swojego życia poznałeś... w autobusie? - spytał Michael, patrząc na mnie, a ja pokiwałem głową.

- Tak, Michael. Później wymieniliśmy się numerami i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu i zazwyczaj, gdy ja kończyłem pracę w nocy to Zayn również wtedy wracał do domu i jechaliśmy razem. - uśmiechnąłem się, wspominając tamte chwile.

Luke, siedzący obok Michaela zagruchotał.

- To nietypowe poznać swoją drugą połówkę w autobusie... ale takie historie są właśnie niezwykłe. W końcu po tylu latach przyjaźni raczyliście ujawnić nam tę fascynującą historię. - skomentował Ashton.

- Ale warto było czekać. Pamiętacie jak musieliśmy czekać, aż Zayn ujawni nam osobę, która tak zawróciła mu w głowie?  - wtrącił się Liam, zwracając się do Caluma, Ashtona i Luke'a, którzy w tamtym okresie przyjaźnili się z Malikiem. - Powiedział nam o Niallu dopiero wtedy, gdy podsłuchaliśmy ich rozmowę o kolejnym spotkaniu.

- Niall również ukrywał przed nami Zayna. - mruknął Harry, a ja wywróciłem oczami.

- Nie chcieliśmy robić z tego sensacji. Znając was - wskazałem na Michaela, Harry'ego i Louisa - przed Zaynem zrobilibyście mi taką siarę, że nigdy by się do mnie nie odezwał. Z wypowiedzi Zee mogę wnioskować, że wy - tym razem zwróciłem się do pozostałych - wcale nie bylibyście lepsi.

Liam z grymasem na twarzy przyznał mi rację, z resztą tak samo jak wszyscy inni siedzący w tym pomieszczeniu.

- Tak właściwie to dlatego ty wtedy jeździłeś w nocy, Zayn? Nigdy nie miałem okazji ciebie o to spytać. - spojrzałem na swojego narzeczonego.

- Jeździłem tam ze względu na ciebie. Pierwszy raz, gdy się spotkaliśmy wracałem od Ashtona, bo miał kryzys z Calumem. - wywrócił oczami, wspominając tę sytuację - Później skorzystałem ze znajomości i dowiedziałem się gdzie i jak pracujesz i jakoś tak wyszło, że specjalnie dla ciebie jeździłem tym autobusem, aby cię pilnować. - powiedział, przytulając mnie bardziej do siebie, na co Harry zrobił krótkie "awww", a pozostali się roześmiali. - No co? Nie chciałem, aby ponownie zasnął w autobusie. Mogłoby mu się coś stać, a tego bym sobie nie darował.

Uniosłem głowę, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku, a gdy odsunęliśmy się od siebie trąciłem jego nos swoim, śmiejąc się.

- Ale z ciebie był głuptas Zayn, ale to urocze na swój sposób. - powiedziałem, a Louis zgodził się ze mną.

- Nie moja wina, że coś po prostu kazało mi ciebie pilnować. Z resztą, gdyby nie to nie siedzielibyśmy dzisiaj tutaj wszyscy razem.

- Masz rację, kochanie. - posłałem mu uśmiech.

- Nie zaskoczyłeś mnie jakoś szczególnie tą informacją.

Wywróciłem oczami.

- Kocham cię, głuptasie.

Zayn uśmiechnął się.

- Ja ciebie też, Ni. 

• • •

lololol
Jak ktoś tu dotarł i jest u mnie na profilu po raz pierwszy to zapraszam na inne one shoty i serie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro