Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26


Uwielbiała zapach kawy. Jej smak. Kolor.
Każda odmiana tego napoju bogów była cudowna, najwspanialsza i najlepsza. Jednak kropla na pobudkę, druga na rozgrzanie – a w lato oczywiście na ochłodę. Tak, Monikę zdecydowanie można było nazwać delikatnie uzależnioną. Dlatego mimo tej ogromnej miłości, starała się nieco ograniczać. Zwłaszcza przy znajomych, którzy z przerażeniem liczyli ilość kofeiny jaką w siebie wlewała. Jednak mimo to, gdy była sama pozwalała sobie na odrobinkę przyjemności Potem oczywiście miała drobne problemy ze snem, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.

Dlatego też teraz rozkoszowała się swoją przepyszną kawą z bitą śmietaną oraz kawałkiem pysznego ciasta o równie pysznej nazwie, Rafaello. Słodycz i delikatna gorycz mieszały się w jej ustach, sprawiając, że czuła się jakby trafiła do nieba.

- Mmm... poezja. Po prostu poezja – wymruczała cichutko pod nosem, żeby nikt nie zauważył, że gada sama do siebie. No tak. Sama do siebie. Olimpia miała pojawić się w kawiarni, jakąś godzinę temu, ale jej spóźnialstwo było już znane każdego, więc czekanie nie wywoływało najmniejszego zdziwienia u Moniki. Dlatego też nie denerwowała się, tylko czekała w spokoju. Wiedziała, że na nerwy przyjdzie czas dopiero gdy skończy jeść. Wtedy dopiero będzie można to zakwalifikować jako spóźnienie. Wtedy też będzie mogła się obrazić. W innym przypadku nie miało to najmniejszego sensu. Taka była Olimpia Salopińska i trzeba było to zaakceptować. Mimo to kochała tę nieogarniętą dziewczynę.

Jak na zawołanie gdy Monika już dopijała kawę, Olimpia wpadła do kawiarni cała zdyszana, spocona i z czerwoną twarzą.

- Tak bardzo cię przepraszam! - krzyknęła, zwracając na siebie uwagę chyba wszystkich obecnych w kawiarni. Jej to oczywiście nie przeszkadzało, nawet nie zauważyła, że wiele par oczy oglądało się na ich stolik. Olimpia tylko pokręciła głową i uśmiechnęła się.

- Stawiasz mi ciasto za karę. - Obie w tym samym momencie wystawiły język. Jedna, chcąc powiedzieć „Teraz cierp" a druga „Spadaj na drzewo". Wywołało to śmiech obu dziewczyn. Ostatecznie, gdy podszedł kelner i Monika zamówiła kawę („No co? Nie piłam jeszcze dzisiaj!") Olimpia poprosiła o dwa kawałki ciasta. Dokładniej sernika z sosem czekoladowym. Był to jeden z lepszych przysmaków w „Słodkim kąciku". Delikatny sernik z cieplutkim czekoladowym sosem. Do tego kawa. Monika mogłaby umrzeć dla zjedzenia jeszcze jednego kawałka.

Przy talerzykach z małym rajem na nim, rozmowa od razu szła lepiej i weselej. Musiały w końcu ustalić wiele rzeczy. I to ogromnie skomplikowanych, jak chociażby urodziny Glorii – ich nowej wspólnej koleżanki – które miały się odbyć niedługo. Obie oczywiście zostały zaproszone.

- Podobno ma przystojnego brata – szepnęła konspiracyjnie do Olimpii, co wywołało rozbawiony śmiech oraz wywrócenie oczu. Obie były wolne – a czasem też szybkie. Ale nie przeszkadzało im to. Dawały sobie czas. Mimo tego kochały wyszukiwać nowych, ciekawych ludzi. Nikt bowiem nie znał wyroków losu. Mogło się przy okazji udać coś na dłużej. A nawet jak nie, to najważniejszy był przyjemnie spędzony czas. Na razie bowiem, liczyła się dla nich po prostu zwykła znajomość. W końcu trudno było odmówić przyjemności poznawania nowych osób. Co będzie później, zobaczy się w przyszłości. Za jakiś czas.

Po zjedzeniu ciasta ruszyły na spacer. Zawsze miło było przejść się parkiem centralnym czy też zachwycić się wyglądem starówki. Przy okazji można było zajść na lody czy też do sklepu ze wszystkim o niczym o bardzo zabawnej nazwie, tłumaczonej jako „Latający tygrys". Jeden Olsztyn a wszystko można by było znaleźć. Jeden Olsztyn, a wszystko tam jest. Oczywiście to zależało od spojrzenia. Dla wielu znajomych Moniki, Olsztyn był zbyt mały, zbyt ciasny. Jednak i Monice, i Olimpii, to miasto zdecydowanie wystarczyło. Czasem wydawał się zbyt duży, innym razem o wiele za mały. Ale najczęściej po prostu cieszyły się z życia w tym miejscu. Zawsze można było trafić gorzej. A liczyło się przecież tylko tu i teraz.

Ze spaceru przeszły sobie do baru. Było w końcu gorąco a CyberMachina – bar dla graczy - była całkiem blisko. Można było sobie coś wypić, zjeść, a do tego też pograć w planszówki czy gry komputerowe. Dlatego zamówiły sobie chipsy paprykowe i fantę. Potem z radością zauważyły, że stanowisko do gry było wolne, więc mogły sobie włączyć Tekkena. Oczywiście obie były badziewne w tę grę. Wciskały losowe guziczki i ta, która miała większe szczęście – wygrywała. Kiedyś grały z przyjacielem, który uwielbiał tę grę, znał wszystkie kombinacje naciśnięć, które powodowały jakieś konkretne ruchy. A one naciskały losowo, odkrywając często ataki, których on nie znał. Oczywiście potem nie potrafiły tego powtórzyć, ale to nie zmieniało faktu, że świetnie się bawiły. Były zapewne jednymi z głośniejszych osób, starały się jednak powstrzymywać. Co prawda nikt ich jeszcze nie wyprosił nigdy, ale kto to wiedział czy to się nie wydarzy kiedyś.

- O tak! Wygrałam! - Olimpia zaczęła na siedząco tańczyć taniec zwycięstwa. Z daleka to wyglądało jak przypadkowe wygibasy i tym oczywiście było. Jednak ten drobny szczegół nie zmieniał faktu, że aż kipiała z niej radość.

- Miałaś po prostu farta, nic więcej – mruknęła Monika i dopiła swoją fantę. Ze smutkiem spojrzała na dwie puste szklanki i tak samo pustą miskę.

- Phi. Mówisz tak, bo nie chce ci się wydawać kasy na kolejne chipsy!

- Nieprawda.

- To czekam. Tu masz pieniądze, kup mi jeszcze fanty. - Olimpia podała jej monety, a Monika pokazała jej język z bezsilności. Rzeczywiście, to była jej wina. Mogła się nie zakładać, nikt jej nie zmuszał.

- I weź jakąś planszówkę! - Na to już nie odpowiedziała, ale przy barze zamówiła dwie fanty – nie potrafiły wyjaśnić czemu, ale ze wszystkich gazowanych napoi, właśnie ten zawsze najbardziej im smakował – chipsy oraz poprosiła o Monopoly. W końcu zagramy w coś w czym jestem dobra. Zawsze Monika wygrywała, bo Olimpia podejmowała decyzje bez ładu i składu, a co najważniejsze bez przemyślenia. Kiedyś ich wspólnemu znajomemu Michałowi, udało się wcisnąć jej Plac Trzech Krzyży za tysiąc. Ten zakup, to nie była zbyt mądra decyzja. Chcąc spróbować czegoś nowego wybrała chipsy o smaku kurek w śmietanie. Nie przepadała za grzybami, ale skoro Olimpia wygrała, to należała jej się nagroda – kochała grzyby. W dodatku, zawsze dobrze jej spróbować czegoś nowego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro