Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niezapomniana przyjaźń [Miniaturka 17]

- Przepraszam!? - zawołałam po już dłużej chwili spędzonej w recepcji. Dzisiaj dowiedziałyśmy się o tym, że Hermiona trafiła do szpitala. O dziwo jej narzeczony napisał do nas jak najszybciej. W ten oto sposób w recepcji byłam: Ja, Luna, Pansy, Harry, Blaise i Ron. Od jakiś dziesięciu minut starałam się dowiedzieć czegokolwiek, podczas kiedy inni spokojnie siedzieli i czekali. Ale ja nie potrafiłam.

Może to dlatego, że zawsze byłam najbliżej niej? Pamiętam jak jeszcze dwa lata temu kończyłyśmy wspólnie szkołę, gotowe na dorosłe życie. Żadna z nas nie spodziewała się, że drogi się rozejdą. Że z dnia na dzień staniemy się dla siebie obce. I to wszystko przez jedną głupią kłótnię.

- Chcę się dowiedzieć gdzie leży Hermiona Granger! - zadzwoniłam ponownie w dzwonek stojący na blacie. Dalej nic.

- Ginny, spokojnie. Na pewno Draco zaraz po nas przyjdzie. - odpowiedziała spokojnie Pansy. Miałyśmy po 19 lat a czasami zdawało mi się, że zachowujemy się na młodsze. Jęknęłam dosyć głośno ale w recepcji nie było wielu ludzi. W większości byli to rodzice z dziećmi, niektóre już kiedyś widziałam w Hogwarcie. Zapewne przyszli na podstawowe badania. Usiadłam pomiędzy Luną i Pansy, ale wierciłam się trochę za długo, bo usłyszałam poddenerwowany głos Luny.

- Możesz przestać? Chyba wolałam jak łaziłaś po całej recepcji... Możesz kontynuować. - po jej słowach od razu poderwałam się na nogi i zaczęłam krążyć po całej recepcji. Tak jak przedtem. Nie rozumiałam jak oni mogli być tak spokojni.

- Malfoy! - wykrzyknęłam i zaczęłam biec w jego kierunku. Wpadałam w jego ramiona i szybko przytuliłam. Co było dosyć dziwnym posunięciem zważając na fakt, że to przez niego moja przyjaźń z Hermioną się skończyła. - Gdzie jest Hermiona?

- Po pierwsze: cześć! - Draco przywitał sie ze wszystkimi po kolei. - A po drugie: chodźcie za mną. - stwierdził. Ruszyliśmy w szóstkę za nim. Blaise podszedł do mnie i szedł obok.

- Daleko jeszcze? - jęknęłam gdy przechodziliśmy trzecie piętro.

- Zaraz będziemy. - opowiedział mi będąc już trochę zażenowany moim zachowaniem. - Jesteśmy. - znajdowaliśmy się w małej poczekalni. Była w niej wielka szybka, przez którą widać było Hermionę. Tak dawno jej nie widziałam... nie zmieniła się. Wyglądała tylko na bardzo zmęczoną. Razem z Luną i Pansy podeszłyśmy do szyby. Złapałyśmy się za ręce. Hermiona leżała na łóżku z zamkniętymi oczami, może spała?

- Wchodzimy? - szepnęła Pansy wpatrując się w drzwi pokoju.

- Wchodzimy. - odpowiedziałyśmy z pewnością. Pansy złapała klamkę od drzwi i lekko je uchyliła. Cały czas trzymała moją dłoń. Po cichu weszłyśmy do sali. Hermiona otworzyła powoli oczy.

- Przyszłyście. - szepnęła, kiedy Luna zamykała drzwi. Cieszył mnie fakt, że chłopacy dali nam trochę prywatności i nie spoglądali przez szybę.

- Zawsze. - odpowiedziałam bez wahania. Spojrzała w naszą stronę. Jej oczy świeciły się od łez. Jak najszybciej do nie podeszłyśmy i przytuliłyśmy. Skończyło się na tym, że każda z nas płakała. Nie rozumiem jak mogłam być taka samolubna i ją zostawić! 

- Przepraszam. - wyszeptała dalej trzymając nas w swoich objęciach. - Ja po prostu... to jest trudne. I wtedy też było, a Malfoy... on po prostu się pojawił. I on, i ja potrzebowaliśmy pomocy po wojnie. Nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że nasze spotkanie okazało się najlepszą terapią. Wiem, że zrobił wiele złych rzeczy ale każdy je robił...

- Już dobrze. - przerwałam jej. - Ja też muszę cię przeprosić. Potrzebowałaś przyjaciółki a ja najzwyczajniej świecie musiałam unieść się dumą. Powinnam była zaakceptować twoją relację z Malfoyem. - wyznałam jej.

- Ginny, już dobrze. Dziękuję, że tutaj jesteście. - powiedziała. - Myślę, że wiecie dlaczego się tutaj znajduję.

- Z powodu śmierci twoich rodziców.... Herm nawet nie wiem jak nam przykro. Masz nasze wsparcie. - wyznała Luna, przytulając się do brunetki.

- To jeden z powodów. Staraliśmy się to ukryć z Malfoyem jak najdłużej ale coś poszło nie tak...

- Herm, o czym ty mówisz? - powiedziałam lekko przerażona.

- Nie dałam rady donosić ciąży... - powiedziała na jednym wdechu, po czym jej szloch dało słyszeć się w całym szpitalu. - Czasem wydaję mi się, że straciłam wszystkich.

- Masz Dracona. I chłopaków. I nas. Nigdy nas nie stracisz. - mówię.  Nasza przyjaźń przetrwała mimo potwornych tragedii, mimo tak wielu strat. Inne relacje by się rozsypały. Ta z jakiegoś powodu ocalała. Obejmujemy się długo.

- Dziękuje. - mówi. - Wy mnie też nigdy nie stracicie.

- Wydaję mi się, że gdyby miało do tego dojść, to już by się tak stało. - uśmiecham się. Kto by się spodziewał, że w pobliskiej łazience, pewien blondyn również rozpaczał nad stratą dziecka...

---------------------------

Coś jest ze mną nie tak!

Nie potrafię napisać miniaturkę, gdzie nie ma chociaż jednej tragedii! No muszę was z tego powodu przeprosić!

Do następnego.

Renesmee.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro