Rozdział 17
* SET *
Wracając na kwadrat, już przeżywałem zbliżającą się imprezę. Nie byłem pewien, czy po tylu latach izolacji to nie jest zbyt duży krok dla May. Nasze grono było dość specyficzne. Nikt z Braci nie ograniczał się, tym bardziej po alkoholu, a wpadające na ogniska dziwki tylko czyhały, żeby upolować jakiś kąsek. Nie raz dochodziło też do mordobicia. Wystarczyła głupia zaczepka, żeby debile zaczęli się tłuc. Może, znając moją sytuację, choć raz spróbują zachować pozory.
Wątpię... Oby tylko ten wieczór nie zakończył się jakąś katastrofą.
W drodze powrotnej zahaczyłem o restaurację, z której ostatnio zamawialiśmy żarcie. Kichy grały mi marsza i nie miałem zamiaru czekać do imprezy, żeby zjeść coś ciepłego. Zresztą, Mała może czuć się skrępowana w nowym otoczeniu, przez co nie zechce się niczym poczęstować. Lepiej niech zaspokoi głód, zanim wyjedziemy.
Gdy parkowałem pod blokiem, Maleńka wysiadała ze swojego starego auta.
Kurwa, tym tematem też muszę się zająć. Rzęch długo nie pociągnie, a nie chcę, żeby rozkraczył się na środku skrzyżowania.
Zauważając mnie, od razu podbiegła i rzuciła się na szyję. Cudowne uczucie, gdy po powrocie wita mnie z taką czułością.
– Widzę, że tęskniłaś – wymruczałem wprost w jej rozchylone wargi.
– Ty też.
Trzymając się za ręce, poszliśmy do domu i od razu dopadliśmy do obiadu.
Cholera, będę musiał teraz powiedzieć jej o służbowym wyjeździe. Jeśli temat wypłynie na imprezie, będzie wściekła, że ukrywam przed nią tak istotne fakty.
– Coś Cię dręczy – zauważyła, zanim zdążyłem otworzyć usta.
Ech, nawet jakbym chciał, nic przed nią nie ukryję.
– Tak. Od rana byłem w siedzibie. Przez rozwiązanie oddziału z Krings, na nasze łby spadły ich zobowiązania i umowy. Będę musiał znowu wyjechać, żeby dopilnować wszystkiego na miejscu.
Smutek przemknął przez jej twarz.
– Nie może pojechać wasz Prezes?
– Jak już wcześniej wspominałem, chce rozkręcić nowy biznes. Ma nagrane spotkania. Gdyby nie to, na pewno sam by pojechał. Jako jego Vice, muszę go zastąpić na wyjeździe.
Splotła palce razem z moimi i spojrzała z wyrozumiałością.
– To tylko kilka dni. Będę za tobą tęsknić, ale jakoś to przetrwam. Po prostu więcej czasu będę spędzać w stajni.
Przecież to oczywiste.
– Risk obiecał mieć cię na oku i w razie potrzeby służyć pomocą. Dałem mu twój numer telefonu. Zaraz zapiszę ci jego. Pamiętaj, jeśli będziesz miała jakikolwiek problem, bez wahania masz do niego zadzwonić. Możesz mu zaufać.
Już widziałem tę niezadowoloną minę. Przewróciła oczami i z wyraźną dezaprobatą cmoknęła pod nosem.
– Umiem sobie radzić. Zanim cię poznałam, byłam skazana sama na siebie.
– Wiem kochanie i podziwiam cię za to. Ale liczyłem, że wesprzesz mnie w pewnej sprawie – tymi słowami ją zaintrygowałem. Pomysł, który spadł z nieba, miał mi pomóc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. – W ostatniej trasie szczerze pogadałem z Riskiem. To mój najlepszy przyjaciel od najmłodszych lat. Mówiłem ci, że wychowywaliśmy się razem. Zeszliśmy na tematy związków. Był szczęśliwy, że planuję wziąć z tobą ślub.
Delikatnie zaczesałem kosmyki długich włosów za jej ucho, a nikły uśmiech jedynie przez chwilę ukazał się na moich ustach. Przejęty losem mojej bliskiej osoby, opowiadałem dalej:
– Wyznał mi pewną rzecz. Było to jakiś czas temu. Wyjechałem wówczas do Orleanu, dlatego o niczym nie wiedziałem. Ponoć poznał pewną kobietę, w której do szaleństwa się zakochał. Planował z nią wspólną przyszłość. Gdy dowiedział się o tym jego ojciec, skatował go i trzymał dłuższy czas w zamknięciu, dzień w dzień wybijając mu ją z głowy. Dziedzic Death Road MC nie mógł opuścić Braci.
– O Boże... – jęknęła przerażona tą historią.
– Po powrocie zastałem go w opłakanym stanie. Jego twarz, oprócz siniaków i opuchlizny, była poraniona. Żebra połamane. Ponadrywane stawy rąk i nóg. Okropny widok. Wmówili mi, że go napadnięto. Dopiero teraz dowiedziałem się prawdy. Wyobraź sobie, że on nadal ją kocha. Nie wiem, czy to wypali, ale chcę mu pomóc odnaleźć tę kobietę. Jak nikt inny, zasługuje na prawdziwą miłość.
Jej delikatne palce spoczęły na moim policzku.
– Jesteś wspaniałym przyjacielem, ale jak mam ci pomóc?
– Pod moją nieobecność Risk ma nad tobą czuwać. Nie chcąc mnie zawieść, zapewne będzie kręcić się blisko. Spróbuj to wykorzystać i wyciągnąć jakieś informacje, które naprowadziłyby mnie na nią.
– Set, wiesz, że to duże wyzwanie. Po pierwsze, nie znam go, a po drugie, nie wiem, czy będę w stanie swobodnie z nim rozmawiać.
Ująłem jej dłoń i pocałowałem wierzch.
– Maleńka, wierzę w ciebie, a teraz dosyć gadania. Zbieraj się.
May szykowała się w łazience, gdy ja rozpakowywałem przyniesione z klubu manele. W samotności rozkminiałem temat Riska, który nie dawał mi spokoju. Przez tyle lat poznałem go na wylot. Skoro wyznał szczerze, że kocha tę kobietę, musi w chuj dla niego znaczyć. Zacznijmy od tego, że z jego ust nigdy wcześniej nie padło magiczne słowo na „k". Muszę mu pomóc. To nie podlegało żadnej dyskusji.
Siedząc na brzegu łóżka, zacząłem nerwowo zerkać na zegarek. Mała stanowczo za długo siedziała w łazience.
– Kochanie, wszystko w porządku? – krzyknąłem, a po chwili zza drzwi usłyszałem jej dźwięczny głos.
– Tak. Już wychodzę.
Pewnie długo zastanawiała się, czy dobrze robi, idąc do tej jaskini rozpusty. Nie nalegałem. Mogła zmienić zdanie, nawet w ostatniej chwili. Jednak znowu mnie zaskoczyła. Gdy wyszła z łazienki, raptownie wstałem, tylko po to, żeby znowu usiąść. Ubrała się całkowicie inaczej, niż dotychczas, a jej widok zapierał dech w piersiach.
Top podkreślał biust, ukazując przy tym płaski brzuch i kawałek tatuażu. Skórzane spodnie opinały jej krągłe pośladki i zgrabne nogi. Rozpuszczone włosy snuły się falami po ramionach, a twarz zdobił makijaż podkreślający nieskazitelną urodę.
– O ja pierdolę! – wydusiłem na bezdechu. Teraz to ja się zastanawiałem, czy chcę, żeby szła do klubu.
Silna fala pożądania całkowicie mnie zamroczyła. Jak w transie podszedłem do niej, palce zacisnąłem na jej potylicy i wbiłem się w jej usta. Gdy zaczęła cicho pojękiwać, nie wytrzymałem. Odwróciłem ją tyłem do siebie i przygwoździłem przy ścianie. Jej spodnie opadły do kostek. Byłem na nią tak napalony, że ledwo zdążyłem założyć gumę, a już wpychałem się w jej cipkę. Po raz pierwszy tak ostro brałem ją od tyłu, kompletnie nie panując nad sobą. Napinając się, dyszała i krzyczała. Jej głośne jęki tylko mnie nakręcały.
Kurwa, już dawno nie doznałem takiego wytrysku jak dziś. Zesztywniałem, a przed oczami miałem jebane mroczki. Musiałem oprzeć głowę o jej drżące ramię, żeby spróbować dojść do siebie.
Cholera... Przegiąłem...
– Wszystko dobrze, skarbie? – wychrypiałem po dłuższej chwili, zdając sobie sprawę z tego, co zrobiłem.
– Tak, a po twoim zachowaniu wnioskuję, że powinnam częściej się tak ubierać. – Zachichotała i puściła mi oczko.
Ja chyba zwariuję, jak zacznie nakładać na siebie takie ciuchy. Każdy, kto będzie ślinić się na jej widok, zginie z kulą w łbie. No i niech Risk zapomni, że wtedy gdziekolwiek pojadę.
– Może, dla mojego zdrowia psychicznego, zostańmy przy workowatych spodniach i za dużych podkoszulkach.
Moje stwierdzenie rozbawiło ją do łez. Wytarła kąciki oczu i nałożyła na siebie ramoneskę. Nagle w mojej głowie wykwitło nowe pytanie.
– Skąd masz typowo motocyklowe ciuchy?
Spuściła wzrok i się zarumieniła. Z czułością przesunęła opuszki palców po czarnym materiale, jakby miał dla niej ogromne znaczenie.
– Są stare. Gdy ciebie nie było, wyciągnęłam je z piwnicy i odświeżyłam. Mój pierwszy facet miał motocykl. Kupiłam je, żeby wygodniej było mi w trasach. Potem używałam ich, gdy jeździłam z Ryanem. – Nijako wzruszyła ramionami, ale moja podświadomość kazała drążyć temat.
– Nie opowiadałaś mi o nim. To było coś poważnego?
Jej twarz przyodział smutek, a usta zacisnęły się w wąską linię.
Niepotrzebnie pytałem.
– Tak, przynajmniej dla mnie. Byliśmy szczęśliwi, ale zniknął z mojego życia tak samo szybko, jak się w nim pojawił. Naprawdę szczerze go kochałam, a on złamał mi serce.
Widząc, jak się rozkleja, objąłem ją i przytuliłem. Poczułem nutkę zazdrości, zauważając, że tamto uczucie nigdy nie zgasło, a ten chuj, który ją skrzywdził, nadal dużo dla niej znaczy. Była rozdarta wspomnieniami, więc nie mogłem dalej zgłębiać tematu. Odpuściłem, licząc, że kiedyś sama wyjawi mi następne sekrety swojej przeszłości.
Doświadczyłem dziś kolejnego zajebistego uczucia, gdy wiozłem ją na swoim Rodzie. Wtulała się w plecy, a uda zasklepiała na moich. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ona, ja, Hary i prosta droga przed nami. Muszę w końcu wybrać się z nią gdzieś dalej.
Przemknął mi przez głowę pomysł, żeby zabrać ją teraz w trasę, ale od razu go odrzuciłem. Tereny Krings mogły być nadal niebezpieczne. Jeśli jakiś skurwiel stamtąd przeżył albo ktoś obcy zechce się na nas zemścić, mogłaby być zagrożona. Nie mogłem na to pozwolić.
Wjeżdżając na rozległy plac przed siedzibą, miałem zaciśnięte gardło. Modliłem się o to, żeby moi Bracia godnie ją przyjęli, inaczej wystrzelę ich co do jednego. Zaparkowaliśmy obok innych maszyn i oczywiście, w tym momencie poczułem kilkadziesiąt par oczu, wpatrujących się w nas ze zniecierpliwieniem. Zsiedliśmy, a May, zdejmując kask, rozpuściła wodospad włosów. Wyglądała zajebiście pięknie. Bez wstydu rozpięła swoją kurtkę i wtuliła się w mój bok.
Idąc w stronę ogniska, widziałem otwarte na całą szerokość gęby, przez co odczułem niewyobrażalną satysfakcję. Szczególnie zszokowani byli Howk, Molly i Zipp, którzy widzieli ją wczoraj w całkiem innej odsłonie. Beth kipiała zazdrością, udając, że wcale nie zwraca na nas uwagi. Cholerny pustak. Byłem pewien, że tak łatwo nie da nam o sobie zapomnieć.
Jako pierwsza doskoczyła do nas klubowa para, a za nią Jazz, Troy i kilku innych Braci ze Starszyzny.
– Przepraszam, wczoraj nie czułam się najlepiej i z tego powodu nie zdążyłam się przedstawić. Jestem May. – Maleńka stanęła na wysokości zadania, wyciągając do nich dłoń.
– Ale ty jesteś śliczna! – skomentowała Molly, od razu ciepło ją witając.
Po klubowej Damie obskoczyła ją reszta ekipy. Miałem wrażenie, że zaraz się udusimy przez ten tłum.
– A gdzie Prezes? – rzuciłem pytanie, nie widząc nigdzie swojego przyjaciela.
– Zaraz przyjdzie. Musiał wykonać jeszcze kilka telefonów, żeby dograć nasz poniedziałkowy wyjazd. Ponoć jadę z tobą – odpowiedział Howk, a po nim wtrąciła się Molly.
– I bardzo dobrze, że Was nie będzie. Przynajmniej nie nasłuchamy się marudzenia, gdy z May wybierzemy się na shopping. – Zgarnęła Maleńką ze sobą do stołu, żeby wybrała coś do picia.
Z uśmiechem na ustach obserwowałem, jak te dwie zaczynają ze sobą rozmawiać. Jebany kamień z serca. Przy Damie Brata zacznie ukazywać swą piękną duszę, a jak dobrze pójdzie, będzie chętnie ze mną tu przyjeżdżać. W końcu otworzy się na ludzi.
Silna łapa spoczęła na moim ramieniu, wyrywając mnie z zamyślenia.
– No już zwątpiłem, że będziesz – powiedział Risk z odczuwalną ulgą w głosie. – A gdzie twoja kobieta?
Wskazałem dłonią odwróconą tyłem do nas May. Była pogrążona w rozmowie ze swoją nową koleżanką. Prez oceniającym wzrokiem przejechał po jej kształtnym ciele.
– No bracie, nie spodziewałem się tego. Nie dziwię się, że ocipiałeś na jej punkcie i każesz mi ją pilnować.
– Chodź. Zapoznam was.
Pociągnął z butelki duży łyk piwa i ruszył za mną.
– Maleńka, poznaj naszego Prezesa – zwróciłem na nas jej uwagę.
Uśmiechnięta, odwróciła się i podniosła wzrok na stojącego na wprost Riska. Jej oczy nagle nienaturalnie się powiększyły, a usta otworzyły w niedowierzaniu. Z twarzy odpłynęła cała krew. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje.
– Adam – wyszeptała na bezdechu.
Kurwa, po raz pierwszy słyszałem, jak ktoś używa jego prawdziwego imienia. Dziewięćdziesiąt procent Braci nawet nie wiedziało, jak naprawdę się nazywa. Przeniosłem spojrzenie na przyjaciela i oniemiałem. Wyglądał, jakby zobaczył ducha.
– May – wydusił niepodobnym do siebie głosem. Przełknął tak głośno ślinę, że jego grdyka raptownie podskoczyła. – Nie wierzę. To naprawdę ty. – Jego oczy ślepo utkwiły w zielonych tęczówkach. – W ogóle się nie zmieniłaś.
Kąciki jej ust podniosły się, a na policzkach wystąpiły rumieńce.
– Za to ty bardzo.
Nie! Kurwa! Musiałem przerwać tę bezgłośną rozmowę ich ciał i dowiedzieć się, o co tu chodzi.
– To wy się znacie?
Po długiej chwili ciszy pierwszy odezwał się Risk.
– Tak i to w chuj lat – ukrócił temat i znowu zwrócił się do Maleńkiej. – Miło było Cię znowu zobaczyć. Baw się dobrze. Mam jeszcze kilka telefonów do wykonania, więc muszę się ulotnić.
W odpowiedzi uraczyła go ciepłym uśmiechem i lekko skinęła głową. Zawijając ze sobą całą flaszkę whisky, zmył się szybciej, niż tu przyszedł.
Co to było?! Jakie telefony? Risk nigdy nie opuszczał klubowych imprez.
Na szczęście Molly mnie wyręczyła i zadała najbardziej dręczące pytanie:
– Skąd znasz Prezesa?
May lekko się skrępowała.
– To zamierzchłe czasy. Byliśmy bardzo młodzi. Wraz z moją tamtejszą ekipą sporo balował. Nie było imprezy, którą by opuścił. – Roześmiała się serdecznie. – Przyjaźniliśmy się w tym okresie.
Czyli miała związane z nim dobre wspomnienia. Chyba był jedną z nielicznych osób z jej przeszłości, która nie wywoływała łez i bólu serca. Dobrze, bo przynajmniej nie będzie się bała jego ochrony, a źle, bo byłem teraz kurewsko zazdrosny.
– Cały Risk. Do tej pory lubi imprezować. Chyba ma naprawdę poważne sprawy na głowie, skoro nie siedzi z nami – podsumowała Dama Howka.
Mnie cała ta sprawa po prostu śmierdziała.
Od autorki
Kochani, dziękuję, że razem ze mną przeżywacie losy May, Seta i Riska. Mam nadzieję, że wspólnie dobrniemy do końca pierwszej części tej historii oraz rozpoczniemy drugi tom Death Road.
Brakuje mi słów, żeby wyrazić swoją wdzięczność za to, że wspieracie mnie czytaniem kolejnych rozdziałów i motywujecie komentarzami.
Jesteście wspaniali!!!!
Chciałam Wam polecić obecnie czytane przeze mnie książki, które zdobyły moje serducho.
"Melodia naszych serc" HPNight – Wiesz, że moje serce bije w tym samym rytmie. Kocham Blake'a!!!
"Behind the Masquerade" trohical – Ach ten Twój nieobliczalny "Diabełek"!
"Chciałbym nigdy Cię nie spotkać" annaprusikautor – Uwielbiam Jamesa! Coraz bardziej intryguje mnie Twoja powieść.
"Pomiędzy Światami" SomniaVenatrix – podziwiam Twoją wyobraźnię i niesamowite opisy.
"I że cię pomszczę" AelitaCL – zaskakujesz mnie każdym kolejnym rozdziałem.
"Killer: w imię zasad" JWrotters – dopiero zaczynamy wspólną przygodę, a już jestem pewna, że będzie ciekawa.
Gorąco polecam!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro