16.
Jimin pov.
-Co się dzieje? - ledwo co udało mi się coś powiedzieć. Obijałem się z bólu. Głowa mnie bolała. Czułem, że jestem przywiązany do Miley. Ona się chyba jeszcze nie obudziła, bo zacząłem do niej mówić, a ona nie odpowiadała.
Poczułem, że na głowie coś mam.
-Bandaż kurwa? -jak się porywa to się nie lituje. Ale co on tam wie... (tak bo Park Jimin wie najlepiej)
Rozejżałem się po pomieszczeniu i stwierdzam, że jesteśmy pod ziemią. Było jedno okno, ale nawet pies by się nie prześlizgął. Po mojej prawej było dwu osobowe łóżko. Dlaczego? Ja się pytam dlaczego? Jin był dla mnie jak brat! Co mu odpierdoliło? Aich boli mnie głowa. Czuję, że po mojej głowie cieknie krew. Bandaż będzie do wymiany.
Ktoś wszedł do pomieszczenia.
-Ooo widzę, że Jiminek się obudził? - tak wszedł do pomieszczenia ten łajdak
-Co...co ty chcesz?
-Hahahahaha - zaczął się śmiać jak opętany. Nigdy go takiego nie widziałem. Szczerze? Wystraszyłem się. Jego wyraz twarzy był przerażający. To nie był ten sam Jin co z przed kilku lat.
-Naszczęście już nic. Chciałem tylko wrócić do zespołu - nadal się smiał. Irytowało mnie już to.
-Nie...nie pozwolą ci wrócić- wyjąkałem poprzez ból
-HA. Już pozwolili- pogłaskał mnie po głowie, a ja uniosłem szczękę i próbowałem go ugryźć, ale na marnę...
-Jak to - w głębi ducha umierałem. Niby taki ze mnie twardziel, a tak naprawdę...nie wypowiadam się na ten temat (no kurwa ta podświadomość)
-Opowiem ci w skrucie. Miałem porwać tylko Miley, ale może i lepiej, że i ty zniknąłeś...
-Co ty pieprzysz?- poczułem pieczenie na lewy policzku. Tak uderzył mnie
-NIE PRZERYWAJ MI!-serce zaczęło mi szybciej bić- a więc prezes nie miał co zrobić. Potrzebują członków BTS. Biznes musi się ciągnąć, a z racji tego że zniknęliście to menager przywrócił mnie na poprzednie stanowisko. Obecnie to ja jestem jednym z członków Bangtan
-Ty podły PSIE! - próbowałem wstać, ale dziewczyna mi tego nie ułatwiała. Jin pokręcił głową podszedł do mnie i dał pstryczka w głowę. Myślałem, że oszaleje. Nie mogłam dużo zrobić, dlatego nazbieralem trochę śliny do buzi i go oplułem. Wybuchł złością i złapał za moje włosy ciągnąc je do tył mówił, że jak przyjdzie to zabawi się mną jak i Miley. Wyszedł z pomieszczenia. Nie miałem pojęcia co mam robić. Dziewczyna się obudziła!
-Miley?- mówiłem cicho
-Hmm?
-Żyjesz tam?- no chyba pacanie, przecież się rusza. Ale lepiej się upewnić
-Chy...chyba tak. Zaraz gdzie jesteśmy? - zaczęła się szarpać. Trochę to bolało, dlatego kazałem jej przestać i wszystko po kolei opowiedziałem
-Ale ja nie chce umrzeć - rozplakała się i cały czas powtarzała, że jest za młoda by umierać
-Spokojnie będzie wszystko dobrze
-Ale sam powiedziałeś, że Jin przyjdzie tu i nie będzie tak kolorowo - popłakała się jeszcze bardziej.
-Coś wymyślimy - złapałem ją za rękę. Nie moglem jej przytulić, dlatego przynajmniej złapałem ją za dłoń i ścisnąłem. Chciałem, żeby się uspokoiła.
-------
4 godziny później
Udało się nam rozwiązać. Jin nie najlepiej umie robić pętlę. Przez ten cały czas szukaliśmy wyjścia na zewnątrz. Wszystko na marnę. Było tylko jedno okno, jedne metalowe drzwi i to łóżko. Jeszcze jakieś śmieci wokół. Porozszarpane ubrania, oraz kubek wody i dwa kawałki chleba.
Nagle drzwi się otworzyły, a zanim stanął ten chuj. Uderzyłem go najmocniej jak mogłem, aż upadł na ziemię. Złapał się za nos i przetarł krew swoją bluzą. Wstał z uśmiechem na twarzy. Kurwa co go tak bawiło. Nie zdołałem nic zrobić bo tych samych facetów co wtedy złapali mnie za ręce i przywarli do ściny. Jin cały uratowany podszedł do mnie
-Taki z ciebie przyjaciel?- wydukał głaszcząc mnie po włosach
-Nie jesTEM TWOIM PRZYJACIELEM- wydarłem się i gardło zaczęło mnie przez to boleć
Jin odwrócił się do mnie plecami i szedł w kierunku przestraszonej Miley. Siedziała ona w kącie ze skulonymi nogami pod brodą i płakała.
-Chodź Miley- podał dziewczynkę rękę- Zabawimy się- dziewczyna złapała go i wstała. Ale to co zrobiła przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Rzuciła go na ziemię
(autorka: tak wiem słaba jakość, ale innego nie mogłam znaleźć. Chodzi mi o samą technikę rzutu ^.^)
Miley zadowolona z siebie uśmiechała się od ucha do ucha. Niesty jej szczęście znikło kiedy to Jin złapał jej nadgarstek i przewrócił ją przez co ona leżała pod nim
-A więc tak się bawimy suko?- złapał jej oby dwie ręce w swoją jedną i trzymał je mocno nad jej głową, a drugą wepchnął do gardła 2 tabletki, które wyciągnął z kieszeni. Dziewczyna nie chciała tego połknąć, ale nie miała wyboru bo Jin zatkał jej nos swoją ręką przez co nie miała dopływu powietrza. Co ja robiłem? Wierciłem się krzyczałem i próbowałem wydostać, ale trzymali mnie tak nocno, że już prawie nie czułem swoich nóg i rąk.
Widziałem jak dziewczyna przestaje się wiercić i jest coraz słabsza. Jin powoli z niej wstawał i wolnym krokiem podchodził do mnie wycierając swoją krew z buzi.
-Co jej dałeś?!- nie miałem już siły na darcie się choć dość głośno krzyknąłem
Wyciągnął z kieszeni jedną taką tabletkę i podłożył pod moje oczy
-Co już wiesz? - otworzyłem szerzej oczy. No oczywiście kurwa, że wiedziałem co to za tabletka. To tabletka gwałtu -Pamiętasz jak mi je dałeś i mówiłeś, że mam wykorzystać przy najbliższej okazji- zaśmiał się- właśnie taką znalazłem. Baw się z nią dobrze.- Na pożegnanie uderzył mnie z pięści w brzuch. Mężczyźni puścili mnie, a ja skuliłem się w głębek. Kątem oka widziałem jak ten dupek z tymi mężczyznami wychodzi.
Po kilku minutach ogarnąłem się i podeszłem do dziewczyny, która coś jęczała. Z doświadczenia wiem, że tabletka powinna działać do jednej godziny, ale to po jednej tabletce,a ten pacan dał jej DWIE!!! Wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej i z trudem położyłem na łóżko. Teraz wiem po co ono tu jest.
Zauważyłem, że noga dziewczyny nie jest opatrzona. To dziwne, że ja mam bandaż, a ona nie. Rozejżałem się po pomieszczeniu i znalazłem skrawek materiału, który przemyłem wodą, którą zapewne ktoś przyniósł. Materiał był przemyty. Wyciskałem z niego ostatnie krople i zawiązałem go wokół nogi dziewczyny. Syknęła z bólu. Cholera tabletki zaczęły działać
-Jiminie~przedłużyła moje imię. Widziałem jak przejeżdża rękami po swoich udach wydając ciche jęki. Wstałem i odwróciłem się do niej plecami. Ona również szybko wstała i zaczęła od tył masować mi plecy. KURWA CZY JA SIĘ PODNIECIŁEM? SZLAG!!! Udawałem, że jest w pożądku. Tak chciałbym ją przelecieć, ale nie zrobie tego Sudze. Postanowiłem się z nią trochę pobawić.
Odwróciłem się do niej przodem i złapałem za jej ręce.
-Księżniczka jest zmęczona. Pora na lulu- próbowałem coś zrobić, żeby do niczego nie doszło
-Ale tatusiuu...ja nie chcie śpaać- zaczęła zachowywać się jak małe dziecko. Była bardzo urocza, że aż chciałoby....NIE JIMIN STOP. NIE ZROBISZ TEGO PRZYJACIELOWI
-Ale tatuś idzie lulu. Księżniczka też powinna
-Ale ja nie chcieee
-Chodź na barana- wskoczyła na mnie, a ja syknąłem lekko z bólu. Pokręciłem się z nią trochę i posadziłem na łóżku. Przykryłem ją kołdrą i pocałowałem w czubek głowy, a sam położyłem się obok.
-Nie pójdę lulu jak nie dośtanę jeście jedniego buziaćka- pokazała jeden palec. Pocałowałem ją w policzek
-Mozie być?- uśmiechnąłem się
-Nie tuu...- dobra. Pocałowałem jej nos. Kręciła głową na nie. Pocałowałem w głowę. Też nie. Chciałem pocałować jeszcze raz w policzek, ale ona obrociła głowę tak, że nasze usta spotkały się ze sobą. Całowaliśmy się. Ona uśmiechała sie po przez pocaunki. Jej miękkie malinowe usta...NIE STOOOP! Oderwałem sie od niej
-Tatuś idzie lulu- Jezu jak mi stanął...
-Doblanoc tatusiu- wtuliła się we mnie i chyba zasnęła. Poczekałem jeszcze chwilę i wydostałem się z jej objęć. Pobiegłem do kąta załatwić swoją potrzebe. Po chwili poczułem wielką ulgę tam na dole. Umyłem ręce resztkami wody, która została i wskoczyłem pod kołdrę, gdzie spała Miley. Objąłem ją i pocałowałem w czybek głowy mówiąc, że będzie wszystko dobrze. Po chwili usnąłem wtulony w dziewczynę.
-------
Prawdopodobnie kolejny rozdział będzie również o naszych porwanych. Czekajcie na kolejne😘
Jestem z siebie dumna, że udało mi się tyle napisać
Bayo....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro