Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Miałam znów sen

Zaczęło się niewinnie. Można wręcz powiedzieć, że delikatnie. Niczego nie podejrzewała. Nie przewidziała zakończenia. Bo jak można myśleć, że ktoś kogo kochasz chce ciebie zniszczyć?

Słodkie momenty. Warte zapamiętania chwile. Usta przy ustach. Wieczorne spacery. Kolacje przy świecach. Zamawianie pizzy do wieczornego maratonu Harry'ego Pottera. Życie idealne. Prawdziwe szczęście.

Czasem kłótnia. Trochę łez. Więcej krzyku. Odrobina niezrozumienia. Ogrom samotności. Ból spowodowany sprzeczką. Chęć pogodzenia. Ale zbyt wielka duma u obojga, by odezwać się jako pierwsze.

A potem pogodzenie. Ciepłe przytulasy. Słodkie pocałunki. Śmiechy, bo przecież to było tak mało istotne. Po co więc się kłócili? Nie było potrzeby. Nie ważne sprawy zaprzątały im głowę, a potem szybko uciekały.

Kiedy to znikło?
Kiedy w kłótniach pojawił się okruszek uderzeń?
Kiedy wszystko zaczęło być jej winą?
Kiedy to ona stała się problemem?

łamiesz mi kości

Na początku niewinnie. Wręcz delikatnie. Powoli. Raz ją szarpnął. Potem długo przepraszał. Czuł się winny. Wynagradzał. Więcej randek. Więcej kwiatów. Więcej pocałunków. Aż zapomniała. Bo on przecież nie chciał. Poniosły go emocje. Ona sama przecież też nie jest święta. Ile razy go odepchnęła gdy chciał przytuleniem zakończyć kłótnię, lecz jej to nie obchodziło? Trudno było zliczyć. Każdemu się mogło się zdarzyć. A przecież to nic takiego. Nawet nie bolało. Lekkie szarpnięcie. Nic więcej.

Zatraciła moment, w którym zaczęła myśleć to samo o kopnięciach.
Przegapiła chwilę gdy siniaki stały się normalnością. Czymś co szybko musiała zakryć, by nikt nie widział. Bo jeszcze uznają, że on ją krzywdzi. A przecież to nie jego wina. To ona jest winna. Każdy ma czasem gorszy dzień. Po prostu nie wytrzymał. To nic wielkiego. Nic się nie stało.

Coraz więcej wymówek. Musiała zerwać kontakt z bardziej dociekliwymi koleżankami. Mogły coś odkryć. Mogły go oskarżyć. Ale przecież on był dobry. Zawsze potem przepraszał. I obiecywał, że już tego nie zrobi. Zabierał na kolację. Romantyczny spacer. Przytulał. Całował.
Coraz mniej słodkie były te pocałunki. Krew miała metaliczny posmak.

Wyrywasz włosy

Seks z nim był cudowny. Nikt nie potrafił zająć się jej ciałem tak jak on. Kochała gdy razem odkrywali nowe pozycje, nowe miejsca, nowe pieszczoty. Wznosili się razem na wyżyny przyjemności. Rozumieli się jak nikt. Gdy jedno nie chciało, drugie to akceptowało. Znali swoje pragnienia i granice.

Kiedy ból głowy przestał jej przeszkadzać w kochaniu się z nim?
Kiedy uprawianie miłość przeszło w zwykłe rozkładanie nóg?
Skończyły się powolne pieszczoty. Znikła długa gra wstępna. Liczyło się tylko, by on mógł sobie ulżyć. Stresują go w pracy. Należy mu się trochę przyjemności. A ona była przecież jego dziewczyną. Powinna go zadowalać. Sprawiać by czuł się dobrze.
Jej pragnienia i potrzeby? Zniknęły. Jej jedynym celem stało się zaspokojenie ukochanego.

uderzasz głową

Zatraciła moment, w którym nawet podczas bolesnego okresu klękała, by zrobić mu loda.
Przegapiła chwilę gdy brał ją od tyłu, by „nie musieć patrzeć na jej obrzydliwą mordę". Ale przecież była dobrą dziewczyną, powinna mu pozwalać na wszystko. Sprawiać mu jak największą przyjemność. On po prostu taki seks lubi bardziej. Powinna to akceptować.
A skoro mówił, że jest z nią coś nie tak to na pewno miał rację. Po co miałby ją okłamywać? Przecież ją kochał. Całym sercem. Dokładnie tak samo jak ona jego.

A ja kocham być z Tobą

Powoli zaczęła robić wszystko, by go zaspokoić. Przestały się liczyć jej potrzeby. Chodziło tylko o to by on był zadowolony. Inaczej coś mogłoby być nie tak z ich związkiem. Każda kobieta dba, by jej ukochany czuł się jak najlepiej. Gdy coś mu nie pasuje, to coś musi być nie tak. Pojawiają się kłótnie. Potem rozstanie. A na końcu samotność.
Chciała być dla niego idealna.

Zatraciła moment, w którym zaczęła się malować, tak by to jemu podobał się makijaż.
Zatraciła chwilę gdy całkiem zmieniła swój styl, bo ubierała rzeczy, które sprawiały przyjemność jego oczom. Zaczęła gotowała wyłącznie potrawy, które on uwielbiał. Przestała się spotykać ze swoimi przyjaciółmi, którzy byli mężczyznami - każde takie wyjście kończyło się sceną zazdrości. A przecież skoro był zazdrosny to ją kochał. Nie mogła go tak ranić.
A te uderzenia.... te nowe siniaki... on po prostu nie mógł przeżyć myśli, że mógłby ją stracić. Bał się. To nie była jego wina. Kochał ją przecież. To był jego sposób okazywania miłości.
Zazdrość jest równa z miłością.

kocham być z Tobą

Wielu podejrzewało co działo się w ich domu gdy nikt nie widział. Niektórzy domyślili się już na samym początku. Próbowali ją odsunąć od niego. Starali się przemówić jej do rozumu. Ale dla niej stawali się przez to fałszywymi przyjaciółmi. Nie rozumieliich miłości. Nie rozumieli ich uczucia. Byli zazdrośni. Dlatego chcieli zniszczyć ten związek. Nie mogła na to pozwolić.
Szybko zrywała kontakt z osobami, które, nawet przypadkiem, zwracały uwagę na jej siniaki. Jak oni mogli uznać, że jej ukochany ją krzywdzi? Przecież był taki dobry. Taki kochany. To nie jego wina, że ona popełniała błędy i nic nie umiała zrobić porządnie. To ona była tu problemem.

Kiedy nagle przestała wręcz wychodzić z domu?
Kiedy rzuciła pracę, by więcej czasu spędzać z ukochanym?
Kiedy zaczęła odwoływać nawet spotkania z matką czy babcią, z którą niegdyś przegadywała całe popołudnia?
Nie wiedziała. Gdyby ktoś ją o to spytał, nie znałaby odpowiedzi. Dla niej to nie było ważne. To tylko drobne rzeczy, przeszkody. Zabierały jej czas, który mogła poświęcić na bycie jak najlepszą dla swojego chłopaka. Zabierały jej czas, który mogła miło spędzić z nim. Chciała jak najbardziej poświecić dla niego. Być jego ideałem.

kocham być z Tobą

Uderzenia trwały bez końca.
Wrzaski rozbrzmiewały o każdej porze dnia i nocy.
Wizyty lekarskie odbywały się w różnych przychodniach, szpitalach, by nikt nie zauważył niczego podejrzanego.
Posłusznie sprzątała, po raz tysięczny, choć było już czysto.
Nie odzywała się, chyba że o coś spytał. Nie lubił hałasu po pracy.
Skomlała o najmniejsze przytulenie i cieszyła się z najdrobniejszego gestu dobrej woli.
Potrzebę ciepła i bliskości wypełniła związkiem z brutalem.
Bo jak on odejdzie to kto ją zechce? Bez niego była przecież nikim. Zwykłym zerem.
Uwierzyła w to.
Utknęła w pętli bez wyjścia.
Ona kochała być z nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro